W sytuacji rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainie nie chodzi o to, by się uchylać od dialogu na tematy historyczne. Trzeba natomiast pamiętać, że owe tematy muszą mieć swoje miejsce w hierarchii wagi spraw polsko-ukraińskich.
Prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski z Uniwersytetu Łódzkiego, członek powołanej przez Andrzeja Dudę Narodowej Rady Rozwoju przyjął zaproszenie do udziału w audycji wyemitowanej przez Radio Kurier z Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego w Radiu Wnet.
Z jakiej okazji odwiedził Pan profesor Stanisławów – Iwano-Frankiwsk?
Obchodzimy 76 rocznicę powstania Uniwersytetu Przykarpackiego (założonego jako instytut, a potem przekształconego w uniwersytet), a ponieważ ta uczelnia współpracuje z Uniwersytetem Łódzkim, gdzie pracuję, przyjechałem na te obchody z ramienia mojej macierzystej uczelni. Mamy intensywną współpracę naukową i dydaktyczna – kilka programów dotyczących współpracy dwustronnej. Są również pomysły na poszerzenie ich na partnerów ze „starej Unii Europejskiej”.
Nasi profesorowie, również pani rektor Zofia Wysokińska, czy prof. Piotr Daranowski są w tę współpracę mocno zaangażowani. Wymieniamy się studentami, doktorantami. Sam mam pod opieką doktorantkę z Iwano-Frankiwska, bardzo zdolną i pracowitą. Mamy nadzieję na poszerzanie tej współpracy w przyszłości. W tym zakresie jest także pewien atut Łodzi– nasi partnerzy są zainteresowani przekazaniem doświadczeń Polaków związanych z przystępowaniem do Unii Europejskiej.
Wielu profesorów Uniwersytetu Łódzkiego, jak choćby wspomniana profesor Wysokińska, uczestniczyło w tym procesie w latach 90., będąc negocjatorami czy twórcami koncepcji negocjacyjnych. Mamy zatem obraz sukcesów, jak i pomyłek, które zostały popełnione. Ja sam pracowałem długie lata w Instytucie Europejskim w Łodzi, który był odpowiedzialny za szkolenie polskich kadr administracyjnych na potrzeby procesu przystępowania Polski do Unii Europejskiej.
Wspomniał Pan o sukcesach i porażkach. Jakich porażek Ukraina powinna uniknąć, które Polska ma na koncie?
Tak, jak mówił jeden z najlepszych naszych specjalistów w zakresie procesu integracji, obecnie poseł w Parlamencie Europejskim Jacek Saryusz-Wolski, wchodzenie do UE to jest proces przypominający polowanie na kaczki, a mówiąc dokładnie, strzelanie do lecącego obiektu. Innymi słowy, nie należy mierzyć w punkt, w którym obiekt się znajduje, tylko w ten, w który spodziewamy się, że za jakiś czas będzie.
Przemiany w Unii Europejskiej są teraz bardzo dynamiczne. Nie jesteśmy nawet w perspektywie półtora miesiąca prognozować, co będzie dalej, bo 23 czerwca będzie referendum w Wielkiej Brytanii na temat Brexitu. Pierwszym i podstawowym punktem wśród naszych porad byłby taki, by dostrzegać ów dynamiczny charakter procesu, wiedząc, że stare państwa Unii, chcąc przyjąć Polskę, chciały to zrobić jak najtaniej.
Obecnie myślę, że nie ma perspektywy w wyobrażalnej przyszłości integracji Ukrainy z UE. Niemniej jednak ukraińska klasa polityczna powinna być świadoma mechanizmów wewnątrzunijnych, po to by umieć wziąć udział w tej grze politycznej, która toczy się w Europie.
Powiedział Pan, że sytuacja jest bardzo dynamiczna, czy może tak się zdarzyć, że Ukraina będzie chciała przystąpić do bytu, który przestanie istnieć?
Jako nie tylko politolog, ale i historyk, musze powiedzieć, że w historii wszystkie rzeczy są możliwe. Scenariusz upadku Unii Europejskiej, jakkolwiek wybitnie niekorzystny dla Polski, uważam, że nie jest scenariuszem nierealistycznym, choć to zależy od tego, jak nazwiemy etapy, które mogą zaistnieć.
Nie przewidywałbym rozpadu Unii, natomiast jej teatralizację tak – wyprowadzenie realnych procesów decyzyjnych poza jej struktury traktatowe, stworzenie jakichś węższych formatów dla wybranych państw, czy ześlizgiwanie się całej struktury w kierunku hegemonii jednego, czy grupy państw. Takie scenariusze, szczególnie gdyby nastąpiło wyjście Wielkiej Brytanii, są niestety możliwe.
