W Związku Sowieckim od zawsze traktowano statystykę jako ważną broń ideologiczną i narzędzie do osiągnięcia doraźnych celów politycznych. W tym państwie liczono prawie wszystko tak, jak chciała tego partia: od głosów w wyborach różnego szczebla do wskaźników wzrostu ekonomicznego. Kłamstwo statystyczne zostało uznane za ważny element taktyki i strategii partyjnej. Dotyczy to również wyników spisów ludności okresu międzywojennego. Miały one w miarę harmonijnie pasować do generalnej linii partii skierowanej na „zbudowanie socjalizmu w jednym osobno wziętym kraju”.
Rosja Sowiecka wyszła z wojny domowej jako kraj kompletnie zrujnowany, z nieudolnym systemem ekonomicznym. „Dyktatura proletariatu” będąca podstawowym elementem ideologii państwa komunistycznego w ZSRR miała być oparta o odpowiednią bazę statystyczną. Jednak w krainie, gdzie ten proletariat stanowił znikomy procent ludności (7–8%) pojęcie „dyktatury proletariatu” traciło wszelki sens. Dlatego poprawiono statystykę doliczając do proletariatu miejskiego tzw. „proletariat wiejski” (biedniejszą część chłopów).
Podobną manipulację przeprowadzono również w dziedzinie statystyki narodowościowej. Tu partia decydowała o istnieniu lub nieistnieniu całych narodów. Na początku lat 20. XX w., kiedy partii zależało przede wszystkim na sowietyzacji Białorusinów i Ukraińców, komuniści sprzyjali ukraińskim i białoruskim nacjonal–komunistom głoszącym teorie o „spolonizowanych Ukraińcach i Białorusinach”, których należy uświadomić narodowościowo i przywrócić na pierwotną narodowość. Prym otrzymało przeprowadzenie polityki „ukrainizacji” i „białorusizacji”.
Pod koniec lat 20. na pierwszy plan w pracy ideologicznej wysunął się czynnik polski (dawało to możliwość destabilizacji sytuacji wewnętrznej w II RP za pomocą polskiej mniejszości narodowej w ZSRR). Wtedy prym ma już polityka tworzenia szeroko rozbudowanej polskiej autonomii socjalistycznej na dawnych dalszych Kresach I RP. Rachmistrzowie spisowi otrzymują zadanie aby rejestrować prawie całą ludność katolicką jako Polaków. Gwoli sprawiedliwości musimy odnotować, że polityka ta była przeprowadzana mało konsekwentnie z wieloma wyjątkami i niepodporządkowaniem się oddolnych struktur partyjnych górze. Partia bolszewicka w tym okresie jeszcze nie przekształciła się w sprawne działający totalnie kontrolowany przez Stalina organizm.
Początek lat trzydziestych był w Związku Sowieckim okresem, kiedy poszerzenie „socjalistycznej autonomii polskiej w ZSRR” wcale nie oznaczało zaprzestania prowadzenia w zachodnich regionach kraju polityki „białorusizacji i ukrainizacji”. Podobne ścisłe podporządkowanie statystyki polityce partii sprawia, że ani jednego z trzech powszechnych spisów ludności w ZSRR, przeprowadzonych w latach 1926, 1937 i 1939, nie możemy uznać za w pełni wiarygodny.
Jednak spis z 1926 roku, mimo pewnych nieścisłości dotyczących liczby Polaków zamieszkałych w Związku Sowieckim, możemy przyjąć jako podstawę ustalenia liczby Polaków. Spis ten przeprowadzono bowiem w okresie kiedy partia komunistyczna znajdowała się jeszcze w procesie budowy totalnej kontroli nad społeczeństwem. Stalin dopiero konstruował swój system diabelskiego rządzenia.
Natomiast spis powszechny z 1937 r., który miał się stać naoczną ilustracją „wielkich zwycięstw partii i narodu w budownictwie socjalistycznym”, nie przyniósł oczekiwanych przez Stalina wyników. Ujawnił natomiast liczne negatywne strony stalinowskiego systemu rządzenia: wielki głód 1932–33 roku na Ukrainie i w innych częściach kraju, liczne przymusowe ruchy migracyjne, stosowanie represji wobec poszczególnych grup ludności Kraju Rad itp. Nic dziwnego, że w warunkach szalejącego Wielkiego Terroru podobna nieostrożność doprowadziła organizatorów spisu na ławę oskarżonych, a kierowników postawiła przed plutonem egzekucyjnym. Oskarżono ich o szkodnictwo i inne ciężkie przestępstwa. Same wyniki spisu utajniono. Dopiero po upadku Związku Sowieckiego dostęp do nich otrzymali naukowcy.
