
Ilustracja: AI
Odbierając nam Kresy Wschodnie, dokonano operacji na żywym organizmie, wycinając Polsce część mózgu. Kto wie, czy nie tę najlepszą. Straciliśmy pół geniuszu, pół pamięci i większość wyobraźni.
Wyobraźmy sobie dawną Polskę bez Lwowa, Wilna i Grodna. Bez Mickiewicza i Słowackiego. Bez Banacha, Ulama, Lema. Wyobraźmy sobie świat bez tych emigrantów z Kresów, którzy na amerykańskich uczelniach współtworzyli bombę termojądrową oraz… sztuczną inteligencję i Internet! Cały świat dziś z niego korzysta, a kto o nich pamięta?
Czy taka Polska bez ludzi z Kresów byłaby w stanie wydźwignąć się cywilizacyjnie z XIX-wiecznego zapóźnienia w okresie międzywojennym i po zniszczeniach II wojny? Brutalna prawda brzmi: bez Kresów bylibyśmy kulturalnym i naukowym zaściankiem Europy.
Gdyby wymazać z polskiej historii ludzi urodzonych lub ukształtowanych na dawnych Kresach, obraz naszego dziedzictwa wyglądałby jak wypłowiała fotografia. Było na tych ziemiach coś takiego, że rodziły geniuszy jak grzyby po deszczu. Szybciej, niż reszta kraju była w stanie ich wchłonąć, więc często wylewali się też za granicę, głównie do Ameryki.
Mit “dobrego dealu”
Tymczasem przez dekady PRL-owska propaganda wpoiła Polakom przekonanie, że po II wojnie światowej dokonano “korzystnej wymiany”: oddaliśmy ZSRR – a raczej zabrano nam, bo nikt nas o zgodę nie pytał – rzekomo biedne, zacofane ziemie wschodnie, a dostaliśmy rozwinięte tereny na zachodzie. Brzmi rozsądnie – dopóki nie spojrzymy na fakty.
W rzeczywistości tzw. Ziemie Odzyskane były w 1945 roku kupą ruin. Wrocław leżał w gruzach, Gdańsk był wypalony, Szczecin totalnie rozszabrowany przez Armię Czerwoną i rozkradziony przez rodzimych szabrowników. Zresztą kto po wojnie ponownie rozwinął te ziemie, jak nie – w dużym stopniu – właśnie ekspatrianci z dawnych Kresów?
Tymczasem Polska utraciła na wschodzie ośrodki naukowe i kulturalne, którym przed wojną nie dorównywały w niektórych dziedzinach ani Warszawa, ani Kraków. Kresy dawały Polsce kapitał intelektualny, którego nie da się wycenić.
Uniwersytet Jana Kazimierza we Lwowie był pod pewnymi względami silniejszy niż Jagielloński – to tam Stefan Banach tworzył swoją szkołę matematyczną.
Z kolei Uniwersytet Wileński od wieków był kuźnią elit intelektualnych Rzeczypospolitej w mieście zwanym ze względu na swoją wielokulturowość “Jerozolimą Północy”. Wystarczy wspomnieć, że wykładali tam bracia Śniadeccy, Ignacy Lelewel, a pierwszym rektorem był Piotr Skarga.
Dlatego prawda jest taka: utrata Kresów nie była żadnym “dobrym interesem”. Była cywilizacyjną amputacją. To, że Polska przetrwała i rozwinęła się mimo tej straty, zawdzięcza w ogromnym stopniu właśnie Kresowiakom, którzy rozproszyli się po wojnie w Polsce, ale nigdy nie odcięli się od swoich korzeni.
Kresowe źródło geniuszu
Lista Polaków z Kresów, którzy zmienili oblicze Polski i świata, jest imponująca. To tysiące wybitnych postaci, których nie jesteśmy w stanie wymienić. Ale wspomnijmy tych kilku:
Adam Mickiewicz (Nowogródek) i Juliusz Słowacki (Krzemieniec) – bez nich nie byłoby polskiego romantyzmu.
Stanisław Moniuszko (Ubiel pod Mińskiem) – ojciec polskiej opery narodowej.
Stanisław Lem (Lwów) – najczęściej cytowany, tłumaczony i drukowany polski pisarz na świecie, futurolog, który o kilkadziesiąt lat wyprzedził własną epokę. Pisał o sztucznej inteligencji, kosmosie i cywilizacjach pozaziemskich, gdy inni marzyli co najwyżej o traktorze. Był tak wszechstronny, że twórca światowego science fiction Philip Dick nie chciał uwierzyć w jego istnienie – twierdził, że Lem to tylko zbiorowy pseudonim, pod którym ukrywają się dziesiątki sowieckich i polskich pisarzy i uczonych. “Nie mogę chodzić ulicami mojego Lwowa, ale one chodzą we mnie” – wspominał Lem do końca życia.