Ośmielę się nawet zaryzykować stwierdzenie, że są istotne dostrzegalne symptomy już zachodzących procesów w tym właśnie kierunku – owej „Europy wielu prędkości” z teatralizacją głównych struktur traktatowych i wyprowadzaniem procesu decyzyjnego do węższych gremiów. Wskażę na przykład Format Normandzki, który przecież nie jest żadnym traktatowym formatem prowadzenia polityki zagranicznej Unii. Można wskazać też inne tego rodzaju sytuacje wewnątrz procesu unijnego – szczyty eurogrupy, grupę frankfurcką itd.
Rok temu Paweł Kowal powiedział, że miesiąc miodowy w stosunkach Ukrainy i Polski dobiega końca. Czy ta ocena jest słuszna?
Myślę, że tak. Ta zgoda elit polskich, jaka istniała w ostatnich dwudziestu kilku latach, była wartością istotną w relacjach wzajemnych, natomiast istnieją problemy dotyczące historii, jak i środowiska, które uważają, że problemy te powinny mieć ważniejsze miejsce w relacjach politycznych polsko-ukraińskich, niż miały dotychczas. Nie jestem zwolennikiem tego poglądu.
Uważam, że jest w polityce wybór miedzy linią zmierzającą do osiągnięcia pewnych celów i kosztami osiągania tych celów oraz momentem, kiedy rozpoczyna się daną akcję, która w zależności od danego momentu może spowodować wzrost albo obniżenie kosztów. W sytuacji rosyjskiej agresji zbrojnej na Ukrainie nie chodzi o to, by się uchylać od dialogu na tematy historyczne.
Trzeba natomiast pamiętać, że owe tematy muszą mieć swoje miejsce w hierarchii spraw mniej ważnych, ważnych i najważniejszych, czy zupełnie nieważnych w stosunkach polsko-ukraińskich w zależności od sytuacji ogólnej. Nie jest tak, że najważniejszą kwestią w relacjach polsko-ukraińskich jest wyjaśnienie sobie problemów historycznych. Do tego dochodzi jeszcze lista tych problemów, co uznamy za problem, co uznamy za jego wyjaśnienie, zamknięcie tej kwestii, a co nie, jaką formę to powinno przyjąć.
Przy całej wadze tej kwestii należy pamiętać, że historycznie rzecz ujmując, w wieku XX – bo nie mówimy przecież o Chmielnickim – konflikt polsko-ukraiński dotyczył 5 z 25 obwodów dzisiejszej Ukrainy. On jest niesłusznie mentalnie przenoszony w wyobraźni części polskiej opinii publicznej na całość terytorium i tradycji ukraińskiej. Konflikt dotyczył tylko Galicji Wschodniej i Wołynia. Był prowadzony w warunkach absolutnie różnych od obecnych, w warunkach, kiedy Polacy i Ukraińcy zamieszkiwali tę samą ziemię ojczystą. Dla jednych i drugich to była ojczyzna.
Nikt tam nie był kolonistą, nikt tam nie był najeźdźcą, wszyscy mieszkali tam od stuleci. To przemieszanie dawało sytuację obiektywnie konfliktową, która obecnie nie istnieje. Stąd dialog na temat historii krwawej, czasem zbrodniczej jest dialogiem absolutnie historycznym i nie ma absolutnie żadnych powodów, aby wyobrażać sobie, że źródła konfliktów, które istniały ponad 70 lat temu, nadal są żywe i rzeczywiście oddziałują na relacje miedzy naszymi narodami, i do tego, nie w skali kilku prowincji, tylko w skali całego państwa. Po prostu tak nie jest.
Trzeba też pamiętać, że jakiekolwiek zaostrzenie retoryki debaty w tym zakresie będzie ułatwiało możliwe przecież prowokacje rosyjskie, zmierzające do skłócenia naszych narodów, a sądzę, że wszyscy się zgodzimy, że po Putinie można się spodziewać wszystkiego, począwszy od pamiętnego sposobu rozpętania drugiej wojny czeczeńskiej – zamachów bombowych w Moskwie, Wołgodońsku i Bujnaksku po zajęcie Krymu czy wojnę w Donbasie.
To nie są kwestie nastrojów, czy kwestie sentymentów. To jest gra, w której stawką może być życie naszych współobywateli i w tym kontekście pamięć, wiedza historyczna, przyjęcie akceptowalnej narracji dla jednej i drugiej strony jest ważne, trzeba jednak pamiętać, że najważniejszą rzeczą jest, by więcej ludzi nie zginęło z tego powodu. Nie ma takiego potencjału konfliktu między Polską i Ukrainą. Jest natomiast mocarstwo, które burzy pokój europejski i wskutek polityki tego mocarstwa ludzie giną dziś, nie 70 lat temu, tylko dziś.
