Komuś ewidentnie zależy na tym, aby stosunki Polsko-Ukraińskie nigdy nie były idealne. Wielokrotnie spotkaliśmy się z niechęcią i brakiem porozumienia. Bez gestu ze strony Ukrainy nie będzie przełomu w naszych relacjach – powiedział prezes Instytutu Pamięci Narodowej dr Jarosław Szarek.
Zapytany w czwartkowym (26 października) programie Telewizji Republika o reakcję Instytutu Pamięci Narodowej na wypowiedź byłego prezydenta Ukrainy Wiktora Juszczenki, który zrównał UPA z Armią Krajową, prezes IPN dr Jarosław Szarek ocenił ją jako „fałszywą, niesprawiedliwą i skandaliczną”.
„IPN wydał dzisiaj oświadczenie w sprawie tej wypowiedzi. Całkowicie ahistorycznej, nieodnoszącej się do faktów” – powiedział dr Szarek. Przypomniał, że Wiktor Juszczenko „nie jest jakimś tam politycznym harcownikiem, tylko byłym prezydentem Ukrainy” oraz że „waga jego słów jest ogromna”.
„Myślę, że on wie, co mówi, dotykając tych relacji polsko-ukraińskich” – podkreślił prezes IPN, zwracając uwagę na moment wypowiedzi byłego prezydenta Ukrainy: „Jeszcze dobrze z Ukrainy nie wyjechał pan wicepremier Gliński, który pojechał tam, żeby próbować rozwiązać problem, jaki mamy z Ukrainą – m.in. upamiętnienia naszych rodaków, którzy zostali zamordowani na Ukrainie, na Wołyniu czy w Małopolsce Wschodniej”.
Ukraina musi jedno wziąć pod uwagę, że droga gloryfikacji formacji UPA, OUN jest całkowicie ahistoryczna – ocenił dr Szarek. Przypomniał, że Armia Krajowa nigdy nie mordowała ludności cywilnej, zaś UPA ma na swym sumieniu morze krwi. „To jest co najmniej 130 tys. zamordowanych osób cywilnych: dzieci, kobiet, starców” – podkreślił. „Będziemy bronić swojego dobrego imienia, bo takie są fakty historyczne. (…) Tutaj nie ma żadnej symetrii pomiędzy UPA i AK. (…) I my nie zgodzimy się na naginanie faktów historycznych tylko dlatego, że na tej tradycji Ukraina chce budować fundamenty swojej tożsamości historycznej” – zapowiedział dr Szarek.
Prezes IPN zaznaczył, że Polska wielokrotnie wykazywała dobra wolę, ale są granice, a ta granica została osiągnięta i potrzebny jest gest ze strony ukraińskiej. „My wyczerpaliśmy cały zasób dobrej woli. Nam zależy na relacjach dobrych z Ukrainą. Przecież to są nasi sąsiedzi” – dodał.
Pytany o współczesne relacje polsko-ukraińskie prezes IPN zaznaczył, że parokrotnie rozmawiał ze stroną ukraińską. „Są takie kwestie, gdzie możemy się porozumieć. (…) Komuś zależy jednak, by ten plan współdziałania tutaj nie został zrealizowany. (WIĘCEJ na portalu PAP Dzieje.pl) Czytaj również:
IPN o słowach Juszczenki nt. AK i UPA: nieuprawnione, nieprawdziwe, skandaliczne
Kresy24.pl/TV Republika, Dzieje.pl (HHG)
66 komentarzy
Paweł Bohdanowicz
27 października 2017 o 13:19WSPOMINA ŻOŁNIERZ ARMII KRAJOWEJ:
———–
Ja z „Luisem” przeważnie obstawialiśmy drzwi i okna, natomiast półprzytomny „Twardy”, stary nożownik ze lwowskich Pasiek, rzucał się na skamieniałych ze strachu Ukraińców i krajał ich na kawałki. Z niesłychaną wprawą rozpruwał im brzuchy lub podrzynał gardła, a krew tryskała po ścianach. Silny niesamowicie, często zamiast noża używał zwykłej ławy stołowej, którą gruchotał czaszki, jakby to były makówki.
Pewnego razu zebraliśmy trzy rodziny ukraińskie i „Twardy” postanowił wykończyć ich „na wesoło”. Założył sobie znaleziony na półce kapelusz i – wziąwszy leżące na stole skrzypce – zaczął przygrywać na nich Ukraińcom. Podzielił ich na cztery grupy i przy dźwiękach muzyki im śpiewać na głosy: „Tu pagórek, tam dolina, w dupie będzie Ukraina…”. I pod groźbą trzymanego przeze mnie pistoletu śpiewali biedacy, aż szyby w oknach drżały […] Niestety była to ostatnia piosenka na tym padole. Po skończonym koncercie „Twardy” tak się żywo wziął do pracy, że obaj z „Luisem” uciekliśmy do sieni, ażeby nas czasem przez pomyłkę nie zarąbał.
———-
Jarema
27 października 2017 o 15:07Jedyne źródło wiedzy o założeniach Wiatrowyczowej wersji ludobójstwa wołyńskiego.
jw23
27 października 2017 o 15:42A to jest niby teza na co?
Bo nikt nie zaprzecza temu, że:
1. AK likwidowała hitlerowców i konfidentów, którzy czasem faktycznie byli też Ukraińcami (a czasem byli też Polakami) – przy czym likwidacja następowała na podstawie wyroków sądu państwa podziemnego (w przypadku mordów UPA nie było sądów)
2. Były akcje odwetowe, spowodowane działalnością UPA
3. Zdarzały się też, jak w każdej armii niechlubne wyjątki dotyczące poszczególnych żołnierzy, czy nawet oddziałów, nie były to jednak działania inspirowane przez dowództwo AK – AK (w przeciwieństwie do UPA) nigdy nie wydała rozkazu eksterminacji ludności cywilnej tylko z tego powodu, że była ona innej narodowości.
Paweł Bohdanowicz
27 października 2017 o 19:08AK potrafiła też zlikwidować wszystkich pasażerów pociągu pasażerskiego (nie chodzi o podłożenie bomby czy wykolejenie, ale o zabicie ludzi z zatrzymanego pociągu, wszystkich po kolei). Zabijała tylu cywilów w jakiejś wsi, ilu zabić zdołała. Wszystko to był odwet. Vide rozkaz „o wycinaniu w pień”.
UPA przedstawiało swoje działania również jako odwet lub jako likwidowanie sowieckich baz w polskich koloniach (co bardzo często nie odbiegało od prawdy). Nie wątpi chyba Pan / Pani, że staliśmy się sojusznikami ludobójców zanim doszło do rzezi na Wołyniu? Może była to twarda konieczność, ale fakt jest faktem.
Oddziały polskie w służbie sowietów na Wołyniu (a ściślej na ukraińskiej części Polesia) zaczęły powstawać już na przełomie 1942/43, a oddziały w służbie niemieckiej zaczęto tworzyć już 1942. Nie jest prawdą, że nie działały na ternie dzisiejszej Ukrainy przed rzeziami wołyńskimi. Owszem działały! Np. batalion 104, Kunicki. Chyba że sam siebie kłamliwie obciąża?
Podsumowując: OBIE STRONY MÓWIŁY O ODWECIE I NIE DA SIĘ ROZSTRZYGNĄĆ, KTO ZACZĄŁ. Po prostu nakręciła się spirala zbrodni i odwetu.
Te „niechlubne wyjątki”, jeżeli policzyć działania AK, BCh, NSZ, NOW-NZW, luźnych samoobron, Polaków w służbie niemieckiej, Polaków w służbie sowieckiej, „LWP” oraz MO, to co najmniej kilkaset miejscowości. A średnia liczba ludzi zabitych w jednej miejscowości podczas tych polskich akcji (podliczyłem prawie 200 miejscowości na podstawie POLSKICH dzieł historycznych) jest większa, od analogicznego wskaźnika po stronie ukraińskiej na Wołyniu w/g danych zebranych przez Siemaszków. Wskaźnik ten wynosi około 25-40 ludzi, a opierając się na Siemaszkach po stronie ukraińskiej około 10 ludzi.
Tu muszę uczciwie zaznaczyć, że ta dysproporcja może być myląca, bo polskie książki mówią o WAŻNIEJSZYCH polskich akcjach, a Siemaszkowie starali się zbierać dane o WSZYSTKICH akcjach ukraińskich, nawet najdrobniejszych.
