Dnia 4 lipca 1610 r. nad ranem oddziały polskie zbliżyły się do sił nieprzyjacielskich i doszło do wielkiej bitwy pod Kłuszynem. Natychmiastowe uderzenie husarii uniemożliwiały płoty, które zostały podpalone, więc elementu zaskoczenia nie udało się Żółkiewskiemu osiągnąć. Ustawienie wojsk polskich było następujące: na prawym skrzydle stanął pułk Aleksandra Zborowskiego, na lewym skrzydle pułk starosty chmielnickiego Mikołaja Strusia. Pułki Marcina Kazanowskiego i Ludwika Weihera (dowodzony przez Samuela Dunikowskiego) posiłkowały prawe skrzydło. Pułk Żółkiewskiego komenderowany przez kniazia Janusza Poryckiego posiłkował lewe skrzydło. Owo posiłkowanie oznaczało wkroczenie do walki, gdy osłabną oddziały użyte wcześniej. Z tyłu umieszczono różne formacje odwodu. (…)
Siły moskiewskie znajdowały się w dwóch obozach. W jednym stacjonowały oddziały cudzoziemskie dowodzone przez Jakuba De la Gardie. Oprócz Szwedów byli to także Niemcy, Francuzi, Hiszpanie, Flamandowie, Anglicy i Szkoci. W drugim obozie były kilkakrotnie bardziej liczebne oddziały moskiewskie dowodzone przez Dymitra Szujskiego.
Główne uderzenie skierował Żółkiewski najpierw na wojska moskiewskie. Walka z nimi była długa i zacięta. Niektóre roty husarskie wykonywały osiem, a nawet dziesięć szarż. W końcu oddziały moskiewskie załamały się i ruszyły do ucieczki. Polacy ścigali ich przez dłuższy czas. Jeszcze cięższe walki toczyły się z oddziałami cudzoziemskimi, wspierającymi Moskwę. Tak opisywał je Stanisław Żółkiewski:
„Płot był między nami długi, jako się wyżej wspomniało, dziury jednak były w onym płocie, tak, iż nam gdyśmy do nich do potkania szli, przyszło onemi dziurami wypadać. Na wielkiej nam przeszkodzie był płot; bo i Pontus [Jakub De la Gardie] przy onym płocie postawił piechotę, która naszych onemi dziurami wypadających i odwracających bardzo psowała. Trwała długo bitwa, bo i naszy się, i oni, zwłaszcza cudzoziemcy poprawowali. Naszym, którzy na moskiewskie hufy przyszli, łacniejsza była sprawa, bo Moskwa nie strzymała razu, jęli uciekać, nasi gonić. W tym też one falkoneciki [małe działa] z trochą piechoty przyszli i bardzo potrzebie dogodzili. Bo do onych Niemców pieszych, którzy przy płocie stali, wygodzili puszkarze z działek, i piechota, choć ich trocha, ale ochrostani [otrzaskani, doświadczeni] i w wielu potrzebach bywali, skoczyli do nich, i upadło zaraz między Niemcy kilku z działek z rusznic-li postrzelanych, wystrzelili i Niemcy do nich i zabili pana hetmanowych dwóch, trzechli. Ale widząc, że ochotnie do nich idą, jęli Niemcy od płotu uciekać do lasu, który tam był nie daleko. Francuzowie i Anglikowie jezdni przecie z naszemi rotami w polu, co raz jedni drugich posilając, czynili; aż kiedy już nie stało onych Niemców pieszych, którzy przy płocie nam byli na przeszkodzie, skupiwszy się kilka rot naszych, uderzyli w onę jazdę cudzoziemską kopijami, kto jeszcze miał, pałaszami, koncerzami, oni też destituti praesidio [opuszczeni od zasłony] ludzi moskiewskich i onej piechoty, nie mogli się oprzeć; jęli w swój obóz uciekać, ale i tam nasi na nich wjechali, bijąc, siekąc, pędzili ich przez obóz własny; wtenczas Pontus i Horn pouciekali. Zostało jeszcze do trzech tysięcy albo i lepiej, tych cudzoziemców, stali w kraju przy lesie, pan hetman jął rozmyślać, jakoby ich z tego fortelu ruszyć. Lecz oni nie mając już starszych, widząc też, że Moskwa pouciekała, coś trochę jeszcze w wiosce, która była przy obozie kniazia Dymitrowym obostrożona [otoczona ostrogiem, zabezpieczona] bawiło się ich, a i sam kniaź Dymitr tamże był. Chcąc tedy owi cudzoziemcy o zdrowiu swym radzić, wysłali do pana hetmana prosząc rokowania. Pan hetman też widząc rzeczy pełne trudności, że ich było niełacno od onego chróstu odrazić, pozwolił. Stanęło na tym, że się dali dobrowolnie; wielka część obiecali się addicere stipendiis [zaciągnąć na żołd] Króla Jegomości, a wszyscy przysięgli i daniem ręki od przedniejszych kapitanów, a po tym i pismem utwierdzili, że nigdy w Moskwie przeciwko Królowi Jegomości służyć nie mają. Pan hetman im też obiecał przy zdrowiu i majętnościach ich zachować, i któryby służyć nie chcieli, wolne przejście do ojczyzny u Króla Jegomości otrzymać” (S. Żółkiewski, Początek i progres wojny moskiewskiej, s. 56–58).
Pomimo rozbicia zasadniczych sił moskiewskich i zneutralizowania korpusu cudzoziemskiego bitwa nie była jednak jeszcze wygrana. Część oddziałów nieprzyjacielskich, które wycofały się z pola bitwy, teraz powróciła do pobliskiej, umocnionej przez Moskali wioski Pirniewo, a także do obozu wojsk moskiewskich. W obozie schronił się też Dymitr Szujski. Próbowali go skłonić do działania kniaziowie Andrzej Golicyn i Daniel Mezecki, ale niewiele osiągnęli. W obozie znaleźli się także Jakub De la Gardie i Edward Horn. Nie zdołali oni odwieść swoich żołnierzy od kapitulacji. Sam Dymitr, gdy zorientował się, że jego wojska cudzoziemskie dogadują się z hetmanem Żółkiewskim, rzucił się do ucieczki. Aby powstrzymać pogoń, powykładał w obozie najkosztowniejsze przedmioty. Okazało się to metodą skuteczną – żołnierze polscy rzucili się na te łupy. Pomimo ucieczki moskiewskiego dowódcy zwycięstwo było absolutne.
Wojciech Polak
„W tym roku mija 400 lat od śmierci tego polskiego bohatera, co stało się okazją dla prof. Wojciecha Polaka, aby napisać nową biografię Stanisława Żółkiewskiego. Nadał jej tytuł „Żółkiewski. Pogromca Moskwy”, natomiast jest to pozycja o tyle niezwykła, że jako pierwsza bierze pod uwagę bogatą korespondencję hetmana, która rysuje arcybogate tło epoki i oświetla proces podejmowania decyzji Żółkiewskiego. Jak obmyślił strategię na bitwę kłuszyńską? Dlaczego nie został carem Rosji? Czy feralna wyprawa pod Cecorę była potrzebna? Prof. Wojciech Polak odpowiada i na te pytania.” – prezentuje najnowszą biografię hetmana Wydawnictwo Biały Kruk. Więcej o książce tutaj.
Przypomnijmy, że zgodnie z uchwałą Sejmu RP rok 2020 jest w Polsce oficjalnie Rokiem Hetmana Stanisława Żółkiewskiego.
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!