Rasputin całkiem niechcący dokonał czegoś, co nasze otoczenie na ogół nie puszcza płazem – zrobił zawrotną karierę. Nagły przeskok od kompletnej bylejakości, aż na sam szczyt władzy i dostojeństwa. Szczyt tak wysoki, jaki spotyka się tylko w monarchii absolutnej. Rosjanie poczuli się obrażeni, oszukani i okradzeni. Wielu z nich myślało o tym, że to im powinny przypaść zaszczyty, a tymczasem zdobył je nikomu nieznany cham z zapyziałej wioski gdzieś na końcu świata. Rasputin został znienawidzony przez wszystkich. Czytając jakąkolwiek biografię Rasputina, wciąż ma się przed sobą opis chama, złodzieja, pijanej świni, brudasa i rozwiązłego rozpustnika. W pewnej chwili nawet mało spostrzegawczy czytelnik zaczyna podejrzewać, że jest w tym chyba trochę przesady!
Przygotowania do zamachu na Rasputina
Brytyjska służba wywiadu wojskowego powstała w roku 1909. Podzielona została na dwie sekcje – wewnętrzną i zewnętrzną. Część wewnętrzna to obecne Security Service, albo MI5 (Military Intelligence section 5). Sekcja zewnętrzna, do prowadzenia wywiadu zagranicznego, oznaczona początkowo kodem MI 1 (c), to obecna MI 6 (Military Intelligence section 6), zwana też SIS, czyli Secret Intelligence Service. Pierwszym dyrektorem generalnym SIS był kontradmirał Mansfield Cumming. Jego osoba, podobnie jak jego nazwisko, były utajnione. Wszędzie występował jako pan C (Mister C). Zwyczaj ten przyjął się w SIS i nawet teraz szefowie MI 6 występują pod tym samym kamuflażem. Utajnioną placówką SIS w Petersburgu dowodził sir Samuel Hore, oficjalnie będący oficerem łącznikowym z rosyjskim wywiadem wojskowym. Pan C odbierał od swojej petersburskiej placówki raporty wciąż mówiące o zagrożeniu jakie stwarza Rasputin, namawiający rodzinę carską do wycofanie Rosji z wojny. Takimi raportami rząd Wielkiej Brytanii naprawdę czuł się zagrożony. Wreszcie na początku grudnia 1916 roku Mister C wydał rozkaz wyeliminowania Rasputina. Przygotowaniem do tego mieli się zająć agenci: Oswald Rayner, Stephen Alley i John Scale.
Rayner urodził się 29 listopada 1888 w Smethwick. W latach 1907–1010 studiował w Oxfordzie, gdzie poznał się i zaprzyjaźnił z rosyjskim księciem Feliksem Jusupowem, wtedy również studentem Oxfordu. W roku 1915 Rayner został zmobilizowany, a jako biegle władający rosyjskim, francuskim i niemieckim, wysłany do służby na placówce SIS w Petersburgu. Tam od razu odnowił znajomość z Jusupowem. Stephan Alley urodził się w Moskwie w pałacu Jusupowych w roku 1876. Jego ojciec zatrudniony był przy tworzeniu rosyjskiego kolejnictwa. Rodziny Alley i Jusupow były zaprzyjaźnione. Pierwszą edukację Stephen odebrał w Rosji. Język rosyjski znał bardzo dobrze. Trzeci agent John Scale zajmował się sprawą Rasputina tylko do dnia 24 listopada 1916. Został wtedy skierowany do Rumunii dla dokonania dywersji na rumuńskich polach naftowych.
Ale to on wraz z Raynerem nawiązali pierwsze rozmowy z księciem Jusupowem. Książę Jusupow pochodził z najbogatszej rodziny zamieszkującej Rosję. Jego nazwisko, trochę może dziwne, zdradzało tatarskie pochodzenie rodziny. Książę miał 29 lat i był misternym, szczuplutkim ślicznotą z dużą skłonnością do homoseksualizmu, w pewnych kręgach znanym jako „mały”. Właściwie można powiedzieć, że był biseksem, bo w lutym 1914 udało mu się wżenić w rodzinę carską. Ożenił się z siostrzenicą cara Iriną Aleksandrowną, a nawet miał z nią córkę. Małżeństwo było mu potrzebne chyba w celu przykrycia prawdziwej działalności, czyli przebieranek w damskie stroje, występów estradowych w klubach dla homoseksualistów i kolekcjonowania kochanków spośród oficerów carskiej armii. Książę nienawidził Rasputina. Nienawidzili go również rodzice księcia.
