24 kwietnia 2025 roku Fundacja Wolność i Demokracja rozpocznie ekshumacje ofiar zbrodni UPA w dawnej wsi Puźniki na Ukrainie. Będzie to pierwsza ekshumacja ofiar ludobójstwa na Wołyniu od 2017 roku
Z Maciejem Dancewiczem, wiceprezesem Fundacji Wolność i Demokracja o Puźnikach i powodach, dla których Fundacja podjęła starania o ekshumacje rozmawiał Eugeniusz Sało z Kuriera Galicyjskiego.
Skąd wzięła się inicjatywa przeprowadzenia prac ekshumacyjnych w Puźnikach?
Fundacja Wolność i Demokracja od ponad dziesięciu lat prowadzi działania zmierzające do odnajdywania mogił żołnierskich oraz miejsc pochówku polskich ofiar II wojny światowej. W 2014 i 2015 roku przeprowadzono dwie ekshumacje, zakończone uroczystymi pogrzebami w Mościskach, w obwodzie lwowskim. Były to pochówki żołnierzy Wojska Polskiego, którzy polegli w 1939 roku w walce z Niemcami.
W ramach tej działalności postanowiliśmy również wystąpić do strony ukraińskiej w 2022 roku z prośbą i zapytaniem, czy polski podmiot może wszcząć działania mające na celu przełamanie impasu w relacjach polsko-ukraińskich w zakresie ekshumacji i upamiętnień. Działania Fundacji są prowadzone w porozumieniu i za wiedzą Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, które reprezentuje stronę polską w Umowie między Rządem Rzeczypospolitej Polskiej a Rządem Ukrainy o ochronie miejsc pamięci i spoczynku ofiar wojny i represji politycznych z 1994 roku.
Otrzymaliśmy odpowiedź od ukraińskiego Ministerstwa Kultury, że nie ma przeszkód, aby takie działania rozpocząć, pod warunkiem jednak, że będą one prowadzone zgodnie z obowiązującymi procedurami i przepisami ukraińskimi. W piśmie, które otrzymaliśmy w październiku 2022 roku, procedura ta została szczegółowo opisana. Na tej podstawie przystąpiliśmy do działań, które doprowadziły do uzyskania zgody na rozpoczęcie poszukiwań. Zgoda została wydana w kwietniu 2023 roku, a już w maju rozpoczęliśmy prace poszukiwawcze w Puźnikach. Po kilku miesiącach udało się odnaleźć miejsce pochówku.
Nie jest to jednak klasyczna mogiła – to raczej dół, w którym złożono ciała pomordowanych osób. Mianem mogiły będzie można je określić dopiero po przeprowadzeniu właściwego pochówku ofiar. Na podstawie tego odkrycia mogliśmy przystąpić do drugiego etapu formalności, czyli uzyskania zgody na ekshumację.
Po spełnieniu wszystkich wymogów formalnych, zgodę na przeprowadzenie ekshumacji w Puźnikach otrzymaliśmy w styczniu 2025 roku. Umożliwia nam to rozpoczęcie prac ekshumacyjnych, które planujemy rozpocząć pod koniec kwietnia tego roku.
Jakie są główne cele prowadzonych prac w Puźnikach?
W Puźnikach, w lutym 1945 roku, zamordowano około 80 osób. Liczba ofiar może sięgać nawet 100, jednak my znamy nazwiska 80 z nich – co najmniej tyle osób zostało tam zabitych. Ich ciała spoczywają w co najmniej jednym dole, a być może znajduje się tam także drugi grób w bezpośrednim sąsiedztwie. Od tamtego czasu wieś została opuszczona i dziś już nie istnieje – to teren leśny.
Naszym głównym celem jest przeprowadzenie pełnej ekshumacji, a następnie wykonanie badań antropologicznych oraz badań DNA, które pozwolą pozyskać materiał porównawczy i – mamy nadzieję – zidentyfikować przynajmniej część ofiar. To przedsięwzięcie jest w pewnym sensie nowatorskie. Dotychczas nie prowadzono tego rodzaju działań nawet w przypadku oficerów zamordowanych w Katyniu, żołnierzy wrześniowych, czy ofiar zbrodni wołyńskiej. Nikt wcześniej nie podjął próby identyfikacji ofiar tych wydarzeń przy użyciu tak kompleksowych metod. Mamy szansę jako pierwsi doprowadzić do ich indywidualnego upamiętnienia.
Po zakończeniu ekshumacji konieczne będzie sporządzenie pełnej dokumentacji – archeologicznej, antropologicznej oraz genetycznej. To niezbędne, aby zamknąć cały proces w sposób formalny i godny. Planowany pogrzeb ofiar chcielibyśmy zorganizować około dwóch miesięcy po zakończeniu prac ekshumacyjnych. Naszą intencją jest pochowanie szczątków na dawnym cmentarzu w nieistniejącej już wsi Puźniki.
