Kolejny dowód na to, że w Rosji, inaczej, niż gdzie indziej, polityka międzynarodową nie jest funkcją racji stanu, ale igrzysk domowych.
W ogłoszonym właśnie raporcie znanej agencji prasowej czytamy, że od 1 stycznia 2017 roku Rosja straciła w Syrii 40 żołnierzy: zawodowych i poborowych.
Liczba ta bardzo nie spodobała się na Kremlu, a konkretnie w Ministerstwie Obrony FR. Resort kierowany przez Siergieja Szojgu ogłosił, że zginęło 10 wojskowych.
Po co to błazenada? Ano po to, żeby własnemu społeczeństwu wcisnąć „narrację”, że rosyjskie działania w państwie Asada są prowadzone skutecznie i profesjonalnie.
Zero zabitych brzmiałoby niewiarygodnie. Ale 40 to z kolei za dużo. Ktoś mógłby zadać pytanie, czy Imperium nie poszło na kolejną wojnę, tym razem w rejonie, co do którego, mimo najszczerszych chęci, roszczeń zgłosić się nie da.
Telesfor
3 komentarzy
Emit
4 sierpnia 2017 o 18:26Bombardowanie szpitali specjalność rosyjskiego lotnictwa
Ula
4 sierpnia 2017 o 20:26Rzeczywiscie. Codziennie jakis bombardowali.
A wiadomo juz czy „umiarkowani” stawiali nowe szpitale w cíagu nocy, zeby Ruscy mieli co bombardowac, czy moze Syria miala stki szpitali w Aleppo przed wojna?
Raven
5 sierpnia 2017 o 21:28Jakie imperium?
Kołchoz.