Władza sowiecka na Kresach to masowa eksterminacja tamtejszych Polaków. Radzieckie ludobójstwo zostało już częściowo opisane przez polskich historyków, mimo niszczenia i ukrywania źródeł przez dawne władze komunistyczne oraz obecne władze białoruskie i rosyjskie. Niewielu badaczy zwraca jednak uwagę, że mordowaniu ludzi towarzyszyło mordowanie domostw, pamiątek, ksiąg. Mordowanie Pamięci. Księgi parafii Świr ocalały w niezwykły sposób by dać dziś świadectwo polskości tych ziem.
Melchior Wańkowicz, syn Ziemi Mińskiej, obrońca Mińszczyzny i świadek niemal totalnej Zagłady polskości na dalszych Kresach dał także przejmujące świadectwo o tym jak ginęły Księgi. Pamiątki, pergaminy, dyplomy, modlitewniki, podręczniki, pamiętniki, listy… Po powrocie Rzeczypospolitej na Mińszczyznę, w krótkim okresie na przełomie lat 1919/1920 pan Melchior, wtedy żołnierz tutejszej polskiej Samoobrony, a następnie I Korpusu Polskiego generała Józefa Dowbora-Muśnickiego (późniejszego zwycięskiego dowódcy Powstania Wielkopolskiego) odwiedził rodzinny majątek w Śmiłowiczach pod Mińskiem. Jego oczom ukazał się wtedy taki oto obraz: „…po kasetonach dworu rąbały oszalałe siekiery, a park pokrył śnieg podartych książek biblioteki – w książkach moi Krajanie szukali pieniędzy….”. Tak postępowali zawsze barbarzyńcy.
Nie tylko na Kresach ale i w centralnej Polsce niemiecka okupacja uchroniła wiele ziemiańskich dworów przed bezmyślnym lub celowym niszczeniem. Rzeczywiste zniszczenie nastąpiło dopiero po 1945 roku, także na Ziemiach Zachodnich i Północnych, przyznanych Polsce po II wojnie światowej, gdzie napływowa hołota dewastowała grobowce i urządzała wychodki w poniemieckich pałacach. Nawet całkiem niedawno (2000 rok!) urządzano… dyskoteki w nadbudowach rodzinnych krypt dawnych właścicieli zdewastowanych pałaców. Barbaria jest ponadnarodowa i ponadczasowa. Lecz ta wschodnia ma swoje rysy szczególne, zwłaszcza gdy objawia brutalną nienawiść i przemoc wobec znienawidzonej przez siebie kultury Europejskiego Zachodu. Na Kresach Rzeczypospolitej kulturę tę uosabiały zawsze: katolicyzm i nieodłączna tutaj od katolicyzmu – Polskość.
Zdarzają się jednak szczęśliwe pojedyncze przypadki, gdy powracają znikąd szczątki materialnej pamięci, w których przetrwanie trudno byłoby uwierzyć. W taki właśnie przypadkowy sposób archiwalny „Zbiór Kresowy” Muzeum Miasta Wrocławia wzbogacił się w 2001 roku o kolekcję „Zespołu rękopisów – ksiąg parafialnych – stanu cywilnego Parafii Świr należącej do dawnej Diecezji Wileńskiej”. To niezwykle cenny komplet dokumentów stanu cywilnego sięgający czasów I Rzeczypospolitej i zaboru rosyjskiego, w tym Powstań Narodowych na Litwie oraz lat II RP. Z uwagi na jego kompletność, zwartość i wreszcie status prawny – akt stanu cywilnego, jest to autentyczne źródło naukowe dotyczące statusu katolickiej społeczności tamtych terenów. Dzięki wprowadzeniu do zasobu publicznego zbiór stał się dostępny dla osób poszukujących informacji o swoich przodkach i dla badaczy dziejów tego zakątka dzisiejszej Białorusi.
Dokumenty dotyczące najdawniejszego okresu są sporządzone w języku polskim. Od lat 1838-1839 (rok kasaty Unii) zakazano go w pisowni dokumentów publicznych w guberniach Kraju Północno – Zachodniego w ramach represji po Powstaniu Listopadowym i zastąpiono językiem „państwowym” – rosyjskim, który nigdy nie był na tych ziemiach autochtoniczny. Część dokumentacji sporządzono w „katolickim” (powszechnym) języku liturgicznym – w łacinie. Najstarsze zapisy wykonano jednak po polsku. Zbiór nie zawiera ani jednego słowa w języku białoruskim, wprowadzanym obecnie intensywnie do liturgii katolickiej w rzymsko-katolickich parafiach wielu dekanatów, a funkcjonującym jako język państwowy obok… konstytucyjnie równouprawnionego języka rosyjskiego.
