Śmierć Władysława IV w maju 1648 roku była końcem epoki świetności Rzeczypospolitej. Wprawdzie rysy na gmachu państwa polsko-litewskiego pojawiły się dużo wcześniej, jednak po jego śmierci zaczął się szybko rozpadać. Ciało niedoszłego cara moskiewskiego nie zdążyło ostygnąć, a na Ukrainie wybuchło powstanie kozackie pod wodzą Bohdana Chmielnickiego. Tej wojnie domowej bacznie przyglądała się Moskwa, jednak z powodu problemów wewnętrznych – na skutek głębokiego kryzysu gospodarczego władze carskie musiały w latach 1648−1650 tłumić wiele powstań miejskich – nie była w stanie skorzystać z okazji do rewizji postanowień pokoju polanowskiego.
Wprawdzie na początku lat pięćdziesiątych XVII wieku sytuacja wewnętrzna w Rosji była wciąż daleka od stabilizacji, ale chęć przejścia pod carską władzę zaczął zgłaszać Chmielnicki. W konsekwencji na Soborze Ziemskim w październiku 1653 roku car Aleksy Michajłowicz i bojarzy podjęli decyzję o zerwaniu pokoju i przyłączeniu do Rosji Ukrainy, zaś w styczniu następnego roku negocjacje kozacko-moskiewskie zwieńczyła ugodą w Perejasławiu. Był to akt o dalekosiężnych skutkach dla Europy Środkowo-Wschodniej. Chmielnicki i część starszyzny kozackiej, uznając władzę zwierzchnią cara – co de facto skutkowało przyłączeniem do Rosji całej Ukrainy – właściwie przekreślili sens istnienia państwa polsko-litewskiego w ramach unii lubelskiej.
Dla Rosji zaś ugoda perejasławska stała się doskonałym pretekstem nie tylko do złamania pokoju polanowskiego, ale także sięgnięcia po nowe nabytki, o których rozmiarach miała zdecydować wojna.
Najazd rosyjski na Litwę i Ukrainę w 1654 roku okazał się nie mniej niszczący niż szwedzka inwazja na Koronę w roku następnym. W maju tego roku do Wielkiego Księstwa Litewskiego wkroczyła podzielona na trzy korpusy 70-tys. armia pod dowództwem cara.
O jej sile stanowiła nie tylko przewaga liczebna: w miesiącach poprzedzających inwazję Moskwa rozwinęła zakrojoną na ogromną skalę akcję propagandową, dzięki której do Rosji przybyło wielu oficerów i żołnierzy z zachodniej Europy, w tym najemnicy służący dotąd w wojskach Rzeczypospolitej. Ponadto Chmielnicki wysłał na Litwę w sukurs Rosjanom ok. 20-tys. korpus Iwana Zołotarenki. Sam otrzymał wsparcie w postaci ponad 10-tys. armii Wasyla Szeremietiewa i Fiodora Buturlina.
Od lat nieremontowane umocnienia zamków i miast litewskich były w opłakanym stanie, toteż wobec potęgi moskiewskiej poddawały się bez walki albo po krótkim oporze. W ten sposób w maju−lipcu w ręce rosyjskie dostały się m.in. Orsza, Dzisna, Druja, Połock, Mścisław, Witebsk i Mohylew. Ale najważniejszy dla Rosjan był Smoleńsk. Armia carska stanęła pod jego murami w lipcu. 3,5-tys. garnizon pod dowództwem wojewody Filipa Kazimierza Obuchowicza długo nie wytrzymał i wobec groźby buntu szlachty zgromadzonej w twierdzy wojewoda skapitulował 29 września.
