Myślicie, że w ciągu ostatnich stu lat świat się zmienił? Skąd! Ten artykuł napisano w roku 1914 w kresowym Złoczowie, a nie, jak moglibyście sądzić, wczoraj w Warszawie. Nic nowego pod słońcem…
———————————–
Jest w świecie potęga, która rządzi i kieruje wszystkiem, która dzierży ster we wszystkich dziedzinach życia społecznego, trzęsie polityką i państwami — a na imię jej: prasa. Ze wzrostem oświaty, wzrasta i jej władza, bo chwyta ona w swoje ręce wszystkich, którym otwarto w szkołach oczy na druk i pismo, wciska się do pałaców i chat, do miast i wsi, do panów, robotników i chłopów: narzuca się sama na każdem miejscu, w restauracyach, na ulicy, w kolejach, przemawiając od razu do setek, i tysięcy i milionów. Że taki kaznodzieja papierowy jest potęgą światową, przyzna każdy, który umie obserwować, jak to ludzie myślą i opinię swoją urabiają zdaniami a nawet stylem poszczególnych gazet, jak powoli stają się rzecznikami zasad i haseł czytanych pism, jak bronią i zwalczają ataki, przeciw nim skierowane.
Słusznie zastosować można tutaj parafrazę znanego przysłowia: „Powiedz mi, jaką czytasz gazetę, a ja ci powiem, kim jesteś”. „O ten wpływ, o tę władzę nad ludźmi, o ten kierunek w sądach i opinii jednostek dobijają się obecnie wszyscy. Każde państwo, każdy naród, każde stronnictwo, poszczególne instytucye, a nawet poszczególne ambitne jednostki dążą do tego, aby ich sądy i zdania były decydującemi, aby ich kąt widzenia byt kątem widzenia jak najszerszych warstw. Spełnić to może tylko prasa, która w XX w. do niesłychanych wzrosła rozmiarów tak w ilościach pism, jak bitych tysiącach egzemplarzy, jak i karmiących się nimi tysiącach czytelników.
Wobec takiej potęgi prasy nasuwa się pytanie: kto nią rządzi, kto jej nadaje kierunek, ton i barwę? Odpowiedzi dobrej na to niema. Kapitalizm a więc Żydzi zawojowali największą część prasy światowej, kosztami milionów trzymając na uwięzi wolne sądy jednostek, nie pominęli i naszej Galicyi. „Naprzód” — „Nowa Reforma” — „Nowy Wiek” — „Gazeta Wieczorna” — „Nowiny” są popierane przez Żydów, a niektóre z nich są jawnie i otwarcie żydowskie. Jak kto myśli, tak też odpowiednio i opinię urabia. Gdy więc wrogowie nasi, wrogowie katolickości, chrześćijańskiej moralności i narodowości naszej stanęli u steru całego aparatu prasowego — nie możemy się spodziewać i łudzić, że i w naszych przemawiać oni będą interesach, a w każdym razie, że nas prowokować nie będą.
Czując więc siłę w rękach swoich, wrogowie nasi sprzęgli się do walki z nami na całej linii, bez wyboru rodzaju broni. Wszystko, co moralne, szlachetne, dobre, ma w nich otwartych wrogów, w nich, którzy pod hasłem liberalizmu pragną zerwać wszystkie moralne więzy — doprowadzić do zupełnego rozpasania a na ruinach starego porządku — wznieść fundamenty pod nowy raj wolnościowy. I od tej chwili kościół katolicki, jako antyteza ich urojonych haseł, stał się stałym celem, na który ciskają najwyszukańsze pociski, byle go obalić, byle go raz podeptać swoją zbrodniczą stopą i raz na zawsze zamknąć mu usta gromiące i wykazujące ich fałsz i obłudę. Plenią się, plują, wyszydzają wszystko, co świętem jest jeszcze w sercach ludzkich, byle kościół żywy i walczący osamotnić, a siebie i swoje masońsko-żydowskie ideały wypisać jako hasło postępu świata.
A my co na to? Czyż nam stać i rozpaczliwie tylko śledzić skutki ich nienawistnej agitacyi? Każdy wiek ma swoje sposoby walki, którymi stara się dojść do zamierzonych celów; gdy więc w naszych czasach tą potężną bronią w walce stała się prasa, to my na nią zwrócić musimy uwagę. Prawda nie powinna się kryć pod korcem, ale powołaną jest do świecenia światu. O to się musimy starać: na ich broń, my taką bronią odpowiedzieć musimy. Dawniej wystarczało bronić chrześcijańskich zasad w pismach i apologiach, dziś trzeba się przenieść i do dzienników; dawniej wystarczało przemawiać do wiernych w kościołach, dziś głos chrześcijański musi iść do nich i z prasy, by dusze ich kształtować, a opinie fałszywe wyświetlać. Musimy — i tej gałęzi pracy nie wolno nam zaniedbać. Ale czy mamy do tego siły?