Całość wspominanej dokumentacji zaświadcza w sposób jednoznaczny o katolickim i przeważająco polskim charakterze narodowym Świra i znaczniej części dekanatu świrskiego od wieku XVIII. To również źródło pozwalające odtworzyć przemiany zachodzące w całej tutejszej polsko-katolickiej społeczności. Jest to zatem dokument podstawowy dla odtworzenia i badania tej cząstki dawnego województwa i diecezji Wileńskiej (obecnej obłasti i diecezji Mińskiej, także odrodzonej po kasatach carskich i sowieckich).
Po 1945 roku na mocy ugody PKWN z Sowietami setki tysięcy Polaków ze wschodnich województw – Ziem Kresowych II Rzeczypospolitej – zmuszono do „ewakuacji”, jak określały to dokumenty podpisane przez polskich i sowieckich komunistów. Dla szczególnej ironii ów proces expatriacji, wypędzenia, nazwano z czasem rzekomym „powrotem do Ojczyzny” – repatriacją. Był to czas szczególnej tragedii i jak się wydawało – ostatecznego rozwiązania rosyjskiego (później sowieckiego, choć także litewskiego, białoruskiego i niemieckiego) – problemu depolonizacji Kresów. Czyniono ogromne wysiłki by zakazać wyjazdu do Polski z terenów wiejskich, chcąc zachować siłę roboczą w tworzonych kołchozach. Duże miasta, jak Wilno, Grodno czy Baranowicze wysiedlano w zasadzie bez problemu.
Podtrzymywano zatem carską i nacjonalistyczno – białoruską koncepcję o nieistnieniu tutaj Polaków lecz “opolaczonych i okatoliczonych Białorusinów”, którym „księża i panowie wmówili, że są Polakami”. Mimo wyników spisów powszechnych ujawniających istnienie narodowości polskiej ta koncepcja jest nadal lansowana przez kręgi tak urzędowe, naukowe jak i opozycyjne w Republice Białoruś. Pozostałym na ziemi swych ojców Polakom – katolikom odmówiono zatem prawa do samookreślania swej narodowości, masowo i bez pytania „przepisując” w czasach sowieckich całe rejony na białoruskość. Pozbawiono ich następnie na długie lata dostępu do jakichkolwiek elementów polskiej kultury (szkoła, prasa, książka), dzięki którym mogliby kultywować przyrodzone prawo każdego człowieka w cywilizowanych społecznościach do zachowania i rozwoju własnej kultury narodowej.
Jedynymi nielicznymi ośrodkami, gdzie mógł rozbrzmiewać język polski, głównie w modlitwach, były placówki kościoła rzymsko – katolickiego. Ten aspekt polskości również kwestionowano. Centralny Komitet KPB w 1945 roku upominał miejscowe władze partyjne i „sowieckie”, że „błędnie zaliczają katolików – Białorusinów” do Polaków, co umożliwia potem wyjazdy „do Polski”. Dzisiaj podobny osąd wyraża współczesne piśmiennictwo białoruskie, również to, które odżegnuje się od sowieckości.
Poważna część tutejszych Polaków o wyjeździe jednak nie myślała, nie przyjmując wtedy do wiadomości, że nowa sytuacja może być trwała, a tym bardziej, że jest „normalna i sprawiedliwa”. Takie nastroje panowały zwłaszcza na obszarach o dominacji ludności polskiej, np. w powiatach wołożyńskim, miadziolskim, ostrowieckim czy oszmiańskim. Jeszcze w 1992 roku w Kobylniku-Naroczy nieopodal Świra, miejscowe kobiety opowiadały piszącemu te słowa jak ich ojcowie, podejmując decyzje o pozostaniu „na dobre i złe”, twierdzili: „A co to, my wapienne Polaki, żeb tak dać się ze swojej ziemi wypłukać?!” Ale ludzie wyjeżdżali, zwłaszcza gdy ich bezpieczeństwo osobiste było zagrożone i nie widzieli perspektyw jakiegokolwiek godnego życia.