To prawda, że możemy spodziewać się po Putinie wszystkiego i istotnie to źle, że niektórzy z nas przenoszą przewiny z okresu II wojny światowej na całą współczesną Ukrainę. Nasuwa się jednak pytanie, czy Polacy nie powinni dbać o swoją pamięć historyczna i swoje miejsca kaźni w historii najnowszej?
Jak najbardziej powinni i fakt, że sto kilkadziesiąt tysięcy obywateli polskich padło ofiarą ludobójstwa z rąk Ukraińskiej Powstańczej Armii i innych organizacji naturalnie wymaga stosownego upamiętnienia. To wszystko będzie się rozbijać o definicję, co jest upamiętnieniem stosownym, w jaki sposób należy to uczynić, przewidując jakie skutki nie dla tych ludzi, którzy zostali pomordowani, tylko dla nas dzisiaj, nas Polaków i nas Ukraińców. W tym zakresie istnieje twardy obowiązek moralny oddania czci pomordowanym ludziom.
Trzeba natomiast przy tym pamiętać, aby nie czynić okazji do manipulowania pamięcią historyczną, bardzo przecież bolesną – a jeśli jest to dla kogoś pamięć rodzinna – to wręcz traumatyczną – przez stronę trzecią, przez Rosję. Będzie ona wykorzystywała te historyczne kwestie i czyni to zresztą nie tylko w relacjach polsko-ukraińskich. Obserwujemy taką politykę rosyjską dotyczącą relacji polsko-litewskich czy ukraińsko-rumuńskich, węgiersko-rumuńskich czy węgiersko-słowackich. W innym wymiarze taka agresja propagandowa dotyka Estonii czy Łotwy.
Propagandowa „banderyzacja” Ukrainy w oczach Polaków, dokonywana przez Rosję, ma swój odpowiednik w wysiłkach Kremla na rzecz ukazania Polski w oczach Zachodu jako antysemickiej fundamentalistyczno-katolickiej, motywowanej historyczną rusofobią przeszkody na drodze dobrych stosunków UE i NATO z Moskwą. Wszystkie zatem narody, które są obiektem zainteresowania rosyjskiego, są poddawane manipulacjom na tle historycznym sterowanym z Kremla i mamy z tym problem oczywiście.Zatem jeszcze raz podkreślam, żebym był dobrze zrozumiany: moralny obowiązek uczczenia ofiar nie zwalnia nas również z moralnego przecież obowiązku zadbania o to, by tych ofiar więcej nie było i aby nie kusić losu, nie czynić okazji tym, którzy zabijają ludzi nie 70 lat temu, tylko dziś!
Czy zgodzi się Pan z tezą, że od kilku miesięcy obserwujemy coraz więcej zgrzytów w relacjach ukraińsko-polskich?
Nie sądzę. Relacje międzypaństwowe polsko-ukraińskie są bardzo dobre i mamy nadzieję, na kontynuację w pozytywnym wymiarze we wszystkich pozytywnych kierunkach. Przed chwilą rozmawialiśmy o współpracy naukowej, międzyuniwersyteckiej, która rozwija się świetnie i jest jedną z naszych największych nadziei, bo właśnie chodzi o to, żeby młode pokolenia Polaków i Ukraińców poznały się w wymiarze rzeczywistym, a nie zmitologizowanym, żeby miały obraz realny siebie nawzajem, co usunie możliwości rosyjskiej prowokacji, bo współcześnie sprzeczności interesów polsko-ukraińskich ani pokładów nienawiści między obu naszymi narodami nie ma.
Wręcz przeciwnie, Polska należy nie tylko do najpopularniejszych sąsiadów, ale jest na czele wszelkich rankingów sympatii na Ukrainie, w tym także w tych pięciu prowincjach, których dotyczył konflikt polsko-ukraiński, czyli pięciu województwach II Rzeczpospolitej – w Galicji i na Wołyniu. Wyobrażenie, że może dojść do wznowienia natury konfliktu, który miał miejsce ponad 70 lat temu, jest zupełnie oderwane od rzeczywistości. Bezpośrednie poznanie się ludzi usuwa oddziaływanie propagandy moskiewskiej aby te strachy, te upiory podniecać.
