
Andżelika Borys jeszcze na wolności, w sowim biurze w Grodnie/ fot.hrodna.life
Andżelika Borys, przewodnicząca zdelegalizowanego przez władze w Mińsku Związku Polaków na Białorusi (ZPB) dziękuje teraz reżimowi za możliwość nauczania języka polskiego i jednocześnie prosi o uwolnienie Andrzeja Poczobuta — dziennikarza, działacza i członka zarządu ZPB, skazanego w sfingowanym procesie politycznym na osiem lat łagrów.
Borys napisała na Facebooku, że jej organizacja, wspierana przez rząd polski liczy około 12 tysięcy członków, prowadzi ośrodki nauki języka polskiego i stara się działać na rzecz porozumienia między narodami.
„Jesteśmy wdzięczni władzom Białorusi za możliwość uczyć języka polskiego, jesteśmy Polakami, obywatelami Białorusi i nam bardzo zależy na dobrych relacjach i dialogu” – czytamy na Facebooku Borys.
Zwróciła też uwagę, że na Białorusi mieszka ponad 300 tysięcy Polaków, a „kwestia polskości zawsze była sprawą życia dla ZPB”.
Związek Polaków liczy obecnie ok 12.000 członków, prowadzimy ośrodki nauczania języka polskiego na terenie Białorusi, dbamy o miejsca pamięci, jesteśmy wdzięczni władzom Białorusi za możliwość uczyć języka polskiego, jesteśmy Polakami, obywatelami Białorusi i nam bardzo zależy na dobrych relacjach i dialogu, na Białorusi mieszka ponad 300.000 Polaków, sprawa polskości na Białorusi zawsze była dla Związku Polaków sprawa naszego życia — napisała Borys.
W swoim wpisie dodała apel:
Andrzej Poczobut jest naszym kolega i działaczem, członkiem Zarządu Głównego ZPB, dziennikarzem, nigdy nie był “opozycjonistą” i my bardzo prosimy władze w Mińsku o jego uwolnienie!!!
21 czerwca Borys odniosła się również do uwolnienia czternastu więźniów więźniów politycznych, zwolnionych przez białoruski reżim na prośbę Stanów Zjednoczonych. Wtedy też przypomniała o losie Poczobuta, sugerując konieczność podjęcia rozmów.
Rzecznik polskiego MSZ Paweł Wroński wyjaśnił, że Poczobut jest pierwszy na polskiej liście osób do uwolnienia.
W ubiegłym roku białoruskie władze pozwoliły Andżelice Borys na spotkanie w kolonii karnej z Andrzejem Poczobutem. Przekonywała później, że ten na jej prośbę zgodził się na wyjazd z Białorusi – w przypadku uwolnienia w łagru. Dodajmy, że reżim Łukaszenki stosuje taktykę wywożenia uwolnionych więźniów politycznych na granicę, najczęściej wbrew ich woli, w workach na głowie. Ci, którzy po odsiadce całego wyroku wychodzą z więzień, najczęściej uciekają z raju Łukaszenki, bo reżim stwarza im nieznośne warunki życia na wolności.
Andżelika Borys po rocznej odsiadce w białoruskim areszcie pozostała na Białorusi, może swobodnie (?) podróżować do Polski. Ale czy rzeczywiście przekonała Andrzeja Poczobuta, tego patriotę ziemi grodzieńskiej do opuszczenie Białorusi, trudno powiedzieć, bo nie ma z nim kontaktu. Władze nie pozwalają mu na widzenia nawet z najbliższą rodziną.
Polskie władze od czterech lat stawiają uwolnienie Andrzeja Poczobuta jako jeden z warunków normalizacji stosunków z Mińskiem. Polska domaga się także zakończenie kryzysu migracyjnego oraz wydania nielegalnego migranta, winnego śmierci żołnierza Mateusza Sitka na granicy.
Aleksander Łukaszenka w kwietniu 2025 roku odrzucił te postulaty. Nazwał Andrzeja „wiecznym problemem”. — Oni (Polacy – red.) mówią: „by rozpocząć rozmowy, Białoruś musi to i to. Ja mówię: To niech ich szlag. Nikomu nic nie jesteśmy winni” – mówił dyktator.
Według Łukaszenki Białoruś była gotowa przekazać Poczobuta Polsce, ale sam więzień miał rzekomo odmówić wyjazdu.
„Poczobut powiedział: Ja tam nie pojadę. Wszystko mamy nagrane. I potem nas oskarżają o prześladowania. Nikogo nie prześladujemy – twierdził Łukaszenka.
Dodał też, że Andżelika Borys, która sama spędziła rok w areszcie w ramach tzw. „sprawy Polaków”, próbowała działać na rzecz dialogu Mińska z Warszawa, ale spotkała się z ostrą krytyką w Polsce(?).
ba
3 komentarzy
LT
27 czerwca 2025 o 11:48Pani Andzelika prawdopodobnie zrobi wiecej niz cala nasza dyplomacja.
Po cichu,dyplomatycznie I skutecznie.
Powodzenia Pani Andzeliko!
Anna
27 czerwca 2025 o 12:09Zastanawia mnie jeden “drobny” fakt. Jakby jakiś białoruski opozycjonista spróbował wrócić na Białoruś to zostałby natychmiast zwinięty na granicy i trafił na katownię KGB na przesłuchanie. Kilku tak nierozważnie spróbowało i dawno siedzą, albo ślad po nich zaginął. A już nie mówię, że jakby jednak wjechali i próbowali tam “działać”, he, he. A Pani Andżelika tymczasem jeździ sobie bez przeszkód tam i z powrotem, spotyka się w Polsce z różnymi politykami i działaczami, wraca i tam “działa”, “krzewi polskość”, którą wiemy jak Łukaszenka bardzo kocha i włos jej z głowy nie spadł. Ona jedyna ze wszystkich. Bardzo to nietypowe.
LT
27 czerwca 2025 o 13:16Pani Andzelika stala sie mediatorem pomiedzy Minskiem i Warszawa
Nikt z tego nie robi zadnej tajemnicy
Jakis most porozumienia musi istniec
Amerykanie tez dzialaja w ten sposob.
To nie jest kolaboracja!