Jednym z argumentów za wyjazdem był fakt zamykania a często i profanacji ich świątyń. Z parafianami wyjeżdżali niejednokrotnie ich duszpasterze. Mimo zakazów i represji, parafie starały się zabierać do tej nowej, nieznanej powojennej Polski najlepsze cząstki ich Małej Ojczyzny możliwe do przemycenia – obrazy świętych patronów (obecnie niektóre jako kopie wracają do odzyskiwanych parafii), księgi i wyposażenie liturgiczne. Mimo surowego zakazu proboszczowie niejednokrotnie starali się zabierać dokumenty szczególnie istotne – Księgi Parafialne – niepowtarzalny dokument czasu, ludzi i wiary.
To co zostało, jako akta stanu cywilnego, a więc państwowe – przechodziło na własność sowieckiego państwa. NKWD i KGB wykorzystywało je również do identyfikacji poszukiwanych osób. Znane są jednak przypadki uratowania Ksiąg. W taki właśnie sposób w diecezji wrocławskiej „znalazły się” księgi z Mickiewiczowskiego Nowogródka. Wybitne zasługi dla ratowania ksiągi miał ksiądz Zienkiewicz – ostatni proboszcz fary Witoldowej, gdzie ochrzczono małego Adasia Mickiewicza a ślub z Zofią Holszańską (Matką Królów Polskich) brał sam Władysław Jagiełło – pierwszy Litwin na tronie polskim i pierwszy katolik na wielkoksiążęcym tronie litewskim.
Bywało i tak, że parafie, z których księży deportowano, aresztowano lub zamordowano – szły w rozsypkę. Dokumenty i wyposażenie ginęły. Zdarzało się, że zaufani parafianie przechowywali je w swych obejściach, lecz wywożeni i mordowani nie mogli już pilnować cennego depozytu. Tak przepadło wiele dzieł sztuki, dokumentów i świadectw historycznych, których nie da się już odtworzyć. Czasami jednak odkrywano je przypadkowo, np. monstrancję w ulu pod nowogródzkim Wsielubiem lub – po roku 1989 – „odnajdywano” je u handlarzy starzyzną w Mińsku. Nieliczne wróciły do odzyskanych parafii, niektóre znalazły bezpieczne miejsce w instytucjach kościelnych albo archiwalnych w powojennej Polsce, a o ich losach dopiero po odejściu komuny możemy się dowiedzieć.
We wrześniu 1939 roku, zaraz po wkroczeniu Armii Czerwonej a wraz z nią aparatu NKWD na Wileńszczyznę, ordynariusz wileński arcybiskup Jałbrzykowski wydał polecenie by proboszczowie natychmiast zabezpieczyli księgi parafialne. Chodziło o to, żeby sowiecka bezpieka nie mogła ich przejąć i wykorzystać. Ów mądry krok uchronił przed zagładą tysiące tutejszych Polaków i katolików nie-Polaków. Pomogło to także, już w czasie kolejnych okupacji – litewskiej i niemieckiej – w fabrykowaniu fałszywych metryk dla ludzi “spalonych” i wielu ukrywających się Żydów, którzy uzyskali w ten sposób „aryjskie papiery”.
A jak było z dokumentami świrskimi? Na razie wiemy tylko, że z targowiska w Mińsku, via Niemcy, trafiły do Wrocławia i zostały następnie wykupione od zniechęconego nieskutecznym poszukiwaniem zarobku handlarza. Habent sua fata libelli. Mają książki swój los, mają i ludzie. Z czasem, po roku 1989, gdy w świrskim kościele produkowano jeszcze śruby do traktorów, księgi księgi parafialne z kościoła – dekanatu pw. Świętego Mikołaja w Świrze „znalazły” się u handlarzy.
Objechały przysłowiowe „pół Europy” bo szukano zysku. Ale kogo mogła obchodzić jakaś zapomniana i kompletnie nieznana polska parafia na Białorusi? Na szczęście zbiór nie wylądował ani w piwnicy ani w innym, gorszym miejscu. Znalazł schronienie w placówce muzealnej i naukowej miasta Wrocławia. Pamięć i cząstka kresowej Prawdy – przetrwały. W kopii wrócą do Świra, gdzie we wspomnianym kościele znów modlą się wierni – choć po raz pierwszy w dziejach także po białorusku.
