Na wzgórzu, poszarpanym dołami, zarosłym ubogą koniczyną i chwastem, chwiało się rachityczne drzewko nad chropowatą tablicą obwieszczającą rosyjskim napisem, że w domu stojącym na tym miejscu urodził się „T. Kostiuszko, widnyj politiczieskij diejatiel Polszi…” – czyli „wybitny działacz polityczny Polski”. Była mglista jesień 1988 roku, gdy po raz pierwszy dotarłam do Mereczowszczyzny pod Kosowem Poleskim w Białoruskiej Socjalistycznej Republice Sowieckiej – miejsca narodzin Naczelnika – pisze Brabara Wachowicz w artykule pt. “Póki miłość wolności w sercach pałać będzie” opublikowanym w Naszym Dzienniku 23-24 czerwca 2012 r.
Cień topoli
Przechylone wierzby wplątują gałęzie w wodę stawu. Mechate trzciny ledwo odsłaniają wodę, w której gniją kłody obalonych drzew. Dwa stawy obiegają miejsce w Mereczowszczyźnie, gdzie stał dwór Kościuszkowski.
Drewniana chata pod gruszą, na uboczu. Jeszcze kwitną ostatnie, najpóźniejsze kwiaty jesieni, zwane w Polsce marcinkami. To jedyny dom w Mereczowszczyźnie. Gospodarz nadchodzi w gumowych buciskach, uchylając czapki. – Polak? – pytam z nadzieją.
– A jakże by? Polak, na polskiej jeszcze ziemi, bo w 1916 roku rodzony… Józef Łuszczyk, syn Jana…
– Polska wróciła tu chyba dopiero w 1918?
– Pani, co mówi? Onaż tu w błota zapadła nasze, poleskie, i wieki trwała! Sam szwedzki król od Brześcia wrócił, nie popchał się w rozlewiska nasze. Pina, Turja, Styr, Stochód, Horyń, Jasiołda – nasze rzeki – twierdze, fortece. I ta największa macierz poleszucka – Prypeć. Kto by ich wszystkich przepłynął, wody Polesia. Tylko my, Poleszuki, duszehubką zwinną…
Tu stawy były kole domka Kościuszki. Jaż go pamiętam. No, pewnie to niecałkiem i tamten, gdzie się Kościuszko rodził, strzechę zdjęli, gont pokryli. Muzeum za Polski wolnej zrobili. I stał do 1942 roku, kiedy spalili. Kto? Lepiej głośno nie mówić. Dopieroż jakoś tak w maju 1988 z Iwacewicz najechali z urzędu, łańcuch powiesili i tablice wbili. Jakieś Polaki ważne przyjechać mieli, a nie przyjechali. Tyle że łańcuch się został…
Topole zrośnięte dwie widzieli wy? Tam za stawem, gdzie droga. To jeszcze ojciec mówił, że cień od nich po Wawel się ciągnie, na mogiłę Kościuszki kładąc…
Z nami jak z tymi stawami. Kiedyś woda, woda przeźroczysta, teraz trzciny zarosły, że nosa nie wbić. A w piosence: „Tam, nad Styrem, gdzie w wojence padł, wyrósł na mogile białej róży kwiat”, to śpiewają w Polsce – „Tam pod lasem…”.
Jakby już ani Styru, ani nas nie było…
Nie doczekał pan Józef, ostatni Polak z Mereczowszczyzny, chwili, gdy w roku 2004 otwarto zrekonstruowany dwór Kościuszków. W takim dworze przyszedł na świat około 4 lutego roku 1746 Andrzej Tadeusz Bonawentura Kościuszko, który w rozrosłym drzewie genealogicznym rodu widnieje jako „generał wojsk amerykańskich, generał wojsk koronnych, Najwyższy Naczelnik Siły Zbrojnej Narodowej”.
