W Zaleszanach w końcu stycznia 1946 r. zginęły kobiety oraz dzieci i jest to ogromna tragedia, i choć nie była ona zamiarem „Burego”, to on swym rozkazodawstwem wytworzył sytuację, która zakończyła się śmiercią niewinnych. Nie jest to chlubna karta w życiorysie tego oficera – mówi PAP Michał Ostapiuk, historyk z IPN, autor książki „Komendant „Bury”. Biografia kpt. Romualda Adama Rajsa „Burego” (1913–1949)”.
PAP: Jak przełożeni kpt. Romualda Rajsa oceniali jego walkę na Wileńszczyźnie w okresie okupacji niemieckiej?
Michał Ostapiuk: Oceniali ją bardzo wysoko. Świadczą o tym odznaczenia, którymi został uhonorowany. Mam na myśli Krzyż Walecznych otrzymany za dowodzenie w stoczonej 8 stycznia 1944 r. zwycięskiej bitwie pod Mikuliszkami oraz Krzyż Virtuti Militari za szturm na Wilno w lipcu 1944 r. Był też jedynym podoficerem służącym w 3. Wileńskiej Brygadzie AK kpt. Gracjana Fróga „Szczerbca”, który otrzymał awans oficerski. Mimo, że w dowództwie Brygady służyło kilku oficerów, to jednak „Buremu”, przypomnijmy: przedwojennemu podoficerowi, „Szczerbiec” powierzył dowództwo „pierwszych” oddziałów – drużyny, plutonu, kompanii. Te jednostki w strukturze 3. Brygady zawsze były tymi najważniejszymi i najbardziej elitarnymi. Tak szczególnie traktowana była dowodzona przez niego kompania szturmowa. Można uznać, że należała ona do elity oddziałów Polskiego Państwa Podziemnego.
PAP: Często zapomina się o specyfice okupacji na Wileńszczyźnie, która sprawiała, że polskie oddziały musiały walczyć z trzema wrogami – Niemcami, partyzantką sowiecką i kolaborantami litewskimi. Mimo to pojawia się zarzut o rzekomej współpracy 3. Brygady z oddziałami niemieckimi. W pana opinii takie porozumienie nie zostało zawarte.
Michał Ostapiuk: Walka z trzema wrogami powodowała, że polskie podziemie znajdowało się w bardzo trudnej sytuacji. Zdecydowana przewaga była po stronie wrogów. Dowódcy wileńskich oddziałów musieli więc wykazać się ogromnymi talentami dowódczymi i „zmysłem partyzanckim”, aby utrzymać swoje oddziały. Z biegiem czasu ich jednostki osiągnęły, jak na warunki partyzanckie, duży stan liczebny, sięgający ok. 10 tys. żołnierzy.
Pojawiające się zarzuty dotyczą komendanta 3. Brygady kpt. Gracjana Fróga „Szczerbca”. W mojej ocenie są to informacje nieprawdziwe. Doszło do pewnych rozmów między „Szczerbcem” a niemieckimi oficerami. Były to jednak kontakty sondażowe, które nigdy nie przerodziły się w realne współdziałanie. Możemy jedynie mówić o zawieszeniu broni zawartym na czas prowadzonych negocjacji, ale te zostały przerwane na rozkaz komendanta Okręgu Wileńskiego ppłk. Aleksandra Krzyżanowskiego „Wilka” i 3. Brygada Wileńska toczyła dalsze walki z Niemcami. Ich uwieńczeniem był udział w szturmie na Wilno 7 lipca 1944 r.
PAP: Wcześniej kpt. Rajs walczył w bardzo ważnej, lecz stosunkowo mało znanej bitwie pod Mikuliszkami.
Michał Ostapiuk: Bitwa ta była jednym z pierwszych tak dużych zwycięstw polskiego oddziału partyzanckiego na Wileńszczyźnie. Sukces ten stał się jednym z czynników nadających 3. Brygadzie wysoką sprawność bojową, która zaowocowała przeprowadzeniem wielu kolejnych akcji bojowych. Pod Mikuliszkami żołnierze 3. Brygady udowodnili, że są w stanie walczyć z dobrze przygotowanym i uzbrojonym przeciwnikiem.
PAP: Jak kpt. Rajs podchodził do współpracy z Armią Czerwoną pod koniec niemieckiej okupacji Wileńszczyzny?