Jarema
27 października 2017 o 18:08Jak to w Wiatrowyczowej wersji historii od pana publikującego na stronie www z wizerunkiem zbrodniarza Bandery. Nie ma mowy o tym co autor książki pisał o UPA: „Napady Ukraińców na wioski polskie były straszne. […] Rzadko kiedy używali pistoletu lub automatu, większość ofiar padała od ich noży albo strażackich toporków. […] Kobiety i dzieci były szlachtowane na równi z mężczyznami. Polskie niemowlęta brali za nóżki i rąbali ich małymi główkami o ścianę. […] Widocznie w roku 1943…”.
Nie ma mowy o tym, że akcje autora miały charakter odwetowy. „Mieliśmy jeden „swój” posterunek, położony w okolicy Dynowa, blisko Sanu, który pomagał nam w ten sposób, że po aresztowaniu Ukraińców podejrzanych o palenie polskich wiosek, po prostu oddawał nam ich na odstrzał”.
Nie ma też mowy o tym, że wskutek ich Ukraińcy uciszyli się … na jakiś czas: „JEDNAK TE RÓŻNE nasze „bohaterskie” wyczyny zostały zauważone w mniejszych skupiskach ukraińskich i, obawiając się coraz większych represji z naszej strony, Ukraińcy przyciszyli się nieco. Przez pierwsze dwa tygodnie stycznia 1945 żadna z wiosek polskich nie została zaatakowana. To był pewnego rodzaju postęp.”
Mike
27 października 2017 o 19:12Pawlo co tam u Tymy ? Harcowniku
franciszekk
27 października 2017 o 19:51ale jaja PO+tężne jak moherowe Tuskowe berety!
Kto jest tak głupi, że uwierzy w takie głupie, prostackie bajanie?
wała ukrainie !
27 października 2017 o 14:57A może tak źródło tych banderowskich bredni !?
Paweł Bohdanowicz
27 października 2017 o 15:18Stefan Dąmbski „Egzekutor”, wyd. Karta 2010, str.81.
Nie są to brednie banderowskie, lecz wspomnienia Polaka, żołnierza AK. Nawiasem mówiąc, podczas pisania tych wspomnień, autor popełnił samobójstwo.
jw23
27 października 2017 o 15:46Nawiasem mówiąc to są one podważane przez jego kolegów z AK.
Przyczyną samobójstwa mogło być też to, że autor był nieuleczalnie chory na raka.
jw23
27 października 2017 o 15:49Myślę też, że powinien się Pan zapoznać z tym jak Autor podsumował swoją książkę i swoje życie:
„Przez lata po zakończeniu wojny próbowałem analizować siebie samego i w końcu uznałem, że doszedłem do tego zwierzęcego stadium głównie przez moje wychowanie w młodych latach – w atmosferze do przesady patriotycznej.”
Ten cytat warto dedykować wszystkim obecnym Banderowcom, do których się chyba Pan też zalicza.
Paweł Bohdanowicz
27 października 2017 o 16:06@j23
Wszystko, co niewygodne, jest podważane. To oczywiste. Za to wszystko co jest wygodne, przyjmowane jest bezkrytycznie.
Był chory na raka? No to miał mniej powodów, żeby kłamać.
——-
SAMOOGŁUPIANIE SIĘ JEST PRZYJEMNE. Działa jak narkotyk, ale to nie znaczy, że jest pożyteczne. Jeżeli mamy jako naród „wyjść na swoje”, musimy opierać się na prawdzie, a nie na wizjach narkotycznych.
Wspominała Osoba o jakichś materiałach wrzucanych przeze mnie bez podania źródła. O co Panu / Pani chodziło?
jw23
27 października 2017 o 16:35„Wszystko, co niewygodne, jest podważane. To oczywiste. Za to wszystko co jest wygodne, przyjmowane jest bezkrytycznie.”
Dokładnie tak właśnie działa banderowska propaganda, którą w moim odczuciu, Pan również prowadzi.
Przy czym Banderowcy nawet nie silą się na to aby podważać wszystko co nie wygodne. Oni podważają tylko część (tą słabiej udokumentowaną), co jest dla nich argumentem do negacji wszystkiego, tak jakby nie istniały pozostałe dowody
jw23
27 października 2017 o 16:45Co do samej książki zaś, to nie mam zdania. Z faktu, że ktoś coś napisał, nie wynika, jeszcze że tak było, zwłaszcza, że wielu jego kolegów zarzuca mu mijanie się z prawdą.
Wątek samobójstwa sam Pan poruszył, jako niby dowód prawdziwości opisanych w książce faktów. Tymczasem motywów samobójstwa jak również napisania takiej książki mogło być wiele – z finansowym włącznie.
To jest właśnie taki dowód typu „jedna baba drugiej babie”
Paweł Bohdanowicz
27 października 2017 o 17:18@j23
KAŻDA strona wykazuje skłonność do wiary w to, co miłe i do niewiary w to, co niemiłe.
Zadam pytanie wprost. Czy potrafi Osoba przesylabizować choćby krótki ukraiński tekst? Jeżeli nie, to nie może Osoba wiedzieć, co piszą albo mówią „banderowcy”.
Agentura propagandowa / agentura wpływu działa zazwyczaj na zasadzie opowiadania własnymi słowami, co ktoś rzekomo powiedział. Rzadziej sięga do bardzo krótkich kawałków – pół zdania, jedno zdanie, lepiej lub gorzej przetłumaczone.
CZY PRZECZYTAŁA OSOBA COKOLWIEK W ORYGINALE?
Jeżeli tak, bardzo proszę o przykłady.
—–
Ja też nie wiem, czy Dąmbski napisał prawdę. Przecież nie mogę być naocznym świadkiem – to jasne. Jednak gdy przedstawiciel jednej strony obciąża własną stronę i samego siebie, to trzeba do tego podejść poważnie. Poważnie, to nie znaczy bezkrytycznie.
jw23
27 października 2017 o 18:30„KAŻDA strona wykazuje skłonność do wiary w to, co miłe i do niewiary w to, co niemiłe.”
Czyli przyznaje Pan, że jako zagorzały Banderowiec wykazuje Pan silną skłonność do wiary w to co miłe dla Banderowców i do niewiary w to co dla nich niemiłe. Jednym słowem nie potrafi Pan obiektywnie podejść do tematu.
Ja nie mam problemu z przyjęciem niewygodnej prawdy. Nigdy nie uważałem, że AK była święta, bo na wojnie nie ma świętych, dlatego fakty opisane w książce nawet gdyby były prawdziwe, co jest możliwe, nie mają dla mnie w tym kontekście żadnego znaczenia. Czym innym jest zwykła niesubordynacja, czy zwyrodnienie poszczególnych jednostek, a czym innym cała zorganizowana i zaplanowana akcja ludobójcza. W tym sensie porównywanie UPA do AK, to gruba przesada.
W sytuacji, gdy brakuje Panu argumentów, to próbuje Pan podważać wiarygodność oponenta zarzucając mu nieznajomość języka. Ciekawe, że równocześnie nie zarzuca Pan nieznajomości języka polskiego Panu Wiatrowiczowi, czy Juszczence, a ich słów o AK jakoś Pan nie podważa.
Gdyby był Pan uczciwy, to w sytuacji, gdy widzi Pan, że czyjaś opinia jest błędnie ukształtowana wskutek błędnego tłumaczenia, to sam dokonałby Pan tłumaczenia poprawnego. Pana intencje są jednak inne. Pan nie dąży do prawdy, tylko chce Pan ją zanegować poprzez deprecjację oponentów zarzucając im chociażby nieznajomość języka.
jw23
27 października 2017 o 18:32„Ja też nie wiem, czy Dąmbski napisał prawdę.” – Nie przeszkadza to jednak Panu wrzucić ten cytat jako tezę na poparcie słów banderowca Juszczenki.
Paweł Bohdanowicz
28 października 2017 o 10:55@j23
Nikt, kto nie był naocznym świadkiem, nie może mieć pewności, że źródło mówi prawdę. Cała historia (HISTORIA, a nie propaganda, nie „polityka historyczna”), to są dyskusje i spory o PRAWDOPODOBIEŃSTWO, bo pewnego nie ma nic.
Ważne jest, żeby nie oceniać źródła na podstawie narodowości i nie oceniać go w zależności od tego, czy mówi rzeczy miłe, czy niemiłe.
Miik
28 października 2017 o 16:49Pewne są dokumenty np. rozkazy.
Najpewniejsze są jednak trupy.
Teraz rozumie Pan, dlaczego Ukraina nie pozwala na ekshumacje i zbadanie sprawy?
