Do wybrzeży Krymu zbliżają się rosyjskie okręty podwodne typu 636 z rakietami na pokładzie – potwierdził Oleg Bieławiencew, przedstawiciel administracji prezydenta Władimira Putina na okupowanym półwyspie.
Wcześniej Rosjanie ściągnęli na Krym myśliwce szturmowe, bombowce, wyrzutnie rakiet S-300 i lotnictwo transportowe. Prawdopodobnie stacjonują tam również wyrzutnie rakiet balistycznych Iskander. „Zamieniliśmy Krym w niezdobytą twierdzę. Mamy tu bardzo silne zgrupowanie wojsk wyposażone w nowoczesną broń” – chwali się przedstawiciel rosyjskiego prezydenta.
Oprócz wcześniej stacjonującej u wybrzeży półwyspu Floty Czarnomorskiej, rozlokowano tam także 7 związków taktycznych i 8 garnizonów wojskowych. „Remontujemy też całą wojskową infrastrukturę i reaktywujemy prezydencką morską szkołę kadetów” – wylicza Bieławiencew.
Skąd nagle takie szczere przyznanie się przedstawiciela rosyjskich władz do rozbudowywania agresywnego potencjału militarnego na Krymie? Być może jest to element wojny psychologicznej, zastraszanie.
Niewykluczone jednak, że w sprawie Krymu Rosja postanowiła otwarcie zmienić swoją politykę informacyjną. Zamiast „życzliwych, zielonych ludzików niosących pokój” będziemy więc teraz mieli „silny, zwarty i gotowy garnizon” i „niezdobytą twierdzę”. Taki sygnał dla Zachodu: owszem, zbroimy się na Krymie. I co nam zrobicie?
A to z kolei mogłoby oznaczać, że Putin uznał, iż dalsze udawanie przed światem „gołąbka pokoju” nie jest już skuteczne i czas pokazać zęby.
Kresy24.pl / Charter97
6 komentarzy
ela
19 lutego 2015 o 21:27Jak to skąd?Zaatakują południe Ukrainy.
januszek
19 lutego 2015 o 22:08Też się tego obawiam. W dodatku Białoruś ostatnio transportuje sprzęt i wojskowych na południe. Obawiam się, że scenariusz „drogi do Krymu” jest optymistyczny zaledwie. Putin może wejść na Ukrainę razem z Łukaszenką… Na tylu frontach Ukraina nie ma szans. Już pierwszego dnia wojska Ukraińskie byłyby w odwrocie, a i bitwa o Kijów nie będzie długa.
asia
19 lutego 2015 o 23:14Bialorusini powinni sie dogadac z Ukraincami. W czasie pierwszej wojny tak walczyli Polacy z austrowegier z Polakami z caratu – strzelac musieli, ale strzelajac „nie mogli trafic” – pociski zawsze lecialy ponad glowami ich przeciwnikow. Wieczorem spotykali sie w gospodzie i omawiali nastepny dzien.
mania
20 lutego 2015 o 01:25nie sądzę, że Łukaszenka zaryzykuje. Co prawda jest wasalem putina, ale też próbuje coś ukręcić z zachodem. Organizując mińskie randki, podbudowuje swój autorytet, pokazuje swoją ważność.
ltp
19 lutego 2015 o 23:31głodem ich ich sukinsynów wziąć
anty
8 października 2015 o 12:29Bardzo to mnie cieszy.