Obwód Winnicki może pochwalić się największą chyba liczbą polskich rezydencji na Ukrainie. Konkurować z nim może tylko Obwód Lwowski. Większość pamiątek skoncentrowana jest przeważnie na północnym zachodzie Winnicczyzny. Ale w innych miejscowościach byłego województwa bracławskiego również jest wiele ciekawych miejsc do obejrzenia.
Aby nie wracać na trasę przez Jagubiec, możemy pojechać za Szelpachówkę do rozwidlenia, gdzie skręcamy w prawo. Mijamy wieś Rososza, gdzie nie pozostało żadnego śladu po dawnym białym dworku. Dziewięć kilometrów dalej leży miasto rejonowe Tepłyk. Znajduje się tam przepiękny kościół Najświętszej Maryi Panny z 1822 roku. Ostrzegam, że drogę do tego miasteczka trudno nazwać dobrą, dlatego pomyślcie czy warto ryzykować. Jeżeli nie jesteście specjalnie zainteresowani zwiedzaniem kościoła i dbacie o samochód, lepiej wrócić przez Jagubiec na trasę Humań – Niemirów i mijając Tarasówkę skręcić w kierunku Granowa. Możemy tu odnaleźć pozostałości pięknej polskiej rezydencji.
Na fasadzie niewielkiego budynku z dwiema kolumnami, w którym znajduje się posterunek milicji i biuro firmy rolniczej, jeszcze niedawno można było odczytać datę 1854 i inicjały TJC. Mógł to być ktoś z Czartoryskich, do których należało miasteczko. Wiadomo, że majątek został zabrany rodzinie przez urząd carski w 1831 roku za udział w Powstaniu Listopadowym. Mieszkańcy twierdzą, że majątek posiadał niejaki Leszczyński.
W mieście zachował się, jeżeli można tak powiedzieć, kościół zbudowany przez poetę i mecenasa Adama Jerzego Czartoryskiego w latach dwudziestych XIX wieku, potem zmieniony przez komunistów na dom kultury. Dziś trudno jest rozpoznać, że była tu świątynia. Wiadomo, że znany działacz wojskowy i polityczny Adam Mikołaj Sieniawski w pierwszej połowie XVIII wieku wzmocnił starą twierdzę w Granowie, ale nie pozostało po niej żadnego śladu.
Z Granowa wracamy przez Michałówkę na trasę i w Hajsynie skręcamy w prawo, w stronę Daszowa. To miasteczko znane jest z XVI wieku, kiedy to książę Janusz Zbaraski zbudował tutaj zamek obronny, ślady po jego wałach można znaleźć do dzisiaj. Dwieście lat później miasteczko posiadał kasztelan trocki Józef Wincenty Broel-Plater. Rozpoczął on budowę wielkiej rezydencji, którą w 1785 roku zniszczył pożar. Dwa lata później przez Daszów wracał do Polski z Kaniowa król Stanisław August, który musiał zatrzymać się w nie do końca odbudowanym pałacu.
Na początku następnego wieku Daszów nabył Stanisław Szczęsny Potocki, po którym, miasteczko odziedziczył jego syn Włodzimierz. Kontynuował on i ukończył budowę rezydencji. Jednak i ona ucierpiała w czasie polskiego powstania 1831 roku, kiedy częściowo została spalona przez rosyjskich Kozaków. W tamtych czasach Daszów przeszedł na syna Włodzimierza Potockiego – również Włodzimierza. Brał on bardzo aktywny udział w powstaniu i razem z generałem Benedyktem Kołyszką, uczestniczył w bitwie pod Daszowem, w której klęskę zadali im żołnierze generała Rotha.
Potocki musiał uciekać do Paryża. Majątek przeszedł do jego matki Tekli Potockiej z Sanguszków, która była wtedy w tajnym związku małżeńskim z kamerdynerem Mikołajem Thomasem. 17 lat po powstaniu Włodzimierz postanowił wrócić do Rosji, gdzie formalnie został skazany na karę pozbawienia wolności, w rzeczywistości zaś mieszkał w Kijowie, gdzie wkrótce otrzymał pozwolenie na powrót do Daszowa. W latach pięćdziesiątych XIX wieku skończył on renowację majątku, składającego się ze starego, a zarazem nowego pałacu, małego ogródka i kilku oficyn administracyjno – gospodarczych. Po raz ostatni przed rewolucją bolszewicką pałac przebudowała w 1887 roku Maria Czetwertyńska.
Rezydencja w Daszowie, mimo pożarów i przebudowy, była uważana za jedną z najbogatszych. Zebrano tam wiele kunsztownych dzieł sztuki, z których część mogła pochodzić z pałacu Potockich w Tulczynie. Miała amfiladowy układ pokoi z kilkoma salami. Największa z nich – sala balowa miała pięć portfenetr (wysokich okien od podłogi do sufitu) i lożę dla orkiestry. Większość obrazów stanowiły portrety Potockich, Rzewuskich i Sanguszków. Biblioteka liczyła około 3 tysięcy tomów. Można tu było znaleźć dawne wydania drukowane w języku polskim i francuskim. Poza tym eksponowano liczne zbiory najróżniejszej porcelany ze znanych fabryk europejskich (w tym i koreckiej), której kilkaset wzorów znajdowało się na specjalnych ozdobnych półkach.