Stefan Banach (Lwów) – geniusz światowej matematyki, który “niezupełnie zrobił doktorat”, a jednak stworzył we Lwowie podstawy współczesnej analizy funkcjonalnej. To tam w Kawiarni Szkockiej na marmurowym stoliku zapisywano problemy i równania, które dziś studiują doktoranci na całym świecie. Żona właściciela kawiarni, zirytowana brudzeniem blatów, podsunęła uczonym zeszyt, choć według innej wersji – kupiła go żona Banacha – Łucja. Tak powstała słynna Księga Szkocka, w której zapisywano różne skomplikowane zagadki matematyczne. Za rozwiązanie jednego z zadań Banacha obiecano nagrodę w postaci… butelki koniaku. I rzeczywiście nagroda została wręczona, ale dopiero po kilkudziesięciu latach.
Stanisław Ulam (Lwów) – matematyk i współtwórca w USA bomby termojądrowej, wynalazca metody Monte Carlo, dziś używanej w komputerowych symulacjach giełdowych i klimatycznych. Podczas rozmów z Banachem w Kawiarni Szkockiej we Lwowie mówił, że matematyka jest “jak spacer po innym świecie”, gdzie nagle wszystko staje się możliwe.
Paul Baran (Grodno) – emigrant, który wymyślił “packet switching”, bez którego nie byłoby Internetu.
Ignacy Łukasiewicz (Lwów) – założyciel pierwszej na świecie kopalni ropy naftowej, wynalazca lampy naftowej, pionier przemysłu naftowego w Europie. Dziś cały świat “jedzie na ropie”, a komu to zawdzięcza nikt już – poza Polską – nie pamięta.
Poeci, pisarze, malarze, królowie, przywódcy…
Zacznijmy z grubej rury: Mikołaj Rej – ojciec polskiej literatury – urodził się w Żurawnie na Rusi Czerwonej, czyli na ziemi lwowskiej. O tym, że Mickiewicz i Słowacki to także twórcy z Kresów wie chyba każdy absolwent podstawówki (mamy taką nadzieję). Bez nich polska literatura wyglądałaby jak marna wydmuszka.
Ale mało kto już pamięta, że nasz literacki rekordzista – Józef Ignacy Kraszewski, autor ponad 200 powieści i kilkuset innych prac, pochodził z Wołynia. Pisał tak szybko, że jego dzieci wspominały ojca, który zasiadał do biurka o świcie i kończył kolejny tom… po kilku dniach.
Działał jak maszyna. „Jego ręka nigdy nie odpoczywała, a gdy papier się kończył, zapisywał marginesy i koperty” – wspominał sekretarz. Dzięki Kraszewskiemu polska literatura historyczna miała własnego “serialowego producenta” na długo przed Netflixem.
Eliza Orzeszkowa z Grodzieńszczyzny tyle wprawdzie nie napisała, choć też niemało, za to w sercach czytelników, a chyba bardziej czytelniczek trwale rozgościła się do dziś, podobnie jak Maria Konopnicka (Suwałki), w której pogrzebie na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie wzięło udział 50 tys. wdzięcznych jej rodaków.
Również Jacek Malczewski i Juliusz Kossak byli mocno związani z Kresami i to właśnie krajobrazy Wołynia i Podola zapełniają ich płótna. To nie były tylko obrazy – to wizualna mitologia, dzięki której kolejne pokolenia Polaków wyobrażały sobie, czym była ta “kraina utracona”.
We Lwowie narodziła się też “szkoła lwowsko-warszawska” w filozofii i logice. Jej przedstawiciele, jak Kazimierz Twardowski czy Jan Łukasiewicz, wprowadzili do matematyki i informatyki logikę wielowartościową. To fundament dzisiejszej sztucznej inteligencji. Paradoksalnie, AI ma swoje korzenie w kawiarniach Lwowa.
Także na brak bohaterów narodowych “z najwyższej półki” Kresy nie mogły narzekać. Całe zastępy świetnych hetmanów i książąt, bezlitośnie gromiących Moskali, Kozaków, Tatarów i Turków. A także królowie – od Jagiełły poczynając, a na Janie III Sobieskim kończąc.
Potem Tadeusz Kościuszko, Romuald Traugutt – ostatni dyktator Powstania Styczniowego, skromny były oficer carskiej armii, który wolał wrócić na rodzinne Polesie niż robić karierę w Petersburgu, czy wreszcie Józef Piłsudski (Wileńszczyzna).
I ci trochę już zapomniani…
Ktoś tam o nich słyszał piąte przez dziesiąte, ale w powszechnej świadomości funkcjonują już dziś słabo. A przecież zmienili oni świat. Przypomnijmy kilku:
Jan Szczepanik (urodzony pod Mościskami, mocno związany z Galicją Wschodnią) – zwany “polskim Edisonem”. Wynalazł kolorową fotografię, za co austriacki cesarz odznaczył go złotym medalem, stworzył też telektroskop (prototyp telewizora) i kamizelkę kuloodporną, którą zachwycał się Mark Twain.