Wpływem Rasputina na carycę tłumaczono, że matka księcia została oddalona z carskiego dworu, ojciec utracił znaczący tytuł gubernatora Moskwy, zaś sam książę został rozłączony ze swym homoseksualnym kochankiem, księciem Dymitrem Pawłowiczem, bratem stryjecznym cara. Ich radosny związek został przerwany przez carową. Można jej było teraz odpłacić, zabijając Rasputina. Rayner bardzo dobrze wiedział z kim rozmawiać o sprawie zamachu na Dark Forces (Ciemne Moce). Taki pseudonim otrzymał Rasputin w Londynie i tak w całym SIS powszechnie zaczęto go nazywać. O czym konkretnie rozmawiali brytyjscy agenci z rosyjskim księciem, nietrudno zgadnąć. Wystarczy popatrzeć na działalność księcia Jusupowa, jaka nastąpiła zaraz po tej rozmowie. Zaraz po niej książę rozpoczął remont starej i brudnej piwnicy na węgiel, znajdującej się pod jego pałacem. Było to pomieszczenie z maleńkimi okienkami, znajdującymi się tuż nad ziemią, do którego można było dojść z głównych schodów pałacu, schodząc jedną kondygnację w dół.
Roboty wykonywane przez znaną firmę budowlaną trwały kilka tygodni. Zmieniono schody do piwnicy. Z samej piwnicy utworzono dwa pomieszczenia. Pierwsze stało się może małą, ale luksusową jadalnią ze wspaniałym kominkiem, zaś drugie, wytwornym buduarem. Położono nowe tynki i przygotowano gustowne dekoracje. Nowiutką podłogę pokryto perskim dywanem. Hebanowe meble, wazy z chińskiej porcelany, puchary z kości słoniowej, wygodna kanapa, a przed nią na podłodze skóra polarnego niedźwiedzia…
Po co książę przebudowywał piwnicę? Zaraz się przekonamy. Największy walor tego pomieszczenia: było ono kompletnie dźwiękoszczelne. Można się było w nim wydzierać wniebogłosy i nikt na zewnątrz niczego nie usłyszał. Książę zdawał sobie sprawę z tego, że zamach na Rasputina może spowodować nieobliczalne konsekwencje dla jego uczestników i dlatego należało przedsięwziąć kroki zabezpieczające uczestników zamachu przed tymi konsekwencjami. Jego osobista pozycja na carskim dworze była stanowczo zbyt słaba, aby mógł stanowić gwarancję nietykalności dla zamachowców i dlatego należało postarać się o odpowiednio silnego sprzymierzeńca. Osoba narzucała się sama. To Dymitr Pawłowicz Romanow, brat stryjeczny cara Mikołaja II, dawny kochanek księcia Jusupowa.
Dymitr Pawłowicz nienawidził carowej, a miał ku temu co najmniej dwa powody. To właśnie carowa nie dopuściła do jego małżeństwa z Olgą, najstarszą ze swych córek, a wydarzenie odsłoniło dodatkowo aferę seksualną pomiędzy Dymitrem i księciem Jusupowem. Można powiedzieć, że Dymitr stracił wtedy twarz. Nie znosił carowej i Rasputina, którego uważał za przyczynę swojej porażki. Nic dziwnego, że Dymitr zgodził się na uczestnictwo w zamachu. O zamachu na Rasputina książę rozmawiał również z Włodzimierzem Puryszkiewiczem, posłem do Dumy Państwowej, znanym z probrytyjskich poglądów i wielkiej nienawiści do Rasputina. Puryszkiewicz nie dość, że chętnie został zamachowcem, to jeszcze dokooptował nowego członka spisku. Był nim lekarz Stanisław Łazowert. Bardzo ciekawa postać. Doktor Łazowert był bowiem Polakiem, czego bynajmniej nie ukrywał, a przeciwnie, dość ostentacyjnie swoją polskość eksponował. Jak sam mówił o sobie był Polakiem, ale lojalnym poddanym cara, w którym upatrywał obrońcę narodu polskiego przed zagrożeniem niemieckim.
