Znad Bałtyku do Moskwy jest naprawdę bardzo daleko. Prezydent Estonii Toomas Hendrik Ilves też nie pojedzie do stolicy Rosji na obchody Dnia Zwycięstwa.
– Prezydent uczci wszystkich ofiar II wojny światowej, która zaczęła się dla Estonii 23 sierpnia 1939 roku (kiedy podpisano pakt Ribbentrop – Mołotow – od red.)… Estonia, podobnie jak cała Unia Europejska odrzuciła niegdysiejsze linie konfrontacji i zamierza umacniać demokratyczną Europę, gdzie losy ludzi, narodów i krajów nie zależą od murów, stref wpływów i tajnych spisków – przekazał słowa prezydenta jego rzecznik prasowy.
Estonia podobnie jak inne państwa Zachodu obchodzi dzień zakończenia działań zbrojnych w Europie 8. maja. W Rosji „Dzień Zwycięstwa w Wielkiej Ojczyźnianej ZSRS” świętuje się dzień później.
Z zaproszenia na przyszłoroczne jubileuszowe obchody 70-lecia nie skorzysta też prezydent Litwy. Dalia Grybauskaite poinformowała o tym w ubiegłym tygodniu. O tym, że w najbliższej przyszłości do Rosji nie wybiera się Barack Obama, poinformowano zaś w Białym Domu, dokąd również niedawno przyszło zaproszenie z Moskwy.
Kresy24.pl/delfi.lt
4 komentarzy
ltp
31 grudnia 2014 o 23:29przyjdzie czekiście swiętować w towarzystwie wybitnych „menżów stanu” z Osetii Południowej, Abchazji i Naddniestrza. No może jeszcze wasal Łukaszenko
Mściwój
6 lutego 2015 o 10:33Oczywiście swołocz ma co świętować. Nie tylko pokonali Niemców, ale przez głupotę państw zachodnich ,przy okazji, podbili kraje bałtyckie z Polską i Ukrainą ,Czechami, Słowacją, Bułgarią, Węgrami włącznie. Jest co świętować. Rosja to agresywne, bandyckie państwo.
ltp
6 lutego 2015 o 22:12Z tym ,że obecność zagranicznych delegacji zwłaszcza z krajów , które wymieniłeś jest raczej niewskazana
duduś
8 lutego 2015 o 12:27Być może przyjedzie jeszcze trzęsący się o własne życie fan myszki Miki z Korei Płn.