Świr jest miasteczkiem Rejonu (powiatu) Miadziolskiego. Leży na granicy administracyjnej Obłasti (obwodu – województwa) Mińskiej i Grodzieńskiej. Rejon Miadziolski jest częścią obwodu mińskiego. Inne miasteczka tego rejonu to Krywicze, Kniaginie, Postawy i Łyntupy. W tych ostatnich, oddalonych od Świra o 26 kilometrów, a o półtora kilometra od obecnej granicy z Litwą znajduje się najbliższa stacja kolejowa. Granice obwodów w linii Świra oraz wzdłuż zachodniego brzegu jezior Świr i Wiszniewskiego pokrywają się idealnie z dawną granicą diecezji Wileńskiej i Mińskiej.
Sam Świr należał wcześniej do diecezji Wileńskiej. Miasteczko usytuowane na północnym wierzchołku rynnowego jeziora Świr leży na linii tzw. Traktu Batorego, czyli starego szlaku wojennego i podróżnego z Wilna przez Mickuny – Ławaryszki – Słobódkę – Symoniele – Michaliszki – Świr – Konstantynów – Kobylnik (Narocz) – Duniłowicze – Głębokie – do Połocka. Nazwę „batorowską” Trakt, z centralnym na nim miejscem Świra zawdzięcza działaniom króla, który rozpoczynając wojnę o odzyskanie Inflant w roku 1579, nakazał zgrupowanie i popis (przegląd) pod Świrem wszystkich wojsk koronnych i litewskich zaangażowanych w tę kampanię. W Świrze odbyła się narada wojenna, na której podjęto decyzję o zdobywaniu Połocka. 12 lipca tego roku w Świrze Stefan Batory wydał w tych sprawach specjalny manifest do grupujących się wojsk Rzeczypospolitej.
Do Wilna jest stąd 80 kilometrów, do Mińska – 160. Większe miejscowości wokół Świra to Podbrodzie na Litwie, a na Białorusi – Ostrowiec, Oszmiany, Smorgonie, Wilejka, Dokszyce, Głębokie i Postawy. Powyżej dwóch ostatnich, w kierunku ku granicy z Łotwą, znajduje się tutejsza Kraina Wielkich Jezior – Brasławszczyzna. Pobliskie Świrowi jeziora Świr, Wiszniewskie, Bledno, Miadzioł, Szwakszty, Miastro i Batoryn to polodowcowe przedpole Brasławszczyzny. To ostatni powiat przedwojennej Wileńszczyzny stykający się z Łotwą tuż pod Dyneburgiem (Dźwińskiem), gdzie do dziś mieszka blisko 50 tysięcy łotewskich Polaków.
Jezioro Narocz, oddalone o 20 kilometrów od Świra, to samo centrum przedwojennego województwa Wileńskiego. Narocz – zajmująca obszar 16 na 12 kilometrów – była największym zbiornikiem śródlądowym II Rzeczypospolitej. Urodę jeziora i jego okolic opisał tuż przed wojną Józef Mackiewicz w “Buncie rojstów” oraz Melchior Wańkowicz w wydanym po wojnie zbiorze reportaży o wspólnym tytule “Od Stołpców po Kair”. Dziś okoliczni mieszkańcy nazywają jezioro Białoruskim Morzem.
Tereny te znane są nie tylko z historii Rzeczypospolitej i kart sienkiewiczowskiego “Potopu” ale także z tego, że był to zawsze obszar przeważająco katolicki, a tym samym – głęboko polski, gdy idzie o trwającą mimo wszystko świadomość narodowościową najszerszych kręgów tutejszej ludności. Ów rys ludzko – konfesyjny nadal jest w znacznej mierze aktualny mimo znanych antypolskich i antykatolickich represji caratu, bolszewików, hitlerowców, ich litewskich i białoruskich kolaborantów, a także prześladowań w sowieckim okresie powojennym i ogromnej ekspatriacji w latach 1945-48. We wszystkich z wymienionych miejscowościach po roku 1989-90 powstały i działają ogniwa Związku Polaków na Białorusi (ZPB).