Rasputin był dla niego szkodnikiem i draniem pracującym dla Niemców. Doktor Łazowert był spiskowcom potrzebny. Nie dość, że lekarz, to jeszcze posiadał i inną, rzadką wtedy specjalność. Potrafił prowadzić samochód! Książę Jusupow postarał się o jeszcze jednego zamachowca. Był nim porucznik pułku Preobrażeńskiego Siergiej Michajłowicz Suchotin. Tajemnicza osoba, o której tyle tylko wiadomo, że w spisku uczestniczyła, ale co tam robiła, tego już nigdzie się nie dowiemy. Jest jeszcze wiele takich momentów w historii zamachu, że badający tę historię staje nagle wobec czegoś niezrozumiałego, czegoś, czego być nie powinno lub czegoś, czego mu nikt nie wyjaśni. Już niedługo uczestnicy zamachu na Rasputina będą głośno i szeroko opowiadać o zamachu. Będą o tym pisali książki. Będą się tym swoim zamachem chełpić. Nie wierzcie im. Kłamali celowo. Celowo robili wielki szum, aby ukryć pod nim prawdziwy przebieg wydarzeń.
Kłamstwa na temat śmierci Rasputina
Podobno zamachowcy po raz pierwszy spotkali się u Jusupowa 22 listopada 1916 roku. Jeśli tak było naprawdę, ciekawe, czy już wtedy poznali agenta Oswalda Raynera, bo ten pan w prawdziwym przebiegu zamachu będzie osobą numer jeden. Być może na tym spotkaniu ustalono, co należy po zamachu mówić, do czego się przyznawać, a czego pod żadnym pozorem powiedzieć nie wolno. Zresztą nie trzeba wiele zgadywać. Nie wolno było pod żadnym pozorem zdradzić brytyjskiej inicjatywy zamachu i brytyjskiej obecności podczas zamachu, a że ta brytyjska obecność wiązała się z przesłuchiwaniem Rasputina i torturowaniem Rasputina podczas tego przesłuchania, pod żadnym pozorem nie wolno było wspomnieć o przesłuchaniu i torturach. Z takich założeń wynikną później różne głupie wypowiedzi poszczególnych uczestników zamachu.
Generalnie miało być tak: Rasputina zabili Rosjanie, zaniepokojeni jego destrukcyjnym wpływem na rodzinę carską, jego próbom podporządkowania sobie cara i rządu. Zabicie Rasputina miało dla tej grupy rosyjskich patriotów być mniejszym złem niż to, jakie Rasputin mógł sprowadzić na Rosję. Rasputina postanowiono otruć cyjankiem potasu, a więc najsilniejszą trucizną jaką wówczas znał świat. Czemu więc dokonano tego w dźwiękoszczelnej, podziemnej piwnicy? Przecież trucizna zabija cicho. Czemu wygadywano głupstwa, jak to Rasputin pił zatrute wino, jadł zatrute ciastka i nic mu to nie szkodziło? Książę Jusupow przygrywał mu na gitarze, czy bałałajce, a ten potwór żarł cyjanek, pił cyjanek, wreszcie książę do niego strzelił, a ten potwór znowu wstał. Diabeł nie człowiek. Tego rodzaju brednie miały jedno tylko zadanie: wypełnić czymś prawie trzy godziny.