„Sercem najukochańsi”
Pradziad Naczelnika Aleksander Jan zostawił testament, zaszczyt mu przynoszący. „Nie zostaje po mnie ani złota, ani srebra”, ale też i „długu przeze mnie winnego nikomu nie ostawuję” – pisał 8 października roku 1707 wyraźnie, kształtnie, czytelnie. Zatroszczył się, „iżby z bydełka czeladce nagrodzić, poddanym moim, którychem tak hodował, jako własne moje dzieci…”. Siedmiu synom i córom czterem powie: „Przebaczcie, jeślim wam był naprzykrzony. Za poszanowanie wam dziękuję. Żegnam was, moje miłe dziatki, i błogosławieństwo swoje kładę na was i na dziatki wasze. Niech was ma Bóg Wszechmogący wszystkich w opiece swojej…”. Z myślą o przyszłości westchnął: „Iżby wszystkim następującym z domu Kościuszków Pan Bóg błogosławić i szczęścić raczył”…
Nie wszystkim błogosławił. Dziad Naczelnika Ambroży, jeden z siedmiu synów Aleksandra Jana, hulał i dobra trwonił, a na sejmikach z lubością rąbał przeciwników. Za to jego syna jedynaka – Ludwika Tadeusza, przyszłego ojca Naczelnika spod Racławic – los i błogosławieństwem, i szczęściem miał obdarzyć. Nie wdał się on w hulaszczego ojcaszka, jeno skrzętnego dziada. U pamiętnikarzy mu współczesnych zasłużył na znakomitą opinię, a grafologowie badający jego podpis orzekli, iż był człowiekiem „o charakterze systematycznym, porządnym, harmonijnym”. W czasach, gdy i w kościele szlachciury z wrogich partii posiekać się potrafiły, pozostał czysty, nie splamił się też nigdy przekupstwem…
Na tronie zasiada podówczas, od roku 1734, tłusty saski przybłęda – August III Sas, a Polska przypomina „karczmę zajezdną” o zmurszałych przyciesiach i dachu dziurawym. Nie ma wojska, pieniędzy, władzy. I właśnie w tej dobie, tak dalekiej od rycerskiej tradycji, Ludwik Kościuszko zdobywa tytuł miecznika brzeskiego, a tradycje tej funkcji sięgają czasów Grunwaldu – gdy miecznikiem był rycerz niosący miecz przed królem. „Za znaczne zasługi dla Ojczyzny” (jak mówi patent wydany przez hetmana polnego litewskiego w roku 1746) – miecznik brzeski Ludwik Kościuszko otrzymuje rangę rotmistrza, a wkrótce potem pułkownika Buławy Polnej.
W roku 1740 ożeni się. W epoce, kiedy mawiano ze zdumieniem: „Pani kocha jeszcze swego męża w pięć miesięcy po ślubie? Ależ to przystoi modystce, nie markizie!”, rodzice Tadeusza Kościuszki bardzo i wiernie się kochali… Czarnobrewa Tekla z Ratomskich Kościuszkowa nie była modystką, ni markizą. „Doznawszy szczerej i rzetelnej w małżeńskim pożyciu po miłym małżonku moim przyjaźni i pilnego koło mnie pieczołowania…” – pisze. A nie są to słowa młodziutkiej żony, tylko matki czworga dzieci, do której mąż odnosi się nieustająco „z szczególną miłością i affektem”.
Ocalił się list pani Tekli do męża tytułowany prześlicznie: „W życiu mem najukochańszy Ludwisieńku”, a kończący się słowy: „Całuję Twoje nóżki, jestem Twoja życzliwa żonka i u nóg sługa”. W Mereczowszczyźnie przeżyli państwo Kościuszkowie swoje najszczęśliwsze lata. Tu, w dworku przysadzistym, brązowym, słomą krytym, z ganeczkiem, ciżbą kwiatów i starymi drzewami otoczonym, porodziły się ich wszystkie dzieci. W roku 1741 – pierworodna Anna, w 1743 – pierwszy syn – Józef, w 1744 – Katarzyna i w 1746 – ostatnie dziecko, dzięki któremu pamięć przechowała ród Kościuszków – Tadeusz.
Powiadali osiemnastowieczni kronikarze, że „po kobietach znać słabość ich płci i gwarantowaną prawem podległość mężowi”. Ale w małżeństwie państwa Kościuszków ani tej „podległości” nie uświadczysz. „U nóg sługa” orientuje się wspaniale we wszystkich pana męża sprawach, sama odpisuje na niektóre listy, jest pełnoprawną „Ludwisieńka” partnerką. W kwietniu 1758 roku umiera jej „najukochańszy Ludwisieniek”. Przenoszą go uroczyście, z biciem dzwonów we wszystkich kościołach i cerkwiach, aż po sam Brześć – do kaplicy w Siechnowiczach, które były gniazdem rodu Kościuszków, nadanym w roku 1509 przez króla Zygmunta Starego.