Spis powszechny z 1939 roku przeprowadzono w pośpiechu, aby naprawić „liczne błędy”, „wypaczenia” i zweryfikować „szkodniczą pracę wrogów ludu” – organizatorów poprzedniego spisu. Tym razem zadanie partii wykonano wzorowo. Wódz otrzymał wyniki spisu potwierdzające wielkie zwycięstwa budownictwa socjalistycznego w Związku Sowieckim. Miały one jednak dość wątpliwą wartość naukową i praktyczną. Mogły być jedynie jaskrawą ilustracją stalinowskiej szkoły falsyfikacji.
Nasze szacunki liczebności ludności polskiej w ZSRR mogą być zatem oparte jedynie na danych Pierwszego Ogólnozwiązkowego Spisu Ludności z grudnia 1926 r. Spis ten przeprowadzono jeszcze przed ukształtowaniem się totalitarnej kontroli partyjnej we wszystkich dziedzinach życia kraju. Dlatego podczas jego przeprowadzania czynnik statystyczny (chęć uzyskania rzeczywistych danych o społeczeństwie) dominował nad politycznym, jeszcze niewzmocnionym przez wskazówki partii.
Kwestionariusze spisowe były nadzwyczaj obszerne. Składały się z 14 pytań. Każde pytanie było dość szczegółowe. Osoba poddawana spisowi miała podać swój wiek, płeć, narodowość, język ojczysty, miejsce urodzenia, okres zamieszkania w danej miejscowości, stan cywilny, wykształcenie itp. Niestety, kwestionariusze nie zawierały pytania dotyczącego wyznania, co — jak już wskazywaliśmy — ma bardzo istotne znaczenie dla wyjaśnienia kwestii przynależności narodowej ludności katolickiej. Opublikowane w latach 1928-1933 szczegółowe wyniki tego spisu zawarte w 56 tomach wyróżniają się wysokim poziomem naukowym i wprost ogromnym zasięgiem danych.
Spis z 1926 r. zarejestrował w ZSRR 782,3 tys. obywateli radzieckich pochodzenia polskiego, z których jednak niewiele ponad 46% uznało język polski za swój język ojczysty. Wynikało z niego, że Polaków w Związku Radzieckim było wówczas:
w Rosyjskiej Federacyjnej Republice Radzieckiej— 204 tys.
na sowieckiej Ukrainie — 496 tys.
na sowieckiej Białorusi – około 97 tys.
na sowieckim Zakaukaziu — 6 tys.
w sowieckiej Azji Środkowej – ponad 3 tys.
Czwarta część Polaków w RFSRR przypadała na Moskwę i Leningrad.
Według danych uzyskanych podczas spisu stosunkowo liczne skupiska polskie znajdowały się w miastach:
Kijów — 12.900 (3% ogółu mieszkańców)
Odessa– 8.600 (2,56%)
Charków – 5.700 (1,68%)
Jekaterynosław (Dniepropietrowsk)– 2.840 (2,09%)
Żytomierz – 4.900 (7%)
Berdyczów – 3.000 (7%).
Mimo wspomnianych zalet metodycznych i znacznej niezależności od kontroli partyjnej wiarygodność wyników spisu powszechnego z 1926 r. dotyczących liczebności ludności polskiej w ZSRR jest wątpliwa. Wynika to przede wszystkim z tego, że miejscowe władze sowieckie zaangażowane w przeprowadzenie spisu stosowały bardzo różnorodne kryteria w określaniu przynależności narodowej ludności katolickiej. W odróżnieniu od spisu z 1897 r. kwestionariusze spisowe, jak już wspomniano, nie obejmowały pytania dotyczącego wyznania, wyniki spisu nie mogły więc oczywiście określić liczby katolików w kraju.
Luka ta jest jednak możliwa do wypełnienia. Posiadamy bowiem dane spisów parafialnych Kościoła katolickiego w Związku Sowieckim z lat 1923 i 1925. Wiarygodność tych danych raczej nie budzi wątpliwości, gdyż na początku lat dwudziestych Kościół katolicki w ZSRR znajdował się w szczególnej sytuacji. W odróżnieniu od prawosławia, które przed rewolucją miało status oficjalnej religii państwowej Imperium Rosyjskiego, władze radzieckie w tych latach traktowały katolicyzm, jako „mniejsze zło”, jako religię, która kiedyś znajdowała się w opozycji do samodzierżawia carskiego i była prześladowana przez rosyjski aparat państwowy. Dlatego też w okresie zaciekłych ataków sowietów na prawosławie, Kościół katolicki znajdował się pod stosunkowo mniejszą presją polityki ateistycznej i miał możliwość względnie swobodnego funkcjonowania, zwłaszcza na początku NEP-u (Nowa Polityka Ekonomiczna). Nie bez znaczenia była tu również szeroka akcja humanitarna Watykanu w okresie głodu na Powołżu w latach 1921–1922.