To prawda, tu w Iwano-Frankiwsku na każdym kroku spotykam się z gestami sympatii, natomiast gdybyśmy zapytali na przykład, Piotra Tymę ze Związku Ukraińców w Polsce albo zapytali Polaków ze Lwowa o kościół Mari Magdaleny, to by się okazało, że ciągle pewne sprawy są w zawieszeniu. W tym okresie pomajdanowej euforii liczono na to, że uda się wszystkie sprawy załatwić. Ten czas dogasa, a te iskierki ciągle się tlą.
Jak wiadomo, raj obiecany jest nam po śmierci, a nie na ziemi. W sytuacji, kiedy w Polsce mieszka społeczność ukraińska, wprawdzie nieliczna i rozproszona, jak i nieliczna (relatywnie nieliczna, w stosunku do tego, co było w okresie międzywojennym) społeczność polska na Ukrainie, której zresztą główne centra znajdują się za dawną granicą ryską, na Żytomierszczyźnie. Przy pamięci obolałej przecież wszystkich tych ludzi, naturalnie, że problemy będą istniały, ale one nie są szczególnie drastyczne.
Są jednostkowe, myślę, że przy dobrej woli są do rozwiązania, a tej dobrej woli, przynajmniej na szczeblu państwowym, nie brakuje. Nie spodziewałbym się jednak, że przyjdzie taki czas, że żadnych problemów nie będzie. Jak już powiedziałem, raj po śmierci nas czeka, o ile będziemy zasługiwali. Na bieżąco należy rozwiązywać zaś te kwestie, które będą wypływały, które są skutkiem różnych zaszłości historycznych i braku rozsądku u tych, czy innych ludzi – takie problemy będą zawsze – należą do natury życia. Świata nie zamieszkują wszak anioły.
Dziękujemy za odwiedzenie studia w Centrum Kultury Polskiej i Dialogu Europejskiego. Rozmawiał WOJCIECH JANKOWSKI.
Tekst ukazał się w nr 10 (254) Kuriera Galicyjskiego 31 maja – 16 czerwca 2016
29 komentarzy
Jan K.
8 czerwca 2016 o 19:02Jak widać nic nie jest tak ważne jak lizanie doopy banderowcom, jak i szaulisom, na co mamy dowody od ponad 25 lat.
Paweł Bohdanowicz
9 czerwca 2016 o 09:52Osoba przeczytała artykuł? Czy tylko tytuł?
—————————————————–
— POCZĄTEK CYTATU —
Był prowadzony w warunkach absolutnie różnych od obecnych, w warunkach, kiedy Polacy i Ukraińcy zamieszkiwali tę samą ziemię ojczystą. Dla jednych i drugich to była ojczyzna.
Nikt tam nie był kolonistą, nikt tam nie był najeźdźcą, WSZYSCY MIESZKALI TAM OD STULECI [moje podkreślenie wielkimi literami – P.B.]
—- KONIEC CYTATU —-
Tu nie mogę się zgodzić z Panem Profesorem. W dwudziestoleciu międzywojennym trwała jednak kolonizacja kresów, zmierzająca do zmiany stosunków narodowościowych na „korzyść” strony polskiej.
— POCZĄTEK CYTATU —
Trzeba też pamiętać, że jakiekolwiek zaostrzenie retoryki debaty w tym zakresie będzie ułatwiało możliwe przecież prowokacje rosyjskie, zmierzające do skłócenia naszych narodów, a sądzę, że wszyscy się zgodzimy, że po Putinie można się spodziewać wszystkiego, począwszy od pamiętnego sposobu rozpętania drugiej wojny czeczeńskiej – zamachów bombowych w Moskwie, Wołgodońsku i Bujnaksku po zajęcie Krymu czy wojnę w Donbasie.
To nie są kwestie nastrojów, czy kwestie sentymentów. To jest gra, w której stawką może być życie naszych współobywateli i w tym kontekście pamięć, wiedza historyczna, przyjęcie akceptowalnej narracji dla jednej i drugiej strony jest ważne, trzeba jednak pamiętać, że najważniejszą rzeczą jest, by więcej ludzi nie zginęło z tego powodu.
—- KONIEC CYTATU —-
Tu natomiast całkowita zgoda. Tylko człowiek głupi może uważać, że Rosja w sprawie „Wołynia” nie robi tego, co przynosi jej korzyść. Jeżeli coś jest możliwe i korzystne, to na ogół robi się to.
Może to głos wołającego na puszczy, ale uważam, że trzeba robić wszystko, żeby ludzie przestali być gniewnymi, pożytecznymi dla Rosji idiotami.
