Nocą z 16 na 17 września 1939 roku sowieckie oddziały dywersyjne na Kresach wyszły z konspiracji. Ich zadaniem było spacyfikowanie polskich terenów przed nadejściem Armii Czerwonej. Zaatakowały urzędy państwowe, posterunki policji, mniejsze oddziały wojska, majątki ziemskie, a nawet całe miasteczka. To one, działając na głębokim zapleczu, rozpoczęły „wbijanie noża w plecy” Rzeczypospolitej. W warunkach kompletnej anarchii w ciągu kilkunastu dni samozwańcze komitety rewolucyjne i komunistyczne grupy dywersyjny decydowały o życiu i śmierci mieszkańców tych ziem.
W niektórych miejscowościach powstały komitety rewolucyjne i oddziały zbrojne, nabierano ochotników do rewolucyjnej milicji. Grupy te składały się w większości z pospolitych kryminalistów, w dużej mierze zasilane były przez zdemoralizowany margines społeczny. Kierował się on – pomimo haseł ideologicznych – głównie względami materialnymi, korzystając z okazji do grabieży i gwałtu na ludności polskiej.
Na przeprowadzanych mityngach podsumowywano długoletnią działalność konspiracyjną przeciwko burżuazyjnej Polsce i „wytrwałą walkę o przyłączenie Grodzieńszczyzny do Sowieckiej Białorusi”. W wystąpieniach podkreślano „wielkie zło ustroju burżuazyjnego” i wychwalano „liczne dobrodziejstwa, które przyniesie ze sobą wyzwolicielska Armia Czerwona”. W przeddzień sowieckiej agresji komuniści z terenu Grodzieńszczyzny przygotowali listy osób, które z racji antykomunistycznej i antysowieckiej postawy miały być w pierwszej kolejności zlikwidowane lub wydane Armii Czerwonej. Na listach tych umieszczono nazwiska ziemian, osadników wojskowych, urzędników państwowych, zarządców majątków ziemskich, nauczycieli, przedstawicieli szlachty zaściankowej.
Na zajmowanych przez Armię Czerwoną terenach zastosowano opracowany przez sowieckie służby specjalne tzw. „tydzień bezprawia”. Był to sygnał zezwalający bojówkom komunistycznym na przestępcze działania przeciwko ludności polskiej. Realizację tego pomysłu rozpoczęto od razu po ataku sowieckim na Polskę 17 września. W tym dniu doszło do pierwszych mordów na Grodzieńszczyźnie. Komitety rewolucyjne dawały polecenia bojówkom komunistycznym zezwalające na zabijanie „wrogów” prywatnych i przeciwników komunizmu. Uzbrojone i często upojone alkoholem bandy z czerwonymi opaskami na ręku zaatakowały bezbronną ludność polską. Najbardziej ucierpiały wyżej wymienione grupy umieszczone wcześniej przez komunistów na listach wrogów, ale również spotykani na drogach zdemobilizowani wojskowi, policjanci i uciekająca z zachodnich terenów spod okupacji niemieckiej ludność cywilna.
W tym okresie doszło do wielu drastycznych wydarzeń. Przytoczę niektóre z nich. W osadzie Trzeciaki zamordowano starsze małżeństwo Mieżejewskich. Ich „winą” było dość zasobne wyposażenie mieszkania. Sprawcami mordu była uzbrojona grupa komunistów ze wsi Kordziki, dokonująca rabunków.
Z kolei banda Jefrema Sołoniewicza i Iwana Naumowicza ze wsi Kaleniki zatrzymała na drodze obładowaną walizkami furmankę z osobami jadącymi z Wołkowyska do Grodna. Iwan i Jefrem przedstawili się jako funkcjonariusze władzy rewolucyjnej i nie zważając na tłumaczenia zatrzymanych skazali ich na śmierć jako „wrogów”. Rzeczywistym powodem tak drastycznego „wyroku” był oczywiście bagaż. Ta sama grupa zaatakowała wówczas osadników zamieszkujących folwark Władysin, podjęła próbę zamordowania wójta gminy i zdobyła znaczny łup w zaścianku Bergele. Iwan za te swoje „rewolucyjne zasługi” został później wyznaczony przez władze sowieckie na kierownika kołchozu.