Dane spisów parafialnych dostarczone latem 1925 r. ambasadorowi Rzeczypospolitej w Moskwie przez Kancelarię Archidiecezji Mohylewskiej znajdują się obecnie w Archiwum Akt Nowych. Podają one liczebność stałych miejscowych parafian, która ukształtowała się po zakończeniu masowej repatriacji do Polski w latach 1921-1923. Katolików zarejestrowanych w tym okresie przez władze kościelne na terenie ZSRR było przeszło półtora miliona. Oprócz Polaków byli wśród katolików także Niemcy, Litwini, Ormianie, Białorusini i inni.
Znamienne jest to, że liczba Polaków i liczba katolików zarejestrowane przez radziecką służbę statystyczną wyraziły się w stosunku 1 do 2 i były niemal identyczne z proporcją między Polakami a katolikami zarejestrowanymi przez carską służbę statystyczną w 1897 r. Świadczy to w jakiejś mierze o podobieństwie kryteriów stosowanych przez władze carskie i władze sowieckie w określaniu przynależności narodowej ludności katolickiej swego kraju.
W okresie międzywojennym określenie liczebności polskiej mniejszości narodowej miało dla władz sowieckich znaczenie ściśle polityczne. Również w Polsce dostrzegano takie podejście sowieckie. Dlatego nie szczędzono wysiłków, aby realnie ocenić liczbę Polaków pozostałych „za Zbruczem”. Jeden z polskich badaczy tego okresu Z. Zieleniewski przypuszczał, że liczba ludności polskiej w ZSRR została zaniżona przez statystykę sowiecką co najmniej o jedną trzecią. Wysnuł więc z tego wniosek, że Polaków było tam wtedy około 1 mln.
Inny międzywojenny polski badacz Andrzej Zarychta jest skłonny bardziej wierzyć danym statystyki sowieckiej. Według jego obliczeń, w ZSRR mieszkało prawie 900 tys. osób narodowości polskiej. A Kazimierz Grudziński uważa, że sowiecki spis z 1926 r. zarejestrował dokładnie liczbę Polaków na Ukrainie, a liczba Polaków na Białorusi została zaniżona mniej więcej dwuipółkrotnie. Ogólną liczbę sowieckich Polaków określa on w przybliżeniu na 1 mln. Redakcja dziennika „Wychodźca”, czołowego pisma polskiego poświęconego życiu Polaków poza granicami II RP, szacował liczbę ludności polskiej w ZSRR na 1 mln 300 tys. Autorzy przedwojennej Wielkiej Encyklopedii Powszechnej szacowali z kolei liczbę Polaków zamieszkałych w ZSRR na 1,5 mln.
Oficjalny punkt widzenia władz polskich dotyczący oszacowania liczby sowieckich Polaków został po raz pierwszy ujawniony na I Światowym Zjeździe Polaków z Zagranicy, który odbywał się w 1929 r. pod auspicjami rządu II Rzeczypospolitej. Tu została oficjalnie wymieniona liczba 1 mln Polaków mieszkających w ZSRR. Bardzo zbliżony do tego szacunek liczebności polskiej mniejszości narodowej w Związku Sowieckim podają odpowiednie dokumenty Ministerstwa Spraw Zagranicznych II Rzeczypospolitej. Jego eksperci oceniali w 1930 r. liczbę Polaków w ZSRR na 955 tys.
Paradoksalne, że liderzy polskiej diaspory komunistycznej w ZSRR również podawali w wątpliwość oficjalne dane liczby Polaków zamieszkałych w Związku Sowieckim. Jednak przyczyna ich niezadowolenia oficjalną statystyką diametralnie różniła się od argumentacji polskiej strony. Wśród komunistów polskich panował pogląd o konieczności bezzwłocznego przezwyciężenia reakcyjnej spuścizny polityki carskiej administracji wobec problemu przynależności narodowej ludności kresowej, która – jak wiadomo – na różne sposoby zaniżała liczbę Polaków.