Pani Tekla zostaje w Mereczowszczyźnie z czwórką dzieci. (Najstarsza – Anusia, ma lat 17, najmłodszy – Tadeusz – zaledwie 12!) i piramidą zawikłanych spraw majątkowych! Radzi sobie świetnie. Mieszkając ciągle w Mereczowszczyźnie, jeździła do swych dalekich folwarków, „robiąc zasiewy, odbierając arendy, układając rachunki”. Miała ekonomów, których „zażywała energicznie”: „Proszę nie przestępować mojej dyspozycji wszystkiej i pamiętać a tego pilnować, com przykazała (…). Przypomnij, że mój chleb jesz i ja płacę”. Podpisano dwornie: „Jestem Wać Pana Brata uniżoną – T. Kościuszkowa”.
Na Boże Narodzenie roku 1761 książę Karol Sapieha, wojewoda brzeski, obwieszczał listem suto kraszonym łaciną, iż: „imć pan Estko stolnik smoleński, zawierający w osobie swojej wszystkie godnego kawalera qualitates [zalety] ku imć pannie miecznikównie brzeskiej”, Annie Kościuszkównie, „nachylił swe serce”. Jesienią 1762 roku pani Tekla wkładała najstarszej córce pod ślubną koronę uwitą z kwiatów i klejnotów – dukata i kawał cukru, by jej się żyło bogato i słodko. To ostatnie miało się sprawdzić. Anna z Kościuszków była szczęśliwa w małżeństwie z Piotrem Estką i oboje swą miłością wynagrodzili jej najmłodszemu bratu niesprawiedliwość matczynego serca. Bo niestety z żalem należy stwierdzić, że wielce nierówną miarą pani Tekla miłość macierzyńską wydzielała. Młodsza córka – Kasia – otrzymała imponującą wyprawę „w perłach, diamentach, rubinach, futrach” i posag dwukrotnie większy od Anny, która w przeciwieństwie do matki najbardziej kochała tego niepozornego, zadartonosego braciszka, wyśmiewając puszącego się w modnych makowej barwy kontuszach, pobrzękującego szabelką, wygadanego, kraśnego Józefka, uwielbianego przez panią matkę…
Józefek będzie sejmikował, balował i kumał się z ciemnymi typami, zdrajcami Ojczyzny, i rozrzucał pieniądze z siechnowickiego dziedzictwa, o matkę ani dbał…
W roku 1777 sąd w Grodnie ogłasza Józefa Kościuszkę za przeniewierstwa, fałszerstwa, długi – pro hoste patriae – wrogiem Ojczyzny! Natomiast godzi się pamiętać postać ukochanej siostry Naczelnika, Anusi, do której zachowało się kilka listów tytułowanych serdecznie: „Moja ty siostrzyczko”, „Moja Ty Święta Nierozdzielna Anno” – „Bywej zdrowa, kochaj mnie, jak ja ciebie z duszy”. Wszyscy trzej synowie Anny będą walczyli w Powstaniu Kościuszkowskim. Najstarszy z nich – Stanisław – urodził się jeszcze w Mereczowszczyźnie, w roku 1763. Rodzina Tadeusza Kościuszki rezydowała tam jeszcze przez rok.
„Abyście mieli pamięć o mnie!”
W roku 1761 zakupił dobra kosowskie z Mereczowszczyzną podskarbi wielki litewski – Jerzy Detloff Flemming – zięć księcia Michała Czartoryskiego – z przesławnej „Familii”, o której mówiono, że jest małą, rządną rzeczpospolitą w wielkiej nierządnej. Córkę jedynaczkę – Izabelę – wydał Flemming świetnie za mąż za rodzonego jej wuja – Adama Kazimierza Czartoryskiego, generała ziem podolskich, syna księcia Augusta, wojewody ruskiego, który widział w Adamie jedynego kandydata do korony polskiej. Od roku 1771 Mereczowszczyzna należała do Izabeli z Flemmingów Czartoryskiej. Bohaterka skandalicznych romansów sławnych w całej Europie, a zarazem żarliwa patriotka, która miała prawo powiedzieć: „Panującym we mnie uczuciem jest miłość Ojczyzny”, była wielką admiratorką Tadeusza Kościuszki, ulubieńca jej męża, twórcy Szkoły Rycerskiej, której Kościuszko stał się chlubą.
W roku, gdy odziedziczyła ogromne włości ojca, księżna Izabela bawiła wLondynie. Dostała list od męża zastanawiającego się, czy nie powinni opuścić Polski i zamieszkać we Francji czy Anglii… Odpowiedziała: „Jestem ogromnie przywiązana do Polski (…), tylko tam chciałabym spędzić życie (…) można jeszcze być pożytecznym u nas, dlaczego więc tego się wyrzekać? Pożytecznym, jeśli nie dla całego kraju, to dla wielu rodaków. To wielkie szczęście mieć ku temu okazję…”.
