
Weterani powstania styczniowego. 1929, fot. NAC
Wiadomo z różnych źródeł, że w drugiej połowie XIX w. mieszkało we Lwowie około tysiąca styczniowych kombatantów. Kwatera powstańcza na Cmentarzu Łyczakowskim, położona ma szczycie tamtejszego wzgórza, jest największym miejscem pochówku uczestników walk z lat 1863–1864, znajdującym się poza granicami współczesnego państwa polskiego. Co sprawiło, że bojownicy tego wystąpienia skupili się tak licznie właśnie we Lwowie? W jaki sposób uczestniczyli swą pracą zawodową i społeczną w życiu tego miasta? Jaki wpływ wywierali na życie stolicy Galicji, zarazem na postawę ideową jej mieszkańców? Będzie to głównym przedmiotem rozważań.
Na początku artykułu znajduje się ogólny zarys okoliczności, które skłoniły wielu kombatantów do osiedlenia się we Lwowie. Ich rola w życiu miasta została przedstawiona na przykładzie kilku postaci. Powyższa decyzja może budzić zrozumiałe zastrzeżenia. Jest ona jednak konieczna. Narzuciły ją ogólnie przyjęte ramy artykułu, szkicu czy eseju. Najważniejszą sprawą jest przecież ukazanie pewnego zjawiska, które odegrało istotną rolę w dziejach Polski i historii Lwowa. Być może poruszone tu sprawy zainteresują nie tylko odbiorców polskich, ale także czytelników o innym pochodzeniu narodowym. Pewne lwowskie osiągnięcia społeczne i kulturalne można potraktować jako wartości, które są dla nas wszystkich wspólne.
Kłopotliwi emigranci
Jak kształtowały się losy wielu żołnierzy czy działaczy, którzy nie zginęli na polu walki czy w kazamatach więziennych, uniknęli wywózki na Sybir lub innych represji, jednak ze względu na własne bezpieczeństwo musieli czym prędzej opuścić terytorium zaboru rosyjskiego?
Takim tradycyjnym schronieniem mogła wydać się Francja. Trzydzieści kilka lat wcześniej uczestnicy Powstania Listopadowego, witani życzliwie w niektórych krajach niemieckich, dotarli licznie do Francji. Korzystali tu z pomocy organizacyjnej i materialnej francuskich władz państwowych i organizacji społecznych. Założyli własne stowarzyszenia samopomocy, podejmowali pracę zarobkową. Powołali wychodźcze ośrodki naukowe i oświatowe, czasopisma i wydawnictwa książkowe, zakładali biblioteki, a także partie polityczne. Jak wiadomo to właśnie we Francji w okresie Wielkiej Emigracji powstało wiele wybitnych dzieł romantyzmu polskiego. Tutaj ukazały się ich pierwodruki.
Po wygaśnięciu Powstania Styczniowego dotarła do Francji niemal równie liczna rzesza kombatantów. Sytuacja polityczna we Francji i w innych krajach Europy Zachodniej nie sprzyjała jednak Polakom. Niektóre rządy i partie polityczne uznały odzyskanie przez Polskę niepodległości za sprawę ostatecznie przegraną, zamkniętą, uciążliwą. Doradzano Polakom uległość wobec zaborców, uzyskanie w relacjach z nimi jakiegoś zezwolenia na dalsze zbiorowe istnienie. Władze francuskie wspierały początkowo przybyszy, jednak w drugiej połowie lat 60. zawieszono pewne formy pomocy. Co więcej – pojawiały się głosy, by ją uznać za niepotrzebną, wręcz dla Francji szkodliwą. Świadczy o tym treść pewnej broszury, której autor pisał m. in.: „Od 37 lat Francuzi płacą podatek w wysokości 500 000 franków (rocznie), by podtrzymać sprawę polską, co czyni 18 500 000 franków wydanych przez ten czas bez żadnej korzyści dla Francji. To nie wszystko – ofiarność publiczna dorzuciła się do tej hojności budżetu. Subskrypcje, koncerty, przyniosły rocznie 400 000 franków. Stanowi to dodatkową sumę 14 800 000 franków pobraną przez Polaków.
Dodając te dwie sumy otrzymamy sumę 33 000 000 franków. (…) Piękna synekura”.