Ze zmiennym szczęściem wiodło się wojskom litewskim w polu. Hetman litewski Janusz Radziwiłł, dysponując jedynie ok. 10 tys. żołnierzy, starał się szarpać wroga wojną podjazdową. 12 sierpnia pod Szkłowem w bitwie kawaleryjskiej mocno poszczerbił korpus Jakowa Czerkasskiego. Niestety, dwa tygodnie później poniósł klęskę w starciu z 20-tys. armią Aleksego Trubeckiego pod Szepielewiczami. Jesienią działania wojenne zamarły z powodu epidemii dżumy.
Rok 1655 był katastrofalny dla Rzeczypospolitej. Wprawdzie w styczniu hetmanom koronnym, wielkiemu Stanisławowi Rewerze Potockiemu i polnemu Stanisławowi Lanckorońskiemu, w sojuszu z Tatarami omal udało się rozgromić pod Ochmatowem armię moskiewsko-kozacką Chmielnickiego, Buturlina i Szeremietiewa (Rosjanie i Kozacy, przekupując Tatarów, uniknęli pogromu), jednak później były już same klęski. W lipcu tego roku rozpoczął się niszczycielski potop szwedzki, a na Litwie w ręce Rosjan i Kozaków Zołotarenki wpadały kolejne ważne miasta i twierdze: najpierw Mińsk, a po nim Wilno, Kowno i Grodno.
Do dantejskich scen doszło w stolicy Wielkiego Księstwa Litewskiego, którą wojska rosyjsko-kozackie zajęły 8 sierpnia: po trzydniowej grabieży i rzezi mieszkańców oraz dwutygodniowym pożarze miasto uległo niemal całkowitemu zniszczeniu. 14 sierpnia wjechał do niego car, który zarządził zorganizowany rabunek. Demontowano i wywożono do Moskwy meble i wystrój z kościołów oraz pałaców, dzwony, elementy architektoniczne, ba, nawet miedź z dachów. Słowem, wszystko co wartościowe, ze sznytem wyższej cywilizacji. Skądinąd decyzja Aleksego Michajłowicza o kompleksowym złupieniu Wilna wynikła – jak dziś niektórzy uważają – z żalu, że jego Moskwa nie może się poszczycić kunsztowną i wysmakowaną architekturą. Inna sprawa, że była to zemsta za ograbienie i spalenie Moskwy przez Polaków i Litwinów w 1611 roku. Ponoć jego zachwyt stolicą Wielkiego Księstwa Litewskiego wpłynął na podjęcie przez niego decyzji o europeizacji Rosji.
Łupem Rosjan padły również archiwa prywatne i urzędowe – księgi grodzkie, ziemskie, trybunalskie i handlowe (tzw. magdeburskie), bez których nie mogła funkcjonować centralna i terenowa administracja. Dlatego jednym z najważniejszych punktów późniejszego rozejmu andruszowskiego była ich rewindykacja w ciągu 12 tygodni. Na wschód pognano pozostałych przy życiu rzemieślników i ludność bez względu na płeć, wiek, stan i wyznanie. W ten sposób, ale przede wszystkim w wyniku epidemii, głodu i w czasie działań wojennych, Wielkie Księstwo Litewskie straciło ok. połowę mieszkańców (z 4,5 mln zostało 2,3 mln).
Na marginesie: Rosjanie przetrzymywali uprowadzoną ludność, w tym szlachtę, także w europejskiej części kraju, m.in. w Pskowie, Wielkim Nowogrodzie, Jarosławiu i Kostromie. Jeńcy mogli polepszyć swój los, przysięgając na wierność carowi i przechodząc na prawosławie. W ten sposób można było również uniknąć deportacji z Litwy. Opornych i krnąbrnych wysyłano do Kazania, Astrachania i na Syberię. Np. do Kazania trafiła ok. 60-osobowa grupa szlachty litewskiej na czele z podkomorzymi starodubskim Kazimierzem Strawińskim i derpskim Mikołajem Kisielem, ekonomem witebskim Mikołajem Józefowiczem i pisarzem grodzkim Krzysztofem Brańskim (na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych dołączali do nich kolejni, m.in. wojewoda trocki Hieronim Pac i jego brat Kazimierz, kanonik wileński). Ciekawe, że w Kazaniu polscy jeńcy na wszelkie sposoby próbowali organizować sobie życie jak w ojczyźnie. I tak np. zbierali się na sejmiku, co wywoływało pewną nerwowość miejscowych wojewodów i urzędników carskich. Część z nich powróciła do ojczyzny w 1663 lub po rozejmie andruszowskim w 1667 roku.
