Jeszcze kilka lat temu na ulicach i placach w centrum Grodna można było zobaczyć wiele płytek betonowych z miłym sercu napisem „Magistrat miasta Grodna”. W ciągu prawie 70 lat przeszły po nich miliony nóg. Wydawało się, że płytki z polskich czasów są zrobione nie z betonu, lecz wyciosano je z granitu. Stąpając po nich czuło się dotyk historii. Mogły jeszcze długo nam służyć. Niestety…
W latach 2006–2008 bez żadnego uzasadnienia zamieniano piękne stare płytki na współczesny bruk betonowy. Ale już obecnie, po zaledwie pięciu latach chodzenia po nim, wygląda on gorzej niż wyglądały przedtem 70-letnie płytki ze znakiem magistratu miasta. Kto dzisiaj pamięta o producentach wspaniałego bruku magistrackiego w Grodnie i o dawnych brukarzach? A przecież prawie każdego dnia, idąc starymi ulicami Grodna, ciągle jeszcze dosłownie dotykamy pracy ich rąk. Dlatego warto poświecić choćby kilka słów mozolnej pracy brukarzy na grodzieńskim bruku.
Dlaczego „bruk”?
Jako „bruk” rozumiemy przestrzeń wyłożoną kamieniami naturalnymi lub sztucznymi, kostkami drewnianymi, płytami żelaznymi lub innym materiałem dla nadania większej wytrzymałości. Brukowanie ulic i dróg w miastach było znane już w czasach starożytnych. Później jednak zostało ono zapomniane i odrodziło się ponownie dopiero w Europie po roku 1100. Polskie słowo „bruk” występuje w tej samej postaci także w języku białoruskim. Ma pochodzenie niemieckie i w tłumaczeniu oznacza „most”. Wywodzi się stąd, że w miastach średniowiecznych stan ulic był tak fatalny, iż w porze dżdżystej trudno było przejść nawet z jednej strony ulicy na drugą. Dlatego w pewnych miejscach kładło się drewniane dyle i w ten sposób powstawały „mosty” uliczne. Z czasem zaczęto wykładać drewnem, a potem kamieniami całe ulice.
Bruk na ulicach Grodna
W Grodnie ulic początkowo w ogóle nie brukowano, a chodniki miejskie były drewniane. Latem 2006 roku resztki takich chodników, prawdopodobnie z XVI–XVII ww., wykopano podczas prac ziemnych na Placu Sowieckim. Dopiero w roku 1627 polski król Zygmunt III Waza każe brukować ulice w mieście. I jak to każda władza me we zwyczaju, dla wozów z ładunkiem król ustalił też specjalny podatek, nazywany „brukowym”. Ale nawet po stu latach od edyktu królewskiego większość ulic Grodna tonęła w błocie, a zapotrzebowanie na pracę brukarzy było znikome.
Gdy w roku 1752 magistrat wreszcie zdecydował się na większe prace przy uporządkowaniu Rynku miejskiego, okazało się, że w Grodnie po prostu nie ma specjalistów od brukowania. W związku z tym władze miejskie musiały wydać spore pieniądze na zaproszenie brukarzy aż z Wilna. Akurat od połowy XVIII stulecia rozpoczęła się epoka tak zwanych „kocich łbów”, czyli zwykłego bruku. Polegał on na układaniu – jednego przy drugim – zwykłych polnych kamieni, w rezultacie czego powstawała niezbyt może wygodna, ale całkiem przydatna do przemieszczania się ulica lub droga.
Wciągu trwających całe stulecie prac, w drugiej połowie XIX wieku centrum Grodna już prawie całkiem zabrukowano. To znacznie polepszyło stan sanitarny miasta, śmiecie już nie były po prostu wdeptywane w ziemię. Powstały jednak dla grodnian nowe niedogodności. Brukowane ulice dawały możliwość zwiększania szybkości zaprzęgów, co powodowało olbrzymi wzrost hałasu i drgania. No cóż, była to niezbędna ofiara na korzyść postępu technicznego!
Od lat 80-ch XIX wieku w bogatszych miastach, na przykład w Warszawie, zaczęto brukować ulice o wiele trwalszą i wygodniejszą kostką granitową. W naszym mieście taką kostkę kładło się tylko na mostach, w tym na Starym Moście przez Niemen. Jeśli ktoś dzisiaj chce zobaczyć jak ona wyglądała powinien udać się na obecny plac Lenina. Mianowicie tu w latach 80-ch ubiegłego stulecia wykorzystano ów niezwykle kosztowny materiał budowlany, który poprzednio został zdjęty ze Starego Mostu.
