Jedną z charakterystycznych cech poleskiego krajobrazu były od wieków dwory szlacheckie. Szlachta zawsze była tutaj prawdziwym bastionem polskości, ośrodkiem kultywowania tradycji narodowych, obyczajów, kultury i prawa.
Masowe zaludnienie Polesia przez szlachtę polską rozpoczęło się jeszcze w XVI w., kiedy to król Zygmunt Stary nadał swej żonie Bonie rozległe dobra w tym regionie. Królowa Bona kazała osuszać krainę, kopać kanały, a także sprowadzała szlachtę z zachodnich regionów Polski. Rzeczpospolitą, w tym i Polesie, charakteryzowała duża liczba siedzib szlacheckich lub ziemiańskich, jak je później nazywano, gdyż duży był odsetek szlachty w społeczeństwie. W XVIII wieku w Polsce było około 10 procent szlachty – to największy odsetek tej uprzywilejowanej klasy społecznej w Europie, gdzie stanowiła ona na ogół tylko około 3-4 procent.
Każdy właściciel ziemski, a także szlachta bez ziemi (nazywano ją m.in. szlachtą zagrodową lub zaściankową), ale z przywilejami nadanymi przez króla lub Sejm – starali się wyróżnić swą siedzibą. Nie każdego jednak było stać na pałac. Budowali więc takie dwory, na jakie mogli sobie pozwolić, w większości skromne i z zewnątrz i wewnątrz, ale z wieloma charakterystycznymi cechami.
Z dziejów dworów
Pierwsze dwory na Polesiu budowano jako obronne gniazda rycerskie. W czasach średniowiecza dworami nazywano całe obejścia, w których znajdował się dom rycerza oraz szereg innych zabudowań mieszkalnych i gospodarskich. Obejścia te w celach obronnych budowano na wzgórzach i otaczano palisadą lub murem i fosą. Później, od połowy XVII wieku, tworzono je już jako barokowe siedziby właścicieli ziemskich o charakterze rezydencjonalnym. Budowle piętrowe, na planie kwadratu z narożnymi wieżyczkami, zmieniły się na parterowe, zbudowane na planie prostokąta. Otoczenie dworu z obronnego założenia – z fosą i palisadą – zmieniło się na założenie ogrodowe, o funkcjach estetycznych i reprezentacyjnych.
Jednak na Polesiu, spustoszonym w XVII–XVIII ww. po buntach kozackich, wojnie z Rosją i Wojnie Północnej, na budowanie w majestatycznym, lecz drogim stylu barokowym mogły pozwolić sobie tylko najbardziej bogate rody, takie jak Sapiehowie. W połowie XVII wieku podkanclerzy litewski Kazimierz Sapieha kazał przebudować w tym stylu swój znakomity pałac w Różanie.
W XVIII wieku wśród stylów architektonicznych dworów zapanował klasycyzm. Dwory klasycystyczne budowano do końca XIX wieku. Typowy „polski dworek” leżał na wzniesieniu, zawsze otoczony parkiem. Był parterowy, miał zwykle czterospadowy łamany dach kryty gontem lub dachówką. Zbudowany był z modrzewiowych bali „na zrąb” lub murowany. Starano się aby był zorientowany „na godzinę jedenastą”, by słońce oświetlało wszystkie cztery ściany dworu.
Do dworu zazwyczaj prowadziła aleja, a przed nim znajdował się niewielki trawnik, który tworzył dziedziniec honorowy. Wnętrze większości dworów było skromne. Można tam było dostrzec sporo grafik i rycin w skromnych ramach. Bardzo rzadko się zdarzało, żeby właściciel dworu miał wszystkie meble w jednym stylu. Charakterystyczne dla dworów było nagromadzenie sprzętów z różnych epok, w sposób naturalny przekazywanych z pokolenia na pokolenie.