13 września 1655 roku Aleksy Michajłowicz ogłosił się Wielkim Księciem Litewskim (30 grudnia w Moskwie proklamował przyłączenie go do Rosji). Szybko też zdał sobie sprawę, że lepszym sposobem nad drenaż podbitych terytoriów są nie represje, a swego rodzaju współpraca z miejscową ludnością. Tym bardziej, że zaczął zgłaszać chęci do przejęcia polskiego tronu (w tamtym czasie Jan Kazimierz przebywał poza granicami Rzeczypospolitej – na Śląsku).
Właśnie od drugiej połowy tego roku rosyjski reżim okupacyjny na Litwie uległ złagodzeniu: z polecenia cara jego urzędnicy i dowódcy starali się postępować z nowymi carskimi poddanymi po ludzku – mnożyły się akty dobrej woli i chęć unormowania wzajemnych relacji, zwłaszcza jeśli chodzi o odrodzenie rzemiosła i handlu. Mianowany przez cara wojewodą wileńskim książę Michaił Szachowski robił wszystko, aby do Wilna powracali jego mieszkańcy, którzy uciekli z miasta przed wojskami rosyjsko-kozackimi, a tym, co pozostali, umożliwiał wznowienie działalności gospodarczej.
W październiku 2058 przedstawicieli szlachty z całej Litwy, w tym duchowieństwo katolickie, unickie i protestanckie, przysięgło na wierność Aleksemu Michajłowiczowi (najwięcej z powiatów lidzkiego – 412 osób, wołkowyskiego – 419 i grodzieńskiego – 924). Na czele części elit litewskich, które skłaniały się do współpracy z Rosją, stanął hetman polny litewski Wincenty Gosiewski, syn Aleksandra, dowódcy polsko-litewskiego garnizonu w Moskwie w latach 1610−1612.
W 1655 roku cała Rzeczpospolita znajdowała się pod obcą okupacją – Koronę opanowali Szwedzi, a większą część Ukrainy Kozacy na spółkę z Rosjanami. Rosyjska dominacja na Litwie spowodowała, że hetman litewski Janusz Radziwiłł poddał Wielkie Księstwo Litewskie szwedzkiemu królowi Karolowi X Gustawowi. Dla Szwecji oznaczało to konflikt zbrojny z Rosją, która, nie chcąc walczyć na dwa fronty, w listopadzie 1656 roku zawarła z Rzecząpospolitą rozejm w Niemieży. Warunki traktatu były korzystne dla obu stron: Jan Kazimierz otrzymywał szansę skutecznej walki ze swoim skandynawskim krewniakiem, któremu udało się zmontować koalicję rozbiorców Rzeczypospolitej. Mowa o księciu siedmiogrodzkim Jerzym Rakoczym, Bohdanie Chmielnickim, elektorze brandenburskim Fryderyku Wilhelmie i bracie hetmana Janusza Radziwiłła Bogusławie, którzy w wyniku szwedzko-siedmiogrodzkiego traktatu z Radnot mieli podzielić między siebie państwo polsko-litewskie. Według ustaleń z Niemieży car miał zostać wybrany polskim królem jeszcze za życia Jana Kazimierza, a koronowany po jego śmierci.
