
Boris Sawinkow. Fot. Wikipedia
Socjalista Boris Sawinkow, który w 1920 roku stanął z bronią w ręku w obronie Polski przed bolszewikami, okazał się obcy zarówno dla Rosji, jak i dla Polski. Niezdolność – a może niechęć – do uczestniczenia w życiu politycznym okazała się głównym przekleństwem całego jego życia. Biali nie akceptowali go za wojnę, którą rewolucjonista wypowiedział carskiej Rosji, a czerwoni – za wojnę, którą wypowiedział im. Bojownicy eserowcy widzieli w nim człowieka niezwykle małostkowego, rozczarowanego terroryzmem, a inteligencja, początkowo oczarowana książkami Ropszyna (pseudonim rewolucjonisty), szybko straciła zainteresowania do jego idei.
Po ponad stu latach można odnieść wrażenie, że Sawinkow posiadał dar jasnowidzenia, choć większość jego działań na rozdrożach historii okazało się błędnymi. Przyjrzyjmy się bliżej tym kluczowym rozdrożom, a także temu, co łączyło Sawinkowa z Polską.
Dzieciństwo i młodość Borisa Sawinkowa minęło w Warszawie. Ojciec Sawinkowa, pracownik sądowy, darzył Polaków i rewolucyjnie nastawioną inteligencję wielką sympatią. To uczucie najwyraźniej przejął jego syn.
W Warszawie Sawinkow został po raz pierwszy poddany rewizji i aresztowany. Doszło do tego podczas świąt Bożego Narodzenia w 1897 roku. Po ukończeniu semestru na Wydziale Prawa Uniwersytetu Petersburskiego, Borys powrócił do rodzinnego domu wraz z bratem Aleksandrem. Tego samego wieczoru do domu wtargnęli żandarmi.
Okazało się, że bracia przywieźli z Petersburga bibułę rewolucyjną. Borys zaangażował się w ruch socjaldemokratyczny zaraz po rozpoczęciu studiów. Bracia spędzili kilka dni za kratkami i zostali zwolnieni dopiero po złożeniu przez rodziców skargi do generał gubernatora Warszawy.
Ostatecznie Sawinkow wkroczył na ścieżkę walki rewolucyjnej właśnie w Rosji. Głównym narzędziem tej walki był terror.
Latem 1904 roku eserowcy zabijają w Petersburgu ministra spraw wewnętrznych Wiaczesława Plehwego. Bombę w powóz ministra rzuca Jegor Sozonow. Sawinkow znajduje się w bezpośrednim sąsiedztwie, obserwując przebieg wydarzeń. Później szczegółowo opisze ten zamach terrorystyczny w „Wspomnieniach terrorysty”. Zabójstwu Plehwego poświęcony jest osobny rozdział książki o tym samym tytule.
Już w następnym roku terrorysta i kolega Sawinkowa z warszawskiego gimnazjum, Iwan Kalajew, zabija w ataku bombowym wielkiego księcia Sergiusza Aleksandrowicza, wuja Mikołaja II. Wielki książę był uważany za szarą eminencję i głównego odpowiedzialnego za „Krwawą niedzielę” 1905 roku.
Kalajew został powieszony, ale Sawinkow, zainspirowany jego przykładem, był gotów podnieść stawkę. Wszedł w skład Komitetu Wykonawczego Organizacji Bojowej, komórki niezależnej od kierownictwa partii eserowskiej. Wtedy zaczyna planować zabójstwo Mikołaja II.
Plan nie powiódł się, bo w 1906 roku terrorysta został aresztowany w Sewastopolu podczas nieudanego zamachu na dowódcę Floty Czarnomorskiej i skazany na karę śmierci. Udało mu się jednak uciec i przedostać do Francji, gdzie rozpoczął karierę literacką.
W działalności twórczej wspierali go poetka Zinaida Gippius i jej mąż, pisarz Dmitrij Mereżkowski. Gippius wymyśliła pseudonim rewolucjonisty – Ropszyn, pod którym opublikował prawdopodobnie najsłynniejsze swoje dzieło – „Koń Wrony”. Refleksja Sawinkowa, rozczarowanego terroryzmem, nie spotkała się oczywiście ze zrozumieniem ze strony jego dawnych towarzyszy broni.
Sawinkow powrócił do Rosji po rewolucji lutowej w 1917 roku. Premier rządu tymczasowego Aleksander Kiereński mianował go komisarzem rządowym na froncie południowo-zachodnim, a nieco później ministrem wojny. Były to najwyższe stanowiska w karierze politycznej Sawinkowa, któremu wróżono nawet rolę dyktatora, zdolnego położyć kres chaosowi i dwuwładzy.
Jednak z tego szczytu Sawinkow spadł podczas buntu gen. Ławra Kornilowa w sierpniu 1917 roku. Powodem była zasadnicza rozbieżność poglądów z Kiereńskim. Mianowany wojskowym gubernatorem Piotrogrodu, Sawinkow nalegał na aresztowanie całej bolszewickiej elity. Kiereński odmówił.
Sawinkow złożył rezygnację, a miesiąc przed przewrotem bolszewickim eserowcy wyrzucili go z partii. Sawinkow zignorował posiedzenie, na którym rozstrzygał się jego dalszy los, twierdząc, że partia nie ma już „ani moralnego, ani politycznego autorytetu”.