Jak dla mnie to jest równoznaczne z ukrywaniem sprawców. W tym sensie dzisiejsza Ukraina przejmuje odpowiedzialność za te zbrodnie.
jpt
30 października 2017 o 14:38a wspomnien upowców nie masz przypadkiem? ja tez ci moge zaraz opowiadanko rozkrecic zasrancu. wyp……aj stad
mapa
27 października 2017 o 14:58Tak się kończy kundlizm i łaszenie się do Ukraińców, jakie od dwudziestu kilku lat uprawiały nasze rządy. Czegoście się Panowie popierający bezkrytycznie Ukrainę spodziewali? Skoro UPA stała się mitem założycielskim państwa, to czemu dzisiaj się dziwicie, że jest ona wybielana i porównywana do AK? Czemu jesteście zaskoczeni, że zaplanowane ludobójstwo, przeprowadzone na bezbronnej ludności cywilnej, będzie starannie wyciszane, określane jako „wojna domowa”, czy „tragedia”?
Jak widać po wpisie propagandowym Bohdanowicza, ta relatywizacja zbrodni jest uruchomiona i działa także w Polsce. Stąd taka oderwana od rzeczywistości historycznej próba wykazania, że przecież nie tylko UPA mordowała, ale Polacy też.
Polska polityka wschodnia była i jest pasmem mitologii, błędów i zaniechań. Teraz zbieramy jej owoce.
Jarema
27 października 2017 o 15:05Postawa Ukrainy to chyba wynik politycznych decyzji obecnych władz ukraińskich z Poroszenko na czele. Wszak fiasko ostatnich rozmów wicepremiera Glińskiego zawdzięczamy nie Wiatrowyczowi, ale rządzącym ukraińskim politykom. Są i dobre strony przynajmniej IPN jednoznacznie i jawnie odrzucił kłamstwa neobanderowskiej propagandy Wiatrowycza i potępił skandaliczną wypowiedz Juszczenki. Umilkną także głosy „oświeconych mędrców” znafców od spraw ukraińskich, że zjawisko gloryfikacji banderyzmu na Ukrainie jest marginesem i Polska nie powinna się tym przejmować. Ciekawe, czy co „eksperci” uderzą się w piersi i przyznają, że błędnie oceniali ukraińską politykę historyczną i stosunek Ukrainy do Polski. Mamy nowy rozdział w stosunkach polsko-ukraińskich.
Ula
27 października 2017 o 18:10Jarema,
Postawa Ukrainy to chyba wynik politycznych decyzji obecnych władz ukraińskich z Poroszenko na czele, ale także wynik politycznych decyzji obecnych władz Polski.
Tata
27 października 2017 o 15:42Panie Bogdanowicz w rewanżu przesyłam Panu: Wołyń naszych przodków.
Spis artykułów
Kłamstwo o Kresach zabija drugi raz (fragment)
Stanisław Srokowski
Stanisław Srokowski, autor m.in. „Nienawiści” i „Ukraińskiego kochanka”
przed wrocławskim pomnikiem ofiar zbrodni OUN-UPA. Fot. Bartek Sadowski.
* * *
„Nadarzyła się okazja, by pochylić głowy przed cierpieniem Polaków na Kresach Wschodnich. Powinni byli to uczynić prezydent, premier, parlament. Jednak na żadnej z trzech wielkich uroczystości w Warszawie się nie pojawili.”
Z pisarzem Stanisławem Srokowskim rozmawia Maja Narbutt.
Rz: Ludobójstwo na Kresach. Używa pan bez wahania tego słowa. A ono oficjalnie nie padło, choć wielu na to czekało. Władze polskie właściwie zignorowały 65. rocznicę rzezi na Wołyniu.
Jeśli się nie nazwie drzewa drzewem, lampy lampą, a człowieka człowiekiem, to świat powinien zapaść się pod ziemię. Wszelkie normy świata sprowadzają się do tego, że żyjemy dzięki prawdzie. Gdybyśmy mieli żyć w kłamstwie, cóż wart byłby świat?
Nadarzyła się okazja, by pochylić głowy przed cierpieniem Polaków na Kresach Wschodnich. Powinni byli to uczynić prezydent, premier, parlament. Jednak na żadnej z trzech wielkich uroczystości w Warszawie się nie pojawili. Kiedy została poddana pod głosowanie uchwała o potępieniu ludobójstwa na Kresach, zgłoszona przez PSL, pan marszałek Bronisław Komorowski wystraszył się słowa „ludobójstwo”. A jak inaczej nazwać planową eksterminację ludności polskiej na Kresach Wschodnich, której dokonali ukraińscy faszyści z OUN i UPA, jeśli nie ludobójstwem?
Najważniejszym celem Polski jest wprowadzenie Ukrainy do Europy. Może dlatego staramy się nie mówić o bolesnych sprawach.
Tylko dlaczego przymyka się oczy na to, że Ukraina nie potrafi się uporać z własną przeszłością? Francja z Niemcami się pojednały, ponieważ Niemcy, jako państwo, przyznały się do zbrodni i potępiły faszyzm. Ukraina nie przyznała się do ludobójstwa i nie potępiła OUN i UPA.
Ziarno zła znowu kiełkuje na Ukrainie i zatruwa umysły następnym pokoleniom. Ukraina brunatnieje. W obozie pani premier Julii Tymoszenko aż się roi od zwolenników UPA. Niedaleko im też do prezydenta Juszczenki. Władze Ukrainy wspierają odrodzoną faszystowską Organizację Ukraińskich Nacjonalistów (OUN), uczestniczą przy odsłanianiu kolejnych pomników morderców Polaków. Zbrodniarzy nazywa się na Ukrainie bohaterami. Ich imionami sławi się place, szkoły i skwery. O nich uczy się młodzież defilująca w mundurach przed pomnikami. Największych rzeźników polskiej ludności: Banderę, Szuchewycza, Melnyka, Łebedia, Konowalca czy Stećkę, stawia się za wzór do naśladowania. To tak, jakby rząd niemiecki kazał naśladować Hitlera niemieckim studentom. A Polska milczy. Europa milczy. To najprostsza droga do nowych zbrodni. I niedługo to, co się rozwija na Ukrainie, stanie się wielkim ciężarem dla Europy. A u nas niemal cała klasa polityczna zachowuje się tak, jakby nic się nie działo, jest ślepa i głucha.
Jako dziecko żył pan na Kresach, choć nie na Wołyniu.
Wołyń stał się symbolem ludobójstwa. Ale przecież ludobójstwo na Kresach objęło też inne regiony Polski: Podole, Pokucie, ziemie lubelską, rzeszowską i małopolską. Ja też urodziłem się w płonącej części Kresów, we wsi Hnicze w województwie tarnopolskim. To była duża wieś. Mieszkali tam Polacy, Ukraińcy i Żydzi. Przez długie lata żyli zgodnie, jakby byli jedną wielką rodziną. Ukraińcy mieli cerkiew, Polacy kościół, Żydzi bożnicę. Nierzadko się zdarzało, że katolicy brali udział w ceremoniach religijnych unitów. I odwrotnie. We wsi było dziesięć sklepów, trzy karczmy, kuźnia, remiza strażacka, czytelnia, dom ludowy, zespoły folklorystyczne, szkoła.
To była dosyć światła wieś. Ludzie wieczorami zbierali się po domach i na głos czytali książki. Każda ze społeczności miała swe miejsce. I ta wiejska maszyneria działała sprawnie. Aż pewnego dnia dowiadujemy się, że gdzieś tam daleko ktoś kogoś zamordował. Nie zabił, ale zamordował. I tym, który zamordował, był Ukrainiec, sąsiad. Najpierw ludzie nie wierzyli w te pogłoski. Wydawały się absurdalne. Dlaczego sąsiad miałby wyłupywać oczy i wycinać język sąsiadowi? Ale tak to się zaczęło.
Pełne grozy opowieści, które docierają z daleka. Trudno było w nie uwierzyć.