Jan
8 czerwca 2016 o 19:07Jak Bog chce ukarać to rozum odbiera.
alfa
8 czerwca 2016 o 19:25Myślę że jak każdy profesor który żyje świecie własnej iluzji zapomina że te pięć województw a nie prowincji jest polską własnością i że zostały nam zagrabione ale cóż lepiej komuś dupe lizać bo za to dostaje się dużą kase nie robiąc nic
Wołyń1943
8 czerwca 2016 o 20:00Nóż się w kieszeni otwiera…
tagore
8 czerwca 2016 o 20:28Ukraińskie podręczniki szkolne made in Wiatrowycz zadają u podstaw kłam opinią tego „eksperta” osobiście zaangażowanego wraz z uczelnią w chlebodajną działalność związaną z Ukrainą.
Paweł Bohdanowicz
9 czerwca 2016 o 09:33Jeżeli drażnią Pana teksty Wiatrowycza, polecam tekę IPN „Stosunki polsko-ukraińskie w latach 1939-1947”. Jest tam dużo obrazków, które mogą ułatwić Panu zrozumienie niektórych zagadnień.
Polecam między innymi plansze nr 12, 19 i 24.
Teka została wydana zanim strona rosyjska przeszła w Polsce do (niestety udanej) propagandowej ofensywy.
Ula
9 czerwca 2016 o 22:08Rosyjska propagandowa ofensywa byla tez bardzo silna w polpwie lat 80 XX wieku w Bieszczadach. To wlasnie wtedy dowiedzialam sie jak „pomocni” ukrainscy sasiedzi pomagali Polakom ten „padol lez” opuszczac. A biedni sie wtedy nameczyli. Nie dosc, ze musieli ludzi zabic, to potem ukrasc i wywiezc co jakas wartosc mialo, a na koniec spalic domy, zeby slad po Polakach nie zostal.
Ale na szczescie zmowa milczenia zostala dzieki aktualnym zachowaniom Ukraincow przerwana. Gdyby nadal cicho wielbili swoich „bohaterow narodowych”, nie zadali od Polakow zrozumienia w czczeniu mordercow, to pewnie tylko zyjacy potomkowie pomordowanych gdzies na cmentarzu zapaliliby znicz, na ogolnym grobie, uronili lze nad losem pomordowanych. Ale Ukraina chciala wiecej, chciala uczcic swoich „bohaterow” nadala im miano „wyzwolicieli”. To teraz beda zmuszeni zmierzyc sie z niezadowoleniem Polakow. Teraz ta sprawa nie ucichnie, czego dowodem jest list sprzed kulku dni jaki „wazne” ukrainskie osobistosci bez honoru, napisaly. Im bardziej beda chcieli te pamiec rozmac, tym glisniej na ten temat w Polsce bedzie. jakies dwa tygodnie temu widzialam w telewizji wypowiedz ichnieho ambasadora Tymy, stwierdzil, ze obserwuje pogorszenie w Polsce, jesli chodzi o lubienie Ukraincow, i dodal, jesli tak dalej bedzie, to Ukraincy tez przestana lubic Polakow.
Daj Panie Boze.
pyra
8 czerwca 2016 o 20:32płynąłem Dniestrem – do Zaleszczyk „dialog ” z brzegiem na wieść że jesteśmy Polakami ograniczał się do reakcji „Sieg Heil” lub „Viva OUN” z ich strony. Dalej po lewej nadal nas „nie lubili” a po prawej nienawidzili Ukraińców (mówili w jakimś rumuńskim). W Kamieńcu Podolskim zaszczytem było być Polakiem. Pozdrawiam prawdziwych Ukraińców (tych tam dalej nie banderowców). Sumując – niech facet nie (usun.) farmazonów.
Tomek
8 czerwca 2016 o 20:44Niestety, ale jest to typowa nowomowa.
Nie zostało tutaj powiedziane nic konkretnego.
Wspieranie niepodległej Ukrainy to jedno,
pamięć i trzymanie się prawdy o ofiarach ludobójstwa UPA to drugie,
troska o polską mniejszość na Ukrainie to trzecie.
Żurawski vel Grajewski dostaje pytanie o konkret, o kościół św. Marii Magdaleny. Odpowiada jakimiś frazesami.
Tutejszym
8 czerwca 2016 o 20:57Czyli w imię doraźnych celów każe Pan zapomnieć nam o 170 tysiącach bestialsko zamordowanych Polakach, aby nie przeszkadzać Ukrainie w jej walce z Rosją?