W 1658 rozpoczął się zwrot w wojnie polsko-rosyjskiej. Po śmierci Bohdana Chmielnickiego w sierpniu 1657 roku, w łonie elit kozaczyzny ukraińskiej rozpoczęła się walka o schedę po zmarłym hetmanie. Nowym hetmanem – formalnie do uzyskania pełnoletniości przez syna Chmielnickiego Jerzego – został Iwan Wyhowski, któremu ciążyła rosyjska kuratela. Sprzymierzony z Tatarami zbrojnie rozprawił się z prorosyjską opozycją Martyna Puszkara i wobec groźby interwencji wojsk rosyjskich we wrześniu 1658 roku zawarł w Hadziaczu ugodę z Rzecząpospolitą. W myśl jej postanowień ustanowienie Księstwa Ruskiego tworzyło nowe państwo – Rzeczpospolitą Trojga Narodów. Idea była piękna, ale spóźniona o dekady. Dlatego nigdy nie doczekała się realizacji. Ugoda hadziacka praktycznie oznaczała unieważnienie ugody perejasławskiej z 1654 roku, a to oznaczało wznowienie konfliktu zbrojnego Rzeczypospolitej z Rosją. Jednak ta odsłona wojny miała przebiegać według zupełnie innego scenariusza.
Wprawdzie walk w latach 1658 i 1659 strona polsko-litewska nie mogła uznać za udane, ale w roku 1660 nastąpiło przesilenie, które zdecydowało o końcowym sukcesie Rzeczypospolitej. Początki nie były najlepsze. W październiku 1658 roku hetman Gosiewski zbierał cięgi od Rosjan. W lutym następnego roku wojska wojewody Iwana Chowańskiego pobiły litewskie oddziały nieudolnego Władysława Wołłowicza i Mikołaja Judyckiego. Car zaostrzył też swoją politykę wobec litewskich „poddanych”, tym bardziej, że z miesiąca na miesiąc kurczył się stan rosyjskiego posiadania na Litwie: zasięg władzy okupacyjnej ograniczał się w zasadzie do miast z rosyjskimi garnizonami, m.in. Wilna i Kowna.
Nie przebierał w środkach zwłaszcza książę Daniło Myszecki, od jesieni 1659 roku nowy wojewoda wileński i dowódca wileńskiego garnizonu. W maju 1660 roku, po nieudanej próbie wyzwolenia miasta, w której aktywnie uczestniczyli mieszkańcy Wilna, zemścił się brutalnymi represjami. Miasto zostało wyzwolone, jednak z zamku wileńskiego nie udało się wyprzeć rosyjskiej załogi. Mimo że los Rosjan był przesądzony, bronili się do listopada 1661 roku. Ostatnich 78 żołnierzy – Myszecki, obejmując komendę po Szachowskim przejął prawie 1500-osobowy garnizon – poddało się i wydało swojego dowódcę. Ten za zbrodnie wojenne zapłacił głową: 10 grudnia został osądzony i ścięty na placu ratuszowym.
Póki co car próbował odzyskać prawobrzeżną Ukrainę i zlikwidować Księstwo Ruskie – twór powstały po unii hadziackiej. Murem stało za nim Zadnieprze: na przełomie maja i lipca 1659 roku 35-tys. rosyjsko-kozacka armia Aleksieja Trubeckiego i hetmana Iwana Bezpały przeprawiła się przez Dniepr i obległa stacjonujący w Konotopie 4-tys. garnizon Kozaków wiernych Wychowskiemu. W sukurs oblężonym ruszyła kozacko-polsko-tatarska armia Wyhowskiego, licząca ok. 40 tys. ludzi. Trubecki, chcąc uniemożliwić mu podejście pod Konotop, wysłał ze swojego obozu korpus Siemiona Pożarskiego (ok. 8 tys. żołnierzy rosyjskich i 2 tys. Kozaków), który miał strzec przeprawy przez rzekę Sosnówkę. Wyhowski był jednak sprytniejszy: po odcięciu Pożarskiego od możliwości odwrotu wysłał na jego osaczony obóz Tatarów.