W tym okresie poleskie dwory podarowały polskiej historii szereg wybitnych imion. Na przykład 17 stycznia 1732 roku w Wołczynie, w rodzinie kasztelana krakowskiego Stanisława Poniatowskiego i Konstancji z Czartoryskich urodził się Stanisław August Poniatowski, ostatni król Rzeczypospolitej. W 1746 roku w Mereczowszczyźnie koło Kosowa Poleskiego przyszedł na świat Tadeusz Kościuszko, bohater narodowy Polski i Stanów Zjednoczonych, a 16 lutego 1757 roku we dworze w Skokach urodził się Julian Ursyn Niemcewicz, działacz polityczny, dramaturg, powieściopisarz, poeta, pamiętnikarz, sekretarz Tadeusza Kościuszki.
Rozbiory Rzeczypospolitej, upadek Insurekcji Kościuszkowskiej, Powstania Listopadowego i Styczniowego, a także polityka państwa rosyjskiego wobec dawnych Kresów w XIX wieku w niemałym stopniu wpłynęły na wytworzenie na Polesiu specyficznego typu właściciela ziemskiego – ziemianina-kresowiaka. Ukształtowała go kultywowana od stuleci tradycja szlachecka, anachroniczność układów społecznych, stanowa struktura społeczna Rosji i – w miarę zbliżania się do końca wieku XIX – rosnące poczucie wyjątkowości i odmienności narodowej wobec kształtującego swą świadomość otaczającego ludu prawosławnego.
Dwory były w tym okresie oazami polskości, katolicyzmu i kultury europejskiej na Polesiu. Ziemiaństwo, pozbawione możliwości działania politycznego, zagrożone ukazami ograniczającymi obrót ziemią, przeciwstawiało się rosyjskiemu naporowi poprzez kurczowe wręcz trzymanie się swojej własności ziemskiej. Walka o ziemię stała się motywem przewodnim większości działań, pragnień i dążeń ziemiaństwa kresowego owych pokoleń. Walka ta okazała się na tyle skuteczna, że jeszcze u schyłku Imperium Rosyjskiego ziemiaństwo polskie było nadal grupą wywierającą największy wpływ na życie gospodarczo-społeczne guberni zachodnich.
Nawet w czasach zaborów, w atmosferze represji i walki z Kościołem katolickim i szlachtą polską, poleskie dwory pozostawały prawdziwą kolebką wspaniałych postaci. I tak na przykład dwór w Worocewiczach stał się małą ojczyzną wybitnego rysownika, pianisty i kompozytora Napoleona Ordy. W 1827 roku we dworze Kołodne urodziła się Helena Skirmunt, malarka i rzeźbiarka pochodząca z jednego z najstarszych i najwybitniejszych poleskich rodów szlacheckich. 16 stycznia 1826 roku w Szostakowie, miejscowości leżącej wówczas w granicach guberni grodzieńskiej, urodził się przyszły dyktator Powstania Styczniowego Romuald Traugutt.
U schyłku XIX stulecia, jak podaje w książce „Dawne dwory Brzestczyzny” białoruski historyk Anatolij Fiedaruk, większość poleskich folwarków rozszerza swoją działalność gospodarczą. Zwykle obok domu właścicieli we dworze mieściły się w tamtych latach niewielkie wytwórnie rolnicze, ogrody, cegielnie, tartaki, fermy trzody chlewnej, stajnie. Właściciele hodowali bydło rasowe, świnie, owce. W majątku Radziwiłłów w Mańkowiczach hodowano konie arabskie, we dworze Potockich w Wysokiem – angielskie perszerony. Za wzorowe uprawy nasienne, wyselekcjonowanie nowych odmian i polepszenie jakości istniejących gatunków chleba właściciele Wysokiego otrzymali złoty medal na wystawie w Paryżu w 1900 r. oraz w Petersburgu w 1912 roku.
Koniec XIX i początek XX stulecia były okresem panowania w architekturze poleskich dworów nurtów eklektycznych. Szczególnie popularny staje się tzw. „styl dworkowy”. Jego pojawienie się było związane z poszukiwaniami polskich cech i symboli narodowych. Ten styl budowania kontynuowano po I wojnie światowej i występował on aż do 1939 roku. Typowymi cechami tego nurtu były kolumnowy portyk i czterospadowy wysoki dach łamany. W niektórych dworach budowano rodowe kaplice będące miejscem spoczynku zmarłych właścicieli i ich krewnych. Najśliczniejsze kaplice są u Orzeszków w Zakozielu i u Tołłoczków w Rakowicy.