Jak dowodził dalej autor propagandowej broszury, emigranci polscy odpłacili Francuzom za tę hojność wielką niewdzięcznością. Wywołują zamęt rewolucyjny w całej Europie. Zamierzają stworzyć w przyszłości imperium polskie od Odry prawdopodobnie po Wołgę i od Bałtyku po Morze Czarne i Dunaj. Pragną wciągnąć Francuzów do realizacji swych szaleńczych pomysłów. Należy natychmiast zakończyć wszelką pomoc dla tych kłopotliwych, wręcz szkodliwych przybyszy.
Wygasła w latach 60. działalność wielu instytucji emigracyjnych. Tylko nieliczne w miarę systematycznie realizowały swój program, jak np. Biblioteka Polska w Paryżu. Wciąż natomiast były aktywne niektóre organizacje filantropijne i samopomocowe, jak np. Instytut Czci i Chleba czy Zakład św. Kazimierza. Znalazł w nim schronienie Cyprian Kamil Norwid.
Klęska Francji w 1870 r. w wojnie z Prusami, związany z nią upadek II Cesarstwa, przebieg i stłumienie walk Komuny Paryskiej – wszystkie te okoliczności zwiększały zastrzeżenia czy nawet niechęć do uczestników ostatniego powstania polskiego. Kolejne rządy nowo powstałej III Republiki szukały porozumienia z Rosją, a nawet zdążały do zawarcia sojuszu z carskim imperium.
Zamek w Rapperswil, w którym mieści się muzeum polskie, fot. NAC
Innym miejscem skupienia uczestników Powstania Styczniowego stała się w latach 60. Szwajcaria. Rozwijały się tutaj polskie wydawnictwa prasowe i książkowe, powstawały stowarzyszenia polityczne i kulturalne. Znacznym osiągnięciem emigracji polistopadowej i postyczniowej było wydzierżawienie w 1869 r. od municypalnych władz samorządowych Zamku w Rapperswilu w kantonie St. Gallen. Dzięki ofiarności powstańca listopadowego Władysława Platera oraz powstańca styczniowego Henryka Bukowskiego, a także innych mecenasów powstało tu polskie Muzeum Narodowe otwarte oficjalnie 23 X 1870 r. W ciągu kilkudziesięciu lat zgromadzono tu cenne zbiory archiwalne i biblioteczne. Zamek był też siedzibą Skarbu Narodowego i miejscem spotkań różnych emigracyjnych stowarzyszeń. Prowadził własną działalność wydawniczą. Wspierał młodzież polską studiującą na Zachodzie. Był skrawkiem wolnej, niepodległej Polski.
Większość kombatantów pod koniec lat 60. opuściła jednak Szwajcarię. Emigracja postyczniowa rozpraszała się coraz bardziej. Niewielkie jej grupy przebywały nadal w Rumunii i w Turcji (1500), we Włoszech (300), Belgii (200) Wielkiej Brytanii (200). Dotarły też do Stanów Zjednoczonych (1500), a w znacznie mniejszej liczbie do Kanady, Brazylii czy Argentyny. Zbiorowości kombatantów w krajach Ameryki Północnej czy Południowej zostały wchłonięte przez setki tysięcy polskich emigrantów zarobkowych, którzy osiedlali się tutaj w drugiej połowie XIX w. Nie powtórzyło się już tak doniosłe zjawisko kulturalne, jakim była działalność Wielkiej Emigracji po Powstaniu Listopadowym.

Rapperswil. Jedna z sal muzeum. obrazy, mundury, fot. NAC
Lwów jako schronienie kombatantów
W tym okresie – jakże trudnym dla bojowników o niepodległość – nastąpiły w Cesarstwie Austriackim zmiany ustrojowe korzystne dla „kłopotliwych emigrantów”. Mimo wygaśnięcia Wiosny Ludów i klęski powstania węgierskiego w 1849 r., rozwijały się od lat 50. w monarchii Habsburgów procesy umożliwiające stopniową liberalizację ustroju.
Powyższe przemiany zapewniały w pewnych dziedzinach autonomię krajom wchodzącym w skład Cesarstwa. Obejmowała ona m. in. kulturę, oświatę, komunikację językową. Zapewniała lokalnym władzom administracyjnym w miarę samodzielną działalność. Ten proces rozwijał się również w Galicji. Dnia 27 XI 1865 Galicyjski Sejm Krajowy przyjął uchwałę, iż jego marszałek lub zastępca będzie posługiwać się językiem polskim, natomiast posłowie mogą występować w innych językach, np. ruskim (ukraińskim). Sprawozdania i protokoły sejmowe należało sporządzać w języku polskim i ukraińskim.