Dla Pożarskiego finał tego starcia był tragiczny: zginęło ponad 5 tys. Rosjan i Kozaków zadnieprzańskich, w tym dowódca. Trubecki odstąpił od Konotopu i wycofał się za Dniepr, zaś południowo-zachodnie województwa Rosji spustoszyli Tatarzy. Mimo tego zwycięstwa w październiku−listopadzie 1659 roku Kozacy w większości opowiedzieli się za sojuszem z Rosją: Wyhowski został zmuszony do rezygnacji z buławy hetmańskiej, a nowy hetman Jerzy Chmielnicki odnowił alians z Aleksym Michajłowiczem (była to tzw. druga ugoda perejasławska).
Na przełomie 1659 i 1660 roku car, idąc za ciosem, rozpoczął ostatnią wielką ofensywę na Litwie: armii Iwana Chowańskiego w kilka miesięcy udało się nie tylko ponownie opanować większość kraju, ale i spustoszyć Podlasie. W maju 1660 roku Rzeczpospolita podpisała ze Szwecją pokój oliwski. To pozwoliło Janowi Kazimierzowi rzucić przeciwko Rosjanom i wspierającym ich Kozakom ukraińskim nowe siły: zaprawione w bojach ze Szwedami dywizje wojewody ruskiego i generała wojsk Jego Królewskiej Mości Jana Czarnieckiego i hetmana polnego koronnego Jerzego Lubomirskiego. Na Ukrainę, przeciwko armii Wasyla Szeremietiewa, ruszył Lubomirski, na Litwę, gdzie niemrawo z wojskami Chowańskiego poczynała sobie dywizja hetmana litewskiego Pawła Sapiehy, 4-tys. dywizję Czarnieckiego.
Do Sapiehy i Czarnieckiego dołączyła niebawem dywizja oboźnego litewskiego Michała Kazimierza Paca. Nową jakość przedstawiały zwłaszcza siły koronne – wiarusi Czarnieckiego. W czasie szarpania wojsk szwedzko-brandenburskich w Rzeczypospolitej w latach 1655−1657 oraz wyprawy do Danii w 1659 roku Czarniecki zaadaptował taktykę walki jazdy zachodnioeuropejskiej (chodziło przede wszystkim o manewrowość, czyli współdziałanie poszczególnych rodzajów kawalerii oraz kawalerii i piechoty, a także umiejętne wykorzystanie artylerii polowej). Na tle Litwinów Sapiehy i Paca wiarusi Czarnieckiego odznaczali się żelazną dyscypliną.
Wnioski z walk z Rzecząpospolitą i Szwecją wyciągnęli także Rosjanie: podjęli próbę stworzenia profesjonalnych, dowodzonych przez rosyjskich oficerów, formacji jazdy rajtarskiej i pułków piechoty, tzw. sołdackiej. W kampanii 1660 roku miały one przejść chrzest bojowy.
W trzeciej dekadzie czerwca Sapieha i Czarniecki z 12−13 tys. żołnierzami i siedmioma działami ruszyli na Chowańskiego, który oblegał Lachowicze. Ten zdecydował się na zwrot taktyczny, łudząco przypominający gambit hetmana Żółkiewskiego pod Kłuszynem: pod Lachowiczami pozostawił nieliczne siły i z 8 tys. jazdy i piechoty zamierzał zaskoczyć wroga, świętującego rozbicie jednego z moskiewskich podjazdów. Do walnego starcia doszło 28 czerwca pod Połonką, nad tak samo nazywającą się rzeczką. O świcie chorągwie koronne pod dowództwem pisarza litewskiego Hilarego Połubińskiego stanowiące straż przednią armii litewsko-polskiej przeprawiły się przez rzeczkę i rozbiły rosyjską ariergardę złożoną z białoruskiej szlachty, która zaprzedała się Moskwie. Wobec zbliżania się głównych sił Chowańskiego Polacy wycofali się, zaś Czarniecki nakazał podpalenie zabudowań Połonki. Zmylił tym rosyjskiego wodza co do liczebności swych sił i uszykował je do walki: na trakcie prowadzącym do grobli ustawił swoje chorągwie, na lewo od nich, w centrum ugrupowania, stanęła polska piechota z artylerią, lewe skrzydło zajął Sapieha.
