Źli AK-owcy rabują, mordują i gwałcą, w obronie ludu stają sowieckie służby specjalne. Białoruskie MSW chce tym filmem wskrzesić kult NKWD – pisze Andrzej Poczobut na łamach „Gazety Wyborczej”.
Film „Ślady na wodzie” ma upamiętnić 100. rocznicę utworzenia białoruskiej milicji.
„Akcja rozgrywa się w 1947 r. na terenie zachodniej Białorusi, gdzie – organom milicji dane było walczyć z rozproszonymi oddziałami bandytów, przywracać pokojowe życie i porządek na zrujnowanej przez wojnę ziemi – to fragment komunikatu wytwórni „Biełarusfilm”, który cytuje Poczobut.
Scenariusz do filmu pisany był 8 lat przez Andrieja Gołubiewa we współpracy z MSW, na podstawie materiałów archiwalnych, ale przede wszystkim na podstawie książki byłego pracownika radzieckiej wyższej szkoły MSW w Mińsku Nikołaja Ilińskiego.
W wywiadzie dla gazety „Sowietskaja Biełorussija” powiedział on, że książka opowiada o działalności milicji w pierwszych powojennych latach na terytorium zachodniej Białorusi , gdzie – jak stwierdził – „działały bandy Armii Krajowej i wiele innych elementów kryminalnych ”.
Czy film rosyjskiego producenta filmowego i aktora Igora Konczałowskiego okaże się sukcesem, dowiemy się pod koniec 2016 roku, wówczas wejdzie on na ekrany kin.
Jednak o tym, że na Białorusi propaganda jest raczej nie opłacalna dla wątłego budżetu resortu kultury, świadczy film „My, bracia”, na który tenże wydał 2,5 mln. dol. Mimo zatrudnienia hollywoodzkich gwiazd do kasy państwa wróciło zaledwie 43 tys. dolarów. Film „My, bracia”, który na początku miał nosić tytuł “Abel”, a potem “Kod Kaina”, to nie tylko najgorszy w w ocenie widzów film, ale według ratingów również najbardziej nieopłacalny w historii białoruskiego kina.
Opowiada o relacjach dwóch braci w kontekście współczesnej historii Białorusi. Tłem są wydarzenia z 10 grudnia 2010 r., kiedy na ulice stolicy wyszły wielotysięczne tłumy, by zaprotestować sprzeciw wobec fałszerstwom wyborczy. Doszło wówczas do sprowokowanej przez służby próby wtargnięcia do budynku rządu, co było pretekstem do spacyfikowania manifestantów. OMON aresztował wówczas ponad 700 osób, w tym wszystkich liderów opozycji oraz kandydatów w wyborach prezydenckich.
Kresy24.pl/Gazeta Wyborcza
1 komentarz
jerkras
4 lutego 2016 o 11:17Źli AK-owcy rabują, mordują i gwałcą,???? przy następnej okazji tak będziemy robić ,żeby mieli racje.