W Starokonstatynowie na 16 lutego zaplanowana była wielka uroczystość. W obecności ministrów obrony Polski i Ukrainy miały być odsłonięte tablice pamiątkowe ku czci dwóch cichociemnych, Wacława Kapisto i Leonarda Zub-Zdanowicza.
Uroczystość zaplanowano w miejskim Memoriale Pamięci, gdzie upamiętniono poległych na Majdanie, w ATO i w trakcie II wojny światowej. Zainterweniował ukraiński Instytut Pamięci Narodowej. Tablice zostały poświęcone i złożone w kościele.. i czekają…
Uroczystość miała być uczczeniem 75. rocznicy zrzutu z Anglii cichociemnych, którzy urodzili się w okolicach Starokonstantynowa. Zamówiono tablicę, zaproszono gości, burmistrz wyraził zgodę. W wydarzeniu mieli wziąć udział minister obrony RP, przedstawiciele Sejmu i MSZ, kościoła i polskiego konsulatu w Winnicy. O odwołanym odsłonięciu tablic pisały niemalże wszystkie polskie media, o niedoszłym wydarzeniu zrobiło się również głośno na Ukrainie. Do zasadniczych uroczystości nie doszło.
Upamiętniono cichociemnych jedynie w kościele. W mszy św. uczestniczył Leon Dubrawski, biskup ordynariusz diecezji kamieniecko-podolskiej. Władze miasta reprezentował zastępca burmistrza Jurij Mudryk. Przybyli również prezes Partii Polaków Ukrainy Stanisław Kostecki, polscy działacze, wierni katoliccy, miejscowi Polacy. Polskę reprezentował konsul generalny RP Tomasz Olejniczak. Po mszy świętej poświęcono tablice.
Nie przybyli do Starokonstantynowa minister obrony narodowej Antoni Macierewicz, przedstawiciele Sejmu i Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. Wizyta była przygotowana ze wszystkimi detalami. Przemówienia czekały odczytania. Wydarzenie odwołano niemalże w ostatniej chwili. Dlaczego? Odpowiedzi szukaliśmy w Starokonstantynowie.
Starokonstanynów istnieje od 1525 roku. Uzyskał prawa magdeburskie po tym jak miejscowość kupił Konstanty Ostrogski. Pierwotna nazwa to Konstantynów. Obecnie jest to liczące ponad 30 tysięcy mieszkańców miasto w obwodzie chmielnickim. Leży w odległości 46 kilometrów od stolicy obwodu. „Marszrutka” pokonuje tę odległość trochę ponad czterdzieści minut.
Burmistrz miasta Mykoła Melnyczuk odebrał telefon i powiedział, że z radością się spotka pomimo uroczystości w miejscowej szkole. Akurat tego dnia, tuż po ogólnokrajowych obchodach rocznicy masakry na Majdanie, uczczono pamięć nauczyciela fizyki ze Starokonstantynowa, który zginął na Instytuckiej w Kijowie. Po akademii spotykamy się w budynku rady miejskiej. Zdecydowanie jest niezadowolony z przebiegu wydarzeń. Prawdopodobnie miała to być wzorcowa impreza w kalendarzu miasta. Mieli tu przybyć ministrowie obrony obydwu państw. Tak sam opisuje sytuację:
– Wszystko szło dobrze dopóki do mojego doradcy nie zatelefonował szef IPN Wołodymyr Wiatrowycz, który zaczął kategorycznie sprzeciwiać się tej idei. Do tego wysłali do nas list z informacją, że obydwaj cichociemni brali udział w akcjach antyukraińskich na Wołyniu i w Zamościu. „Jeżeli będziecie kontynuować przygotowania, zwrócę się do administracji prezydenta, żeby na was wpłynęli albo zabronili” – to są słowa Wiatrowycza – dodaje burmistrz.
W odpowiedzi na list ze Starokonstantynowa, Wołodymyr Wiatrowycz, szef IPN napisał, iż Leonard Zub-Zdanowicz brał udział w akcjach „karalnych” przeciw przedstawicielom ukraińskiej ludności cywilnej Zamościa i okolic. Wacław Kapisto brał udział w walkach z Ukraińską Armią Powstańczą. W związku z tym istnieje możliwość, że „brali udział w zabójstwach Ukraińców”. List kończy się frazą: „Uważamy, że bez odpowiednich badań podobne inicjatywy mogą zaszkodzić w utrzymaniu dobrosąsiedzkich i partnerskich stosunków między Ukrainą i Polską, spowodować ostry społeczno-polityczny konflikt na Ukrainie, jak i na arenie międzynarodowej. W takiej sytuacji rekomendujemy odłożenie odsłonięcia tablic poświęconych Wacławowi Kapisto i Leonardowi Zub-Zdanowiczowi”.