To był jakby koszmarny sen. Fala strachu docierała do naszej wsi etapami. Najbardziej przerażająca wiadomość dotarła do nas latem 1943 roku. Na Wołyniu w ciągu jednego dnia, 11 lipca, ukraińscy faszyści zamienili w piekło około 100 miejscowości, zarżnęli kilkanaście tysięcy Polaków, spalili cztery czy pięć kościołów razem z kapłanami. W naszym domu zjawili się dziadkowie, wujowie, dalsza i bliższa rodzina i zaczęli się naradzać. Miałem wtedy siedem lat i, rozgorączkowany, chłonąłem wszystko, co mówili. A słyszałem straszne rzeczy. Docierało do mnie, że Ukraińcy wyrzynają w pień Polaków, rozrywają na pół dzieci, wbijają na sztachety, tną piłami ludzi, brzemiennym kobietom wyrywają widłami płody z łona i wsadzają tam koty. Śniły mi się koszmary. Chowałem się pod łóżkiem, uciekałem na zapiecek. Ale wszędzie dopadał mnie strach. Czułem się jak szczur zagoniony do kąta. Ukraińscy sąsiedzi powoli zaczęli się od nas odwracać. Mój ukraiński przyjaciel, Sławko, nie chciał się już ze mną bawić, bo ja Lach. Żydowskiego przyjaciela już nie było. Wieś popękała na kawałki. Po raz pierwszy usłyszałem wtedy o straszliwym sposobie mordowania, tzw. rękawiczce. Banderowcy nacinali ofiarom koło łokcia skórę i ściągali ją jak z królika, suszyli i robili rękawiczki, a potem szli do swoich dowódców i chełpili się. A chyba najokrutniejszy obraz do dziś poraża mój umysł i mówi o niewyobrażalnym barbarzyństwie morderców. Gdy polska rodzina zasiadała do stołu, by zjeść, wpadli banderowcy i ścięli siekierami głowy gospodarza i jego dzieci, umieścili je na talerzach, a obłąkanej ze strachu kobiecie kazali spożywać posiłek. Opowiadano o tym później wielokrotnie. Ta nieludzka scena zapisała się w pamięci dziecka.
I w końcu pan w swej sielankowej wsi zetknął się naocznie z tym okrucieństwem.
Najpierw bandyci przywiązali za głowę sznurem do wozu jedną z sąsiadek i ciągnęli za sobą. Na szczęście kobieta wsadziła rękę między sznur a szyję i gdy sznur w polu się zerwał, ona się uratowała. Najbardziej wstrząsnął mną jednak widok zwłok zamordowanego osiemnastoletniego siostrzeńca księdza Stasia Rybickiego. W październiku 1943 r. banderowcy przyszli po księdza, ale go nie zastali, zabrali więc jego siostrzeńca. Gdy go później parafianie znaleźli w lesie, miał wyrwany język, wydłubane oczy, obcięte genitalia i pokłute nożami ciało. Pobiegłem za matką, która poszła na plebanię, by się pomodlić za jego duszę. Pętla śmierci się zaciskała.
Kiedy rozmawiałam z ludźmi na Kresach, zrozumiałam, że do traumy, którą przeżyli, dołączyła się kolejna: przez wiele lat nie mogli mówić o swej tragedii. Cierpieli w milczeniu.
Nadal wielu ludzi z Kresów boi się o tym mówić. Niedawno byłem na zjeździe Kresowian w Częstochowie i podeszły do mnie dwie 80-letnie panie. Dziękowały mi, że mówię o tych zbrodniach w swoich książkach, bo Kresowian paraliżuje strach.
Czego się boją?
Nienazwane zbrodnie kumulują w naszych duszach paraliżujący strach. I kryją w głębi demony przerażenia. Ludzie boją się powrotu doznanej grozy. Tamta straszliwa rzeczywistość zapisała się w nich poczuciem zagrożenia, które ją przetrwało.
W mojej rodzinie jeszcze do niedawna mówiło się o rzeziach ściszonym głosem. Ból trwa. Ludzie są chorzy, połamani psychicznie i okaleczeni do końca życia, Dam pani dwa przykłady. W dawnym województwie szczecińskim niedługo po wojnie chłopi poszli na bazar. Tam jeden z nich zauważył znajomą twarz. Podszedł do człowieka i powiedział mu: znam cię. To był banderowiec. Szybko zniknął. Po pół roku zniknął i ten, który go poznał.
Drugi przypadek zdarzył się w Opolu. Dwaj bracia rozpoznali na ulicy mordercę swojej rodziny. Poszli na milicję i powiadomili o zbrodniarzu. Okazało się, że on, pod zmienionym, polskim nazwiskiem pracuje w UB, więc nic nie wskórali. Wtedy sami wymierzyli mu sprawiedliwość. Zostali skazani na długoletnie więzienie. A ilu innych banderowców ukrywało się w Polsce! Zmieniali nazwiska i żyli tutaj, być może nadal żyją. I jak się ludzie nie mają bać, szczególnie przy znanej postawie polskich władz. Jedynie pozbycie się demonów strachu, wypowiedzenie całej prawdy, bezgranicznej i bolesnej, pozwoli jednostkom, grupom i całemu narodowi uwolnić się od tamtego koszmaru.
To milczenie o tragedii na Kresach trwa od lat.
Ale czy matka, której mordercy udusili na jej oczach dziecko, ma ciągle mieć zaciśnięte usta? To jedno. A drugie to strusia i tchórzliwa polityka polskich władz. Chciałbym być dumny ze swego prezydenta, premiera i marszałka Sejmu. A nie mogę. Bo oni mnie upokarzają. W tragedii Kresów są słabi i bez wyobraźni. A przecież prezydent tak pięknie się zaprezentował, budując Muzeum Powstania Warszawskiego. Wtedy byłem z niego dumny. Teraz nie. Bo teraz jego zachowanie, zachowanie premiera i marszałka Sejmu to zaprzaństwo, zdrada pamięci narodowej, zdrada własnego narodu, którego duża część straszliwie cierpiała na Kresach. Rozumiem, że postkomuniści boją się prawdy. Ale dlaczego rządzący z rodowodem solidarnościowym tracą rozeznanie? Zachowują się tak, jak gdyby pół Polski nigdy nie istniało, boć odebrane nam Kresy to ponad połowa obszaru kraju.
O zbrodni na Kresach milczano w czasach komunizmu, teraz mówi się półprawdy.
Już mieliśmy fałszywą i sztuczną „przyjaźń” między Polską a Związkiem Sowieckim, kiedy nie wolno było pisnąć słowa o Katyniu. Czy chcemy teraz, by taka sama sztuczna i fałszywa „przyjaźń” kwitła między Polską a Ukrainą? Blisko 30 lat temu napisałem ważną dla mnie powieść „Repatrianci”. Tytuł niedobry, ale wtedy jedyny do przyjęcia przez cenzurę, bo Kresowianie nie byli repatriantami, tylko wygnańcami. I z tą książką miałem potężne kłopoty. Podczas narady poświęconej kulturze w Komitecie Centralnym PZPR ambasador radziecki zapytał, czy to prawda, że ma wyjść ta książka. Zapanował popłoch. Ingerencja ambasadora ZSRR spowodowała, że książka przeleżała w wydawnictwie wiele lat. A teraz się dowiaduję, że ambasador Ukrainy interweniował u marszałka Sejmu, by w rezolucji, którą miał przyjąć Sejm w rocznicę rzezi na Wołyniu, nie padło słowo „ludobójstwo”. A więc znowu ambasadorzy obcych krajów decydują o naszej polityce?
Ale w III RP przynajmniej z wydawaniem książek o rzezi na Kresach nie ma pan już kłopotów.
Akurat! Dziesięć największych wydawnictw polskich odrzuciło moją poprzednią książkę „Nienawiść”. Uzasadnienie zawsze było to samo: że nikogo to nie interesuje.
Powtarzano mi, że trzeba patrzeć w przyszłość, zapomnieć o przeszłości, bo do niczego nie jest ona nam potrzebna. „Nienawiść” zebrała dobre recenzje, została wyróżniona przez jury Nagrody im. Mackiewicza, ludzie jej szukają, czytają, dyskutują o niej. Ale kiedy zgłosiłem się do szacownych wydawców z nową powieścią, „Ukraińskim kochankiem”, usłyszałem to samo. Po co to komu? Nie grzebmy się we krwi. Na szczęście są jeszcze wrażliwi i mądrzy wydawcy, którzy nie boją się prawdy. Dlatego „Ukraiński kochanek” ukazał się w Arcanach.
Ta niechęć do tematyki zbrodni na Kresach wynika chyba też z tego, że czytając o nich, stykamy się z rzeczami z pogranicza sennego koszmaru, które mącą nasz spokój.
Gdyby otworzyły się wszystkie drzwi do prawdy, zobaczylibyśmy, że to nie mąci nam spokoju, ale wprost przeciwnie, prowadzi do zdrowia psychicznego. Proszę mi pokazać, poza okolicznościowymi rocznicami, jak często możemy o tym mówić. Gdzie są filmy o Kresach? Sztuki teatralne? Wielkie widowiska? Piosenki? Obrazy? Literatura piękna? Oprócz wielkiego pisarza Włodzimierza Odojewskiego nikt się poważnie nie ima tematyki kresowej. Żeby postawić polskim ofiarom pomniki czy tablice pamiątkowe, organizacje kresowe muszą toczyć wielkie boje z władzą. To paranoja. Chore państwo. Nie pozwala swoim obywatelom czcić krewnych, zamordowanych.
Kiedy czyta się pańskie książki, przeżywa się wstrząs. Krytyk literacki mówił mi oburzony, że przekracza pan granice okrucieństwa.