Wszędzie odrodziły się parafie rzymsko-katolickie. Świątynie w większości wybudowano lub odnowiono po roku 1905, gdy po cesarskim ukazie tolerancyjnym zezwolono tutejszym wiernym na budowę kościołów. Wcześniej większość świątyń była zamknięta lub “podarowano” je po Powstaniach Narodowych prawosławnej Cerkwi, do której już wcześniej, po 1839 roku, zapędzano siłą licznych tutejszych chłopów – katolików rzymskich oraz praktycznie wszystkich unitów i greko-katolików.
Nowopowstałe po 1905 roku świątynie na całym tym obszarze budowano w niezwykle pięknym i charakterystycznym stylu neogotyku. Powstawały głównie na gruntach podarowanych przez tutejszych ziemian polskich, gdyż Polacy i katolicy – w przeciwieństwie do Rosjan, prawosławnych chłopów, ewangelików i mahometan – nie mogli nabywać gruntów na własność. Gotycki styl miał demonstrować przywiązanie do wartości łacińskiego Zachodu oraz w przypadku ewentualnej konfiskaty świadczyć o pierwotnych gospodarzach obiektu. Było to istotne, gdyż na Mińszczyźnie po dzień dzisiejszy znaczna ilość cerkwi, łącznie z prawosławną katedrą w Mińsku, to budynki wykonane w stylu niezwykle tutaj popularnego wileńskiego baroku. Są to dawne skonfiskowane kościoły rzymsko-katolickie.
Rejon Miadziolski, na terenie którego położona jest parafia świrska, ma szczególny charakter konfesyjny – to właśnie tu znajduje się drugie co do znaczenia na tych terenach po Ostrej Bramie sanktuarium maryjne – Matki Boskiej Budsławskiej w Budsławiu. Ma ono swój początek w królewskim przywileju jaki Aleksander Jagiellończyk nadał w 1504 roku wileńskim bernardynom. Uposażeni w dobra na terenie zanaroczańskiej puszczy u zbiegu rzek Serweczy i Zujki wybudowali oni w tym miejscu, jak głosi tradycja, tymczasową „budę”, od której następnie wziął nazwę Budsław. Tam bowiem, w miejscu objawienia Matki Bożej ojcom bernardynom, co według tradycji miało miejsce w roku 1588, powstała pierwsza świątynia, a następnie sławny budsławski klasztor bernardyński.
Miejsce to stało się celem pielgrzymowania. Tradycję tę przerwała dopiero druga okupacja sowiecka. Odnowienie ruchu pielgrzymkowego nastąpiło dopiero w roku 1992. Obecnie jest to najważniejsze sanktuarium katolickie w Republice Białoruś. Zbudowaną w stylu wileńskiego baroku świątynię pod wezwaniem Nawiedzenia Najświętszej Maryji Panny poświęcono w roku 1591. Obraz Patronki, który przybył z bernardyńskiej prowincji w Wilnie, zasłynął rychło jako cudowny. W kościele zachowały się ołtarze z pierwotnego kościoła z 1649 roku oraz główny z roku 1783.
Okolice Świra to polskość dawna i współczesna. W Podbrodziu znajduje się największy polski dom dziecka na Litwie, którego mali wychowankowie rokrocznie odwiedzają Wrocław. W Ostrowcu zachował się budynek kościoła podominikańskiego ufundowanego w latach 1785-87 przez Hilarego Ciszewskiego pobudowany w miejscu starej świątyni XV-wiecznej. Po Powstaniu Styczniowym zamieniony na cerkiew, w czasach II RP został odzyskany. Okolica należała do jednej z gałęzi rodu Wańkowiczów – od wspomnień jednego z nich zaczynaliśmy niniejszy szkic.
O Oszmianach i „oszmiańskim powiecie”, gdzie żyli „kum Leszek i Mieszek co razem dzielili orzeszek”, napisał nie byle kto bo sam Adam Mickiewicz. Tutejszy kościół pw. Michała Archanioła ufundował sam Władysław Jagiełło. Świątynię wielokrotnie przebudowywano. Była świadkiem „rzezi oszmiańskiej” – 15 kwietnia 1831 roku rosyjskie żołdactwo wymordowało tu około 500 miejscowych mieszczan i wieśniaków broniących swojego kościoła. Po II wojnie kościół przerobiono na filię fabryki traktorów. Wiernym zwrócono go w roku 1990.