Sekretarz Biura Polskiego KC RKP(b) Stefan Heltman zamieścił w „Kalendarzu Komunistycznym na rok 1924” artykuł zatytułowany „Ludność polska w ZSRR”. Artykuł był prawie w całości poświęcony nieścisłościom statystyki sowieckiej dotyczącej liczebności ludności polskiej. Na podstawie różnych spisów przedrewolucyjnych, a także szacunków własnych Heltman bronił poglądu, że w ZSRR zamieszkuje prawie 1,5 mln Polaków. Identyczną opinię na ten temat wyrażał również inny przywódca komunistyczny Tomasz Dąbal, wiceprezydent Krestinternu (Międzynarodówki Chłopskiej), chyba najbardziej znany w ZSRR polski komunista. Na łamach swojej książki poświęconej planom budowania w ZSRR rozleglej polskiej autonomii komunistycznej ostro skrytykował on wyniki powszechnego spisu ludności z 1926 r. „Na Białorusi i Ukrainie Radzieckiej – pisał – zaszły liczne wypadki zapisywania ludności polskiej w rubryki innych narodowości”.
Motywy polityczne podobnego poglądu były oczywiste. Komuniści polscy w ZSRR potrzebowali jak najwięcej „materiału ludzkiego” do urzeczywistnienia swoich planów zbudowania polskiego socjalizmu na uchodźstwie. Większa liczba Polaków w ZSRR oznaczała zwiększenie skali ich eksperymentu z polską ludnością i przybliżenie zwycięstwa rewolucji komunistycznej w Polsce. W archiwach dzisiejszych niepodległych Ukrainy i Białorusi zachowało się sporo dokumentów świadczących, że Stefan Heltman i Tomasz Dąbal mieli niewątpliwie rację: liczba Polaków w ZSRR była znacznie wyższa, niż zarejestrowana przez oficjalną statystykę.
Na przykład na Ukrainie świadczą o tym, dane komisji wyborczych do rad wiejskich sporządzone w przededniu spisu ludności z 1926 roku, a także dane spisu szkolnego przeprowadzonego przed rozpoczęciem roku szkolnego 1926/27. Porównanie tych wszystkich danych z 12 najbardziej zasiedlonych przez Polaków obwodów Ukrainy z danymi powszechnego spisu ludności z grudnia 1926 r. pozwala wysnuć jeden ważny wniosek: stosunek do problemu polskiego miejscowych władz ukraińskich nie był jednolity, a liczba zarejestrowanych Polaków w tym czy innym obwodzie prawie zawsze zależała od charakteru stosunku do nich miejscowej administracji ukraińskiej oraz od wagi politycznego autorytetu i nastawienia miejscowego biura polskiego KP(b)U.
Tam, gdzie władze miejscowe sprzeciwiały się utworzeniu polskiej administracji sowieckiej, odpowiednio wzrastała liczba zarejestrowanych Ukraińców-katolików i zmniejszała się liczba Polaków. Tak więc na Wołyniu miejscowe władze zarejestrowały o ponad 1/5 więcej Polaków niż ujawnił to spis powszechny. Dane miejscowych władz nie zgadzały się także z wynikami spisu w obwodach winnickim, kijowskim, kamienieckim i innych.
Znamiennym faktem są tu wyniki tzw. spisu szkolnego. Liczba osób chętnych do kierowania swoich dzieci do szkoły polskiej była nawet wyraźnie wyższa od liczby ludności polskiej oficjalnie zarejestrowanej podczas powszechnego spisu z 1926 r. Wytłumaczenie tego jest dość proste: albo wrogość miejscowej administracji do perspektyw tworzenia polskiej autonomii socjalistycznej, albo świadome ukrywanie swej narodowości przez Polaków w obawie przed represjami.
Jak już wspominaliśmy, spory wpływ na wyniki powszechnego spisu ludności w 1926 r. miały ostre rozbieżności ideologiczne wśród komunistów sowieckich. Dotyczyły celowości tworzenia w ZSRR szerokiej autonomii narodowej dla ludności polskiej. Przeciwnikami tej autonomii byli tzw. nacjonalkomuniści, liderzy „białorusinizacji” na Białorusi i „ukrainizacji” na Ukrainie. Stanowisko swoje argumentowali tym, że odrodzenie polskości na nowej socjalistycznej podstawie mogłoby tylko zaostrzyć zadawnione antagonizmy narodowościowe i sprzyjać dalszemu umacnianiu się i tak dość potężnego polskiego nacjonalizmu.
Argumenty komunistów polskich były niemniej przekonujące. Podkreślali oni międzynarodowe znaczenie eksperymentu polskiego, a także powoływali się na decyzje X Zjazdu RKP(b) stwierdzającego prawo każdego uciskanego narodu do tworzenia autonomicznych, demokratycznych form życia narodowego.