Czas jaki upłynął od przyjazdu Rasputina do pałacu Jusupowa, do jego śmierci. To był czas, kiedy torturowano Rasputina, a o torturach nie wolno było nawet się zająknąć. To stąd brały się owe fantazje. Pofantazjowano sobie kosztem doktora Łazowerta, bo wmówiono światu, że to właśnie on zatruł Rasputinowi wino i ciasteczka. Doktor Łazowert umierając w Paryżu w roku 1935 przysięgał, że nie podał Rasputinowi trucizny. To by się zgadzało, bo sekcja zwłok Rasputina, dokonana przez profesora Kossorotowa z Akademii Medycyny Wojskowej dnia 20 grudnia 1916 roku (data podana w starym stylu) o godzinie 10 wieczorem, nie wykazała trucizny w żołądku ofiary. Ale w bajdy księcia Jusupowa wierzy cały świat! Tak jak w 40 centymetrowy członek Rasputina. Deputowany Puryszkiewicz chwalił się, że to on zastrzelił Rasputina uciekającego po postrzale zadanym zadanym mu przez Jusupowa tyle, że na ciele Rasputina nie znaleziono ran mogących powstać po wystrzałach Puryszkiewicza. Puryszkiewicz twierdził, że strzelał do uciekającego Rasputina dwa razy. Inni znów mówili, że strzelał cztery razy. Dwa razy spudłował, a dwa razy trafił. Raz w plecy i raz w tył głowy. Na tyle głowy Rasputina nie było rany postrzałowej. Na tułowiu ofiary znaleziono co prawda ślady dwóch postrzałów, ale jeden z nich miał być przecież postrzałem zadanym mu przedtem przez Jusupowa.
Pomyślano też i o Dymitrze Pawłowiczu. Książę Dymitr jakoby miał ze sobą pistolet, który podobno pożyczył na chwilę Jusupowowi, aby ten mógł zastrzelić Rasputina. Podejrzewano, że to Dymitr, nie Puryszkiewicz zastrzelił Rasputina, a Puryszkiewicz chciał tylko wziąć na siebie winę, aby nie obciążała ona członka rodziny carskiej. Na to gwałtownie i chyba szczerze zareagował książę Dymitr protestując przeciwko podejrzeniom, że to on strzelał do Rasputina. „Na moich rękach nie ma krwi!” – wołał książę.
W sprawie śmierci Rasputina wszyscy kłamią. Najlepiej świadczy o tym zdjęcie zabitego, jakie wykonała wkrótce po jego wydobyciu z wody petersburska policja. Na zmasakrowanej torturami twarzy widać wyraźnie ranę zadaną z broni palnej i to na samym środku czoła. O tej ranie nie ma nigdzie wzmianki. Tej rany jakby nikt nie zauważył. Zamachowcy o niej milczą. Dużo więcej może nam powiedzieć sekcja zwłok Rasputina, której protokół też był ukrywany, a nawet mówiono, że został zniszczony przez bolszewików. Czemu bolszewicy mieliby niszczyć akurat protokół sekcji zwłok Rasputina? Panowało przekonanie, że bolszewicy niszczyli wszystko, co wpadło im w ręce, więc mogli zniszczyć i protokół. Otóż nie zniszczyli. „Ja, profesor Kossorotow, oświadczam, że przeprowadziłem oględziny zwłok Rasputina dnia 20 grudnia 1916 o godzinie 10 wieczorem.
Ciało zostało rozpoznane przez jego dwie córki, jego siostrzenicę, jego sekretarza i różnych świadków. Ciało należy do mężczyzny koło 50 lat, średniej budowy, ubranego w niebieskie ubranie i białą koszulę. Na nogach, w wysokich skórzanych butach, jest zawiązana lina, tak samo jak na nadgarstkach. Ma rozczochrane włosy koloru jasny brąz, podobnie jak długie wąsy i broda. Są one nasiąknięte krwią. Usta są na wpół otwarte, zęby zaciśnięte. Twarz poniżej czoła jest cała we krwi. Koszula też jest we krwi” – pisze profesor. „Znaleziono trzy rany po kuli. Pierwsza wchodzi z lewej strony klatki piersiowej i przechodzi przez żołądek i wątrobę. Druga po wejściu po prawej stronie z tyłu przechodzi przez nerki. Trzecia trafi ła ofi arę w czoło i weszła w mózg.