Smorgonie, położone wśród cudownych ogromnych lasów, sławne z książęcej Akademii Niedźwiedzi, po radziwiłłowskim epizodzie kalwińskim posiadają kościół pw. Św. Michała urządzony w przekazanym w 1621 roku pokalwińskim zborze. Ufundował go wojewoda brzesko-litewski Krzysztof Zenowicz. Skonfiskowany po II wojnie, również został zwrócony wiernym w 1990 roku.
Wilejka, w samym centrum posiada piękny murowany kościół wybudowany w okresie potolerancyjnym (po 1905 roku). Poprzedni skonfiskowano na cerkiew. W mieście znanym obecnie z produkcji aparatów fotograficznych “Zenit” znajduje się zachowany i w dobrym stanie (opieka miejscowego oddziału ZPB) cmentarz polskich policjantów poległych w walkach z bandami bolszewickimi w latach 20-ch. Kościół jest ponownie czynny.
Dokszyce mają kościół fundowany w 1608 roku przez wileńskiego biskupa Stanisława Kiszkę. Cerkiew unicką skonfiskowano po kasacie unii. Cerkiew prawosławną – pierwszą na tych terenach – zbudowano tu dopiero po upadku Powstania Styczniowego.
Głębokie nad rzeczką Brzozówką było i jest znaczącym ośrodkiem katolicyzmu. Dawny barokowy kościół został ufundowany przez wojewodę mścisławskiego Józefa Korsaka w latach 1639-1654. Po skasowaniu tutejszego klasztoru karmelitów po Powstaniu Styczniowym świątynię skonfiskowano i tutejszym „obyczajem” przekazano na cerkwiew. Tak pozostało do czasów obecnych. Druga świątynia pw. Św. Trójcy powstała w latach 1764-82. Przebudowana w latach potolerancyjnych jest pięknym czynnym kościołem w stylu wileńskiego baroku. Wobec niezłomnej postawy wiernych kościół nigdy nie był zniszczony ani wykorzystywany w innych niż religijne celach.
Postawy to przepiękne miasteczko nad rzeką Miadziołką blisko obecnej granicy z Litwą. Zachowało wiele pamiątek przeszłości co jest rzadkością w tych stronach. Swój XVIII-wieczny rozwój zawdzięcza sławnemu z ekonomii grodzieńskich podskarbiemu litewskiemu Antoniemu Tyzenhauzowi. Zachował się jego pałacyk, a także część zabytkowej zabudowy rynku. Tutejszy kościół w stylu neogotyckim zbudowano w roku 1898 (!) z fundacji hr. Przeździeckich w miejscu dawnego pofranciszkańskiego kościółka drewnianego. Postawy i pobliskie miasteczka stanowiły znaczący ośrodek tutejszej polskości. Okolica była i jest przejściowa między etniczną kulturą litewską, białoruską i nadal trwającą polskością.
Wreszcie powiatowy Miadzioł położony u styku jezior Miastro, Narocz i Miadzioł. Na malowniczym pagórku stoi kościół katolicki pw. Św. Stanisława ufundowany wraz z klasztorem karmelitów w roku 1754 przez starostę z Zarzecza Antoniego Koszczyca. W roku 1840 klasztor skasowano a kościół po Powstaniu Styczniowym przekazano Cerkwi prawosławnej. Do prawowitych gospodarzy powrócił w II RP. Po drugiej wojnie został zamknięty, zwrócono go wiernym w roku 1989.
Sowieckie statystyki narodowościowe w tych rejonach, mimo, że znacznie zafałszowane, potwierdziły w 1989 roku istnienie znacznej polskiej mniejszości narodowej: w Brasławiu i okolicy – 28%, w Postawach – 8%, w Głębokiem – 8%, w Miadziole – ponad 2%, w Ostrowcu – 18%, w Oszmianie – 21%. Zaś nieco dalej na zachód, w Rejonie Woronowskim – 84% (!), a na południe – w Rejonie Wołożyńskim – 11 % i Stołpeckim (do 1939 roku przygranicznym z sowietami) – 27%. Znając tutejsze urzędnicze realia, odsetki te można śmiało podwoić.
W takim właśnie otoczeniu leży Świr – stare miasteczko, którego dzieje sięgają głęboko w historię Wielkiego Księstwa Litewskiego. W latach 1859-1865 jego grunty należały częściowo do rosyjskiego skarbu państwa, a częściowo do prywatnego właściciela Jerzego Byszewskiego. W tym czasie żyło tu 640 mieszkańców: katolików (Polaków) – 154, żydów – 405, prawosławnych – 14 osób, starowierów – 58, protestantów – 6, mahometan – 5.