Zdezorientowany Chowański zbył namowy swoich dowódców do zachowania ostrożności – „Co, nie wiecie, że Litwa zawżdy ucieka?” – i nakazał sforsowanie rzeczki. Jednak piechota rosyjska, nie wytrzymując ostrzału dragonii koronnej z armat i broni ręcznej oraz uderzenia trzech chorągwi husarskich, z ciężkimi stratami musiała się cofnąć za rzeczkę. Tymczasem Chowański, dowodzący armią z prawego skrzydła, przypuścił atak na przeprawiających się Litwinów Sapiehy. W wyniku zmasowanego ostrzału i szarż rosyjskiej jazdy znaleźli się w nie lada opałach; pod Sapiehą zabito konia. Rozbicie dywizji hetmana litewskiego uniemożliwił podmokły teren, na którym rosyjska jazda nie była w stanie rozwinąć szyku. Czarniecki, widząc zaabsorbowanie sił wroga, pchnął grupę doborowych chorągwi jazdy koronnej pod dowództwem Gabriela Wojniłłowicza, aby obeszły go od południa – przez Folwark Parciany. Żołnierze, przełamując w zabudowaniach folwarcznych opór sotni strzelców i rajtarów, wyszli na tyły armii Chowańskiego. Jego próby kontrataków na nic się zdały. Czarniecki, widząc proporce Wojniłłowicza na tyłach wojsk rosyjskich, nakazał uderzenie na linii całego frontu, pod którym pękły moskiewskie szyki.
Mimo że szeregi armii Chowańskiego ogarnęła panika, nie wszyscy się jej poddali. Wielu jego dowódców broniło się ze swoimi oddziałami do końca. W obronie carskiego sztandaru poległo 31 żołnierzy. Również osamotniona ucieczką jazdy część piechoty biła się mężnie: po sprawnym wycofaniu się ku położonemu ok. pół mili dalej brzozowemu zagajnikowi strzelcy i zaciężni zażarcie ostrzeliwali się przed szarżującą jazdą, zadając jej ciężkie straty.
Ostatecznie rosyjscy piechurzy zostali wycięci w pień. Nad Połonką Rosjanie stracili ok. 800 kawalerzystów i 2,5 tys. piechoty. Do polsko-litewskiej niewoli trafili m.in. dowódca strzelców moskiewskich Oznobiszyn, książę Szczerbatow oraz kilkuset szlachciców białoruskich, których wcielono do swoich oddziałów. Czarniecki i Sapieha stracili łącznie ponad 300 zabitych i kilkuset rannych.
Na wieść o klęsce Chowańskiego oddziały, które pozostawił pod murami Lachowicz, pospiesznym marszem ruszyły do Połocka. Wieczorem tego dnia w opuszczonym obozie rosyjskim w ręce żołnierzy Sapiehy i Czarnieckiego wpadł pokaźny łup: wojewodzińska kasa, zapasy prowiantu i amunicji. Klęska Chowańskiego dodała Czarnieckiemu i Sapieże animuszu. Tym bardziej, że bez walki polsko-litewska armia zajęła Szkłów, Orszę i Kopyś.
