Wileńska komenda policji wszczęła dochodzenie w sprawie profanacji mauzoleum Piłsudskiego na Rossie. Akt wandalizmu został potępiony przez premiera Sauliusa Svernelisa oraz szefa dyplomacji Linasa Linkeviciusa.
Przypomnijmy, w czym rzecz. W sobotę, 29 kwietnia wandale zbeszcześcili miejsce, w którym spoczywa serce Józefa Piłsudskiego oraz doczesne szczątki jego Matki, Marii z Billewiczów. Pomysł takiego pochówku został przez Marszałka zaczerpnięty z wiersza jego ukochanego poety Juliusza Słowackiego „Testament mój”:
Niech przyjaciele moi w nocy się zgromadzą
I biedne serce moje spalą w aloesie
I tej, która mi dała to serce, oddadzą
Tak się matkom wypłaca świat, gdy proch odniesie
Mauzoleum zostało sprofanowane litewskimi napisami: „najważniejsza jest świadomość, że jesteśmy inni”, „gdy cię boli, czujesz, że żyjesz” oraz po angielsku: „nie odbierajcie tego osobiście”. Abstrahując od profanacyjnego charakteru tego aktu, skupmy się na chwile na treści tych komunikatów.
Jak je interpretować? Co działo się w głowach tych młodych zapewne ludzi, którzy pod osłoną nocy wyciągnęli zielone farby, by dać upust swoim emocjom?
Nienawiść do Polaków? Ale skąd wtedy to lekko koncyliacyjne: „nie bierzcie tego do siebie”? Może mamy do czynienia z czymś innym. Antypolonizm wpisany od samego początku – na nieszczęście – w litewski etniczny nacjonalizm wciąż jest sztandarem dla wielu środowisk prawicowych, ale zaczyna mu jak gdyby towarzyszyć przekonanie, że spór między nami to tylko „wojna pamiątek”.
Oczywiście ta droga, prowadząc od nacjonalizmu do „europejskiej świadomości”, w której nie ma miejsca na porządne tożsamości też okaże się zgubna – gdyby Litwini mieli nią podążać. Stworzy mówiącego po litewsku leminga-konsumpcjonistę niezdolnego, by o coś ważnego w życiu walczyć.
Wróćmy jednak do sprawy…
Dewastacja Rossy była tematem rozmowy Witolda Waszczykowskiego z Linasem Linkeviciusem. Szef litewskiej dyplomacji miał usłyszeć od swego polskiego kolegi słowa podziękowania za „szybką reakcję instytucji państwa litewskiego”.
Sam Linkevicius sprawę skomentował w sposób zdecydowany: „Moim zdaniem, jest to akt wandalizmu, chuligaństwa, i mam nadzieję, że nie jest to w żaden sposób związane z polityką czy nastrojami antypolskimi. Ponieważ jednak jest to szczególne miejsce, incydent ten w każdym wypadku jest nieprzyjemny”.
Wtórował mu litewski premier Skvernelis: „Widocznie, wandale są wszędzie – i na Litwie, i w Polsce, i w innych krajach. Ważne, aby była odpowiednia reakcja naszego wymiaru sprawiedliwości. O ile wiem, była ona właściwa”.
Bardzo prawdopodobne, że wybór dnia, w którym dokonano profanacji, związany był z nadciągającą rocznicą uchwalenia Konstytucji 3 maja, która jest doskonałym pretekstem do upamiętnienia unii polsko-litewskiej. W tym duchu zresztą – choć nie tak zdecydowanie – wypowiadał się 3 maja w Wilnie mer miasta – Remigijus Simasius.
Wiadomo, że na niczym tak nie zależy etno-nacjonalistom po obu stronach naszej granicy, jak na tym, by nie mówić, jak liczne i jak trwałe – chociażby na tle innych unii zawieranych w XIV wieku – okazały się więzy łączące Koronę Królestwa Polskiego i Wielkie Księstwo Litewskie.
Kresy24.pl
1 komentarz
Jan53
7 maja 2017 o 12:49Litvuska(zmudzinska)policja jest tyle samo warta co Ukrainska w sprawie wykrywania przestępstw wobec Polski i Polakow.Linckievicius wychowanek Landsbergisa i innej polakożerczej choloty zatkal dziob inteligentnemu inaczej Waszczykowskiemu.