I wojna światowa, a potem wojna polsko-bolszewicka przerwały na pewien czas rozwój poleskich dworów. Na skutek działań wojennych wiele dworów zostało zrujnowanych lub uszkodzonych, a trudna sytuacja gospodarcza kraju tego okresu spowodowała upadek niektórych gniazd szlacheckich. Jednak w okresie międzywojennym szlachta poleska zdążyła odbudować z popiołów swoje domy rodzinne i grobowce swych przodków, doprowadzić do porządku folwarki.
W latach międzywojennych w majątku Hruszowa koło Kobrynia pisała swoje utwory jedna z najpopularniejszych polskich pisarek Maria Rodziewiczówna. Z dworami w Mogilowcach i Piotrowiczach były związane życie i twórczość poety Albina Dziekońskiego. Majątek w Rakowicy często odwiedzał Stanisław Tołłoczko, polski chemik, który w roku 1905 został powołany na profesora Uniwersytetu Lwowskiego, współautor wielokrotnie wznawianego podręcznika chemii nieorganicznej.
Upadek dworów
Po wkroczeniu na Polesie Armii Czerwonej we wrześniu 1939 roku dwory zostały skazane na zagładę. Ich właściciele w dużej części zginęli z rąk oprawców stalinowskich, chłopów sympatyzujących z „czerwonymi”, w więzieniach NKWD lub na syberyjskim zesłaniu. Tym, którym udało się opuścić ojczystą ziemię, nie mogli już tu wrócić.
W czasie II wojny światowej duża liczba opuszczonych dworów uległa zniszczeniu, płonęły z rąk partyzantki sowieckiej, jak np. dwór Kościuszków w Mereczowszczyźnie. W ocalałych dworach po wojnie urządzono szkoły, obozy pionierskie, biura kołchozowe, magazyny. Grobowce plądrowano i ograbiano. Taki los spotkał w pierwszej kolejności pochówki w kaplicach i w wielkich kryptach, a potem i mniej okazałe groby. W wyniku nieodpowiedniego wykorzystania dwory przeważnie pozostawiano bez żadnej opieki, więc dawne gniazda szlacheckie zaczęły popadać w ruinę.
Po rozpadzie ZSRR w 1991 roku potomkowie polskich rodzin mogą odwiedzać Białoruś, ruiny dawnych domów, uporządkować groby przodków. Ale tylko tyle! Dzisiejszy los polskich dworów na Polesiu jest różny – lepszy tych, które związane są z życiem i twórczością wybitnych ludzi, jak na przykład dwór Niemcewiczów w Skokach, albo tych, które uznano za wartościowe zabytki. Tam coś próbuje się robić, prowadzone są prace restauracyjne. Ale to wyjątki.
Trwają prace restauracyjne przy bramie dawnej rezydencji Sapiehów w Różanie i okazałym pałacu Pusłowskich w Kosowie. Powodują one jednak gorące dyskusje wśród historyków i krajoznawców, gdyż wykorzystanie nowoczesnych materiałów budowlanych często niszczy unikatowość zabytku, który traci duch historii. Historyków i społeczeństwo niepokoi także pytanie jak będą potem wykorzystywane odbudowywane zabytki.
Z kolei w innych dworach do dziś działają różne instytucje, co o tyle jest dobre dla zabytków, że chroni je od całkowitego zniszczenia. Trzecia grupa dawnych dworów to te, które po wieloletniej eksploatacji zostały opuszczone. W tym gronie można wymienić piękny niegdyś dwór Puzynów w Hremiaczach, gdzie w okresie sowieckim mieścił się obóz pionierski. Bez gospodarzy owe siedziby szlacheckie popadają w ruinę, są łatwą ofiarą dla wandali i złodziei. Ograbione, ogołocone, zdewastowane, w przetrzebionych lub wyciętych parkach, stanowią świadectwo barbarzyństwa i pogardy do naszej historii.
