
Kadr z filmu “Bajki starego Polesia” Marii Buławińskiej / via Most
Białoruska reżyserka-emigrantka przywraca nam pamięć historyczną, którą zatraciliśmy na własne życzenie. Trochę wstyd.
Wyrażenie “polskie Kresy” większość współczesnych odbiorców kojarzy głównie z Lwowem i Wilnem. Część może jeszcze wspomni o Grodnie, czy Stanisławowie. O tym, że stolica dzisiejszej Białorusi – Mińsk był kiedyś polskim, a raczej polsko – żydowskim miastem, słyszał mało kto, a już o Polakach na dalekiej Homelszczyźnie, czy Mohylewszczyźnie wiedzą tylko hobbyści.
Ktoś tam może kiedyś czytał opracowania Zdzisława Juliana Winnickiego, “Nadberezyńców” Floriana Czarnyszewicza lub książki Michała Pawlikowskiego, ale nie łudźmy się: jako naród daliśmy się całkowicie wykastrować z pamięci historycznej o naszych własnych rodakach – Polakach licznie mieszkujących niegdyś na tych ziemiach, o ich kulturze, tradycji i patriotyzmie, który bił na głowę nasz dzisiejszy patriotyzm.

Kadr z filmu “Bajki starego Polesia” Marii Buławińskiej / via Most
Po tym jak po Traktacie Ryskim w 1921 roku ziemie te bez mrugnięcia okiem oddaliśmy sowietom, pod ich panowaniem znalazło się 1,5 mln Polaków – tych, którzy nie chcieli, nie mogli lub nie zdążyli uciec do Polski “właściwej”. Dla nich nasze “zwycięstwo nad bolszewikami” nie było żadnym zwycięstwem – skończyło się katastrofą.
A tu – w kraju – nad ich losem zapadło całkowite milczenie. Zapewne ze wstydu, że masowo wydaliśmy własnych rodaków na pastwę zbrodniarzy. Nikt nie lubi odczuwać wyrzutów sumienia, a już najmniej politycy, którzy do tego doprowadzili, więc lepiej o tym w ogóle nie mówić.
I rzeczywiście, na dużej części tej ludności sowieci dokonali fizycznej eksterminacji, która zaczęła się już praktycznie po Rewolucji Październikowej, ale swoją kulminację osiągnęła w latach 1937-38 w czasie tzw. Operacji Polskiej NKWD. Było to drugie – po rzezi Ormian przez Turków – tak masowe ludobójstwo na tle etnicznym w XX wieku.
Okupant zadbał też, by zniszczyć wszelką pamięć o polskości tych ziem – dewastowano i rabowano polskie dworki, równano z ziemią cmentarze, palono książki, niszczono archiwa.

Kadr z filmu “Bajki starego Polesia” Marii Buławińskiej / via Most
I oto teraz pamięć o drobnej szlachcie polskiej z tych ziem przywraca nam… Białorusinka, reżyserka Maria Buławińska, która zrobiła właśnie rewelacyjny odcinkowy film animowany “Bajki starego Polesia”. Żadnemu polskiemu twórcy nie przyszło bowiem do głowy, żeby zainteresować się tym tematem z własnej historii, więc mamy ją w wydaniu białoruskim. Przynajmniej tyle i aż tyle.
Zbiorowym bohaterem filmu jest dawna homelska szlachta, która po Rewolucji Październikowej emigrowała do Polski. W rozmowie z portalem Most autorka przyznaje, że kiedy 10 lat temu zainteresował ją ten temat i zaczęła pisać magisterkę o dworach szlacheckich na Homelszczyźnie, sięgnęła do białoruskich archiwów i… nie znalazła tam nic!
“Nie ma też miejsc pochówku miejscowej szlachty, tylko trochę porozrzucanych płyt nagrobnych z przełomu XIX i XX wieku z napisami po polsku. Kiedy bolszewicy tam przyszli zniszczyli wszystko” – mówi Buławińska. Jedyne, co wtedy zebrała, to szczątkowe wspomnienia potomków dawnych mieszkańców tych ziem. Zrobiła też trochę nagrań wideo z tych terenów.
“Na Białorusi historia została zniszczona. Za to w polskich archiwach zachowało się bardzo dużo informacji, listów i wspomnień” – przyznaje autorka. Jednak uzyskanie ich kopii za pośrednictwem władz białoruskich było praktycznie niewykonalne.