Jeżeli nie teraz to kiedy? Włącz z Pan logikę w swoich wypowiedziach. Precz z banderowską Ukrainą, precz z rozpowszechnianiem kultu morderców i indoktrynacją młodzieży ukraińskiej. Niech żyje wolna, demokratyczna i przyjazna Polsce Ukraina. Obecna banderowska Ukraina teraz i docelowo w przyszłości jest nam wroga.
jubus
9 czerwca 2016 o 08:20Obecna Ukraina nie jest banderowska, a właśnie „demokratyczna i wolna”. Prozachodnia, dodatkowo. To taki paradoks, że przyjazna Polsce Ukraina to albo ta, pod władzą Janukowycza i jemu podobnych albo pod władzą Ruchu Azowskiego. Ale tego, nikt otwarcie w polskich mediach nie powie, bo wiadomo, że Janukowycz był prorosyjski, a Azow to „naziści”.
Pafnucy
9 czerwca 2016 o 00:26Słowa tego pseudo naukowca są tyle warte co listy banderowców o przebaczenie. Dla mnie kwestia potępienia nazistowskich ukraińskich zbrodniarzy jest kluczowa. Norymberga dla jeszcze żyjących, kara więzienia dla neobanderowców. Ekshumacja wszystkich szczątków ofiar rozrzuconych w różnych prawie zapomnianych miejscach i godny pochówek. Mieli na to 26. Kolejna próba wybielania mówienie że banderowska UPAina to rosyjska propaganda. Chyba Pan „profesor” nie widział ukraińskiego uzurpatora jak przemawia na uroczystościach państwowych pod czerwono czerną szmatą upa i dzieci maszerujących na pochodach w czarnych koszulach i czerwonych krawatach z portretami bandery. Może nich panu profesorowi jego ukraińcy pokażą podręczniki szkolne do historii? Mówienie że dla upaińców upa to bohaterowie bo walczyli z NKWD i nie jest to skierowane przeciw Polsce to tak jak tłumaczyć że dla Niemców Waffen ss to też bohaterowie bo walczyli z bolszewikami. To nawet śmieszne nie jest. Żurawski vel Grajewski to zwykły krypto ukrainiec. Coraz więcej takich mamy. Jeszcze prezydent wziął go sobie doradcę. Nazwanie rzeczy po imieniu byli LUDOBÓJSTWO, skazanie i potępienie sprawców, przeprosiny za krzywdę, godny pochówek i uczczenie pamięci ofiar, zakaz głoszenia ideologii banderowskiej pod karą taką samą jak za nazizm każdym normalnym kraju. Bez tego nie chce mieć z nimi nic wspólnego. Co najwyżej mogę na nich pluć. Nie chcę mieć nic wspólnego z ludźmi którzy nazywają bohaterami ludzi którzy mordowali niemowlęta dzieci a matkom wyrywali płody. To hańba że ktoś ich nazywa „przyjaciółmi” czy „braćmi”. Że też z polskich pieniędzy utrzymuje się takich intelektualnych śmieci jak Żurawski vel Grajewski, Kowal czy Targalski. Ciekawe jak by tłumaczyła ta tzw „patriotyczna katolicka prawica” Niemców którzy by mówili że Himmler to bohater narodowy bo walczył o wielkie Niemcy?
Pafnucy
9 czerwca 2016 o 00:29Przepraszam za literówki.
MX
9 czerwca 2016 o 06:17Ale facet wciska kit:
„Propagandowa „banderyzacja” Ukrainy w oczach Polaków, dokonywana przez Rosję, ”
Jaka propagandowa i jaka dokonywana przez Rosję?
Banderyzacja jest FAKTYCZNA, bo post-majdanowa Ukraina opiera swoją tożsamość na OUN i UPA na poziomie państwowej polityki historycznej, dokonywanej przez:
1. Ukraiński Instytut Pamięci Narodowej.
2. Ukraiński parlament.
3. Ukraińskiego prezydenta.
Lublinianka
11 czerwca 2016 o 20:25Pewnie te wszystkie pomniki Bandery stawiają wysłannicy Putina, Wiatrowycz to jego agent, a indoktrynacja młodzieży w duchy nazistowskim to bajki z mchu i paproci. Zastanawiając się nad umysłowymi wygibasami tego profesora zwróćmy uwagę na to, że doradza on Prezydentowi. W czyim interesie działa? Media rozpisują się na temat korumpowania zwolenników przez Janukowicza – czyżby praktyka obecnej władzy w Kijowie była może inna? Pensje profesorskie marne, a żyć z czegoś trzeba.
jubus
9 czerwca 2016 o 08:17Ludzie, skąd się biorą w Polsce tacy osobnicy? Muszę powiedzieć, że z przykrością, pożegnałem się z jednym, z niewielu programów, które oglądałem regularnie w TV, a mianowiecie „Studio Wschód”, Marii Przełomiec. Właśnie ze względu na tendencyjne pokazywanie wydarzeń na Wschodzie. Ktoś, kto myśli, że Kresy24 są tendecyjne, niech obejrzy ten program. Takich manipulacji, jakie się tam odbywają, to nie ma nigdzie indziej w TVP, a jedynie w TVNie.