Majątek Potockich w Daszowie bardzo dobrze zachował się z zewnątrz. Co prawda, fasada frontowa została mocno zniszczona w czasach sowieckich brzydką płytką, ale od strony rzeki Sob wygląda ona tak samo, jak na rysunkach Napoleona Ordy z 1873 roku. Z budżetu państwowego przeznaczono nawet środki na remont schodów i żelaznych kolumn zdobiących elewację od strony rzeki, ale zabrakło pieniędzy na dokończenie wszystkich prac. Obecnie działa tu szkoła z internatem. Jej wnętrza całkowicie zmieniono i tylko dawne drewniane schody przypominają o przeszłości.
Oprócz dawnej rezydencji warto w Daszowie zwrócić uwagę na most z wysokimi łukami, dawną fabrykę z czasów Potockich i drewnianą z pięcioma baniami cerkiew pod wezwaniem św. Michała z 1764 roku – unikatowy zabytek architektury.
Niedaleko Daszowa położone jest dawne kozackie pułkowe miasteczko Kalnik, gniazdo słynnego Iwana Bohuna. Ale oprócz wałów scytyjskich i słowiańskich osad dookoła w samym Kalniku nie zachowało się nic z dawnych czasów. Turystów przyciągnąć może najwyżej pomnik polskiego pisarza Jarosława Iwaszkiewicza, który się tu urodził. Z Kalnika jedziemy w kierunku Ilińców drogą T-0201, w Parijówce skręcamy w prawo do Babina. W tej miejscowości prawie wszystko przypomina o byłych jej właścicielach Jaroszyńskich.
Miejscowa szkoła mieści się w dawnym szpitalu, który w czasie I Wojny Światowej został podarowany rosyjskiemu Czerwonemu Krzyżowi przez Władysława Jaroszyńskiego. Zbudował on również kolej z Oratowa do Sroki przez Babin. Ojciec Władysława, Józef Jaroszyński nabył Babin od brata Oktawiana w 1861 roku i od razu rozpoczął aktywną działalność. Po roku postawił tutaj jedną z pierwszych na Podolu cukrownię, która obecnie znajduje się przy głównej ulicy. Jest to zabytek architektury przemysłowej, który nieco przypomina twierdzę, ze względu na wysokie mury i wieże. W 1863 roku w parku naprzeciwko cukrowni pojawił się pałac Józefa Jaroszyńskiego. Obecnie jest to budynek mieszkalny, w którym ulokowano kilka rodzin. Obok w zaroślach znajdują się resztki pięknej niegdyś fontanny. Dalej można dojść do budynku zarządcy i zobaczyć malowniczy staw.
Spokojne życie Józefowi Jaroszyńskiemu przerwało Powstanie Styczniowe, w którym nie brał udziału, ale z powodu fałszywego donosu został aresztowany i skierowany do kijowskiej fortecy. Tam udało mu się udowodnić, że jest niewinny i jako odszkodowanie otrzymał pozwolenie na nabycie terenów w imperium rosyjskim. Wiadomo, że Polakom w owych czasach na to nie pozwalano.
Z Babina przez stację kolejową Oratów jedziemy do następnego skrzyżowania, gdzie skręcamy w lewo do Lipowca. Druga wieś to Czagów, gdzie zachował się spory dwór w stylu zakopiańskim z drugiej połowy XIX wieku. Miejscowi mieszkańcy uważają za byłego właściciela pana Jankowskiego (być może to prawda, ale w 1864 roku wieś posiadał Tomasz Gruszczyński). Ze wszystkich stron zarośnięty krzakami i drzewami budynek wygląda jak zaczarowany, choć zupełnie nieromantyczny zamek. W środku, gdzie około 20 lat temu mieściła się szkoła, w większości pomieszczeń widoczna jest goła cegła, chociaż w westybulu zachowały się dwie ozdobne rozety.
Prawdziwe piękno czeka na nas w sali naprzeciwko wejścia. Tutaj na suficie zachowała się klasyczna sztukateria przedstawiająca wieńce laurowe. W kącie mieści się rozebrany piec kaflowy, który „krzyczy” dziurą w ścianie. Wygląda jak martwy słoń, któremu wyrwano kły. W sąsiedniej sali zachowały się kawałki innej sztukaterii, tu zdobienie było zapewne jeszcze piękniejsze. W największej komnacie, w której nie wiadomo jakim cudem zachował się piec kaflowy, są ślady pomalowanego fryzu. Można przypuszczać, że kiedyś budynek ten był jednym z najlepszych przykładów architektury dworskiej XIX wieku.
Przy głównym budynku znajduje się mniejsze pomieszczenie dla służby, które należy teraz do osób prywatnych. W żaden sposób nie da się porównać go do wspaniałego neogotyckiego zamku na wzgórzu w sąsiedniej Małej Rostówce. Jednak nie jest to polski majątek. Został zbudowany w 1900 roku przez rosyjskiego generała Zabotina. Obecnie mieści się tutaj ośrodek rehabilitacyjny dla osób uzależnionych od narkotyków i alkoholu.
Dmytro Antoniuk
(Słowo Polskie)
1 komentarz
józef III
20 lutego 2016 o 19:56upadła Arkadia, resztki polskiej kultury …