Łatwo i szybko można doprowadzić zabytki do ruiny, ale ratowanie ich jest żmudne i kosztowne…
Dymitr Zagacki
12 komentarzy
grzech
2 września 2013 o 08:35„W tym okresie poleskie dwory podarowały polskiej historii szereg wybitnych imion. Na przykład 17 stycznia 1732 roku w Wołczynie, w rodzinie kasztelana krakowskiego Stanisława Poniatowskiego i Konstancji z Czartoryskich urodził się Stanisław August Poniatowski, ostatni król Rzeczypospolitej.”
tu akurat nie ma czym się chwalić. Stasio zdradził, ale od początku siedział w majtkach Katarzyny. Ale co najważniejsza a jest cały czas przemilczane – Poniatowski spłacał swoje długi rozbiorami! Zdrajca
lilka
23 lutego 2014 o 09:42Dlaczego nikt nie napisal jak powstaly tak wieleki majatki ziemianskie ktore liczyly po kilkaset ha albo i wiecej.Czy tak sie stalo jak przed
lilka
23 lutego 2014 o 09:50pisze dalej bo czesc poszla a mysl nie skonczona zostala. dwudziestu laty ubieglego wieku gdzie komuna sie przepoczwazyla w „demokracje” i kto byl blizek koryta nachapal sie a ci dalej zostali jego parobkami?Sluchalam wypowiedzi w radio potomkini panow ziemianskich ktora opowiadala jak jej rodzice pracowali ciezko ojciec jexdzil koniem po swoim 500 ha majatku.Jezdzenie koniem objezdzanie zaliczala do ciezkiej pracy a inni w pocie czola pracowali aby ich dzieci mieli wyksztalcenia i umieli wladac kilkoma jezykami.Dzieci parobkow to juz inna kategoria ludzi oni stworzeni tylko doi pracy i mieszkania w ciemnych wilgotnych czworakach.Tak bylo zawsze kiedy zachodzily jakies zmiany ten co mial plecy bral wszystko ten co nie mial nic nie bral nic musial zginac kark zeby ten mogl wejsc po karku na konia.Pani jej potomki zyja nie ebde wymieniac nazwiska kiedy jechala na Sybir pierwsze bylo jej slowo KTO MNIE DZISIAJ UCZESZE tak jak pani z filmu NAD NIEMNEM od roboty dostawala globusa.
DOSS
27 października 2017 o 16:09te miejsca były zalesione , bagniste dzikie i nieokiełznane POLSKA szlachta wprowadziła tam kulturę dobrobyt i życie ale ludziom którzy byli trzebieni przez mongołów jak widać do dziś nie w sosie z kulturą ….
GAGA
2 maja 2014 o 19:30Lilka, pojęcia nie masz o czym piszesz… poczytaj, pomyśl, porozmawiaj z przyjaciółmi a sama sobie odpowiesz na swoje pytania.
Czesława Bednarczyk
29 lipca 2014 o 19:59Przykro mi Lilka! Ciebie mi żal, bo nie ze złej woli piszesz tak negatywnie a jedynie z tłoczonego w twoją głowę kłamstwa. Człowiek naprawdę nie orientuje się jak tłoczone edukacją kłamstwo wrasta w świadomość i udaje prawdę. Ja znam świadków- chłopów z Zagórzyc Dworskich (koło Michałowic-pod Krakowem)którzy mówili mi o swoim dziedzicu- Panu jak najlepiej. Prosili Sowietów by go nie zabijać, tłumaczyli jaki był dla ludzi z czworaków dobry, że leczył za własne pieniądze, a na święta każda rodzina dostawała podarki z żywności , że wspomagał i rozmawiał z nimi jak z przyjaciółmi. Lecz NKWD mimo próśb chłopów zabrali go i bili i zabili. Taka to też prawda ! Lidko
Izabela
19 lutego 2019 o 19:44czy mogłabym prosić o kontakt, jestem mieszkanką Zagórzyc Dworskich.