Istotny wpływ czynnika zewnętrznego (w tym wypadku polityki narodowościowej państwa radzieckiego) na postawy świadomościowe miejscowych Polaków jest czynnikiem w istotny sposób utrudniającym precyzyjne określenie rzeczywistej liczby zamieszkałych w Związku Sowieckim Polaków. Oddziaływanie tego czynnika jako kształtującego liczebność i strukturę Polaków było tak duże, że w niektórych regionach kraju liczba zarejestrowanych przez statystykę radziecką Polaków zmieniała się w różnych okresach w proporcji 1:2, 1:3, a nawet 1:4.
Cała dwudziestoletnia międzywojenna historia polskiej mniejszości narodowej w ZSRR dałaby się na tym tle przedstawić graficznie jako krzywa (zygzakowata), porównywalna z morskimi przypływami i odpływami. Przypływ oznaczałby tym razem sprzyjającą Polakom koniunkturę polityczną, której skutkiem był zawsze niemal automatyczny wzrost liczby Polaków w ZSRR, a odpływ – masowe ukrywanie swej narodowości i zacieranie wszelkich śladów poprzedniej postawy – wskutek wzmożonych represji i prześladowań.
Te wszystkie obiektywne i subiektywne czynniki doprowadziły do znacznego zniekształcenia obrazu sytuacji narodowościowej na dalszych Kresach. Wyniki powszechnego spisu ludności w 1926 r. ujawniły wyraźne i niemal powszechne zaniżanie w nim liczby ludności polskiej. Spowodowało to masowy napływ do organów centralnych różnorodnych zbiorowych i indywidualnych protestów. Na przykład do Centralnego Komitetu Wykonawczego BSRR i do Komitetu Centralnego RKP(b) w Moskwie napływały liczne skargi w związku z uchybieniami, których się dopuszczano w toku przeprowadzanego spisu. W niektórych rejonach republiki nawet etatowych pracowników narodowościowych rad polskich zapisywano jako Białorusinów. Prezes Szostakowskiej Polskiej Rady Wiejskiej (w okręgu mińskim) zawiadomił organy centralne, że w czasie organizowania Rady w 1925 r. znajdowało się na tym terenie 85% Polaków, rachmistrz zaś, nie zważając na protesty, podczas spisu ludności oszacował liczbę Polaków na 22%.
Centralna republikańska gazeta „Zwiazda” z 11 stycznia 1927 r. zamieściła korespondencję z rejonu Samochwałowickiego w okręgu mińskim, w której przedstawiono dość charakterystyczny obraz procesu spisowego. W korespondencji pisano: Miejscowych chłopów katolików mówiących „po prostemu” rachmistrz spisowy według swego uznania mógł kwalifikować albo jako Polaków, albo jako Białorusinów. Wszystko zależało od jego dobrej woli i instrukcji, jakie otrzymał.
Spis, jak wiadomo, przeprowadzano w czasie, kiedy pamięć o niedawnej wojnie polsko-bolszewickiej 1919–1920 roku była jeszcze bardzo świeża. Dlatego zdarzało się często, że ludność polska ukrywała swoją narodowość z obawy przed rzekomą, a niekiedy prawdziwą groźbą represji. Wielu spośród Polaków zachowujących lojalność polityczną wobec II Rzeczypospolitej uczestniczyło przecież w szeregach wojska polskiego w niedawnej walce z bronią w ręku przeciwko wojskom bolszewickim. Nie zważali oni więc na ogłoszoną później amnestię dla uczestników walki kontrrewolucyjnej.
Jak informował władze centralne w Mińsku inspektor do spraw polskich przygranicznego Rejonu Kojdanowskiego (w okręgu mińskim),wielu Polaków uwierzyło rozgłaszanym pogłoskom o niedalekiej nowej wojnie polsko – sowieckiej i o niechybnym wysiedleniu ich na Syberię, podczas spisu uporczywie deklarowali się więc jako Białorusini.