A mordy nie były przekraczaniem granic okrucieństwa? Czym więc ma być literatura, jeśli nie opisywaniem prawdy, głoszeniem wolności? Gdyby było inaczej, spalmy świętą księgę chrześcijan, Biblię, pełną okrucieństw, Dostojewskiego. To wszystko, co opisuję, było w rzeczywistości dużo groźniejsze. Oddaję przeżycia, emocje, napięcia, stan duszy człowieka w tamtym czasie. Ale przecież ci, którzy doświadczyli tego piekła, cierpieli wielokrotnie bardziej. Zabijano ich na ponad trzysta sposobów
300 sposobów zabijania?
Badacz z Wrocławia Aleksander Korman był zaszokowany wymyślnością w zadawaniu cierpień i zaczął je dokładnie analizować. Przecinanie ludzi piłą na pół, nabijanie dzieci na sztachety, zabawa w lekarza, kiedy banderowcy kroili ciało człowieka, nachylali się nad nim i udawali, że go leczą, pokazując, gdzie jest serce, wątroba, płuca. Kpili sobie z życia ludzkiego. Barbarzyństwo mieszało się z finezyjnym wyrachowaniem. Ze śmierci czynili rytuał.
Polka ze Lwowa opowiadała mi, że kiedy jej mała siostrzyczka została zabita we wsi pod Tarnopolem, ukraińskie dzieci ze śmiechem biegały, przedrzeźniając ją po polsku: „Nie zabijaj mnie”.
Ma się wrażenie, że w mózgach Ukraińców powstała jakaś ciemna, groźna fabryka śmierci, która produkuje zło. Bo jak inaczej wytłumaczyć sobie, że grupa bandytów z UPA wpada do wsi i morduje po kolei rodzinę po rodzinie, dom po domu. A za ojcami idą 12-, 15-letni synowie i córki, i dorzynają niedobitych. To są fakty. Znane są przypadki, kiedy banderowcy mordowali ludzi, a ukraińskie dziewczęta zapalały ogniska i śpiewały pieśni radości.
Czy to można nazwać tylko zdziczeniem? Chcę powiedzieć bardzo mocno. To, co się stało na Kresach, to klęska ludzkości, człowieczeństwa, dziejowy kataklizm, który wstrząsnął naszą cywilizacją.
Hitlerowcy stworzyli bezduszną machinę do zabijania. Machina sowiecka nie działała tak sprawnie, ale też była beznamiętna. Nigdzie jednak nie było takiego delektowania się ludzkim cierpieniem.
Mordy na polskich Kresach wyróżniają ukraińskich faszystów. Powiadam, oni traktowali życie ludzkie jak zabawę. Krew, przerażenie, krzyki, straszliwe cierpienie, rozpacz, wbijanie gwoździ w mózg, ścinanie kosą głów ludzi zakopanych w ziemi i szyderczy rechot zbrodniarzy. Przedłużali wymyślne agonie, by się cieszyć. Jeśli nie zmierzymy się z tragedią na Kresach, długo jeszcze będzie cierpieć nasz naród, ale i złe idee rozwijać się będą na Ukrainie.
Jest taki nurt w polskiej publicystyce i polskim myśleniu – zabijali oni, zabijaliśmy my. Wszystko jest relatywne, a każdy z narodów ma prawo do własnych bohaterów.
Mówi się rzeczy jeszcze bardziej idiotyczne. Że była to wojna domowa. Jeśli chodzi o śmierć, nie ma żadnego relatywizmu.
Powtórzę: ukraińscy mordercy zabijali Polaków tylko dlatego, że byli Polakami. To mieści się w definicji ludobójstwa. Według udokumentowanych opracowań zginęło ok. 150 tysięcy Polaków.
Ukraińcy mówią, że nigdy się nie przyznają, że rzezie na Kresach były ludobójstwem. Najchętniej by o wszystkim zapomnieli.
Na Ukrainie panuje poprawność polityczna, O UPA oficjalnie mówi się tylko dobrze. To terror polityczny i psychologiczny. Wynaturza się prawdę, zasady moralne. Ci ludzie któregoś dnia obudzą się z ciemnego snu.
Rzetelni i dobrzy Ukraińcy boją się mówić o mordach. Po latach pojechałem do swojej wsi, razem z telewizją, bo sam bym się chyba nie odważył.
Zaszedłem do jednej Ukrainki i spytałem, czy słyszała o mordowaniu Polaków. Natychmiast kazała mi wyjść. Prosiła, bym więcej nie przychodził, bo się boi. Inni mówili, że nie pamiętają, chociaż pamiętają.
Kiedy jeździłam po wsiach na Wołyniu, ciągle słyszałam to samo: nie wiem, nie pamiętam. Ale jak żyło się przed rzezią świetnie pamiętali. Opowiadali o sielance – jak zgodnie żyli z Polakami, bawili się razem na weselach. Tracili pamięć o wszystkim, co było potem.
Miałem tylko jeden przypadek w swej wsi, gdy podszedł do mnie 80-letni staruszek, wziął mnie na bok i wyznał, że przez kilkadziesiąt lat nosi w sobie ciężki grzech i chce, bym mu wybaczył. Ja spytałem, co mam mu wybaczyć. Dał do zrozumienia, że mordował. I powiedział, że jest mu ciężko. Poprosił, bym mu przynajmniej podał rękę. Podałem mu rękę, bo to był człowiek, cierpiał. Gdy odchodził, wyszeptał, że teraz mu lżej.
Każdy, kto żył wtedy na Kresach, o swoim ocaleniu mówi jak o cudzie lub szczęśliwym zbiegu okoliczności.
Mnie uratowała ukraińska sąsiadka Olga Misiurak. Młoda dziewczyna, która się przyjaźniła z matką. Schroniliśmy się w jej stodole.
Wielu było Ukraińców, i to mówię z satysfakcją, którzy ratowali Polaków. I, niestety, bardzo często byli mordowani przez UPA. Im się należy szacunek i znak pamięci ze strony Polaków. To są prawdziwi bohaterowie Ukrainy. Wiktor Poliszczuk, rzetelny badacz ukraiński, pisze, że z rąk ukraińskich faszystów zginęło ponad 60 tysięcy Ukraińców. Mordowali swoich, dlatego, że nie chcieli wstępować do UPA albo dlatego, że pomagali Polakom. Był też trzeci powód. Jak mąż był Polakiem, a żona Ukrainką, to musiała zabić męża. A mąż Ukrainiec – żonę Polkę. Za odmowę karano śmiercią.
Ten wątek pojawia się w pana twórczości.
„Ukraiński kochanek” opowiada o wielkiej miłości Polki i Ukraińca i kawałku kresowej historii. Książka została oparta na solidnym materiale faktograficznym, pamiętnikach Polki mieszkającej na Pokuciu.
Czy, pisząc, rozładowuje pan lęk z dzieciństwa?
U samego początku mego życia jest ta ciemna ścieżka. Być może pisanie jest terapią, ale z całą pewnością koniecznością, oddechem wolności, uwalnianiem się od demonów zła, obłaskawianiem ich. To próba wykrzyczenia grozy, przerażenia, bólu i łez. Nie zawsze udana. W ostatnich latach wracają do mnie koszmary, lęki, depresje. Najgorsze są noce, starzy ludzie płaczą.
Pisząc ostatnią scenę „Ukraińskiego kochanka”, drżałem. Nie zachowywałem się jak profesjonalista. To bardzo osobiste. Ale muszę o tym mówić. Bo trzeba wykrzyczeć świat zła. Takiego ludobójstwa Polacy nigdy wcześniej nie przeżyli. Nie możemy pozwolić, by głupi ludzie amputowali nam narodową pamięć. Tylko 20 procent Polaków wie, co wydarzyło się na Kresach. Może dlatego ocalałem, by krzyczeć i wołać w imieniu tych, którzy nie mogą już o tym mówić. Bo każde nowe kłamstwo o ludobójstwie to kolejny cios zadany ofiarom. Jakby nowa śmierć.
Stanisław Srokowski (fragmen
jw23
27 października 2017 o 15:54Myślę, że warto w tym kontekście przeczytać (bo to jest jedna z wielu rzeczy, która odróżnia AK od UPA):
http://www.bibula.com/?p=31610
W okresie II wojny światowej formacja OUN-UPA kolaborawała się z Niemcami hitlerowskimi – oświadczył na podstawie dokumentów archiwalnych niemiecki historyk Frank Goltschewsky w wywiadzie dla ukraińskiego tygodnika „Deń”.