Michał Ostapiuk: Był karnym oficerem, więc wykonywał rozkazy swoich przełożonych z Komendy Okręgu, którzy nakazywali jego oddziałom podjęcie współpracy z Armią Czerwoną. Wiemy jednak, że osobiście uważał takie działania za pozbawione sensu. Już po operacji „Ostra Brama”, gdy sowieci jeszcze nie ujawnili swoich rzeczywistych zamiarów wobec oddziałów AK, mamiąc je propozycją utworzenia niezależnego politycznie korpusu, „Bury” rozpoczął przygotowania do opuszczenia Wileńszczyzny i przebicia się na zachód. Uznał, że Sowieci nie dochowają zawartych umów. U „Szczerbca” wystarał się o zgodę na opuszczenie, z grupą ochotników, oddziału. Jak wiemy, jego przewidywania okazały się słuszne. 17 lipca „Szczerbiec” i inni komendanci oddziałów z Wileńszczyzny i Nowogródczyzny zostali aresztowani.
Kpt. Rajs, wybrany przez oficerów 3. Brygad na nowego dowódcę oddziału, wyprowadził tę jednostkę do Puszczy Rudnickiej. Tam otoczony przez Sowietów, nie chcąc narażać żołnierzy na niepotrzebne straty, zdemobilizował oddział. Sam powrócił do działalności konspiracyjnej, a następnie zagrożony aresztowaniem wyjechał na zachód i zaciągnął się do tzw. Ludowego Wojska Polskiego. Uczynił to zgodnie z rozkazami swoich przełożonych. Jako podporucznik „Jerzy Góral” objął dowództwo nad plutonem ochrony Lasów Państwowych. Wraz z tym pododdziałem trafił do Hajnówki i tam nawiązał kontakt z przebywającym na Białostocczyźnie dowódcą 5. Wileńskiej Brygady mjr. Zygmuntem Szendzielarzem „Łupaszką”. W maju 1945 r. wraz ze swoim plutonem zdezerterował i dołączył do 5. Brygady. Został dowódcą 2. szwadronu. Walczył do września 1945 r., gdy Brygada została rozformowana. Czytaj dalej….
1 komentarz
Zbigniew
11 marca 2019 o 14:20Z uwagą przeczytałem opublikowaną rozmowę z panem Michałem Ostapiukiem na temat służby i działań kapitana Rajsa „Burego” na Podlasiu. Przyznam się, że jestem rozczarowany tzw. „krytycznym” podejściem do oceny działań kapitana Rajsa „Burego”. Uważam, że trudno oceniać wydarzenia sprzed ponad 70 lat – ale jeśli już się ich podejmujemy to – należałoby to robić w sposób uczciwy i rzetelny. Moim zdaniem nie możemy wybielać postaci próbując uczynić ich bardziej czystymi lub szlachetnymi niż byli w rzeczywistości. Rozumiem, że piszemy nową historię i jest zapotrzebowanie na bohaterów – ale nie relatywizujmy zbrodni. Kpt. Rajs jako dowódca jest odpowiedzialny za śmierć kilkudziesięciu winnych/niewinnych osób niezależnie czy wydawał bezpośrednie rozkazy czy nie. Każdy przełożony jest odpowiedzialny za swoich podwładnych ponieważ decydował o ich wyborze do danej roli lub na dane stanowisko . Kto zdecydował o śmierci porwanych 30 woźniców ? Czy zdecydowały o tym pogadanki podczas jazdy na furmance ?? Potem mamy pretensje do tego że wyrok ówczesnego sądu był oparty na zeznaniach członków rodzin ofiar i żołnierzy którzy zdecydowali się współpracować z organami władzy komunistycznej… Nie jest istotne z jakich powodów dokonywane były te egzekucje – czy religijnych , czy światopoglądowych. Jeżeli była to walka z komunistycznym reżimem – wykonywanie wyroków na podstawie czyichś doniesień lub na podstawie wywiadu przeprowadzonego podczas podróży zaprzęgiem konnym – to mamy tu do czynienia co najmniej z nadużyciem jak nie ze zbrodnią. Co innego walka zbrojna z przeciwnikiem. Nie można wybielać, umniejszać znaczenia takich wydarzeń. Ludzie to nie są statystyki – to są zabici ojcowie, synowie zabici z powodu tego, że mogli sympatyzować z władzą ludową. Bo na przykład mieli już dość wojny, nędzy i chcieli po prostu żyć i pracować. Tego rodzaju wydarzenia sprawiają, że nasi bohaterowie mają niewinną krew na rękach … Piszę to nie dlatego, że jestem lewakiem – bo nie jestem. Moi dziadkowie walczyli o Polskę w 1939 roku, brali również udział w powojennym antykomunistycznym podziemiu (i ginęli z tego powodu) . Piszę dlatego żebyśmy nie byli bezkrytyczni i nie wybielali tych których chcielibyśmy widzieć naszymi bohaterami – ponieważ może się okazać że w pewnych momentach zawiedli, przekroczyli granice – nie zdali egzaminu…