Ktoś kto uważa siebie za politologa i geopolityka, a nie potrafi zrozumieć podstawowej prawdy, że w stosunkach międzynarodowych nie ma podziału na „dobrych i złych”, a jedynie na „silnych i słabych”, powinien oddać dyplom, lub przynajmniej nie afiszować się z tym faktem.
jubus
9 czerwca 2016 o 08:49Myślę, że każda osoba interesująca się Wschodem powinna w końcu, doglębnie poczytać Dmowskiego. Ja paru rzeczy nie doczytałem, ale po odświeżeniu sobie informacji, widzę, że miał jednak rację, nasz Wielki Ojciec Narodu.
Dmowski pisał wprost – Rosja to dzicz w najgorszej postaci, Rosjanie to nieokrzesane dzikusy, do których można czuć tylko pogardę. Ukraińcy/Małorusini to faktycznie Polacy tyle, że zrusyfikowani.
Pisał także o potrzebie „fraternizacji się z bydłem”. No to, to już jest zupełnie niepoprawne politycznie, choć jak najbardziej zrozumiałe dla mnie. Polska nie może fraternizowac się z silnymi (USA, Niemcy, Zachód generalnie), ponieważ dla nich, to my jesteśmy bydłem. Musimy fraternizować się z „bydłem na Wschodzie” – Rosją, Ukrainą, Białorusią, itd. I to my, wówczas będziemy na tym korzystać, a nie Zachód. Należy więc tak podchodzić do spraw wschodnich, aby zachować neutralnośc, poniewaz Ukraina, to taka sama dzicz jak Rosja, Ukrainę traktować jednak jak „zrusfykowaną Polskę”, podobnie Białoruś, a Rosję jako nieokrzesanego, wiejskiego wirachę (za słowami Mariana Kowalskiego). Oni nam nie zagrożą do póki będziemy ich traktować jak należy, tak jak oni sami się czują i jak okreslał ich Dmowski. Strasząc Rosją na prawo i lewo, jedynie okazujemy im respekt i zachowujemy się tak, jakby agresywnemu menelowi, stawiać jeszcze kolejną butelkę, w nadzieji, że się uspokoi.
jubus
9 czerwca 2016 o 08:51Zauważmy, że Polacy mają stosunek do wschodnich sasiadów właśnie takie jak Dmowski, ale jednak w ogóle nie widać tego w działaniu. Jest natomiast działanie jak Piłsudski, okazywanie szacunku i straszenie, nie wiadomo po co i na co.
jubus
9 czerwca 2016 o 08:52Zacznijmy w końcu fraternizować się bydłem, a nie z tymi, co nas sami traktują jak bydło.
pawel
9 czerwca 2016 o 09:01panie vel czy jak ci tam skąd ciebie wzieli lizusie jwstes wstydem narodu polskiego !!!! POwiem Ci tam jesli to przeczytasz to zapamietaj nierozliczone zbrodnie zawsze wracaja koliczczyzna zerz humanska a nastepnie wolyn jak beda mieli mozliwosc to chetnie by to powtorzyli jak to wolaja po san lachow!!!!!
Japa
9 czerwca 2016 o 09:32Panie Vel. Plecie pan jak potłuczony. Lepiej „opiekuj” się pan tą doktorantką. Banderyzm się odradza od czasów Juszczenki. Ten agent CIA i jego baba , etatowy pracownik Dep. Stanu USraela robili co im Amerykosy kazali, czyli zaszczepiali banderyzm na „zapadnoj UPAinie. Janukowycz był , prostym, „bandiuganom” z Doniecka i miał , jasny cel. Robić kasę dla mafii. Jego nie interesował banderyzm. Ba , w okreslony sposób, zwalczał go. Więc MUSIAŁ odejść. CIA realizowała swój plan podzielenia Ukrainy na wschodnią i zachodnią.
Za pomocą banderłogów sprowokowała wojnę domową. Tyle, że jak zwykle w ich wydaniu, coś spartolą. Normalni Ukraińcy , rosyjskojezyczni, opanują ziemie do linii Zbrucza. Banderyzm pozostanie sam sobie i skieruje tryzub przeciwko Polsce. To pewne jak dwa razy dwa.