Ignacy Domeyko (Nowogródek) – geolog i mineralog, który stał się bohaterem narodowym… Chile. Gdy umarł, chilijscy studenci nieśli jego trumnę ulicami Santiago. Jeden z nich zanotował: “To był cudzoziemiec, który kochał nas bardziej niż niejeden rodowity Chilijczyk”. Uniwersytet w Santiago do dziś nosi jego imię, podobnie jak szkoły, góry, minerały. W Polsce pamięta o nim tylko garstka pasjonatów.
Henryk Arctowski (urodzony w Krakowie, ale kształcony i działający na Kresach) – polarnik, który badał Antarktydę na przełomie XIX i XX wieku. Był profesorem Uniwersytetu Lwowskiego w okresie międzywojennym. Dziś jego nazwisko nosi polska stacja badawcza.
Marian Smoluchowski (pracował we Lwowie) – fizyk, prekursor teorii ruchów Browna. Zmarł młodo, ale jego prace otworzyły drogę do fizyki statystycznej. Jego lwowskie wykłady przyciągały studentów jak magnes – potrafił rozświetlić nawet najtrudniejsze zagadnienia prostym przykładem z codziennego życia.
Jerzy Różycki – wybitny matematyk urodzony pod Kijowem, który wraz z Henryk Zygalskim i Marianem Rejewskim złamał niemiecką maszynę szyfrującą Enigma i zmienił tym samym losy II wojny.
Henryk Magnuski – inżynier radiowy, współtwórca przenośnych nadajników walkie-talkie dla armii USA w II wojny. Choć pracował w USA, zawsze mówił, że jego wyobraźnia inżynierska pochodzi z kresowego dzieciństwa, spędzonego na wsi i w małych miasteczkach.
Roman Ingarden – profesor Uniwersytetu Lwowskiego, filozof i fenomenolog, autor prac nad teorią literatury i ontologią. Wspominał, że kresowa przyroda i kultura wsi ukształtowały jego poczucie przestrzeni i głębi filozoficznej refleksji.
Eugeniusz Romer (Lwów) – geograf, bez którego nie byłoby nowoczesnej polskiej kartografii.
Tak, kresowe szkoły dawały talenty światowej klasy i wszystkich tu nie wyliczymy. O wybitnych aktorach i filmowcach z Kresów, którzy w okresie międzywojennym i po II wojnie tworzyli polski teatr i kino napiszemy innym razem – temat jest zbyt obszerny na tak krótkie streszczenie. W wielu przypadkach masowy powojenny widz nie miał nawet zielonego pojęcia skąd pochodzą.
Kresy utracone – rana niezaleczona
Tak więc Kresy nie były żadnymi “peryferiami Polski”. Były źródłem jej napędu, energii intelektualnej i kulturowej. Straciliśmy Lwów z jego ulicami, zabytkami i uczelniami, Wilno z jego tradycją, Grodno, Krzemieniec, Stanisławów z jego unikalną architekturą, Kamieniec Podolski, a wraz z nimi wielką część polskiej duszy. Pozostała rana, której nie zagoiły odzyskane ruiny Wrocławia.
Historia nie cofnie czasu. Ale warto przypominać, że bez kresowych uczonych, pisarzy, wynalazców i wizjonerów współczesna Polska byłaby dziś czymś bardzo ubogim umysłowo i kulturowo.
Czytaj także: Najwięksi Rosjanie o swoim kraju: “To żywy trup. Prawda jest tu zbrodnią, a zbrodnia – prawem”.
KAS
1 komentarz
LT
10 września 2025 o 02:16Dzieci-kronika filmowa armii gen Andersa
Polecam wszystkim aby obejzeli ten wspanialy i wyciskajacy lzy film dokumentalny.
Szli do Polski do ,ktorej juz nigdy nie doszli,bo nawet jesli powrocili ,to Polski juz tam nie bylo.
Wszystko co bylo polskie bylo tam niszczone I profanowane.
Opis niszczenia Cmentarza Orlat we lwowie:
Soldaci strzelali do polskich napisow,czolgi lancuchami niszczyly kolumnady a tlum okazywal entuzjazm i radosc na oczach pozostajacych we Lwowie Polakow
Ci co pozostali,poswiecili swoje zycie na ratowanie sladow polskosci
Profesor Mieczyslaw Gebarowicz ratowal dziela Ossolineum
90 letnia Maria Tereszczakowa pod oslona nocy wydobywala ze zniszczonych grobow szczatki narodowych bohaterow i umieszczala je w innych grobach na Cmentarzu Lyczakowskim.
Chwala tym ludziom.