O tym, że ukrywanie swojej rzeczywistej narodowości było dość powszechne świadczy też sprawozdanie inspektora Biura Polskiego CKKP(b)B F. Goncarka wysłanego do Rejonu Kojdanowskiego w celu sprawdzenia przynależności narodowej Polskiej Narejkowskiej Rady Narodowej. Pisał on w sprawozdaniu: „Narejkowska Rada Wiejska liczy 673 gospodarstwa rolne. Jako polskie zadeklarowały się tylko 203 gospodarstwa, chociaż katolickich gospodarstw jest 537 (tj. 75%) . W rozmowach z miejscową ludnością na pytanie, dlaczego nie przyznano się do polskości, odpowiedź brzmiała: „Baliśmy się ujawnić naszą polskość w obawie przed wysłaniem nas do Polski, w obawie przed prześladowaniami, a w razie wojny – przed wysiedleniem nas z rejonu przygranicznego”. Pośredni wpływ na zapisanie takiej czy innej przynależności mieli rachmistrze spisowi. Obecnie przeprowadza się spis dzieci w wieku szkolnym i teraz jest na odwrót. Wszystkie dzieci zostały zapisane jako polskie, bez względu na to, że według spisu powszechnego ich rodzice mają narodowość białoruską”.
Na Ukrainie pomimo względnej przychylności władz centralnych wobec perspektyw tworzenia polskiej autonomii komunistycznej rejestrowanie ludności katolickiej jako Ukraińców było podczas spisu powszechnego także dość częste. Archiwum gazety republikańskiej „Sierp”, organu Biura Polskiego KC KP(b)U, a także liczne dokumenty komisji do spraw mniejszości narodowych przechowywane obecnie w kijowskim Centralnym Archiwum Państwowym świadczą, że w wielu regionach kraju miejscowa administracja państwowa w bardzo swoisty sposób rozumiała sens i cele prowadzonej ukrainizacji. Często bowiem odmawiała miejscowej ludności katolickiej rejestracji jako Polaków.
Liczne skargi kierowane w listach do redakcji „Sierpa” zawierają oskarżenia władz miejscowych o samowolę, a także żądania weryfikacji wyników spisu. Tylko niektóre z tych listów zostały opublikowane. Na przykład w jednym z kwietniowych numerów z 1927 r. w korespondencji ze wsi Wielka Czerniawka (w rejonie różyńskim okręgu berdyczowskiego) podano, że „rachmistrz spisowy bez względu na liczne protesty miejscowej ludności, z ogólnej liczby 888 katolików zgodził się zarejestrować jako Polaków tylko 16 osób”, które wobec niego wykazały się umiejętnością czytania i pisania po polsku.
Spośród nieopublikowanych listów pozostałych w archiwum gazety niektóre wprost zadziwiają naiwną wiarą w wyższą sprawiedliwość władz oraz nadzieją na zachowanie i umocnienie polskości na dalszych Kresach. Naiwność ta polegała także na tym, że politykę akceptującą powołanie polskiej autonomii narodowościowej błędnie przyjmowano niekiedy jako gest wymuszony na władzach sowieckich przez rząd II Rzeczypospolitej. Charakterystyczny pod tym względem jest fragment listu Jana Wróblewskiego ze wsi Zawadynka (w rejonie kupińskim okręgu kamienieckiego). Cytuję z zachowaniem stylu i gramatyki listu:
„Przeprowadzał u nas spis ludności nauczyciel (Ukrainiec), Aleksander Andrejewicz Hucal, i zapisał wszystkich Polaków bez wyjątku jako Ukraińców. Gdy mu powiedziałem, że nie sprawiedliwa będzie statystyka, to mi odpowiedział, że my nie Polacy, bo Polacy to tylko ci, którzy są w Polsce, a my jesteśmy tylko Ukraińcy-katolicy (…). Dawniej była u nas szkoła polska w 1917, 1918 i w 1920 roku, ale wtedy był u nas rząd polski i kierująca nauczycielka powiesiła na ścianie polskiego Orła, a kiedy polski rząd wypędzili za granicę, to wtedy „ispołkom” Wilczyński porwał tego Orła i podeptał, i powiedział, że to jest nasz wróg. I od tego czasu nie ma u nas polskiej szkoły, i nasza polska dziatwa marnuje się, w ciemnocie rośnie, bo nie ma oświaty. A przecież do 10 rocznicy rewolucji październikowej już niedaleko, czas, żeby nie było w ZSRR ani jednego nieoświeconego”.
Liczne zniekształcenia mapy rozsiedlenia ludności polskiej, jakie nastąpiły podczas dość stronniczo przeprowadzonego spisu, spotkały się nie tylko z powszechnym niezadowoleniem miejscowej ludności katolickiej, ale i z protestami komunistów polskich oraz żądaniami weryfikacji wyników i ponownego przeprowadzenia spisu. Na Ukrainie działacze Biura Polskiego KC KP(b)U zdołali nawet nadać sprawie ujawnionych nieprawidłowości spisowych wagę polityczną i oskarżyć licznych miejscowych działaczy ukraińskich o nacjonalistyczne odchylenie. W połowie lat 20., na szczęście, nie oznaczało to jeszcze automatycznego oskarżenia o zdradę stanu i stosowania ostrych represji karnych aż do postawienia przed plutonem egzekucyjnym.