Zdaniem jednego z autorów „Historii Ukrainy” wydanej w Niemczech – nie tylko niemieckie archiwa to udowadniają. Np. „Litopys UPA” autorstwa ukraińskiego nacjonalisty Dmytra Hunczaka w VI i VII tomie na podstawie zebranych dokumentów świadczy o tej kolaboracji OUN z Stepanem Banderą na czele – zaznacza niemiecki historyk. Także UPA koordynowała swoje operacje wojskowe z dowództwem hitlerowskiego Wehrmachtu. Przed i podczas wojny Bandera współpracował z niemieckim wywiadem Abwehrą, a po wojnie z wywiadem RFN. W okresie powojennym Niemcy, zdaniem historyka Goltschewskiego, wykorzystywali banderowców w walce przeciwko Rosji, Polski i Czechosłowacji. Kiedy UPA tylko się tworzyła w 1942 roku, to ukraińskie dowództwo współpracowało z Niemcami, ale widząc, iż Werhmacht przegrywa wojnę – UPA szukała także innych kontaktów.
W kwestii 14. Dywizji SS „Galizien” niemiecki historyk dochodzi do wniosku, iż chociaż na samym początku OUN Bandery była przeciwko tej formacji esesmańskiej, ale potem OUN praktycznie wspierała ukraińskich esesmanów i ich akcje pacyfikacyjne na terytorium Ukrainy, Polski i Białorusi. Także ponad 80 tys. Ukraińców, generalnie ze Lwowa, zapisało się na listę ochotników powstającej 14. Dywizji SS „Galizien”, co niewątpliwie świadczyło po czyjej stronie występowali podczas II wojny światowej Ukraińcy z Galicji.
Zdaniem historyka Goltschewskiego obecna gloryfikacja OUN i UPA na Ukrainie nie ma nic wspólnego z historią a raczej z mitami na użytek ideologiczno-polityczny.
jw23
27 października 2017 o 16:02I ciekawa sprawa dotycząca samego Juszczenki:
http://www.bibula.com/?p=16337
Autor Jurij Wilner powiedział na prezentacji swojej książki: „Życiorys ojca obecnego prezydenta Ukrainy ostatnie lata jest przedmiotem zainteresowania społeczności ukraińskiej… Wiktor Juszczenko od samego początku swojej kariery politycznej deklarował szczególny punkt widzenia na historię II wojny światowej i nie ukrywał własnych sympatii do formacji ukraińskich nacjonalistów OUN-UPA. Niektórzy oponenci ocenili rewizjonizm Wiktora Juszczenki jako skutek wychowania rodzinnego. Dlatego szczególną uwagę badaczy życiorysu prezydenckiego skierowali na sylwetkę ojca prezydenta – Andrija Juszczenki, który spędził większość okresu wojny w niewoli (hitlerowskiej – ETL.)” – oświadczył historyk żydowski Wilner.
Zdaniem autora, który zbadał wiele dokumentów archiwalnych w Rosji, związanych z losem ojca Juszczenki – Andrij kolaborował z Niemcami hitlerowskimi. Wilner na podstawie porównywania dokumentów archiwalnych wyjaśnił, iż po wojnie ojciec prezydenta Juszczenki stale kłamał, ukrywając swoją przeszłość obozową przed władzami sowieckimi. Ale badania dokumentów pozwoliły z wysoką precyzyjnością stwierdzić, że Andrij Juszczenko w okresie II wojny światowej kolaborował z SS jako obozowy policjant, a potem jako tajny agent-informator. Przecież jak mógł zwykły żołnierz sowiecki siedmiokrotnie uciec z hitlerowskich obozów koncentracyjnych. Przecież oprócz Żydów esesmani najgorzej traktowali tylko jeńców sowieckich. Wystarczyłaby tylko jedna ucieczka, żeby jeńca sowieckiego Andrija Juszczenkę esesmani postawili pod ściankę i rozstrzelali. A tzw. ucieczki Juszczenki, zdaniem Wilnera, były tylko zmianami miejsca zatrudnienia jako agenta SS w różnych obozach hitlerowskich – stwierdza autor życiorysu ojca prezydenta Juszczenki.
Basia
27 października 2017 o 22:48Zabronić takim ludziom jak Wiatrowycz i Juszczenko wjazdu do Polski i Unii to od razu zmądrzeją.
Stanisław
27 października 2017 o 23:47Już pisałem przy okazji innego artykułu ale szanowna redakcyja raczyła cenzurować. Zobaczymy czy teraz też tak będzie….
Ukraina jest państwem w stanie rozkładu. Obecnie nikt nie jest zainteresowany aby całkowity upadek wykonał się szybko. Przestroga Jugosławii działa – to zbyt ludny kraj aby dopuścić do wojny i rozpadu. Koszty będa większe niże „respiracja”. Stąd utrzymywanie trupa przy życiu przy jednoczesnym odcinaniu terytorium, drenażu populacji (emigracja) oraz zapuszczaniu ekonomicznych koni trojańskich (jak reforma emerytalna). Analizy na ten temat w La Limes były już 10 lat temu. To nie tak dawno. Rozbiory Polski to 23 lata…. Ukraina gniła 23 a rozpada się dopiero 3… Nic nie wskazuje na poprawę.
Andrzej
27 października 2017 o 23:48Nic nie da Ukraińcom nieprzyznanie się do ludobójstwa na Wołyniu. Kurdowie pomagali Turkom w ludobójstwie Ormian. Do tej pory nie mogą odzyskać niepodległości.
Paweł Bohdanowicz
28 października 2017 o 10:42Czy było „ludobójstwo Ormian”, to temat na osobną dyskusję. Że wielu Ormian zginęło z rąk Kurdów, to jest fakt. JEDNAK DZIŚ KURDOWIE SĄ SOJUSZNIKAMI „WIELKIEJ ARMENII” i ORMIANIE WYCISZYLI WĄTEK KURDYJSKI. Proszę o tym pamiętać.
Kasko
28 października 2017 o 21:14Nie, oczywiście nie było ludobójstwa Ormian. Ormianie wpadli w depresję z powodu swoich wielich win wobec Turków i Kurdów i z tego powodu postanowili popełnić zbiorowe samobójstwo. Historia zna więcej takich przypadków. Na przykład Żydzi, gdy uświadomili sobie jak okrutnie postępowali przez całe stulecia z poczciwymi Niemcami, uznali że najlepszą formą zadośćuczynienia dla narodu niemieckiego z ich strony będzie samozagazowanie się i samokremacja. Przykład z nieco dalszych stron: na przełomie 1937 i 1938 r. w Nankinie, starym japońskim mieście, położonym na etnicznych japońskich ziemiach, chińscy okupanci w przypływie wyrzutów sumienia wobec krzywdzonego narodu japońskiego, postanowili nie stanowić więcej przeszkody w rozwoju samostij… o pardon, niepodległej Japonii i sami się unicestwili, niekiedy w bardzo wymyślny i pomysłowy sposób. Z naszych własnych dziejów, należy przypomniec tzw. kresowiaków z Wołynia i Galicji, którzy w poczuciu winy za wielowiekową okupację i prześladowania Ukraińców a zwłaszcza za zbrodnie niejakiego Jaremy Wiśniowieckigo, postanowili wziąć przykład z Ormian i nankińskich Chińczyków. Nic nie pomogły intenrwencje chrześcijańskiej (prawosławno – greckokatolickiej) organizacji humanitarnej UPA (Unia Pacyfistycznych Antyfaszystów). Na nic zdały się osobiste starania jej prezesa Romana Szuchewycza, który bezskutecznie wzywał: „Polacy! Uspokójcie się, nie róbcie tego, dajcie sobie szansę”. Kresowiacy, jakby w amoku, sami rąbali się siekierami, sami podpalali się w domach i sami skakali do studzien. O samospaleniu się sporej grupy skruszonych putinowskich agentów w Domu Związków Zawodowych w Odessie w 2014 r. z powodu braku czasu i miejsca nie będę się rozpisywał.
————————————————–
„A świstak siedzi i zawija w te sreberka”
A Bohdanowicz siedzi i plecie te swoje kocopały.
franciszekk
29 października 2017 o 07:35Chcesz aby Polacy WYCISZYLI okrutne: zwyrodniałe, zdziczałe mordy polskiej bezbronnej cywilnej ludności a szczególnie; kobiet, starców, dzieci a nawet niemowląt za to tylko, że byli przez zwyrodnialców ludzkich identyfikowani jako Polacy??…
Toż to do nieba woła o pomstę!!!!…
Całe miejscowości zniknęły z powierzchni ziemi a ciała mieszkańców zbezczeszczone bez godnego pochówku – nawet ciała zwierząt tak się nie traktuje!