Gdy w kwietniu 1792 roku wybuchła zdrada Targowicy, konfederacji magnatów i szlachty – moskiewskich sprzedawczyków, niweczących dzieło Konstytucji 3 maja, Tadeusz Kościuszko, już po swej wspaniałej epopei amerykańskiej, stanął u boku księcia Józefa Poniatowskiego na czele wojska polskiego, walcząc z potężną armią rosyjską. W jednej z licznych siedzib księstwa Czartoryskich – w Sieniawie – witano Kościuszkę owacyjnie w dniu imienin – 28 października 1792 roku, córki księżnej Izabeli ofiarowały generałowi wieniec z liści dębów sadzonych przez króla Jana III Sobieskiego.
Z Sieniawy Czartoryscy zabrali Kościuszkę do Lwowa. Miasto z lwem w herbie i sercu wiwatowało na jego cześć:
Kościuszko! jakikolwiek los nam Bóg przeznaczy,
Nie chciejmy się nikczemnej poddawać rozpaczy. Jeszcze w czułych Polakach chęć wolności pała,
Nie będzie nad sercami Moskwa panowała.
W jednym z ostatnich pożegnalnych listów Kościuszko pisał do Izabeli Czartoryskiej: „Niech księżna będzie przekonaną o mojem sercu, umyśle, obywatelstwie, o przywiązaniu i wdzięczności dla niej. (…) Wierny byłem Ojczyźnie, biłem się za nią i sto razy na śmierć bym poświęcił się dla niej. Już zdaje się koniec usług moich dla niej przychodzi (…) pałasz złożę w grobie do dalszych czasów pomyślniejszych”. „Bronić wiary, ziemi i polskiej mowy” Po Czartoryskich pojawia się w dziejach Mereczowszczyzny nazwisko rodu mniej sławnego, ale zasługującego na godne miejsce w kronikach Ojczyzny – Pusłowscy.
Dobra kosowskie z Mereczowszczyzną należą u progu XIX wieku do olbrzymiego majątku, jakiego się dorobił Wojciech Pusłowski – marszałek szlachty powiatu słonimskiego (w którym leżał Kossów), poseł na Sejm Czteroletni, nazwany w Polskim Słowniku Biograficznym „pionierem uprzemysłowienia Litwy”. Każdy z synów Pusłowskiego zasłużył na pamięć. Adam Tytus (1803-1845) – naczelnik powiatu pińskiego w Powstaniu Listopadowym – stoczył krwawą bitwę z Moskalami nad Prypecią, wśród błot Polesia, ciężko ranny, został przez Rosjan zaliczony do „pierwszej kategorii przestępców”, ojca zmuszono, by go wydziedziczył… Umarł w samotności na emigracji we Francji. Franciszek Ksawery (1806-1874) – marszałek szlachty powiatu słonimskiego – jak ojciec – sławny filantrop, prezes Warszawskiego Towarzystwa Dobroczynności, właściciel pięknego pałacu w stolicy, zwanego Królikarnią, który przekazał na Instytut Moralnie Zaniedbanych Dzieci, fundator warszawskiego kościoła świętego Michała na Mokotowie. Część tej dzielnicy do dziś nosi na cześć Pusłowskiego miano Ksawerów. Władysław (1801-1859) – marszałek szlachty powiatu oszmiańskiego, właściciel winnic we Francji i pięknej rezydencji Czarkowy na Kielecczyźnie, która wyjątkowo wpisze się w dzieje walk Legionów Piłsudskiego jesienią 1914 roku – i zostanie spalona przez rosyjskie wojska w odwecie za kwaterowanie legionistów. Wreszcie – najmłodszy z braci, noszący oryginalne imię Wandalin (1814-1884), który odziedziczył dobra Kosów z Mereczowszczyzną i tamże, obok dworu Kościuszków wzniósł w 1838 roku oryginalny neogotycki pałac, otoczony wspaniałym parkiem.