Arcydzieło brukarskie – płytka betonowo – granitowa
Na początku XX stulecia pojawił się w Grodnie bruk betonowy. W czasach zaboru rosyjskiego sprowadzano go nawet z Charkowa i dopiero w okresie międzywojennym zaczęto go produkować na szeroką skalę w Grodnie. Przy ulicy Niemeńskiej ze środków magistratu założono betoniarnię, w której zaczęto produkować płytki betonowe z napisem „Magistrat miasta Grodna”.
Można by przypuszczać, że główną tajemnicą trwałości tych płytek był cement bardzo wysokiej jakości. A jednak – nie! Najważniejsze było bardzo dokładne i szczegółowe przestrzeganie wszystkich wymagań technologicznych przy produkcji bruku betonowego. W tym celu najpierw szukano bardzo dobrego piasku, który dodatkowo jeszcze kilka razy przesiewano. Później do piasku dodawano cement i odrobinę wody. Beton zalewano do form metalowych i od razu przykrywano go tkaniną, żeby wyciągnęła z niego wodę. Po usunięciu tkaniny płytka trafiała do specjalnej formy z napisem „Magistrat miasta Grodna”, z której przez liczne otwory wyciekał nadmiar wody. Właśnie dlatego stare kostki betonowe są pokryte siatką kropek – są to ślady po tych otworach.
Ale to jeszcze nie wszystko. Po upływie doby przycisk usuwano, a płytki znowu przykrywano tkaniną. Po dziesięciu dniach płytki na cały miesiąc zostawiano pod gołym niebem i od czasu do czasu polewano wodą. Dopiero po miesiącu – po przeprowadzeniu tych wszystkich czynności – betonowy bruk był prawie tak samo twardy jak naturalny kamień.
Przed II wojną światową w naszym mieście powstało wręcz arcydzieło przemysłu brukarskiego – bruk betonowo – granitowy, którego do dziś nic nie prześcignęło pod względem jakości. Robiono go podobnie jak bruk betonowy, tylko do górnej jego warstwy dodawano kawałki naturalnego kamienia. W sezonach budowlanych lat 1938-1939 wybrukowano taką kostką dwie ulice Grodna: Dominikańską (teraz Sowiecka) i Elizy Orzeszkowej, gdzie, na szczęście, kostka ta leży do dziś.
Wykładanie ulic brukiem, a zwłaszcza kostką granitowo – betonową wymagało dużej siły fizycznej oraz dobrego opanowania szeregu skomplikowanych czynności. Brukarze pracowali klęcząc na kolanie i przesuwając się do tyłu wraz z postępem robót. Co kwadrans brukarz miał pięciominutowy odpoczynek. Kamienie lub kostkę dostarczał pomocnik, który układał je w stos za brukarzem tak, by ten mógł wybrać ze stosu właściwy kamień. Kostkę granitowo – betonową trzeba było układać na dobrze przygotowanym gruncie i obowiązkowo po przekątnej ulicy, żeby potem koła pojazdów nie jeździły wzdłuż miejsc łączenia poszczególnych kostek.
Narzędzia brukarskie były od dawien dawna bardzo proste i niewiele zmieniały się w ciągu wieków. Były nimi: młotek brukarski – perlik, kielnia, mała motyka do osadzania kamienia w podłożu oraz dobnia do ubijania materiału brukarskiego dla lepszego osadzenia go w piasku.
Po II wojnie światowej produkcja takiego bruku już nigdy się nie odrodziła, chociaż aż do końca lat 50-ch poprzedniego stulecia brukowanie ulic w Grodnie było tańsze niż asfaltowanie. W latach 80-ch XX w. próbowano znowu rozpocząć produkcję kostki granitowo – betonowej, jednak po jakimś czasie stwierdzono, że jej koszty będą zbyt wysokie.
Dzisiaj przestrzeń ostatnich brukowanych ulic Grodna nieubłaganie się zmniejsza. Parę lat temu zniszczono prześliczną brukowaną ścieżkę na Cmentarzu Farnym w Grodnie, prawie o 100 metrów skrócono brukowane pokrycie ulicy Elizy Orzeszkowej. Dodatkową przykrość sprawia fakt, że stara kostka „ląduje” potem przed willami zamożnych grodnian, a czasami – przy różnych urzędach na peryferiach miasta. A mieszkańcy i zwiedzający nasze miasto turyści muszą chodzić po asfalcie oraz współczesnym, nietrwałym i nie mającym żadnych walorów estetycznych – bruku betonowym…
Andrzej Waszkiewicz
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!