Analiza pocisków. Pierwsze dwa pociski uderzyły w stojącą ofi arę. Kula trzecia trafiła ofi arę, gdy ta leżała na ziemi. Kule pochodziły z pistoletów różnego kalibru. Rany: Prawe oko opada na twarz. Prawe ucho zwisające i rozdarte. Na szyi ma rany od sznura. Twarz i ciało ofi ary zawierają ślady uderzeń”. Rasputin był więc masakrowany jakimś tępym narzędziem, oberwano mu jedno ucho i wybito jedno oko. Duszono go sznurem. Na piersiach Rasputina stwierdzono ogromną, poszarpaną ranę zadaną nożem, lub może jakimś hakiem. Na nogach i podbrzuszu znaleziono głębokie rany. Jądra ofi ary zostały zmiażdżone „na płask”, chyba za pomocą jakichś kleszczy. Zastanawiano się, czy aby nie próbowano wykastrować Rasputina? Nie, chodziło o zadanie mu wielkiego bólu! Zamachowcy oczywiście nie chcieli uwierzyć, że Rasputin i carowa nie byli w zmowie ze Sztabem Generalnym armii niemieckiej i nie planowali wyjścia Rosji z antyniemieckiej koalicji, kwitując każde takie zapewnienie następną porcją dzikich tortur. Nocne przyjęcie w „dźwiękoszczelnej” piwniczce Jusupowa Oto jak naprawdę wyglądało nocne przyjęcie w „dźwiękoszczelnej” piwniczce Jusupowa. Bezpośrednią przyczyną zgonu był strzał prosto w środek czoła, z krótkiego dystansu (profesor Kossorotow określił go na około 20 centymetrów).
Do storturowanego, leżącego na wznak Rasputina podchodzi ktoś i jednym strzałem kończy jego cierpienia. Profesor Derrick Pounder ze szkockiego Uniwersytetu Dundee określa ten postrzał jako dokonany ołowianym pociskiem Webley, kalibru 0,455 cala (11,6 mm). To są pociski angielskie, które pasują do angielskiego rewolweru Webley Bull Dog, ulubionej broni brytyjskiej policji i brytyjskich agentów. Nawet Sherlock Holmes posługiwał się tym właśnie rewolwerem. Jedyny Brytyjczyk, jaki się wtedy znajdował przed pałacem Jusupowa, zawodowiec, nie mogąc się już dłużej patrzeć na partactwo Rosjan, podszedł do leżącego Rasputina i jednym strzałem zakończył sprawę. Naprzeciwko pałacu Jusupowa znajdował się posterunek policji i to głównie było powodem, dla którego remontowano „cichą” piwnicę.
Wszystko musiało się więc odbywać cicho, a tu nagle, w środku nocy, na dziedzińcu pałacowym Rosjanie urządzają sobie strzelaninę. Wystrzały natychmiast zainteresowały policjantów, którzy pomimo tego, że książę starał się bagatelizować wydarzenie, zameldowali o wystrzałach swoim przełożonym. Policjanci meldowali, że usłyszeli trzy wystrzały. Zamachowcy przyznawali się do pięciu! Co u licha? Ja bym jednak wierzył policjantom. Teraz już możemy się pokusić o próbę wyjaśnienia wydarzeń jakie nastąpiły w nocy z 29 na 30 grudnia 1916 roku, nie oglądając się na kłamliwych uczestników tych wydarzeń… Już od momentu rozpoczęcia remontu piwnicy, książę Jusupow podjął starania o „zaprzyjaźnienie się” z Rasputinem. Znając skłonności Rasputina do młodych i pięknych kobiet Jusupow zaczął mu stręczyć… własną żonę! Alfonsi zdarzają się, jak widać, nawet między książętami.
Pamiętnej nocy Jusupow był umówiony z Rasputinem, że przyjedzie po niego zaraz po dwunastej w nocy i razem pojadą do pałacu Jusupowa, gdzie na Rasputina czekać już będzie Irina Aleksandrowna. Jusupow wiedział, że tego dnia ochroniarze Rasputina skończą służbę właśnie o dwunastej w nocy. Po Rasputina pojechał Jusupow i prowadzący samochód doktor Łazowert. Reszta zamachowców czekała na Rasputina w pałacu Jusupowa, robiąc wrażenie wesołego przyjęcia: wiele hałasu, jakieś śpiewy, dźwięki patefonu. Zaskoczonemu Rasputinowi Jusupow wyjaśnił, że to bawią się zapóźnieni goście, którzy za chwilę wyjadą, gdy tymczasem oni poczekają sobie w jadalni na dole.