Trudno ocenić, co by się stało, gdyby Sawinkow przekonał Kiereńskiego w sierpniu 1917 roku, ale oczywiste jest, że ignorując propozycje Sawinkowa, Kiereński i jego towarzysze wybrali fatalną drogę. Walka z konsekwencjami bolszewickiego przewrotu okazała się niemożliwa. Sawinkow przemierzał kraj, stworzył „Związek Obrony Ojczyzny i Wolności”, próbując zorganizować opór wobec nowej dyktatury – ale bezskutecznie.
Nie pomogła również zagranica, chociaż Sawinkow prowadził negocjacje z rządami krajów Ententy w sprawie pomocy dla ruchu białych i osobiście spotkał się z Winstonem Churchill i Józefem Piłsudskim.
Warto wspomnieć o jeszcze jednym ważnym rozdrożu, na którym rozeszły się drogi Sawinkowa i większości białogwardyjskiej. Sawinkow był prawdopodobnie jedynym przedstawicielem ruchu białych, który pozytywnie odnosił się do powstania państw narodowych na zachodzie Imperium Rosyjskiego. Dopuszczał utworzenie niepodległej Ukrainy i Białorusi oraz zgadzał się z roszczeniami terytorialnymi odrodzonej Polski. Nie chcieli tego uznać dysponujący znacznie większymi zasobami generałowie armii białogwardyjskich.
Bolszewicy natomiast z powodzeniem wykorzystali temat narodowościowy i rozdawali hojne obietnice przywódcom ruchów narodowowyzwoleńczych (Lenin i jego otoczenie nie zamierzali tych obietnic dotrzymać, ale to osobna kwestia).
Tak czy inaczej, śmiałe idee Sawinkowa, jego miłość do Polski i rewolucyjna przeszłość doprowadziły go do kolejnego tymczasowego, ale bardzo ważnego sojuszu – z Józefem Piłsudskim.
W maju 1920 roku Sawinkow przyjechał do Warszawy, gdzie utworzył Rosyjski Komitet Polityczny, a także zaczął wydawać rosyjskojęzyczną gazetę „Za Swobodu”. Początkowo sprawy szły dobrze. Był uwielbiany przez rosyjską inteligencję, która uciekła do Europy przed bolszewikami, a pod jego sztandarem gromadzili się żołnierze, którzy musieli opuścić Rosję. Dało to Sawinkowowi możliwość zebrania własnej armii. W decydującej fazie wojny polsko-sowieckiej w 1920 roku liczy ona około 25 tys. osób i brały udział w decydujących bitwach wojny polsko-sowieckiej po stronie Polaków.
Jednak Polska, która obroniła swoją niepodległość, zawarła porozumienie z bolszewikami. Osobny punkt porozumienia przewidywał rezygnację ze wsparcia dla organizacji antybolszewickich. Dalszy rozwój wydarzeń był już tylko kwestią czasu (i oczywistym sukcesem dyplomacji radzieckiej). Sawinkow, który nadal marzył o antybolszewickim przewrocie i wyprawie wyzwoleńczej na Moskwę, stał się persona non grata w swojej drugiej, a może nawet pierwszej ojczyźnie
Jesienią 1921 roku Narodowy Komisariat Spraw Zagranicznych zażądał od Polski deportacji Sawinkowa i jego współpracowników. W zamian bolszewicy obiecali rekompensatę w postaci złota i zwrotu szeregu dzieł sztuki wywiezionych z Polski do Rosji podczas I wojny światowej.
W obronie Sawinkowa stanęło wielu Polaków, w tym Karol Wędziagolski, którego Sawinkow poznał jeszcze w Armii Ochotniczej. Ostrzegali oni, że porozumienie w tej sprawie z bolszewikami kompromituje Polskę. Sawinkowowi zorganizowano nawet wystąpienie w Sejmie, gdzie w czystej polszczyźnie podziękował Polsce za gościnność. Jednak ogólny ton wystąpienia nie pozostawił wątpliwości – Sawinkow uważał, że ten rozdział został zamknięty. Jego drogi z Piłsudskim rozeszły się ostatecznie i bezpowrotnie.
30 października 1921 roku Sawinkow wraz z towarzyszami wyjechał do Pragi, a Polska wkrótce otrzymała pierwszą transzę – dziesięć milionów rubli w złocie, zabytkowe meble z Zamku Królewskiego i Łazienek, a także obraz Jana Matejki „Bitwa pod Grunwaldem”.
Przez kilka kolejnych lat Sawinkow próbował bezskutecznie zorganizować w Europie ruch antybolszewicki. W 1924 roku bolszewikom udało się zwabić go do Związku Sowieckiego i aresztować. 7 maja 1925 roku, już po pokazowym procesie, Sawinkow poniósł śmierć po rzuceniu się z okna piątego piętra budynku WCzK na Łubiance.
Okoliczności jego śmierci pozostają oczywiście przedmiotem sporów. Aleksander Sołżenicyn był przekonany, że legendarnego rewolucjonistę zabili czekiści, którzy przedstawili całe zdarzenie jako samobójstwo.
Chociaż obecnej Polsce podejmowano próby upamiętnienia Sawinkowa, nazywając jego imieniem jedną z ulic w Warszawie, nie zakończyły się one poważnym sukcesem. Ulica Sawinkowa na Pradze istniała niecałe dwa lata.
10 listopada 2017 r. wojewoda mazowiecki Zdzisław Sipiera, wykonując nieprzestrzegane wcześniej przez władze Warszawy przepisy ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego totalitarnego systemu, przemianował ulicę Dąbrowszczaków na cześć Sawinkowa. Jednak już 10 kwietnia 2019 r. na mocy orzeczenia Naczelnego Sądu Administracyjnego przywrócono ulicy poprzednią nazwę.
Andriej Grigoriew
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!