Świr był wówczas miasteczkiem targowym, siedzibą gminy. Posiadał browar, wodny młyn, fabrykę sukna, urząd pocztowo – telegraficzny i siedzibę sędziego pokoju. Pierwszy drewniany kościół pw. Św. Mikołaja w roku 1452 ufundował tu książę Jan Świrski. W 1653 roku staraniem tutejszego proboszcza ks. Gaspra (Kacpra?) Jasińskiego oraz chorążego oszmiańskiego Fabiana Koziełł-Poklewskiego świątynię przebudowano. Dalsza przebudowa i powiększenie, w tradycyjnym dla tych stron stylu wileńskiego baroku, nastąpiły po ukazie tolerancyjnym, w latach 1908-1909.
Parafia Świrska w tym czasie stała się siedzibą dekanatu w diecezji wileńskiej i liczyła 10.590 wiernych. W roku 1865 powiększony obszarowo dekanat Świrski liczył już 44.980 wiernych skupionych w 10 (przez jakiś czas – w 12) okolicznych parafiach: Świrze, Wojstomiu, Niestaniszkach, Kobylniku (Naroczy), Świrankach, Żodziszkach, Kiemieliszkach, Konstantynowie, Daniuszewie i Kluszczanach. Okręg gminy świrskiej tworzyły miasteczka Świr i Zaświrz oraz wioski Bogadźki, Dubniki, Karki, Kluczatki, Kurkuły, Łukaszewicze, Nowosiołki, Oleszki, Sielewicze, Straczany, Szymaki, Wołodźki. Ponadto „przysiółki” Iwanówka i Krugliszcze oraz zaścianki (okolice) szlacheckie Bielkiszki, Budziszki, Gliniszcze, Jacynki, Niecki, Niwie, Tuszcza i Worowiec.
Po II wojnie kościół zamknięto, jak większość katolickich obiektów sakralnych w tych stronach, a następnie adaptowano na wydział zamiejscowy mińskiej fabryki traktorów. Do swego właściwego użytku wrócił w roku 1990. Kościół świrski to trójnawowa bazylika z wysoką wielokondygnacyjną wieżą dzwonniczą zakończona kopułowym hełmem. Fasada świątyni jest dwukondygnacyjna z dwoma obeliskami u boków. Nad skrzyżowaniem naw wznosi się wspomniana kopuła. Całość jest otoczona charakterystycznym dla tych stron kamiennym murowanym ogrodzeniem.
Drugą historyczną pamiątką jaka zachowała się w Świrze jest pozostałość po zespole dworskim rodziny Byszewskich. Dwór w formule modernistycznej z czerwonej cegły pochodzi z początku XX wieku. Stoi na wzgórku po zachodniej stronie miasteczka. Częściowo zachował się także park z tradycyjnymi lipowymi szpalerami dworskich drzew. W obiektach dworskich obecnie usytuowano lecznicę sanatoryjną. Pięknie położona nad jeziorem i wśród dookolnych lasów sosnowych osada nadaje się na miejscowość wypoczynkową.
Okolica tutejsza, podobnie jak dalsze strony, jest wyjątkowo piękna. Lasy bogate w runo i nie skażone – jak niżej położone części Nowogródczyzny – śmiertelnym opadem Czernobyla oraz bliskość wspomnianych jezior czynią ze Świra potencjalnie znaczącą miejscowość turystyczno-wypoczynkową. Historyczne miejsca i miejscowości znane z dziejów Rzeczypospolitej i Wielkiego Księstwa Litewskiego, utrwalone na kartach sienkiewiczowskiej epopei, z czasem mogą być atrakcją dla turystów z Polski i Litwy, a dla mieszkańców okazją do dobrego zarobku.
To właśnie niedaleko stąd na południowy zachód od Świra, w połowie drogi między Oszmianami i Smorgoniami znajduje się historyczne Krewo słynne z początków Unii Polsko-Litewskiej. Miejscowe jezioro Świr, wrzecionowate i ukierunkowane pionowo według kierunku północny zachód – południowy wschód, ma 14 kilometrów długości i powierzchnię około 17 km kw. Przez dwukilometrową rzeczkę Smółkę łączy się z niemal kolistym jeziorem Wiszniewskim. Wraz z okolicznym bagnem stanowi całość, która zapewne w odległej przeszłości była jednym dużym akwenem. Z północnego cypla jeziora, a więc w bezpośredniej bliskości miasteczka, wypływają dwie strugi. Pierwsza wpada do rzeczki Straczy biorącej początek z jeziora Szwakszty. Druga – łączy jezioro świrskie z leżącymi na północ od niego mniejszymi jeziorkami Głuche i Świniszcze. Jest to okolica typowo turystyczna i wypoczynkowa.