Po nowych marmurowych schodach weszli do przerobionej piwnicy, gdzie panowie rozebrali się z futer. Teraz przedstawię swoją własną wersję wypadków, która bynajmniej nie jest gorsza od wersji głoszonej przez zamachowców: A więc zaraz po wejściu do piwnicy, doktor Łazowert zaaplikował Rasputinowi środek odurzający. Spiskowcy udający wesołe przyjęcie zeszli do piwnicy i przywiązali Rasputina, powiedzmy, do haków wmurowanych w ścianę. Teraz doktor ocucił Rasputina i przygotował go do przesłuchania. Do takich procedur zamachowcom był potrzebny lekarz. Kto był bezpośrednim oprawcą Rasputina? Mógłby nim być agent Rayner, ale bardziej prawdopodobne, że był nim porucznik Siergiej Michajłowicz Suchotin.
Ten tajemniczy pan, który nie wiadomo co robił pośród zamachowców. W wielu przypadkach zamachowcy dostawali „amnezji”. Nie wiedzieli nic o postrzale w czoło, nie wiedzieli nic o miażdżonych jądrach, nie wiedzieli nic o związaniu Rasputina. Nie należy dziwić się, że „nie wiedzieli nic” o poruczniku Suchotinie. Zresztą, w czasie przesłuchania panowie zapewne popijali sobie w salonie na górze. Nie wierzę, że chcieli się przyglądać tym potwornościom. Po trzech bez mała godzinach przesłuchanie się zakończyło i Rasputina uduszono liną. Może nawet powieszono? Profesor Kossorotow znalazł przecież na jego szyi wyraźną „bruzdę wisielczą”, jaka powstaje podczas duszenia ofi ary sznurem lub po jej powieszeniu. Gdy doktor Łazowert stwierdził śmierć, ciało pozostawiono na podłodze, Jusupow zamknął piwnicę i wszyscy poszli piętro wyżej, żeby się w barku pokrzepić czymś mocniejszym.
Minęła trzecia w nocy i Rayner chciał już pojechać, więc zaczął szykować się do drogi. W tym czasie Jusupow poszedł do piwnicy rzucić okiem na ciało Rasputina. Po otwarciu drzwi, ku swojemu przerażeniu został zaatakowany przez Rasputina, który w międzyczasie doszedł jednak do siebie po nieudanym duszeniu. Rasputin odepchnął Jusupowa i zaczął uciekać w stronę drzwi wyjściowych, otworzył je i wybiegł na dziedziniec. Jusupow pobiegł do pokoju, gdzie przebywali zamachowcy, histerycznie krzycząc: „On ucieka! Strzelajcie!” Pierwszy poderwał się Puryszkiewicz. Wybiegł na dwór. Widział, że Rasputin ucieka w kierunku bramy i już za chwilę może być na ulicy. Puryszkiewicz strzela więc dwa razy ze swojego rewolweru. Rasputin pada, ale wciąż żyje. Wtedy podbiega Rayner. Leżący na wznak Rasputin wyciąga ręce może odruchowo osłaniając głowę, może w geście poddania, prośby o łaskę. Nie ma łaski. Pada bliski strzał z buldoga. Strzały przywołują policjanta. Książę Jusupow jakoś go uspokaja. Rayner odjeżdża. Panowie wracają do pałacu. Wobec tak zmienionej sytuacji muszą się naradzić. Ciało Rasputina pozostaje na dworze. Jest mróz. Koniec grudnia, a to przecież daleka północ Europy.