Kto, oprócz Fundacji, weźmie udział w pracach ekshumacyjnych?
Fundacja Wolność i Demokracja jest podmiotem wiodącym, który zainicjował cały proces. Do współpracy zaprosiliśmy polskich specjalistów, przede wszystkim z Pomorskiego Uniwersytetu Medycznego. To zespół z dużym doświadczeniem – jego członkowie prowadzili już wcześniej podobne prace, m.in. przy identyfikacji szczątków ofiar komunistycznych represji, odnajdywanych na tzw. „Łączce” w Warszawie, w ramach działań Instytutu Pamięci Narodowej. W skład zespołu wejdą również specjaliści z polskiego IPN-u.
Zgodnie z ukraińskim prawem, prace muszą być prowadzone wspólnie z ekspedycją ukraińską – z udziałem tamtejszych archeologów, w tym tych, którzy współpracowali z nami już na etapie poszukiwań. To właśnie strona ukraińska, jako jedyna uprawniona, mogła formalnie wystąpić z wnioskiem o przeprowadzenie ekshumacji. Nie dotyczy to tylko Puźnik – podobne zasady obowiązują przy wszystkich tego typu działaniach, także tych prowadzonych przez IPN.
W naszym przypadku ukraińskim partnerem są „Wołyńskie Starożytności” z Łucka.
Jakie technologie i metody badawcze będą wykorzystywane podczas ekshumacji?
Najbardziej zaawansowanym technologicznie etapem będzie pobieranie materiału DNA. Fundacja, we współpracy ze Stowarzyszeniem Byłych Mieszkańców Wsi Puźniki, utrzymuje stały kontakt z rodzinami ofiar. Materiał porównawczy został już pobrany od kilkudziesięciu osób w Polsce i przekazany do specjalistycznych laboratoriów w Szczecinie. Tam będzie porównywany z próbkami pozyskanymi ze szczątków odnalezionych w Puźnikach. To bardzo złożony i skomplikowany proces.
Jak przebiegać będzie identyfikacja szczątków?
Antropolog już na miejscu wykopalisk będzie w stanie określić podstawowe informacje – płeć, przybliżony wiek, a także potencjalne obrażenia. Wspólnie z archeologami wyspecjalizowanymi w identyfikacji ofiar zbrodni, możliwe będzie również wstępne określenie przyczyny śmierci. To działania z pogranicza antropologii sądowej i archeologii kryminalistycznej.
Równolegle prowadzony będzie proces porównywania próbek DNA, który może potrwać od kilku miesięcy do nawet dwóch lat. To bardzo zaawansowane technologicznie badania, a laboratorium w Szczecinie, które się tym zajmuje, należy do najnowocześniejszych w Europie.
Wspomniałeś, że ofiary spoczną na cmentarzu w Puźnikach. Czy na miejscu pojawi się jakiś symbol pamięci – krzyż, tablica, coś, co przypominałoby o tej zbrodni?
Jeśli uda nam się odnaleźć wszystkie ofiary, to będzie to około 80 trumien. Nie chcemy tworzyć zbiorowego grobu, gdzie jedna trumna leży na drugiej. Zależy nam, aby szczątki spoczęły w długim rzędzie, w pojedynczych trumnach, z indywidualnymi krzyżami nad każdą z nich.
Główne upamiętnienie to osobna kwestia – projekt takiego miejsca musi zostać zatwierdzony przez stronę ukraińską, w Kijowie. Jesteśmy jednak przekonani, że na cmentarzu stanie krzyż oraz tablica z nazwiskami ofiar. Chcielibyśmy, żeby znalazły się na niej te same nazwiska, które widnieją dziś na upamiętnieniach w Ratowicach pod Wrocławiem i w Niemysłowicach pod Prudnikiem na Opolszczyźnie – to tam osiedliła się większość ocalałych mieszkańców Puźnik po wojnie.
Nawet jeśli nie uda się odnaleźć wszystkich szczątków, to wszystkie znane z relacji ofiary zasługują na to, by być upamiętnione z imienia i nazwiska – właśnie tam, w miejscu ich śmierci.
Naszym celem jest więc stworzenie indywidualnych krzyży, wspólnego krzyża głównego oraz tablicy z nazwiskami wszystkich ofiar, zgodnie z pamięcią tych, którzy przeżyli i zachowali te nazwiska dla potomnych.
Jeśli DNA potwierdzi pokrewieństwo ofiar z osobami w Polsce, czy ich rodziny będą mogły zabrać szczątki do kraju?
To sprawa indywidualna. Formalnie jest to możliwe, choć wiąże się z dodatkowymi procedurami, które nie są łatwe. Jednak większość rodzin, z którymi rozmawialiśmy, uważa, że szczątki powinny pozostać na miejscu, w Puźnikach.