Na Ukrainie podobne protesty poskutkowały. Na wniosek Biura Polskiego KC KP(b)U Centralny Komitet Wykonawczy Ukrainy podjął decyzję o ponownym przeprowadzeniu spisu w 48 miejscowościach, z których nadeszły alarmujące doniesienia o licznych nadużyciach. Skierowano tam specjalne komisje weryfikacyjne z rozległymi pełnomocnictwami. W następstwie tego okazało się, że liczba Polaków we wszystkich miejscowościach, gdzie w ciągu 1927 r. spis przeprowadzono ponownie, jest większa od poprzednio podanej średnio o 60%. Ten wzrost, niestety, nie znalazł odzwierciedlenia w końcowych wynikach spisu powszechnego z 1926 r.
Na Białorusi miejscowe Biuro Polskie KC KP(b)B nie mogło otwarcie wystąpić z wnioskiem o unieważnienie całego przeprowadzonego spisu. Liczne protesty ludności spowodowały jedynie, że władze podjęły decyzję o ponownym przeprowadzeniu spisu w zaledwie trzech miejscowościach. Otrzymane wyniki — „rezultat bezstronnego traktowania przekonań narodowych ludności”, jak to pisano w dokumentach Biura Polskiego — zaskoczyły nawet najbardziej zagorzałych przeciwników polskości. Ujawniona liczba Polaków wzrosła w stosunku do wykazanej poprzednio prawie czterokrotnie.
Ustalenie dokładnej liczby ludności polskiej na „dalszych Kresach w warunkach rodzącego się systemu totalitarnego było zadaniem nadzwyczaj skomplikowanym, obciążonym licznymi uwarunkowaniami politycznymi. Trudność polegała również na tym, że większość katolickiej ludności Ukrainy i Białorusi miała niepolski rodowód, a swoją polskość zaczęła odczuwać i manifestować dopiero po przejściu na katolicyzm w różnych okresach poczynając od XVI wieku. Jest to fakt bezsporny.
Miejscowym Polakom brakowało niektórych bardzo istotnych cech, aby mieć możliwość określania się jako pełnowartościowa grupa narodowościowa. Dotyczy to przede wszystkim języka. Większość Polaków z Kresów prawdziwym językiem polskim nigdy się nie posługiwała. Posiadali oni jednak cechę najważniejszą – subiektywną świadomość bycia Polakami, opartą o katolicyzm. Nie jest zresztą ważne, z jakich przesłanek ta świadomość narodowa wynikała. Stosując takie kryterium określania przynależności narodowej, możemy stwierdzić, że dane o liczbie ludności polskiej na Ukrainie i Białorusi zostały w trakcie spisu powszechnego w 1926 r. zaniżone.
Spróbujmy zatem ustalić w miarę dokładnie i na podstawie istniejących dokumentów archiwalnych stopień tego zaniżenia. Co się tyczy Białorusi, to mamy w tej sprawie bardzo cenny dokument, w momencie jego sporządzania oznaczony nadrukiem „tajne”. Jest to sprawozdanie dyrektora Okręgowego Urzędu Statystycznego w Mińsku, Titowej, zatytułowane „O zniekształceniach podczas spisu powszechnego z 1926 r.” Jego autorka na podstawie skrupulatnej analizy istoty nieprawidłowości i uchybień, jakich dopuszczono się podczas spisu, doszła do wniosku, że „w republice została przeprowadzona ukierunkowana, konsekwentna kampania dyskryminacji ludności polskiej, w wyniku której liczba Polaków została zaniżona trzykrotnie”.
Na Ukrainie pracownicy okręgowych biur polskich dość skrupulatnie notowali, jak świadczą o tym dokumenty archiwalne, wszystkie zniekształcenia. Na podstawie przeprowadzonej w 1927 r. weryfikacji wyników spisu w niektórych okręgach, a także oszacowania stopnia zaniżenia liczby Polaków dokonanego przez Politbiuro, można z dużym prawdopodobieństwem przyjąć, że liczba osób narodowości polskiej była tu w rzeczywistości większa mniej więcej o 150 tys. od liczby podanej uprzednio oficjalnie w wynikach spisu (przed jego cząstkowymi weryfikacjami). Rzecz jasna, liczba ta nie obejmuje tych wszystkich, którzy odczuwali swoje powiązania narodowościowe z polskością. Jak już wspomniano, ukrywanie przez licznych Polaków swojej rzeczywistej narodowości miało z różnych powodów spory zasięg.