Przyznać musimy, że nasza prasa chrześcijańska, katolicka, w porównaniu z wrogą jest słabą, ale nie bezsilną. W duszy ludzkiej wrodzone uczucia szlachetne tak prędko nie giną, aby wnet po kilku frazesach człowiek we wszystko co dobre zwątpił, ma człowiek pierwiastki, które dłużej żyją. I o to się musimy troszczyć, aby one nie zginęły. Przy bacznej uwadze i dobrej woli nie będzie to niemożliwem; przyznać bowiem musimy, że do potęgi prasy wrogiej i my często przykładamy ręce. Iluż to ludzi dobrych w swej opinii katolików i Polaków prenumeruje pisma żydowskie tylko z powodu obojętności, lub nieświadomości, lub narzucającej się reklamy, która wciska do ręki te lub owe dzienniki! Iluż to jeszcze nauczycieli i nauczycielek trzyma „Gazetę Wieczorną”, którą po miesięcznej, bezpłatnej reklamie zatrzymano w domu, karmiąc się jej zatrutą strawą! Iluż to jest nawet takich, którzy narzekają na ten lub inny żydowski dziennik, a nie chcą sobie zadać tyle fatygi, aby inny sobie zamówić. Tę obojętność z życia musimy usunąć, musimy w opinii torować drogę dla naszych pism, które dotychczas lilipucim są rodem wobec prasy wrogiej, musimy być obywatelami polskimi patrzącymi nie na to, że gazeta polskiemi drukowana czcionkami, ale na to, czy w duchu chrześcijańskim i narodowym jest zredagowaną.
I tego to zadania podjęła się najnowsza organizacya, powstała w 1912 w Krakowie: Towarzystwo dla popierania prasy katolickiej i wydawnictw katolickich. Powstała ona w czasie, który jej najbardziej oczekiwał i dlatego serdeczne powinna znaleźć przyjęcie w naszem społeczeństwie; nie stawia ona wysokich wymagań, ale żąda tylko tego, abyśmy spełnili swój katolicki i narodowy obowiązek:
a) strzec siebie i swoich przed wszelkiego rodzaju wydawnictwami przeciwnemi religii i etyce katolickiej, jak również przyczynić się do usuwania takich wydawnictw, jako wrogich kościołowi i ojczyźnie;
b) popierać prasę katolicką, przez prenumerowanie i rozszerzenie pism katolickich i dostarczanie tym pismom inseratów;
c) wspierać materyalnie prasę katolicką.
Gdyby tak każdy z gorliwych obywateli wyrzucił z rąk swoich te pisma, a jeśli ich nie ma, gdyby się mu udało choć jednego człowieka od takiego pisma odciągnąć — to spełnił już wielki czyn, bo uwolnił niejednego, ale dziesięciu i więcej od złego wpływu, gdyż dziennik nie spoczywa tylko w rękach jednego prenumeratora, ale ma zwykle kilku czytelników, a ci po kilku słuchaczy.
Takie przecież gazety jak: „Naprzód”, „Monitor”, „Przyjaciel Ludu”, „Prawo Ludu”, „Wiek Nowy”, „Gazeta Wieczorna”, „Nowiny”, „Nowa Reforma”, „Ilustrowany kuryer codzienny” nie powinny mieć wśród ludzi dbających o dobro moralności i społeczeństwa zwolenników, tem bardziej, że zupełnie dobrze może nam je zastąpić: „Słowo Polskie”, „Gazeta Narodowa”, „Głos Narodu” i inne nie podejrzanej tendencyi, których na szczęście nie brak. Zwróćmy więc uwagę na to Towarzystwo, przy jego stańmy hasłach. Dosyć tej obojętności na żydowskie rządy w opinii: niechaj się ocknie w nas prawdziwy czynny obywatel polski, który niczego z pod obserwacyi swej nie wypuszcza i żadnych dziedzin nie zostawia na pastwę bez obrony.
Dobitnie zaznaczył potęgę prasy Papież Pius X: Napróżno będziecie budować kościoły, odprawiać misye, zakładać szkoły, wykonywać dobre uczynki wszelkiego rodzaju – wszystkie zabiegi wasze będą daremne, jeżeli nie będziecie używać broni odpornej i zaczepnej, jaką jest katolicka, szczera prasa. A więc więcej agitacyi w tym kierunku, więcej ofiarności na dobrą prasę, bo ona jedynie jest siłą, bo ją mając, mieć będziemy wszystko. X. H. Z.
Polska Gazeta Kresowa 24.04.1914
1 komentarz
józef III
28 grudnia 2014 o 20:33nihil novi