Po napaści dwóch agresorów; hitlerowskich Niemiec, stalinowskiego ZSRR na państwo polskie tzw. „bracia” ukraińscy wykorzystując tą „dogodną” sytuację, jako dawni współobywatele tego samego państwa dokonali zwyrodniałego LUDOBÓJSTWA oprócz dużych miast – na prowincji gdzie stacjonowały wojska najeźców !
Najeźcy; Niemcy i Sowieci z szokowani byli niezwykłym okrucieństwem tzw. braci ukkrainskich!
Kłobuk
28 października 2017 o 00:26Nikt nam nie każe podzielać sympatii dla Bandery ale historia nie jest zero-jedynkowa.
To że Ukraińcy zabili prawie dziesięć razy więcej Polaków niż Polacy Ukraińców nie znaczy że my też nie popełnialiśmy zbrodni.
Wiara w to że byliśmy zawsze bez skazy to jakaś dziecinada.
Nauczmy się oddzielać prawdę od mitów.
Ukraińcy nie mieli za co nas lubić ale Rzezi Wołyńskiej nic nie może uzasadnić jednak czym innym było ludobójstwo na Wołyniu, czym innym terror w Galicji Wschodniej a jeszcze czym innym wzajemna nawalanka w Małopolsce.
Wrzucamy wszystko do jednego worka, jeszcze podrasowujemy a potem się oburzamy że Ukraińcy nie chcą łykać naszej narracji. Tu nie chodzi o prawdę tylko o podsycanie konfliktu, nie żeby „złapać króliczka ale by gonić go”…
mapa
28 października 2017 o 10:11Stek bzdur. I tyle.
Paweł Bohdanowicz
28 października 2017 o 10:40Stokrotne dzięki za wsparcie. Trzeba wiele siły, żeby wytrzymać jazgot isahakianistów i nieraz mi tej siły brakuje.
ZDANIE o KRÓLICZKU – ARCYMĄDRE ! Dziękuję.
Co do stosunku liczby ofiar. Moja opinia jest między 1:2 a 1:5, ale uzasadnienie tej opinii wymagałoby wywodu zbyt długiego, jak na jeden komentarz.
wała ukrainie !
28 października 2017 o 14:45Współpraca z „dobrodziejem” – banderowską tubą propagandową w Polsce, posługiwanie się nacechowanymi negatywnie zbitkami szowinistów ukraińskich („isahakianiści”), wybielanie przy każdej okazji ukraińskich zbrodni oraz pomawianie Polaków o wyimaginowane krzywdy wobec ukrainców – to charakteryzuje tego całego Pawło.
Jak ten portal może w ogóle publikować wypłody tego banderofila ?
franciszekk
28 października 2017 o 12:16Cyt. „….a potem się oburzamy że Ukraińcy nie chcą łykać naszej narracji…”!
Ja nie nie potrzebuję by akceptowali oni jakąkolwiek narrację od strony polskiej, bo to nie ma sensu a wręcz niebezpieczne!
Oni reprezentują inną podstępną cywilizację: tzw. „sprytu”,oszukania ,brutalności aż po okrutną i bezlitosną zbrodnię włącznie.
Po co z takimi się „bratać” czy układać? Byłoby to naiwne i niebezpieczne! Nie jestem zwolennikiem bezmyślnego układania głowy na pniu pod topór!
Mamy przyjaznych od wieków Madziarów, cywilizowanych Czechów, Słowaków … Oni są o wiele bardziej niebezpieczni dla nas niż Rosjanie!
W
1 listopada 2017 o 17:12Z madziarami przyjażń dość trudna/język/,Czesi niby przyjaciele?A Zaolzie?Słowaków razem z Madziarami mordowaliście w Karpatach,myślisz,że was lubią?Was jako narodu nikt nie lubi.
Jarema
28 października 2017 o 14:01Przyzwoity człowiek będzie okazywał zdecydowaną dezaprobatę dla ukraińskich faszystów w rodzaju Bandery i Szuchewycza (ten drugi zbrodniarz-ludobójca bezpośrednio odpowiada za ludobójstwo dzieci i kobiet) i UPA, którzy w imię walki o państwo ukraińskie dopuszczali stosowanie metod ludobójczych ludności cywilnej.
Dziecinadą jest nie dostrzeganie różnicy między ukraińskimi faszystami z UPA, którzy ze względu na faszyzującą ideologię D. Doncowa zaplanowali i wykonali akcje ludobójcze, a niezorganizowaną i spontaniczną akcją odwetową, często wynikającą z silnych emocji po mordach UPA w postaci zemsty lub przypadkowymi ofiarami cywilnymi podczas uderzeń we wsie ukraińskie będące siedzibami UPA. Próby zrównywania tych nieporównywalnych wydarzeń przeprowadza znany propagator UPA – Wiatrowycz.
Nikt w Polsce nie podsyca konfliktu w sprawach historycznych (pomijając skrajne grupy), ale konflikt wynika z postawy Ukrainy, która przyjęła sobie za cel fałszowanie historii, zapomnienie o ludobójstwie dokonanym przez UPA na Polakach względnie traktowanie wydarzeń na Wołyniu jako wojny polsko-ukraińskiej a w efekcie uczynienia z UPA nieskazitelnej formacji wojskowej. Dochodzi do tego, że Ukraina domaga się od Polski respektowania formacji UPA odpowiedzialnych za ludobójstwo. Na to nikt się w Polsce nie zgodzi.
Miik
28 października 2017 o 17:13Nikt rozsądny nie twierdzi, że AK była święta. Ale czym innym są incydentalne mordy niesubordynowanych oddziałów, a czym innym zaplanowana akcja wyniszczenia całej grupy etnicznej.
Pomijam już fakt, że często AK przypisuje się działania innych grup zbrojnych, które do AK nie należały.
observer48
29 października 2017 o 01:56@Kłobuk
Zgadzam się.
jubus
28 października 2017 o 09:36Po co Polsce, Ukraina?
Mamy wystarczająco dużo sąsiadów, aby nie musieć zajmować się takimi państwami jak Ukraina czy Rosja.
Dla Polski, podstawą są dobre relacje z Niemcami, Czechami, Słowacją, Białorusią i Litwą.
Miik
28 października 2017 o 17:04Podstawa to Czechy, Słowacja, Chorwacja – bliskość językowa, kulturowa, historyczna, wspólne pochodzenie, podobny poziom rozwoju itp.
Trochę dalej, ale również blisko nam do: Austrii, Węgier, Rumunii. To są również dla nas ważne kraje politycznie
Litwa, Białoruś? Może.
andrzej
28 października 2017 o 11:46kłobuk – a jaki okres masz na myśli?
Na przestrzeni całej historii konfliktów Polacy zdecydowanie liderują.
Nie skupiajmy się tylko na 1943 roku.
Basia
28 października 2017 o 13:09Duda ma szansę pokazać jak dba o interesy Polski i Polaków i powinien odwołać wizytę na Ukrainie.
Mike
28 października 2017 o 13:43A co to jest Ukraina ? Upadłe państwo z ideologią faszystowską ? Nie ma pojednania z faszystami z UPA, czy to dociera ?
Licht
28 października 2017 o 14:55Ukraina ma inną wizję historii niż Polska. I kropka.
Basia
28 października 2017 o 16:03Jestem bardzo ciekawa jaka może być inna interpretacja ludobójstwa setek tysięcy niewinnych polskich dzieci i kobiet, którego dopuścili się ukraińscy banderowcy na kresach II Rzeczpospolitej.
MX
28 października 2017 o 16:04Problem w tym, że takie zrównanie jest skrajnie korzystne dla strony ukraińskiej, a skrajnie niekorzystne dla strony polskiej.
Generalnie rzecz biorąc, Ukraińcy KŁAMIĄ, fałszują historię. Obwołali „bohaterami” członków ideologicznie faszystowskiego, zbrodniczego ruchu OUN(B), którego zbrojnym ramieniem była UPA i teraz zwyczajnie idą w zaparte, bo wolą kręcić i kłamać, niż przyznać niewygodną prawdę.
Ukraińcy kłamliwie próbują przedstawiać ten konflikt o historię to jako polsko-ukraińską różnicę punktów widzenia, ale w rzeczywistości jest to spór ludzi domagających się od drugiej strony przyznania niewygodnej prawdy (Polacy) z kłamcami którzy tej prawdy nie chcą powiedzieć (Ukraińcy).
Jeżeli ktoś ma co do powyższego jakiekolwiek wątpliwości, to niech zapozna się z tym, co na te temat uważają historycy zachodni – którzy uważają OUN za faszystów i potępiają fałszowanie historii dokonywane przez Ukraińców. Polecam takie nazwiska jak Timothy Snyder, Per Rudling, Jared McBride.
