Białoruski dyktator znalazł wśród prorosyjskich separatystów ze wschodniej Ukrainy „swoich ludzi” i usłyszał „krzyk ich rozpaczy”.
Podczas spotkania z prezydentami Rosji, Armenii, Kirgistanu i Tadżykistanu, do jakiego doszło w czwartek na Kremlu, Aleksander Łukaszenka powiedział, że wydarzenia w Odessie, a szczególnie w Odessie, „nie pozwalają przyglądać się temu spokojnie” – cytuje dyktatora agencja Interfax.
„Mające miejsce wydarzenia na Ukrainie nie pozwalają nam siedzieć z boku i patrzeć na to spokojnie. To co stało się w Odessie przywodzi na myśl smutne paralele. My pamiętamy Chatyń, gdy kilkaset wiosek na Białorusi zostało spalonych przez hitlerowców” – powiedział Łukaszenka. – Nie możemy patrzeć na to spokojnie, ponieważ tam są nasi ludzie, oni tam wołają o naszą pomoc i oczekuja naszej reakcji – dodał wyraźnie poruszony swoimi słowami dyktator i podkreślił, że jest bardzo zaniepokojony „absolutnie nieadekwatną reakcją ze strony naszych, jeśli można ich tak nazwać zachodnich partnerów” .
„Społeczność międzynarodowa powinna występować jako skonsolidowana grupa, posiadajaca wspólne stanowisko i określone kryteria, które muszą być jednoznaczne” – powiedział Łukaszenka.
2 maja w wyniku masowych starć zwolenników jedności Ukrainy i prorosyjskich separatystów, zginęło 46 osób, a kilkaset zostało rannych.
Kresy24.pl/Interfax.by
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!