Rosja rozpętuje nową fazę wojny hybrydowej – tym razem w kosmosie. Kreml rozważa przeprowadzenie „nuklearnego sabotażu” na orbicie, który mógłby unieruchomić satelity USA, Europy i SpaceX. Poinformował o tym portal „Forbes”.
„Piękno tego sabotażu polega na tym, że nie będzie można go udowodnić. Moskwa otrzyma w prezencie zniszczenie satelitów i „wiarygodną możliwość zaprzeczenia”” – mówi ekspertka ds. broni kosmicznej Elena Grossfeld z King’s College London.
Według amerykańskiego wywiadu Rosja pracuje nad tajnym projektem – umieszczeniem broni jądrowej w kosmosie. Jedną z opcji jest eksplozja jądrowa w pobliżu pasa radiacyjnego Van Allena, która spowodowałaby kaskadową awarię satelitów bez bezpośredniego odpalenia.
Grossfeld argumentuje, że ten scenariusz jest orbitalną wersją ataku na Pearl Harbor.
„Jedna eksplozja i tysiące satelitów jest wyłączonych z działania. To zmienia zasady gry” – wyjaśniła.
Szczególnie narażone są satelity Starlink firmy SpaceX, które zapewniają łączność ukraińskiemu rządowi, wojsku i ludności cywilnej. Rosja zaatakowała już terminale Starlink na ziemi i wielokrotnie groziła zestrzeleniem satelitów firmy.
„Moskwa inwestuje w różnego rodzaju broń antysatelitarną – rakiety, lasery, cyberataki. Ale szczytem tego arsenału jest eksplozja jądrowa” – dodała.
NATO oficjalnie potwierdziło, że Rosja organizuje akty sabotażu w całej Europie.
„Moskwa próbuje zdestabilizować nasze kraje i podzielić społeczeństwa” – powiedział sekretarz generalny NATO, Mark Rutte.
Według Grossfeld sabotaż był integralną częścią sowieckiej strategii państwowej od czasów Lenina i Stalina. Teraz Kreml po prostu przenosi go w kosmos.
Pomimo wcześniejszych ataków – takich jak zniszczenie naziemnego systemu Viasat przed inwazją na Ukrainę – NATO nie podjęło zdecydowanych kroków.
„Ani USA, ani NATO nie odpowiedziały jeszcze na te ataki. To tylko zachęca Putina” – uważa Grossfeld.
Rosja postrzega kosmos jako szansę na odzyskanie statusu supermocarstwa. Nawet jeśli przy okazji zniszczy część własnych satelitów.
„Chodzi o odbudowę imperium. O zmianę reguł gry na orbicie na zawsze” – wyjaśniła Grossfeld.
Przypomnijmy, Biały Dom potwierdził, że monitoruje działania Rosji w tym obszarze. Nie ujawnia szczegółów, ale twierdzi, że ma to związek z „potencjałem antysatelitarnym” i działania Rosji naruszają również Traktat o Przestrzeni Kosmicznej z 1967 roku.
Opr. TB, forbes.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!