Polecam też przyjrzeniu się temu, jak Ukraińcy kłamią odnośnie zbrodni OUN/UPA dokonanych na Żydach i odnośnie uczestnictwa tych ludzi w Holocauście.
Innymi słowy mówiąc, to nie jest jakiś symetryczny spór polsko-ukraiński, tylko problem z niesamowitym, bezczelnym zakłamaniem strony ukraińskiej.
Miik
28 października 2017 o 16:53I z tą wizją historii nie powinni liczyć na jakąkolwiek współpracę z Polską
Licht
30 października 2017 o 21:14A kto powiedział że ukraiński rząd liczy na współpracę z Polską ?
ProPatria
31 października 2017 o 13:28Wracaj do swoich hieroiv bronić Donbasu, a nie ukrywaj się w moim kraju. Zero banderowców kalających Polskę swoją obecnością !! I kropka.
Stanisław
28 października 2017 o 15:28Pani Bohdanowicz.Akurat historycy nie mają wątpliwości co do tego „kto zaczął”. I nie ładnie jest mieszać fakty oraz łączyć MO z „Wołyniem”. Ja już kiedyś w Łucku słyszałem, że rzeż wołyńska to odwet a akcję wisła. Skoro Pan tak wiele zbadał i podsumował to niech Pan się pokusi o napisanie czegoś w stylu książki Mariusza Zajączkowskiego (Ukraińskie podziemie na Lubelszczyźnie).
Reasumując uważam, że nie ma szans na jakiekolwiek porozumienie z Ukrainą taką jaka jest. Mit założycielski państwa opierają na formacjach zbrodniczych które powstawały w antagonizmie przeciw Polsce. Ekwilibrystyka słowna mająca przedstawić OUN jako formację wrogą sovietom nie trzyma się kupy. Z sovietami walczyli gdy już byli zwierzyną.
Pamiętajmy także, że są to formacje które działając w ustalonym już porządku granic dążyły do oderwania terytorium naszego kraju. Zatem współczesna Ukraina ze swoich bohaterów robi formacje które robiły to samo co obecnie rebelianci w Donbasie.
Choćby z tego powodu niech nie oczekują jakiejkolwiek sympatii czy akceptacji.
Mike
28 października 2017 o 17:16z banderą do Europy nie wejdą, a od Polski powinni dostawać nic za darmo, banderowskie pomioty.
Pu
28 października 2017 o 21:04Ukraińska Powstańczas Armia broniła ukraińskiej cywilnej ludności przed mordercami z AK,Armi czerwonej .Ukrainska Powstańcza Armia jest uznana przez międzynarodowy trybunał wojskowy za armię która broniła ukraińską ludność walczyła z komunizmem i faszyzmem.
Kasko
29 października 2017 o 00:37AK na Wołyniu zorganizowała się PO największej fali ukraińskich mordów a nie PRZED. Armii Czerwonej wtedy w tym rejonie nie było. Radziłbym sprawdzić w atlasie historycznym albo w sieci gdzie w lipcu ’43 przebiegał front wschodni. Twierdzić, że UPA walczyła z faszyzmem, to jak powiedzieć, że ludożercy zwalczali kanibalizm. [CENUZRA]
observer48
29 października 2017 o 02:13@Pu
Jaki i czyj „międzynarodowy trybunał wojskowy”?
Fakt, że UPA walczyła z Sowietami od 1944 r. i upuściła im sporo juchy, ale jej najmniejsza frakcja, czyli zbrodniczy odłam Bandery i Szuchewycza, wsławiła się jedynie ludobójstwem Polaków i resztek Żydów na Wołyniu i Zachodniej Ukrainie.
UPA współpracowała z Niemcami od 1939 do 1943 r. i dopiero po aresztowaniu Bandery przez Niemców we wrześniu 1941 r. i internowaniu go w Sachsenhausen współpraca ta nieco się ochłodziła. Dopiero w lecie 1943 r. ponad 4000 Ukraińców z SS Galizien zdezerterowało i zasiliło banderowską frakcję UPA dowodzoną przez Szuchewycza. Frakcja ta, nawet po dołączeniu do niej dezerterów, liczyła niecałe 10 000 bandziorów.
Nie rozumiem, dlaczego Ukraińcy tak się uczepili Bandery, który jest uważany na południowej i wschodniej Ukrainie za takiego samego ideologa ludobójstwa i pospolitego zbira, jak w Polsce, czy na Węgrzech. Podejrzewam w tym robotę trzymających z Kremlem oligarchów, bo podzielony i skłócony naród jest łatwiej okradać.
Mike
29 października 2017 o 10:22A bandera zbawił świat 🙂 Z faszyzmem banderowskim się nie dyskutuje przed faszyzmem trzeba się bronić.
polszu
29 października 2017 o 15:04Panie Bohdanowicz. Nie wiem czy Pan wie, że książka Egzekutor została uznana przez środowisko AK owskie jako jedna z większych bredni. OPISANE tam zdarzenia nie mają w większości potwierdzenia w faktach historycznych: organizacyjnych i osobowych, niekiedy geograficznych. Większość opisanych tam osób-
w tym rzekomych ofiar nigdy nie istniała i jest wytworem wyobraźni autora tego paszkwilu. Wartość historyczno poznawczą tego „gniotu” porównać można jedynie do napisanych lata po wydarzeniach „Litopisów upa” mających za cel fałszowanie historii przez wybielenie splamionych krwią bandytów.
Pu
29 października 2017 o 17:46A co Polacy robili na Ukrainie porostu okupowali. A co okupanci robią mordują.
Generał
30 października 2017 o 11:37Okupować można jakieś Państwo, które ma struktury, rządy, samorząd. Ukraina na terytoriach o których mówimy, nie istniała jako Państwo, dlatego nie można mówić o okupacji. Poza tym jak można okupować własne ziemie?
Tak więc panie Pu, pusto ma pan w głowie, albo siano z brudnego ukraińskiego chlewa.
jw23
30 października 2017 o 12:33W tym sensie warto zadać pytanie, co Ukraina robi lub robiła na Krymie, w Donbasie, na Rusi Zakarpackiej, czy we Lwowie, bo przecież jest jasne, że nie są to tereny rdzennie ukraińskie.
Generał
30 października 2017 o 11:43Nie dyskutujcie z Bohdanowiczem. Bo to Ukrainiec o czym świadczy jego nazwisko i doskonała znajomość języka ukraińskiego, albowiem czyta on w języku ojczystym. Ciekawe czy przeczytał Dwa Królestwa i był na prezentacji książki. Ja go tam nie widziałem. Mógł się przecież nazywać Bogdanowicz, wtedy miałby jakieś korzenie Ormiańskie, a tak ma korzenie banderowskie. Jest Ukraińcem i to nie podlega dyskusji. Dlatego przyjemność dyskusji z nim jest równa przyjemnościom zresztą wątpliwym z innymi Hukami, Tymami, Witrowyczami, Juszczenkami. Propaganda jaką sieje ten osobnik tu na kresy24 jest typowa dla komentarzy i artykułów zamieszczanych na zaxid. J
jw23
30 października 2017 o 14:40Propaganda, to jest mało powiedziane. Ja w jego wypowiedziach widzę sporo elementów manipulacji, które polegają m.in. na:
– wrzucaniu do dyskusji wątpliwych „faktów” deprecjonujących stronę polską i traktowaniu ich za równouprawnione przy jednoczesnym podważaniu lepiej udokumentowanych faktów obciążających stronę banderowską
– wrzucaniu faktów o zupełnie innym ciężarze gatunkowym i zrównywanie ich z ludobójstwem na Wołyniu
– obniżaniu wiarygodności niewygodnych oponentów lub polityków (np. poprzez dawanie im określonych epitetów, lub zarzucanie nieznajomości języka itp.)
Taka dyskusja ZAWSZE prowadzi do rozmywania tematu i do odwracania uwagi od faktu głównego
W
1 listopada 2017 o 18:34Towarzystwon wzajemnej adoracji,nieustającej.Całe te wasze kresy….
jaro
2 listopada 2017 o 23:15Prowadzenie dialogu z osobnikiem bohdanowiczem jest jak rozmowa z Wiatrowyczem,wyjątkowa kłamliwa …………(autocenzura)To taki typ który powie że 'to Polacy sami siebie w bestialski sposób wymordowali” UPA to najgorsi zbrodniarze w historii ludzkości(ich do ludzkości zaliczyć nie można),bestialstwo przy którym wyczyny SS były 'zabawa w piaskownicy”.A tu na forum dopuszcza się do głosu miłosnika i „fana” tych bandytów.Żenujące.