We wrześniu wojewoda ruski obległ Mohylew, ale sprawa nie była taka prosta. Rosjanie nie mieli zamiaru oddawać Litwy bez walki. Przebywający w Połocku Chowański otrzymał z Moskwy posiłki, jego siły wzrosły do 10 tys. żołnierzy. Nadto na Litwę przybyła 20-tys. armia Jurija Dołgorukiego, która miała zaatakować tkwiącego pod Mohylewem Czarnieckiego. Jednak ten w obliczu przeważających sił wroga zwinął oblężenie i dołączył do Sapiehy, obozującego 30 km na wschód nad rzeką Basią. Była tam również dywizja Michała Kazimierza Paca (łącznie siły liczyły ponad 15 tys. żołnierzy).
Wprawdzie do pierwszych walk doszło już 4 października, jednak decydujący bój rozpoczął się dopiero w nocy z 8 października. Okazało się, że Dołgoruki jest o wiele bieglejszy w wojennym rzemiośle niż Chowański. Świadom impetu polsko-litewskiej jazdy ustawił – wedle zachodnioeuropejskich wzorów – regimenty piechoty między chorągwiami jazdy, dzięki czemu mogły się wzajemnie wspierać. A co najważniejsze – działał rozważnie i nie lekceważył wroga.
Przez dłuższą część dnia trwały harce, a Czarniecki próbował sprowokować Dołgorukiego do ataku. Po południu wydarzenia nabrały impetu. Uderzenie z lewego skrzydła dywizji żmudzkiej Paca zmiotło prawe skrzydło wojsk rosyjskich i wyszło na ich tyły. Wtedy do ataku ruszyli Sapieha (z centrum) i Czarniecki (z prawego skrzydła). Rozpoczął się uporczywy bój: Rosjanie twardo odpierali ataki wroga. Najtwardszy orzech do zgryzienia miał Sapieha, bo Dołgoruki zachował zimną krew i podczas kontrataku był bliski rozbicia jego oddziałów. Ciężkie straty – ok. 500 zabitych i ponad 30 wziętych do niewoli – poniosła litewska piechota, w dużej części stratowana przez chorągwie jazdy litewskiej, które pierzchły przed szarżującymi rajtarami moskiewskimi.
Jednak mimo tego sukcesu Dołgoruki musiał dać za wygraną i wycofać się na umocnione pozycje. Polacy i Litwini również nie kusili losu i powrócili za rzekę. Obydwie strony poniosły dotkliwe straty: poległo ok. 1 tys. Koroniarzy i Litwinów oraz ok. 3 tys. Rosjan.
Kampania wojenna na Ukrainie również zakończyła się sukcesem. We wrześniu hetmani Jerzy Lubomirski i Stanisław Rewera Potocki wespół z Tatarami najpierw osaczyli pod Cudnowem ponadtrzydziestotysięczną armię rosyjsko-kozacką Wasyla Szeremietiewa, a następnie idącą mu sukurs armię Jerzego Chmielnickiego. Obaj skapitulowali. Ostatnim akordem tej wojny była wyprawa zadnieprzańska Jana Kazimierza w latach 1663−1664. Król chciał definitywnie wybić Aleksemu Michajłowiczowi z głowy marzenia o Litwie i Ukrainie. W październiku 1663 roku na czele 24-tys. armii, do której przyłączyło się 14 tys. Kozaków hetmana Pawła Tetery oraz 15 tys. Tatarów podążył na lewobrzeżną Ukrainę. Z braku artylerii nie było co myśleć o zdobywaniu tamtejszych zamków. Król liczył, że uda się rozstrzygnąć kampanię w polu, jednak ani Kozacy, ani Rosjanie nie palili się do walnej bitwy. W tej sytuacji król nakazał odwrót. W marcu kampania się skończyła.
Zniszczenia i straty ludzkie, które spowodowały trwające od 20 lat działania wojenne na terytorium Rzeczypospolitej, były przerażające. Pokolenie dorosłe w tym czasie właściwie nie znało życia podczas pokoju. Konflikty w elitach Rzeczypospolitej, tlące się jeszcze za panowania Władysława IV, wybuchły z całą siłą już na początku panowania jego brata. Równocześnie zradykalizowała się szlachta i żołnierze, którzy coraz natarczywiej formułowali postulaty finansowe. Na to wszystko nałożyła się polityka dworu królewskiego forsującego plany reform ustrojowych, a przede wszystkim elekcji vivente rege.