Po ojcu Wandalinie odziedziczyła dobra Kosowskie Marta z Pusłowskich Krasińska. W Mereczowszczyźnie spędziła dzieciństwo i młodość. U progu XX wieku zamieszkała na stałe w Warszawie i stworzyła głośny salon literacko-muzyczny, w którym bywały największe sławy z Sienkiewiczem i Reymontem na czele. Zbiory Biblioteki Narodowej w Warszawie przechowały unikatową edycję jedynej powieści, jaką napisała ta niezwykła niewiasta, zatytułowaną „Wolny ptak”…
Cień Naczelnika
Pierwsza wojna światowa 1914-1918 i wojna polsko-bolszewicka roku 1920 (to wówczas „tam nad Styrem, gdzie w wojence padł – wyrósł na mogile białej róży kwiat”) zniszczyły Polesie. Polska przejęła o przedwiośniu 1921 roku na podstawie traktatu ryskiego z ZSRS –zachodnią część Polesia w tragicznym spustoszeniu. 95 procent ziemi leżało odłogiem. 80 procent budynków było spalonych. Dramatyczne dzieje Polesia tamtych lat opowiada przejmująco wierna miłośniczka tej ziemi, właścicielka Hruszowej pod Kobryniem – Maria Rodziewiczówna – w swej powieści ostatniej „Gniazdo Białozora” i cyklu świetnych, drapieżnych nowel „Niedobitowski z granicznego bastionu”. Ukazuje w nich zniszczone, rozbite polskie gniazda…
Ale pałac Pusłowskich i sąsiadujący z nim dwór w Mereczowszczyźnie ocalały. Pisząc optymistycznie o „przebudzonym w tym kraju duchu polskim”, Antoni Ossendowski stwierdza: „Na straży dawnych praw Rzeczypospolitej do tego kraju” stanęły sławne postacie z cieniem „Naczelnika w sukmanie na czele”. W roku 1923 powołano Biuro Melioracji Polesia. Opracowywano plany zagospodarowania błot tak, aby nie naruszyć równowagi ekologicznej, nie unicestwić niepowtarzalnej urody tej ziemi. Między Horyniem a Prypecią miał powstać Poleski Park Natury – jedyny w Europie. Ale Polska przetrwała na Polesiu tylko osiemnaście lat…
W listopadzie 1939 roku na podstawie porozumienia sierpniowego między Rzeszą Niemiecką a Związkiem Sowieckim, czyli tak zwanego układu Ribbentrop-Mołotow województwo poleskie wcielono do ZSRS. Polską ludność wywożono i prześladowano,ale już jesienią 1939 roku powstały tutaj pierwsze komórki Służby Zwycięstwu Polski. Po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej 22 czerwca 1941 roku Niemcy opanowali Polesie. W sierpniu 1942 roku – wedle powtarzających się we wszelkich dostępnych źródłach informacji – sowieccy partyzanci spalili pałac Pusłowskich i Kościuszkowski dwór w Mereczowszczyźnie. Wycięto wspaniały park. Ogień trawił wnętrza pałacu i dworu wiele dni…
Przed wojną śpiewano sentymentalne tanga o sławnych poleskich błotach – „Polesia czar, to dzikie knieje, moczary. Polesia czar, to smętny wichrów jęk…”. Dziś nie ma tu błot. Związek Sowiecki przeprowadził osuszenie bagien w sposób, który stał się katastrofą i zabójstwem Polesia. Uschły lasy. Umarły łąki. Lotne piaski zasypują pola…
W roku 1996 w Stanach Zjednoczonych powołano Komitet Odbudowy Domu Rodzinnego Kościuszki. Ambasada amerykańska w Mińsku przekazała na ten cel 28 tysięcy dolarów, co było podówczas sumą znaczną, acz niewystarczającą, by dwór odbudować. Resztę wyasygnowały władze białoruskie. Odkopano fundamenty i dzięki ich odkryciu dwór Kościuszków zrekonstruowano dokładnie w tym miejscu, gdzie stał. W roku 2004 – w 210. rocznicę Insurekcji Kościuszkowskiej – odbyło się uroczyste otwarcie Dworu – Muzeum Kościuszki. Uratowano i odnowiono staraniem księdza Michała Woronieckiego kościół pod wezwaniem Świętej Trójcy w Kosowie, stojący w miejscu, gdzie była świątynka, w której chrzczono czworo dzieci Tekli i Ludwika Kościuszków. Nad chrzcielnicą umieszczono tablicę poświęconą chrzcinom Tadeusza Kościuszki. Co roku 4 lutego – w prawdopodobną rocznicę urodzin Naczelnika – odbywają się w Mereczowszczyźnie uroczystości mające bardzo różny charakter i barwę…
Artykułu Barbary Wachowicz pt. “Póki miłość wolności w sercach pałać będzie”. pochodzi z „Naszego Dziennika”, z dnia 23-24 czerwca 2012 roku http://www.naszdziennik.pl/
Kresy24.pl
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!