Wedle relacji Melnyczuka, Wołodymyr Wiatrowycz nie tylko optował za dokładnym sprawdzeniem życiorysu cichociemnych, był kategorycznie przeciw odsłonięciu tablic. Podkreśla jednak, że odwołano obchody nie z powodu interwencji szefa ukraińskiego IPN. Do Starokonstantynowa miały przybyć ważne osobistości z Polski i Ukrainy. Nie chciano ryzykować protestów aktywistów z czerwono-czarnymi flagami. Dodaje: „Tym bardziej, że teraz przechodzimy trudny okres, ale to jednocześnie jest wspaniały okres w stosunkach Polski i Ukrainy, gdy Polska najwięcej dla wejścia Ukrainy do Unii Europejskiej robi. I sprzeciwia się Rosji, tak jak i Ukraina. A jeśli ktoś się spzreciwia, tego należy przekonać, nawet jeżeli jest to taka osoba, jak szef IPN”.
Zastępca burmistrza Jurij Mudryk, który przygotowywał uroczystości, zaczyna rozmowę od uwagi na temat francuskiego dokumentu wyemitowanego przez prywatną telewizję TVN: „Jak można robić coś takiego, żeby skłócić dwa państwa, żeby ambasador Ukrainy musiał wystosować notę protestacyjną, bo tak wypaczono obraz Majdanu?”. Szybko jednak przechodzi do tematu rozmowy. Konsulat polski prosił, aby wskazano miejsce uczczenia pamięci cichociemnych i przeprowadzono konsultacje społeczne. W trakcie głosowania nad tablicą 33 osoby były za, 17 przeciw, 14 się wstrzymało. Swoboda zażądała, by zgłosić się do IPN z prośbą o ocenę sytuacji, ponieważ mieli wątpliwości co do działalności Armii Krajowej. Potem wszystko było coraz bardziej skomplikowane: telefon z IPN, reakcja Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. Mudryk tak zrelacjonował swoją odpowiedź SBU: „Chłopcy wy szukacie nie tych, co trzeba. Szukajcie tych separatystów lepiej!”. Relacja Mudryka zbliża się do granic absurdu. Przypomina scenariusz komedii albo ponure czasy ZSRS: Potem przychodzi kontrwywiad: „Czy wy chcecie międzynarodowego skandalu” – pytają. „Ja nie chcę, ja się boję, czy to wy nie zrobicie międzynarodowego skandalu”.
Mały skandal w stosunkach polsko-ukraińskich jednakowoż zaistniał. Na skwerze niemal naprzeciwko kościoła pod wezwaniem św. Jana Chrzciciela znajduje się Memoriał Pamięci z niezagospodarowanym miejscem na nieszczęsne tablice. Burmistrz zapewnił, że godne ich odsłonięcie odbędzie się pomimo wszystko.
***
Wołodymyr Wiatrowycz, szef ukraińskiego Instytutu Pamięci Narodowej zaznaczył, że prośba o rekomendację odsłonięcia tablicy ku czci cichociemnych wpłynęła do instytutu 12 lutego, cztery dni przed uroczystością. Pomimo krótkiego czasu, pracownicy IPN przeprowadzili badania. Efekt pracy był następujący: „Szybko znaleźliśmy informację o udziale w walkach z OUN-UPA na Wołyniu Wacława Kapisto i prawdopodobnego udziału drugiego z nich, Leonarda Zub-Zdanowicza, który był nie tylko żołnierzem AK ale i NSZ, w antyukraińskich akcjach na Zamojszczyźnie. Biorąc to pod uwagę, wysłaliśmy list, w którym zaznaczaliśmy, że należałoby odłożyć wydarzenie do momentu, gdy sprawa obydwu cichociemnych będzie dokładnie sprawdzona”.
Zdaniem szefa IPN odsłonięcie tablic zaszkodziłoby dialogowi polsko-ukraińskiemu: „Moje stanowisko jest takie, że ci cichociemni mogą być i są bohaterami dla narodu polskiego, ale ze względu na działalność przeciw narodowi ukraińskiemu jest wątpliwe uszanowanie ich pamięci na terytorium Ukrainy. Takie uszanowanie mogłoby zaszkodzić polsko-ukraińskiemu dialogowi. To tak jakby Ukraińcy chcieli odsłonić takie tablice ukraińskich żołnierzy na terenie Polski, na przykład, w Przemyślu. Na przykład, Roman Szuchewycz jest i będzie bohaterem dla Ukrainy, ale nie będzie nim nigdy w Polsce. I tak samo jest z polskim bohaterami na Ukrainie”.