W tej sytuacji w latach sześćdziesiątych XVII wieku doszło w Rzeczypospolitej do wojny domowej, której kulminacją był rokosz Lubomirskiego. Starcie jego wojsk z oddziałami królewskimi pod Mątwami było krwawe, a cały konflikt ostatecznie skompromitował króla w oczach szlachty. Jan Kazimierz abdykował 1668 roku. Ale zanim do tego doszło, stabilizacji uległy stosunki Rzeczypospolitej z Rosją. W rozejmie zawartym w styczniu 1667 roku w Andruszowie państwo polsko-litewskie musiało zrezygnować ze Smoleńszczyzny i Czernichowszczyzny, które przypadły jej w pokoju polanowskim. Ponadto straciło połowę Kijowszczyzny z Kijowem (formalnie na dwa lata). Do zawarcia układu pokojowego można było te ustępstwa potraktować jako wybieg taktyczny. Rzeczywistość okazała się jednak brutalna.
W latach siedemdziesiątych Rzeczpospolita zaangażowała się w wojnę z Turcją i potrzebowała sojuszników. Po wiktorii wiedeńskiej wydawało się, że Rosjanie spuszczą z tonu i nie będą się upierać przy wspomnianych zmianach terytorialnych. Stało się jednak inaczej. W zawartym w 1686 roku w Moskwie traktacie pokojowym – ze strony polskiej podpisali go wojewoda poznański Krzysztof Grzymułtowski oraz kanclerz litewski Marcjan Ogiński – postanowienia z Andruszowa pozostały niezmienione. Znalazł się w nim także punkt, w którym Rzeczpospolita zobowiązywała się do przestrzegania wolności religii prawosławnej w Koronie i Wielkim Księstwie Litewskim. Rosja zagwarantowała sobie także możliwość ingerencji w obronie swoich współwyznawców.
Król Jan III Sobieski starał się, jak mógł, aby nie ratyfikować tego traktatu, który nie tylko poniżał Rzeczpospolitą, ale oznaczał oddanie Moskwie inicjatywy we wzajemnych stosunkach. Jednak w obliczu groźby wznowienia przez nią wojny ustąpił i ze łzami w oczach złożył swój podpis pod tym haniebnym dokumentem. To była klęska i definitywna kapitulacja Rzeczypospolitej w wielowiekowej walce o dominację w środkowo-wschodniej Europie.
Opr. TB
1 komentarz
tak jak dzisiaj
11 lipca 2024 o 06:28Dużo szczegółów tak, że trudno zobaczyć las z powodu bliskości drzew.
Ale dla pełnego obrazu warto byłoby wspomnieć o haniebnej roli, jaką odegrali na dworze królewskim Wazów karierowicze i dorobkiewicze wszelkiej maści.
Warto wspomnieć np. o Hieronimie Radziejowskim, ale było ich więcej (Lubomirski, Kalinowski). Nawet ogólnikowe informacje na Wikipedii robią wrażenie: https://pl.wikipedia.org/wiki/Hieronim_Radziejowski, ale jak poskrobać głębiej, to by się okazało wiele pikantnych szczegółów. Niektórzy wprost mówią, że Radziejowski sprowadził Szwedów do Polski w 1655 r., bo miał za złe królowi poufałość sam na sam z żoną Radziejowskiego, któremu ją król wcześniej wyswatał. Podobno była śliczna, a krew nie woda. – Ot, takie koloryty tamtej epoki. Jedni bohatersko walczyli, a drudzy rwali czerwone sukno Rzeczypospolitej na strzępy z przyziemnych powodów.
https://www.youtube.com/watch?v=6_fZFeiLUhw