Greg
9 czerwca 2016 o 09:51Polak mowi „Stanislawow” a nie „Inwaofrankowsk” panie vel Grajewski czy jak sie pan naprawde nazywa…Lwow i Tarnopol powinny wrocic do Polski.
jubus
10 czerwca 2016 o 11:01A po co? Skoro Polacy nawet nie potrafią uczciwie zagospodarować tego co mają. Polska Wschodnia sie wyludnia to po co nam jeszcze nowe województwa na wschodzie????
JW
9 czerwca 2016 o 10:34Skoro Historia nie jest najważniejsza
to nie powinna przeszkadzać naszym ukraińskim partnerom.
Jeśli kwestia naszej pamięci historycznej wpływa na ich decyzje to znaczy że historia jest dla nich najważniejsza a więc są niepragmatyczni i ,,niegodni być narodem”.
Mi kwestia ich pamięci nie przeszkadza w popieraniu ich w konflikcie z Rosją.
Eurointegracja to już trudniejszy temat bo ciężko zaprosić państwo glorfikujące ludobójców.
Ale to nie istniejąca kwestia nikt Ukrainy poza Polską w UE nie chce.
Tadeusz
9 czerwca 2016 o 11:14Sprawa dialogu Polsko-Ukraińskiego jest kluczowa dla przyszłości całej Europy Wschodniej. I ten dialog jest możliwy w odróżnieniu od dialogu z Rosją neoimperialną. Zgadzam się z tymi kto mówi, że w imieniu przyszłości nie należy zapominać o żadnym ludobójstwie (bo tuszowanie tych spraw nie prowadzi do rzeczywistego dialogu). Ale my, naród Polski, jako dojrzały Europejski lud, powinni wykazać się wielkim rozumem i mądrością, żeby pomóc bratniemu przecierz narodowi Ukrainy odnaleźć się w wielkiej rodzinie narodów Europy XXI wieku. Od tego jak poradzimy sobie w tym dialogu, będzie zależała nasza Wielka przyszłość lub znów upadek i dominacja Rosji w Europie Wschodniej.
MX
9 czerwca 2016 o 12:46@Tadeusz
Proszę nie nazywaj narodu ukraińskiego „bratnim”, bo w ten sposób tak naprawdę obrażasz, umniejszasz naród polski.
Propaganda giedroyciowców usiłuje przedstawiać Ukraińców jako „bratni naród”, rzekomo bliski Polakom, ale jest to tylko jedno z wielu kłamstw/manipulacji giedroyciowców. Natomiast szkoda, że ludzie się na to nabierają.
W rzeczywistości Ukraińcy są kulturowo, cywilizacyjnie zbliżeni nie do Polaków, a do Rosjan. Oba tamte narody to narody ruskie, wywodzące się z Rusi, oba narody zostały w dużej mierze ukształtowane przez wschodnie, a nie zachodnie tradycje. Widać to zresztą nawet w kontekście spraw historycznych – Ukraińcy zakłamują historię i budują mity, DOKŁADNIE TAK SAMO jak Rosjanie.
JW
9 czerwca 2016 o 15:25,,Dojrzały europejski lud” ja w tej sprawie nie tylko do Ciebie
ale do wszystkich powyżej przyjmujący taki podział]
dojrzali Polacy vs ukraińskie tępe niedojrzałe małpy
Czyli według ciebie Ukraińcy to głupie małpy nie zdolne myśleć w kategoriach pragmatycznej polityki.
Jak upamiętnimy Wołyń to się obrażą i porzuca okopy Donbasu, a Rosyjskie tanki będą witać kwiatami ?
Problem w tym że w Polsce dyskusja zasadniczo nie polega na żądaniu od Ukraińców żeby porzucili ,,Bandere” na ich podwórku.
Próbuje się narzucić nam przemilczenie na naszym własnym podwórku.
Mądrzy Polacy mają milczeć nawet u siebie.
Głupiutkie ukraińskie małpki nie tylko mogą u siebie rodzić co chcą ale jeszcze polscy parlamentarzyści musza mieć akceptacje ukraińskich małpek żeby przyjąć ustawę.
Dziwna mieszanka paternalizmu wobec UKRaińców i pogardy wobec własnych obywateli.
W ustach Czerskiej to jeszcze zrozumiałe ale
część tzw ,,naszych z prawicy” mówi tym samym głosem.
zofia czerczyńska
9 czerwca 2016 o 21:33Wyjaśnienie kwestii historycznych w stosunkach polsko – ukraińskich nie jest najważniejsze dla Pana, dla rodzin ofiar bestialskich mordów są najważniejsze. Dlaczego dla polskich władz ważniejsi są ukraińscy spadkobiercy zbrodniarzy oun-upa niż ich polskie ofiary i rodziny ofiar. Dlaczego zawsze są oszukiwani.