17 września komitet rewolucyjny w Indurze wydał wyrok śmierci na hrabiego Michała Krasińskiego, właściciela majątku Bojary. Był on człowiekiem wszechstronnie wykształconym i szanowanym w okolicy. Wraz z nim zamordowano zarządcę i ekonoma majątku.
W gminie Indura dokonano mordu na urzędniku pocztowym Wacławie Kobylańskim, który posiadał gospodarstwo rolne we wsi Planty, a równocześnie należał do organizacji wojskowej „Krakusy”.
W Małej Brzostowicy banda komunistyczna składająca się z Żydów i Białorusinów, na czele której stał handlarz Żyd Ajzik oraz Białorusin – kryminalista Koziejko, w okrutny sposób zamordowała hrabiostwo Ludwikę i Antoniego Wołkowickich oraz wójta gminy, sekretarza urzędu gminnego, kasjera, listonosza i miejscowego nauczyciela. Wszyscy zostali utopieni w dołach wypełnionych wapnem. Po rozwiązaniu tej bojówki kilku sprawców zbrodni przyjęto do sowieckiej milicji. Żyd Ajzik otrzymał stanowisko przewodniczącego spółdzielni (kooperatywu). W 1941 r. został rozstrzelany przez Niemców.
Krwawy ślad zostawiła po sobie w okolicach Wielkiej Brzostowicy grupa białoruskich komunistów i kryminalistów na czele z niejakim Gawrylukiem, znanym jeszcze przed wojną szefem bandy rabunkowej współpracującej z komunistami. Pomimo oporu ludności miejscowej zamordowano sołtysa wsi Daniłki, jak również jego syna, który wrócił z frontu. Z ich rąk zginęli także m.in. inżynier Joachim Leśniewicz, właściciel majątku Zajkowszczyzna, Witold Beretti, z pochodzenia Włoch, oficer kawalerii, właściciel majątku w Parchimowiczach, a także przypadkowo napotkany rolnik Franciszek Gołębiowski.
W Kwasówce grupa białoruskich i żydowskich komunistów wspomagana przez margines społeczny, będąc w stanie upojenia alkoholem, wtargnęła do urzędu gminy mordując wójta Władysława Szotę, sekretarza urzędu, kasjera i nauczyciela.
W gminie Mosty grupa uzbrojonych komunistów zamordowała księdza Bolesława Korna, proboszcza parafii Mikielewszczyzna. Podobny los spotkał Klemensa Strzałkowskiego, właściciela majątku Miniewicze. Wyciągnięto go z domu nocą, po czym wraz z synem i innymi ludźmi rozstrzelano w okolicach Kwasówki.
W Zelwie komitet rewolucyjny składający się z pospolitych kryminalistów 24 września „aresztował” i rozstrzelał m.in. ziemianina Jerzego Bołądzia – posła na Sejm RP, ks. Jana Kryńskiego – proboszcza parafii w Zelwie, Dawida Jakubsona – proboszcza parafii prawosławnej, Władysława Ignatowskiego – nauczyciela, porucznika WP, Oskara Meysztowicza – szambelana papieskiego, Naumczyka – pracownika PKP.
W Skidlu zamordowano księcia Andrzeja Czetwertyńskiego z żoną. Jak podaje M.Wierzbicki, książę był osobą popularną i znaną i pewnie dlatego jego nazwisko figurowało na czele listy wrogów komunizmu.
Podobny los spotkał właścicieli dóbr ziemskich w Swisłoczy – Krasińskich, a w Podorosku – Romana Bochwica, który zmarł po aresztowaniu we wrześniu 1939 r. W Kraskach zostali zamordowani przez skomunizowaną bandę Siehieniowie, w majątku Mandzin zamordowano Tadeusza Ursyna–Niemcewicza.
Zdarzało się, że członkowie komunistycznych bojówek namawiali społeczność białoruską do uderzenia na polskie wsie i okolice. Obawiając się ataków ludność polska musiała zorganizować łączność między wsiami za pomocą konnych gońców i zmobilizować się do obrony przed ewentualną napaścią. Lecz do podobnych ataków na większą skalę nie doszło. Często chłopi białoruscy odmawiali swoim skomunizowanym ziomkom udziału w napadach. W bardziej zwartych ośrodkach zamieszkałych przez ludność polską do aktów terroru ze strony band komunistycznych nie dochodziło.