Sumując zatem całość posiadanych informacji możemy stwierdzić, że liczba miejscowej ludności katolickiej określającej siebie jako Polaków nie była na Białorusi mniejsza niż 300 tys., a na Ukrainie na pewno przewyższała 650 tys. Nie mamy natomiast podstaw do kwestionowania danych radzieckiej statystyki ze spisu powszechnego z 1926 r. dotyczących centralnej Rosji i innych części ZSRR, gdzie mieszkało około 15% radzieckich Polaków. Na tych terenach prawie nieznane były kresowe problemy związane z określeniem przynależności narodowej ludności katolickiej. Dlatego zniekształcenia mogły tam być minimalne.
Na podstawie przedstawionych danych i opartych na nich rozważań, liczebność polskiej mniejszości narodowej w ZSRR w 1926 r. szacujemy na co najmniej 1 mln 200 tys. osób. Polaków było więc co najmniej o pół miliona więcej, niż podawała oficjalna statystyka sowiecka.
Mikołaj Iwanow
Autor pracuje w Zakładzie Historii Najnowszej Instytutu Historycznego Uniwersytetu Opolskiego oraz Studium Europy Wschodniej Uniwersytetu Warszawskiego. Zajmuje się badaniem historii mniejszości polskiej w ZSRR (szczególnie w latach stalinizmu).
Zobacz film o tzw. Marchlewszczyźnie – dawnym Polskim Rejonie Narodowym na Ukrainie sowieckiej:
http://www.youtube.com/watch?v=hleQEXpCWQ8
4 komentarzy
longinus
7 listopada 2014 o 10:43Tak.Za Bugiem było nas mniej/nie licząc Litwy Srodkowej / a dalej na Podolu i mińszczyżnie więcej.Nadberezyńcy i Podolanie.Ta ostatnia grupa to jednak w znacznym stopniu spolonizowana ludnóść z t.zw. osadnictwa wołoskiego Z XVI i XVII W. A zatem nie miejscowi, czego autor nie zaznaczył. .
Adam Szumlański
23 stycznia 2017 o 20:22Osadnictwo na prawie wołoskim rozwijało się w Polsce to okres 1340-2540 r. Później , ze względu na liczne najazdy wołoskie na pogranicze kolonizacja ta została przez rycerstwo polskie wstrzymana. Po najeździe kozacko-tatarskim na Polskę, ludność ta, która posunęła się od Multan aż po Bracław poparła z rozkazu sułtana , jako protektora religii greckiej, wojska kozackie Chmielnickiego . Później po odwróceniu sojuszy przez Turków i Tatarów Polacy oddali tych Wołochów na Podolu za karę Tatarom, jako zapłatę za usługi wojenne po stronie Polski. Zatem później teren Podola po tych Wołochach był kolonizowany przez osadnictwo polskie i dlatego do wysiedleń w latach 40-tych XIX-go wieku i do Powstania Styczniowego Polacy na Podolu stanowili większość ludności.
Mniejszość polska na Podolu stała się dopiero faktem po masowych wysiedleniach Polaków z Podola po Wiośnie Ludów i po Powstaniu. Część ludności chłopskiej przeszła na prawosławie, aby się uchronić przed wysiedleniem na Sybir i została pomieszana z napływową ludnością prawosławną z Zadnieprza, czyli z dawnego Hetmanatu i z moskiewskim osadnictwem kozackim. Do tego doszły wysiedlenia w czasie I-ej wojny światowej.
W latach 20-tych XX-go wieku jawni i utajnieni Polacy stanowili (chyba?) na Podolu ok. 20% ludności, a na Mińszczyźnie chyba ponad 30%. Administracja rosyjska oczywiście dysponowała tajnymi spisami ludności po carskiej ochranie. W tych spisach Polacy figurowali jako wrogowie Rosji do 7-go pokolenia od przejścia na prawosławie i byli stale inwigilowani jako stali wrogowie Rosji . Polacy, Żydzi i Studenci i w tej kolejności.
W czasie wielkiej masakry Polaków w ZSRR prawdopodobnie większość zamordowanych Polaków była zarejestrowana jako Ukraińcy lub Białorusini.
Adam Szumlański
23 stycznia 2017 o 20:27Oczywiście chodzi o okres kolonizacji na prawie wołoskim 1340-1540 r.
józef III
23 listopada 2016 o 13:54tak samo dzisiaj w RB uważają zarówno władza jak i białoruska opozycja narodowa („kościelni Polacy”, spolonizowani Białorusini, Białoruisni – katolicy itp.)