Kadr z filmu “Bajki starego Polesia” Marii Buławińskiej / via Most
Na szczęście – pewnie nie dla niej samej, ale z pewnością dla jej pracy – pani Maria również musiała niedawno uciekać z Białorusi do Polski, podobnie jak niegdyś jej bohaterowie i teraz nasze “archiwalne Eldorado” stanęło przed nią otworem. Najbardziej cieszą ją pamiętniki i dzienniki, które pisali polscy uchodźcy z tych ziem i to one w dużym stopniu stały się kanwą jej filmów.
Wykorzystała m. in. pisane już w Polsce pamiętniki Ireny Lisowskiej (po mężu – Gołyńska), która urodziła się w 1891 roku we wsi Prokopówka. Zdumienie reżyserki nie miało jednak granic, gdy okazało się, że znalazła w nich te same zamierzchłe wspomnienia, których szczątki usłyszała niegdyś z ust tamtejszych mieszkańców. A więc te historie rzeczywiście się kiedyś wydarzyły!
Jakie to historie? A chociażby ta z majątku Grabówka. Mieszkała tam panna Jadwiga, która była kulawa, bo spadła kiedyś z konia. Miała jednak dobre serce i za darmo leczyła okolicznych chłopów. Niestety, po jej śmierci w Grabówce zagnieździł się duch. Wspominała już o nim niegdyś Lisowska, a dziś miejscowi zaklinają się, że widmo straszy nadal w miejscowej szkole.

Kadr z filmu “Bajki starego Polesia” Marii Buławińskiej / via Most
Reżyserka przyznaje, że czuje wspólnotę losów ze swoimi bohaterami-uchodźcami. Polska szlachta porzucała te ziemie nie z własnej woli – została wygnana i nigdy już tam nie wróciła. Lisowska zmarła w 1981 r. w Warszawie. Pisała, że w tej nowej Polsce już nigdy nie czuła się jak u siebie w domu. Tęskniła za swoim majątkiem i marzyła, żeby chociaż móc dotknąć drzew, które tam rosły.
W 2019 roku – jeszcze mieszkając na Białorusi – reżyserka kupiła nawet wiejski domek niedaleko majątku Lisowskiej. Chciała go odrestaurować, ale białoruskie władze jej go skonfiskowały. Ma jednak nadzieję, że jej los nie skończy się tak, jak jej bohaterów i że wróci kiedyś na Białoruś. “Ale teraz to trudne” – przyznaje Maria Buławińska.

Dworek Lisowskich. Fot. z archiwum M.Buławińskiej / Most
Na razie w tempie ekspresowym – jeden na miesiąc – tworzy kolejne 8-minutowe odcinki “Bajek starego Polesia” i będzie je zamieszczać na YouTube. Pisze scenariusze, znajomi podsyłają jej stare zapomniane fotografie, pomaga jej kilku kolegów – również emigrantów z Białorusi: dźwiękowiec, plastyk, a głosu Irenie Lisowskiej użyczyła białoruska aktorka Marina Drobysz.
Pozostaje nam podziękować Marii Buławińskiej, że w atrakcyjnej formie przywraca nam naszą wspólną pamięć historyczną o tych najdalszych Kresach, którą my sami – niestety – zatraciliśmy.

Majątek w Pianczynach na Homelszczyźnie Fot. z archiwum M.Buławińskiej / Most
Zobacz także: Lobotomia kresowego mózgu. Bez niego Polska byłaby cywilizacyjnym pustkowiem.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!