Działające na terenie Grodzieńszczyzny bandy sowieckich barbarzyńców niszczyły również wielowiekową polską spuściznę narodową. Jednym z przykładów może być zniszczenie Biblioteki Kossakowskich w Brzostowicy, bezcenne zbiory której w ciągu kilku dni spalono w pałacowym parku.
JÓZEF PORZECKI
Od Redakcji Kresy24.pl:
Niestety, zdarzały się również przypadki kiedy chłopi białoruscy dawali się podjudzić komunistycznym agitatorom do mordowania Polaków. Za przykład może posłużyć zbrodnia w Lerypolu. Oto co pisze na ten temat pan Stanisław Poczobut w swoich „Wędrówkach po Grodzieńszczyźnie”:
(…) Z podziemia wyszła komunistyczna rebelia, przyczajona i nakręcana antypolsko. Przyszli z wiosek Kurpik, Obuchowicz. Aresztowali, zamordowali… (…). Za polskich czasów wieś skomunizowana, rozsadnik rebelii. To stąd i z innych pobliskich wiosek 22 września 1939 r. dobry z natury chłop białoruski, skropiony jadem komunistycznym, przyszedł zabijać sąsiadów – osadników. I zamordował w okrutny sposób osadników z Lerypola. Oto imiona ofiar, które nigdy nie były, nawet po śmierci, wzięte w obronę przez prawo białoruskie:
Stanisław Barszcz, lat 41 – osierocił syna
Władysław Górnicki
Tadeusz Górnicki, lat 16 – syn kapitana Wojska Polskiego
Jan Tomczyk, lat 41 – osierocił dwóch synów
Tadeusz Śliwiński, lat 19 – szwagier Tomczyka
Antoni Pawlikowski, lat 41 – osierocił pięcioro dzieci
Ignacy Zarębski, lat 42 – osierocił pięcioro dzieci
Jan Czyż, lat 41 – osierocił dziewięcioro dzieci
Paweł Mroczek, lat 42 – osierocił siedmioro dzieci
Jan Mazalewski, lat 45 – osierocił troje dzieci
Jan Kraśnik
Goliński – zabity 2 dni później gdy uciekał przez Niemen.
Byli oni żołnierzami roku 1920. Ziemię wykupioną od ks. Czetwertyńskiego przez państwo, otrzymali za bohaterstwo i ofiarność. A potem przez długie lata nie mieli nawet oznaczonego krzyżem grobu. Rodziny w ostatnich czasach wystawiły im pomnik.
(…) Osadnicy z sąsiednich miejscowości – Nowak, Szuba, Jagielski, Zawadzki – spoczęli na cmentarzu w Żydomli.
5 komentarzy
bartek99
20 grudnia 2013 o 21:08Ciekawy artykuł, moja babcia pochodząca z tamtych terenów (wieś Kucharze) wspominała często o mordach na polakach. Szczególnie zapamiętałem wspomnienie o księdzu z Miniewicz, którego białorusini przywiązali do drzewa, wydarli język i darli pasy ze skóry. Podobno jeden z mieszkańców Bohatyrowicz (białorusin) przybiegł do wioski i powiedział o tym wyczynku. Zdarzali się, więc dobrzy, ale niektórzy wykazywali się taką samą okrutnością jak ich koledzy na Wołyniu.
józef III
5 listopada 2014 o 23:09Jak mógł być „ksiądz z Miniewicz” przecież to wioska białoruska – prawosławna. Najbliższy kościół katolicki (parafia) był i jest w Łunnej.
W Bohatyrewiczach z kolei nie mogło być Białorusina bo to była okolica szlachecka.
jerkras
29 kwietnia 2015 o 22:06W następnej wojnie jak wojsko polskie przejdzie przez ruskie ziemie to Tatarzy się będą od nas uczyć.
Stros
26 stycznia 2018 o 20:38Tatar to jest najlepszy dobrze siekany i może być z cebulką!.
Antykollonista
1 listopada 2017 o 23:52„Osadnikow” kolonistow nigdy nigdzie nie lubili. czy to w Afryce czy to w Poznanskim.