Według podań, założycielem osady a następnie grodu, później miasteczka w XIII wieku, miał być litewski książę Dowmont. Jego zamek wznosił się na istniejącej do dziś górze nasypowej z płaskim zakończeniem wznoszącej się na skraju miasteczka. W wieku XVI władcy okolic – książęta Świrscy odsprzedali włości świrskie Radziwiłłom. Wtedy, za przykładem Radziwiłłów i zgodnie z tutejszą tendencją konfesyjną, Świr i okolice przeżyły swój okres kalwiński. Niektóre przekazy stwierdzają, że opuszczony kościół również był protestanckim zborem. Kontrreformacja, między innymi za szczególną rolą uczonego wileńskiego jezuity Piotra Skargi spowodowała, że około 1598 roku kościół i jego uposażenia wróciły do katolików. Ostatnimi właścicielami części miasteczka i najbliższej okolicy byli wspomniani Byszewscy.
Niezwykłe były dzieje Świra i jego okolic podczas ostatniej wojny. Latem 1943 roku powstał tu pierwszy na okupowanej Wileńszczyźnie uzbrojony oddział partyzancki Armii Krajowej dowodzony przez ppor. Antoniego Burzyńskiego – „Kmicica”. Oddział ten stał się w niedługim czasie pierwszą akowską ofiarą wiarołomnej zbrodni dokonanej przez dotychczasowych “sojuszników” – partyzancką brygadę sowiecką F.Markowa.
Por. Burzyńskiego oraz kilkudziesięciu wyselekcjonowanych żołnierzy polskiego oddziału, po „przesłuchaniu” i “wydaniu wyroku” rozstrzelał komunistyczny pluton litewski będący pododdziałem sowieckiej brygady. Dowódca tego plutonu został po wojnie ministrem spraw wewnętrznych Litewskiej SSR. Zbrodni dokonano w bagiennych lasach między jeziorami Narocz i Bledno, gdzie znajdował się polski obóz. Z pozostałych nie wymordowanych akowców oraz zbiegów wcielonych pod przymusem do brygad sowieckich, następca „Kmicica” – por. Zygmunt Szendzielarz „Łupaszko” – utworzył sławną V Wileńską Brygadę „Śmierci” AK. Do tej właśnie brygady między innymi przyłączy się w 1944 roku Lech Beynar, późniejszy Paweł Jasienica.
W 1992 roku na dziedzińcu kościoła w Kobylniku – Naroczy wrocławska Straż Mogił Polskich na Wschodzie uhonorowała pomordowanych i poległych stalowym krzyżem ze stosowną tablicą opisaną po polsku. Po wojnie w Naroczy i Świrze lokalną władzę polityczną i administracyjną objęli byli partyzanci sowieccy. Tutejszy Oddział ZPB tworzył się z tego powodu z najwyższym trudem, jednak w końcu powstał w roku 1995. To właśnie o przodkach dzisiejszych działaczy traktują przywołane na wstępie tego szkicu księgi parafialne dekanatu Świr. Nie cała pamięć zaginęła!
Zdzisław Julian Winnicki
3 komentarzy
sa****@o2.pl" class="url" rel="ugc external nofollow">Polak znad Niemna
5 kwietnia 2013 o 23:08Bardzo dobry artykuł Panie Julianie.Dzięki.
Bujniewcz
5 maja 2015 o 12:00Witam, szukam informacji o Michale Bujniewicz mieszkającym przed Drugą Wojną światową w majątku NACZ KOPAŃ W POWIECIE NIEŚWIESKIM, WOJEWODZTWIE NOWOGRÓDZKIM .SSZUKAM /AKT SLUBU,URODZENIA. Z POWAŻANIEM MAŁGORZATA BUJNIEWICZ
Lublinianka
27 września 2016 o 20:18No, proszę, to Maciej Świrski jest może potomkiem książęcego rodu? J