***
W sprawie cichociemnych zabrał głos dyrektor rzeszowskiego Instytutu Pamięci Narodowej Dariusz Iwaneczko. Z ustaleń najlepszego specjalisty od cichociemnych w Polsce Krzysztofa Tochmana wynika, że Zub-Zdanowicz nie miał nigdy kontaktu zbrojnego z formacjami ukraińskimi, tym bardziej ludnością cywilną. Iwaneczko podkreślił, że poza zapoznaniem się z literaturą przedmiotu, dwukrotnie rozmawiał z Tochmanem w tej sprawie. O Wacławie Kapisto Iwaneczko zaświadcza: „Z całą pewnością nie prowadził działań mających jakiekolwiek znamiona eksterminacji czy działań niegodnych żołnierza wobec ukraińskiej ludności cywilnej, natomiast jako szef dywersji, szef kedywu na Wołyniu w inspektoracie łuckim szkolił niewątpliwie ludność polską, organizował samoobronę, między innymi jedną z najsłynniejszych w Przebrażu – w określonym celu”. Dyrektor zaznaczył, że działania UPA miały charakter eksterminacyjny. Wacław Kapisto odbył przeszkolenie w Anglii i był osobą odpowiednią do szkolenia ludności polskiej na Wołyniu.
Całej sprawie tragedii dodaje to, co Krzysztof Tochman powiedział w TVP Rzeszów. W 1944 roku Kapisto został złapany przez NKWD i skazany na śmierć. Zamieniono mu wyrok na 10 lat więzienia. Był między innymi w łagrach Kołymy i Magadanu. Tam był gnębiony i naciskany. Proponowano mu jako zemstę za zbrodnie UPA na Polakach donoszenie na Ukraińców. Kopisto odmówił, mówiąc, że w sowieckim łagrze Ukraińcy są jego współbraćmi…
***
Jerzy Wójcicki, prezes winnickich Kresowiaków, który był bardzo zaangażowany w odsłonięcie tablic, tak skomentował przepychanki z ukraińskim IPN: „Jesteśmy zakładnikami tej sytuacji, podobnie jak zakładnikiem jest burmistrz tego miasta. Wołodymyr Wiatrowych w liście odwołał się do „inicjatywy polskich partnerów”. On chyba myśli, że ta inicjatywa wyszła nie od lokalnej wspólnoty Polaków, a od polskich władz, polskiego IPN. Ale ta inicjatywa wyszła oddolnie i nie miała na celu podżegania do żadnych konfliktów”. Wójcicki uważa, że istnieją dwa warianty rozwiązania tej sytuacji: odsłonić tablice w kościele, czego nikt nie może zabronić, lub próbować rozmawiać z ukraińskimi historykami. Za drugim przemawia to, że na ten rok zaplanowane są odsłonięcia tablic ku czci żołnierzy AK i uczestników powstania warszawskiego w Winnicy, Berdyczowie, Żytomierzu. – Dlatego musimy rozmawiać z panem Wiatrowyczem i będziemy to robili, ale chcemy by nas usłyszeli, bo dotychczas słyszeli nas tylko w kwestii dekomunizacji, upamiętniania ofiar operacji polskiej NKWD i wielkich czystek – dodaje.
***
Sprawę tablic cichociemnych z pewnością będziemy jeszcze jakiś czas obserwować. Władze Starokonstantynowa nie chcą zrezygnować z godnego odsłonięcia tablic. Miejscowi Polacy deklarują chęć rozmów. Wołodymyr Wiatrowycz zapewnia, że blokada jest czasowa, póki nie zostaną wyjaśnione dokładnie sylwetki obydwu Polaków. Należy zadać pytanie, ile trwać będą takie badania i jak bardzo mamy uzbroić się w cierpliwość.
Wojciech Jankowski Kurier Galicyjski
Tekst ukazał się w nr 4 (248) 29 lutego – 17 marca
10 komentarzy
tagore
2 marca 2016 o 21:48Jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest oficjalne zwrócenie się do
władz Ukrainy o zdymisjonowanie Wiatrowycza póki nie jest jeszcze
zbyt późno. Konsekwencje jego działań podobnie jak Landsbergisa na
Litwie mogą być nieodwracalne.
