(Czerwiec 1942 r.)
Późną jesienią 1941 r. Niemcy utworzyli w Iwieńcu getto, w którym zgromadzili ludność żydowską z Iwieńca i okolicznych miejscowości: Wołmy, Rubieżewicz, Nalibok i Kamienia.
Teren getta ogrodzili wysokim płotem, na domach rozwiesili żółte tabliczki z sześcioramienną gwiazdą i napisem „Jude”.[Iwieniec, 1942]
„Jak zaczęła się wojna i weszli Niemcy do Iwieńca, pierwszą sprawą ich było wygnać Żydów na plac. Chodzili i ich musztrowali, kazali odliczać, dziesiąty człowiek – wyjść, strzelali i znowu zaczęli od początku, strzelali i tak z jednej rodziny dwóch czy trzech strzelili. A potem ich gdzieś tam pognali. Była sadzawka brudna, gdzie krowy piły, tam ich zostawiali wodę pić i skakać jak żaby, a potem postrzelali ich. Bardzo źle do nich odnosili się, bardzo źle. No, niektórzy uciekali w partyzany, jeśli udało się któremu” …Relacja Romualdy Filanowicz (W:) Portal Polacy na Wschodzie – Żydzi i zagłada.
Emilia Suchocka z Pohorełki – babcia autora tego artykułu, wspominała, że „Niemcy męczyli Żydów – widziała jak zmuszali ich chodzić na czworaka i gryźć trawę jak krowy”…
Niektórzy mieszkańcy miasteczka pomagali Żydom, którym rzucali przez płot żywność, przeważnie ziemniaki. Fakt ten zapamiętał Ksawery Suchocki l. 10, który przychodził do miasteczka z pobliskiej wioski Pohorełka, gdzie po przyjeździe z Wołożyna mieszkał z rodziną u babci Franciszki Adamowicz (ojciec Grzegorz Suchocki od września 1939 r. był w sowieckiej niewoli).
Sanitariusz miejscowego szpitala Józef Kuźmiński przychodził do getta w celu stwierdzania zgonów. Umierało dużo ludzi, szczególnie młodych – „brałem lusterko, przykładałem do ust i jak było suche to znaczyło, że jest trup”.
Janina Suchocka l. 12 – siostra Ksawerego zapamiętała wynoszenie z domów cennych przedmiotów przez Żydów i układanie na brzegu przy rzece Wołmie. Widziała duży, żółty samowar (w Iwieńcu samowary były najczęstszym przedmiotem zastawu – przed I wojną światową murarze przywozili je z Rosji).
Możemy się domyślać, że Niemcy wydali rozporządzenie, i że było to „preludium do likwidacji ludności żydowskiej”.
Latem 1942 r. ukryło się w szpitalu dwoje dzieci Masłowskich – chłopiec l.12 i dziewczynka l.9. Masłowscy posiadali w Iwieńcu sklep „bławatny” – różne ciuchy. Dziećmi zaopiekowały się pielęgniarki miejscowego szpitala Janina Kuźmińska i Serafina Burak. Przez trzy miesiące dostarczały pożywienie do szpitalnej stodoły.
W nieustalonych okolicznościach Niemcy dowiedzieli się o ukrywaniu dzieci. Indagowana przez policję Janina Kuźmińska nie potwierdziła tego faktu. Obawiając się jednak represji poleciła Serafinie Burak ukryć dzieci, które podczas wyprowadzania ze stodoły zastrzelił miejscowy policjant.
Podczas niemieckiej antypartyzanckiej operacji „Hermann” (tzw. „blokada Puszczy Nalibockiej”) latem 1943 r., sprawca tej zbrodni zginął od niemieckiej kuli.
Ludność żydowską wymordowano w czerwcu 1942 r. „ w górach na północny – zachód od Iwieńca, a w likwidacji brali udział Niemcy i litewscy szaulisi. Policja białoruska miała pilnować porządku.
Helena Narloch zd. Moraczewska widziała jak , „wczesnym rankiem Niemcy wywozili ciężarówkami Żydów i przejeżdżali w pobliżu jej domu. Najpierw jechały dzieci żydowskie w białych chusteczkach na głowach i starcy, później reszta”. Ludność żydowską wywożono do lasku za Czerwonym Kościołem (pw. św. Aleksego) – ludzie opowiadali, że po zastrzeleniu niektóre osoby jeszcze żyły.
Mama Ryszarda Pietraszkiewicza opowiadała, że „latem prowadzili Żydów nad rzekę Wołmę i tam rozstrzeliwali. Mama widziała to wszystko z okna naszego mieszkania, które znajdowało się w domu Heleny Andrzejewskiej przy ulicy prowadzącej do Kamienia”.
Jesienią 1942 r., Maria Chilicka przechodziła przez ten lasek z kuzynką Marią Grygorcewicz z Naliboków. Kuzynka powiedziała wtedy, że – „tutaj Niemcy wymordowali Żydów”.
Reasumując, można stwierdzić, że podczas zagłady ludności żydowskiej w Iwieńcu, Niemcy przeprowadzili selekcję – najpierw zabijali dzieci i starców a na końcu pozostałych. Masowe mordowanie odbyło się w lesie za Czerwonym Kościołem (pw. św. Aleksego). Doraźnie mordowano w lesie przy rzece Wołmie – zabijał m.in. żandarm Karl Savinola.
Źrodła izraelskie podają, że na ogólną liczbę 1200 Żydów zgromadzonych w iwienieckim gettcie ocalało tylko 70 !
Ocalał m.in. prowizor farmacji i właściciel apteki Wiersztubski. Niemieccy okupanci wraz z kolaborantami zamordowali jego żonę i niepełnoletniego syna.
PRO MEMORIA. Artykuł napisany na podstawie relacji świadków, dostępnej literatury i dyskusji na zamkniętym forum internetowym strony www.iwieniec.plewako.pl. Może być przyczynkiem do historycznych badań martyrologii ludności na Ziemi Iwienieckiej.
Stanisław Karlik
2 komentarzy
Andrzej Buda (rebeliant)
4 lutego 2016 o 12:42…I Pan Bóg zapłakał …
Andrzej Buda (rebeliant)
4 lutego 2016 o 12:43…I Pan Bóg zapłakał