Ja osobiście również uważam, że to miejsce zasługuje na pamięć i obecność tych szczątków jest jej częścią. Przenoszenie ich do Polski, choć w niektórych przypadkach może być uzasadnione, byłoby w moim przekonaniu czymś niewłaściwym. To miejsce zbrodni i jednocześnie miejsce przyszłego upamiętnienia – powinno pozostać kompletne.
Jakie znaczenie dla rodzin ofiar i dla ciebie osobiście ma ta ekshumacja?
Jestem związany z tym miejscem – także rodzinnie. Znam relacje i opowieści dotyczące tamtej tragicznej nocy, ale też wydarzeń, które ją poprzedziły. Bo napad z nocy z 12 na 13 lutego 1945 roku nie był odosobniony. Zaledwie tydzień wcześniej, 7 lutego, spalono sąsiednią wieś Zalesie, a 5 lutego Barysz – formalnie miasteczko, ale o wiejskim charakterze – gdzie zamordowano ponad 130 osób. Licząc Puźniki, Zalesie i Barysz, mamy ponad 300 zamordowanych w ciągu niewiele ponad tygodnia.
Te historie znam z domu. Znam potomków tych, których bliscy spoczywają w tym dole. Ja sam mam tam krewnych – moja babcia, prababcia i brat babci przeżyli tę zbrodnię, dosłownie cudem. To była specyficzna wieś, taki zaścianek szlachecki – większość mieszkańców była ze sobą spokrewniona lub spowinowacona. Wszyscy byli jak jedna wielka rodzina. I dlatego dla każdego z nas to ma ogromne znaczenie.
Żyją jeszcze osoby, które były świadkami tej zbrodni – znam je osobiście. Wspominają, że wszyscy mieszkańcy byli głęboko wierzący, a mimo to nie można było ofiar godnie pochować. Ludzie bali się, że napad się powtórzy, bo pierwszy został częściowo odparty. Strach był realny, przez co ciała ofiar spoczęły bez należytego pochówku. To przez lata ciążyło na tych, którzy przeżyli – że zostawili bliskich bez grobu.
Po wojnie większość myślała, że jeszcze kiedyś tam wróci. Potem nastały czasy sowieckie – nikt nie był skłonny zajmować się tym tematem ani mówić o tej zbrodni. Nawet po odzyskaniu niepodległości przez Ukrainę, przez 30 lat nic się nie zmieniło. Dziś to ostatni moment, by to zrobić.
Zawsze słyszałem: „Dobrze by było, żeby ktoś się tym zajął”. Ale nikt tak naprawdę nie wierzył, że to się uda. Te rozmowy kończyły się najczęściej bezradnym milczeniem. Teraz mamy szansę. Odpowiedź rodzin na apel o pobranie materiału DNA była bardzo duża, co pokazuje, że – mimo upływu 80 lat – to wciąż żywa rana. Ten temat nadal jest ważny.
Jakie są kolejne kroki Fundacji po zakończeniu ekshumacji w Puźnikach? Czy planowane są podobne projekty w innych miejscach?
Na razie jesteśmy na etapie obserwacji i przygotowań. W Polsce toczy się proces, który może doprowadzić do szerszego odblokowania tematu ekshumacji. I nie chodzi tylko o zbrodnie ukraińskich nacjonalistów na Polakach – ale również o inne przypadki, jak np. żołnierze Wojska Polskiego polegli pod Lwowem, w Zboiskach, Hołosku i innych miejscach.
Jest nadzieja, że ten proces ruszy. Mamy już wytypowane kolejne miejsca – dotyczą zarówno żołnierzy wrześniowych, jak i ofiar OUN-UPA. Na razie jest zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach, ale przeprowadziliśmy już rekonesans terenowy.
Jeśli pojawią się sprzyjające okoliczności, rozpoczniemy formalne procedury – zgodnie z ukraińskim prawem, tak jak w przypadku Puźnik. Wnioskować będziemy o prowadzenie ekshumacji z zachowaniem wszystkich wymogów. Chcemy, by każda ofiara miała swoje imię, miejsce i pamięć.
Dziękuję za rozmowę/Eugeniusz Sało/ Kurier Galicyjski/7 kwietnia 2025
1 komentarz
LT
11 kwietnia 2025 o 05:03Kosci pomordowanych bestialsko Polakow
Ostrzegaja nas przed wschodem,
Albowiem na wschod od rzeki Bug zaczyna sie inny swiat,obcy wartosciom cywilizowanego czlowieka.
Pomagajmy Ukrainie w jej walce z Rosja
Ale nie ulegajmy zludzeniom ,ze to sa nasi bracia,czy przyjaciele.
Oni dalej niszcza slady polskosci na ziemi przelanej potem I krwia naszych ojcow.