Victor
2 marca 2016 o 22:37Za bezzwrotne 4 mld zł z Polski zgodzili się na ustawienie dwóch lwów na Łyczakowie. Myślę, że za kolejne 4 mld mogą się zgodzić na te dwie tablice…
Barnaba
2 marca 2016 o 23:12Prześmieszny jest ten Wiatrowycz. U nas kiedyś wojewoda podkarpacki zarządził zinwentaryzowanie wszystkich nielegalnych pomników UPA i na samym Podkarpaciu doliczono się ponoć 68 pomników. Nigdzie nie ma info o tym czy któryś usunięto. Ciekawe jak by tak u nas owe monumenty rozebrano to dopiero by piał…
Rychu
3 marca 2016 o 07:16A może wnioskować o wstrzymanie dalszej pomocy przez Unię Europejską dla Ukrainy do czasu całkowitego wyjaśnienia przez międzynarodową komisję ludobójstwa na Wołyniu ?! – oczywiście dla dobra i normalizacji stosunków europejsko – ukraińskich !
Wołyń1943
3 marca 2016 o 11:20Dla polepszenia stosunków z Polską i ocieplenia polityki historycznej Wiatrowycz powinien wziąć udział w rozebraniu „pomnika” w Hruszowicach!
Kresowaik
3 marca 2016 o 12:38Ukraina to jedyne państwo w Europie,gdzie zbrodniarzom wojennym i ludobójcom narodu polskiego stawia się pomniki. To wstyd,że kolejne polskie władze nie mają odrobinę honoru i uczciwości. Przypominam,że poza „Łączką” na Powązkach na samym Wołyniu są setki dołów z zagrzebanymi Polakami, nasi politycy nie udzielają nam żadnego poparcia,wręcz przeciwnie, w próbach ekshumacji i godnego pochowania krewnych. Lżenie pamięci Cichociemnych to tylko jeden z elementów haniebnej polityki tworu państwopodobnego na okupowanym terytorium II RP.
Łzy Matki
4 marca 2016 o 01:01Nie jedyne…wszak są pomniki bandytów na Liwie i Łotwie a i na Białej Rusi też tylko nie czarnych a czerwonych.
To efekt silnego państwa przez 25 lat – sami się nie szanujemy więc kto nas ma szanować.
A ukraińcy…to …….naród – i mam nadzieję że otrzyma stosowną zapłatę za to co czynił i czyni
Jaksar
5 marca 2016 o 15:37uważam, że powinniśmy skończyć już z udawaniem, że władze Ukrainy widzą w Polakach Braci i Przyjaciół, od wiztyty Komorowskiewgo w parlamencie Ukrainy (Kijów 2015) zadawane są Polakom i Polsce co chwila policzki. Czy to uchwały gloryfikujące zbrodniarzy z UPA.UON czy prawa kombatanckie dla morderców Polaków, czy antypolska aktywność Ukraińskiego IPN a w końcu odsunięcie Polski od rozmów w sprawach dotyczących Ukrainy i pośrednio Polski jako najbliższego sąsiada. Ukraina widziała by w nas najlepiej adwokatów jej interesu w UE oraz dojną krowę a tak się nie da. Polskie Władze w końcu powinny tak jak obiecały myśleć o interesie Polski i Polaków. Obiecxywano nam, że nie będzie Polska więcej dyskutowała w Berlinie i Brikseli z pozycji klęczącego tym czasem w rozmowach z Kijowem czy Litwą rozmawiamy z pozycji rozpłaszczonego usprawiedliwiając bardziej antypolskie gesty aniżeli Ci którzy je czynią !
ada
6 marca 2016 o 07:59to są banderowcy a nie ukraińcy.Do ukraińców nic nie mam ale bandery nigdy nie zaakceptuje
koczu
10 marca 2016 o 04:37Nie opluwałbym Rosji, to jest podstawa, i nie pchał się na pal z Ukrainą że my som bracia.Ukraina dalej nie kupuje naszego mięsa ….. jest embargo..
Ukraina i ich obywatele wiele wycierpieli, naprawdę jest mi ich żal .Znamy historię to małe grupy mieszają i maja kolosalny wpływ na życie zwykłych obywateli.
I w momencie słabej postawy UE kierował bym wzrok w stronę Grupy Wyszehradzkiej . Dziękuje za uwagę ..