i.****@in*****.pl
cz
16 listopada 2016 o 10:26Dostałam niedawno książkę „Kresy Rzeczpospolitej. Wielki mit Polaków. Dzieje wschodnich rubieży, okoliczności ich utraty i narodzin narodowej legendy”, w której Przemysław Czapliński w artykule „Kresowe narracje” pisze:
„Wielka narracja kresowa opierała się na figurze misji cywilizacyjnej niesionej ludziom zapóźnionym kulturowo bądź na figurze demokratycznego współistnienia. Dekonstrukcja tej narracji nie zmierza ku zniszczeniu kresowego mitu, lecz ku odkryciu jego schowanych podstaw.(…)Te nowe, bardziej nasze Kresy, trzeba odtąd opowiadać ze strony „pana” i „chama”, posiadacza i posiadanego, człowieka wolnego i zniewolonego – kimkolwiek by był. A opowiadając, trzeba pytać o warunki wytwarzające i odbierające wolność. Chodzi więc o narracje, które zasług i męczeństwa nikomu nie odbiorą, lecz zarazem uwzględnią struktury panowania. Bez takich opowieści Kresy tym bardziej będziemy tracić, im bardziej będziemy je we wzniosłej wersji zatrzymać”
i tego się trzymam:)) Lilka pozdrawiam.
Jasza
8 lutego 2017 o 07:46Wielu wiesza psy na dziedzicach,właścicielach folwarków,a prawda jest zupełnie inna.Wiele gospodarstw do ruiny doprowadzili własnie fornale,parobkowie,ich lenistwo,złodziejstwo to była wówczas plaga!
Był w mojej okolicy majatek prof Rogoyskiego,dopłacał do niego z emerytury profesorskiej,inaczej by upadło gospodarstwo.
Niestety w 1940 sowieci areszyowali profesora,zginął gdzieś w Kuropatach.
Maryena
23 lutego 2017 o 23:50W całym ówczesnym świecie cywilizowanym istniał podział społeczny, który w czasach komuny zwano feudalizmem od słowa feudo, czyli dobra i spoczywające na nich prawa. Jedni posiadali dużo a inni nic nie posiadali. Polska była taka jak cały cywilizowany świat.
W Polsce natomiast szlachcic miał obowiązek obrony Państwa. Miał przywileje, płacił mało podatku a le z własnej kieszeni miał wystawić oddział mniejszy lub większy wojska – o tym stanowiły przepisy i Sądy.
I to jest podstawowa różnica, bo we Francji, Szwecji czy we Włoszech właściciele dóbr tego obowiazku nie mieli, bo wojska już dość wcześnie były płacone i organizowane przez królów, książąt, potem przez republiki.
Szlachta Polska dala najwieksza ofiare krwi za to co posiadała. W jej ślady poszli i jej podwładni.
Joanna
13 sierpnia 2019 o 14:51Podobną historię mogłabym opowiedzieć o moim Dziadku
Józefie Zawadzkim (właścicielu majątku Derewna na Polesiu),którego ludzie kochali…17.09.1939 kiedy weszli bolszewicy chcieli go ukryć,ale Dziadek ubrał swój polski mundur i stanął w progu domu…O jego dalszych losach dowiedzieliśmy się dopiero po odróżnieniu dokumentów…Dziadek zginął w Katyniu.Katyniu
dalszycch lo
MARIA IZABELLA VANDERPUTT
4 maja 2021 o 11:53RODZINA MOJA TO ZUKOWSCY I PAPROCCY Z LEPIBOKOW PROBOJE OD LAT DOWIEDZIEC SIE CO STALO SIE Z ICH DWOREM I MAJATKIEM WIEM ZE ZOSTALI URATOWANI OD POGROMU 1917 PRZEZ JEDNEGO CHLOPA PRAWDOPODOBNIE UKRAINCA MYSLE ZE MOI PRZODKOWIE MUSIELI BYC DOBRYMI WLASCICIELAMI ZE ZOSTALI POINFORMOWANI O NADCHODZACEJ RZEZI