Z wywiezieniem ciała Rasputina czekano do piątej. Postanowiono owinąć ciało w zasłonkę, dodatkowo obwiązaną sznurem. Na miejscu nastąpiła konsternacja. Ciało zamarzło. Mróz utrwalił ostatni gest Rasputina. Oba jego ramiona wciąż błagalnie wznosiły się do góry. Były kłopoty z owinięciem ciała zasłonką… Najpierw ciało, a potem tobół z ubraniem i futrem zrzucono z mostu do Małej Newki, w miejscu wybranym już wcześniej, jako że zamarzało najpóźniej i wciąż było wolne od lodu.
19 grudnia 1916 roku (wg starego stylu) ciało Rasputina znalazł idący po lodzie policjant. To znaczy znalazł wmarznięty w lód tobół z jego ubraniem, a gdy wycięto lód, by zobaczyć co zawiera pakunek, zauważono pod lodem ciało człowieka. Zaskakujący dla wszystkich był widok wzniesionych rąk nieboszczyka dodatkowo niezwykły, bo na obu nadgarstkach zachowały się sznury, którymi unieruchomiono Rasputina przed poddaniem go torturom. Komuś niewiedzącemu o torturach mogło się wydawać, że Rasputin przed wrzuceniem do wody został związany, a pod wodą rozwiązał się walcząc o życie. Pytani o to zamachowcy „nie potrafi li” tego wytłumaczyć. Pozostawało wierzyć, że Rasputin jeszcze raz pokazał jak trudno jest go zabić i próbował o własnych siłach wyjść spod lodu.
Taka interpretacja dobrze pasowała do lansowanej przez Jusupowa opowieści o czarowniku, który najpierw otruty, potem zastrzelony, wciąż żył, by w końcu utonąć. Ale on nie utonął. Profesor Kossorotow nie znalazł wody w płucach Rasputina, a to potwierdza, że zamachowcy wrzucili do wody trupa. Obaj profesorowie i Kossorotow i Pounder mówili to samo. Strzał agenta Raynera był strzałem zabijającym. Rasputin zginął od niego natychmiast. Jest wykluczone, żeby po tym strzale mógł zrobić jeszcze cokolwiek. Na pytanie jak zginął Rasputin, zainteresowany nie znajdzie jasnej odpowiedzi i będzie zawsze skazany na domysły. Po znalezieniu zwłok Rasputina, policja oczywiście wszczęła śledztwo, ale na wyraźny rozkaz cara natychmiast je przerwała. Zamachowcy ostentacyjnie przyznawali się do morderstwa i zamiast ze społeczną naganą, spotykali się z aprobatą swego czynu. Stali się ulubieńcami tłumu.
Dalsza rodzina cara,a szczególnie jego matka Maria Fiodorowna, wymusili na carze zamkniecie śledztwa i odstąpienie od ukarania winnych. I tak właśnie się stało. Brak śledztwa spowodował, że zostaliśmy skazani na kłamliwe relacje zamachowców, których kłamstwa wydają się być oczywiste. Stąd w tej sprawie tyle jest domysłów i nieporozumień. Rasputina pochowano dnia 21 grudnia 1916 w Carskim Siole, na terenie posesji należącej do damy dworu, ale i bliskiej przyjaciółki carowej, Anny Wyrubowej. Jeszcze przedtem, w połowie drogi pomiędzy Petersburgiem, a Carskim Siołem, gdzie stoi tak zwany Pałac Podróżniczy carowej Katarzyny i śliczna cerkiew Czesmeńska, wotum za zwycięstwo Rosji w wojnie z Turcją, właśnie w tej cerkwi, odbyło się nabożeństwo żałobne, podczas którego carowa Aleksandra Fiodorowna włożyła do trumny Rasputina ikonę i list pożegnalny. Po rewolucji lutowej, nowy rząd Kiereńskiego, obawiając się pielgrzymek i demonstracji koło grobu Rasputina, nakazał 9 marca 1917 wydobycie jego ciała i spalenie go. Ciało palono początkowo na przygodnym stosie koło drogi, ale tam nie chciało się zapalić. Kremacji dokonano wreszcie w kotłowni Politechniki Petersburskiej. Popioły rozwiano na wietrze.
Autor Szymon Kazimierski, fot.Wikipedia
Kurier Galicyjski 29 kwietnia –15 maja 2014 nr 8 (204)
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!