Nieco później, 22 VI 1867 wydano ustawę umożliwiającą gminom wybór języka, w którym będą prowadzone zajęcia w ich szkołach ludowych. Sprawę oświaty w całej Galicji przejęła Rada Szkolna Krajowa jako wspólna instytucja władz krajowych i centralnych.
Przełomowe znaczenie miała tzw. konstytucja grudniowa, ogłoszona 21 XII 1867 i obowiązująca w całej monarchii. Przekształciła ją w dualistyczne państwo austro-węgierskie. Wprowadziła dwuizbowy parlament, składający się z Izby Panów oraz Izby Posłów. Zatwierdziła prawa obywatelskie dla wszystkich mieszkańców bez względu na pochodzenie narodowe. Określała uprawnienia ustawodawcze sejmów krajowych oraz wydziałów krajowych, zajmujących się wykonywaniem ich uchwał. Powoływała niższe stopnie samorządu: rady powiatowe i zwierzchności gminne. Dzięki tym aktom prawnym władze krajowe prowadziły w miarę swobodną działalność gospodarczą, naukową, oświatową i artystyczną. Powyższa konstytucja stanowiła podstawę tzw. autonomii Galicji.
Dzięki tym zmianom nastąpiło w latach 1868–1869 spolszczenie sądownictwa i administracji. Dnia 14 X 1870 Galicyjski Sejm Krajowy uchwalił statut miasta Lwowa. Samorządowe władze municypalne uzyskały szerokie uprawnienia w sprawach gospodarczych, kulturalnych i oświatowych. Kierował nimi prezydent wybierany raz na 3 lata. Po wprowadzeniu języków krajowych (zwłaszcza polskiego i ukraińskiego) do szkół ludowych i średnich przyjęto również język polski jako wykładowy w wyższych uczelniach Galicji, w tym na Uniwersytecie Lwowskim.
Autonomia nie gwarantowała niepodległości. Decyzje instancji samorządowych podlegały kontroli centralnych władz państwowych. Zachowały one swe uprawnienia w takich dziedzinach, jak obronność kraju (wojsko), bezpieczeństwo wewnętrzne (policja), cenzura czy polityka zagraniczna. Stanowisko cesarza jako głowy monarchii było niepodważalne. Obowiązywał szacunek dla jego osoby. Nie wszystkie środowiska uzyskały prawo zakładania partii politycznych. Wprowadzone zmiany ustrojowe umożliwiały jednak mieszkańcom Lwowa czy innych miejscowości podejmowanie różnych działań społecznych, w tym oświatowych i patriotycznych. Skwapliwie z tego korzystano. Było to ważne dla przybywających do Lwowa kombatantów powstania.
Warto również przypomnieć pewne swoiste zjawiska duchowe. Wciąż żywa była we Lwowie tradycja „przedburzowców”, ich poezji, w tym utworów Mieczysława Romanowskiego. Pamiętano o manifestacjach we Lwowie i w jego okolicach w latach 1861–1862, a także o udziale niektórych jego mieszkańców w działaniach zbrojnych 1863–1864. Wychodziły nadal czasopisma o inspiracji patriotycznej, jak np. „Dziennik Literacki” czy „Gazeta Narodowa”. Związani byli nadal ze Lwowem znani twórcy doby romantyzmu, jak np. Seweryn Goszczyński (1801–1876) i Kornel Ujejski (1823–1897). Mieszkał we Lwowie wybitny dramaturg polski XIX w. Aleksander Fredro (1793–1876). Pojawiała się w ówczesnej Polsce opinia, iż Lwów w drugiej połowie XIX w. jest ostatnim bastionem romantyzmu polskiego, a także ośrodkiem ustawicznych jawnych czy tajnych poczynań niepodległościowych. Kombatanci Powstania Styczniowego mogli tu liczyć na życzliwe przyjęcie.
Oskar Stanisław Czarnik. Artykuł opublikowano w Kurierze Galicyjskim nr 8/205
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!