Wydział ds. ochrony historycznego środowiska Rady Miejskiej Lwowa zwolnił z pracy dyrektora Muzeum „Cmentarz Łyczakowski” Ihora Hawryszkewycza. Nie wszyscy z tego powodu uronią łzę.
Hawryszkewycz był deputowanym Lwowskiej Rady Miejskiej trzech kadencji, członkiem Ukraińskiej Partii Narodowej. Oficjalnie podano, że skończył się termin podpisanego z nim kontraktu.
Jakie były rzeczywiste przyczyny zwolnienia, nie wiadomo, jednak z cała pewnością nie będą jego odejścia żałować ci, którzy pamiętają rolę, jaką odegrał w ubiegłym roku w sprawie powtórnego pochówku abp-a Józefa Teodorowicza (1864-1938), która została wspomniana w ciekawym artykule „Z powrotem na Cmentarz Orląt” w „Gazecie Sołeckiej”, poświęconym abp-owi Józefowi Teodorowiczowi.
Kresy24.pl
Z powrotem na Cmentarzu Orląt
Po jego śmierci ogłoszono żałobę narodową. Pogrzeb stał się wielką manifestacją patriotyczną – ostatnią za polskich czasów. Trumnę niesiono przez całe miasto na Cmentarz Obrońców Lwowa. Gdy teraz po raz drugi chowano go w tym miejscu – po 40 latach ukrywania prochów w cudzym grobie – nie żegnała go żadna polska flaga. Tylko młodzi lwowscy harcerze, kontynuatorzy tradycji pierwszych polskich skautów sprzed 100 lat, stanęli na warcie przy jego trumnie. Ta trumna to symbol tragicznych losów tych, co pozostali we Lwowie sowieckim, a dziś ukraińskim.
Abp Józef Teodorowicz (1864-1938) był ostatnim lwowskim ordynariuszem ormiańskokatolickim, wybitnym reprezentantem tego Kościoła i Episkopatu Polski, mężem stanu niezwykle zasłużonym dla odrodzonej po latach zaborów Rzeczypospolitej, lecz przemilczanym w okresie PRL. Wyróżniał się gorliwością w pracy duszpasterskiej, społeczno-kulturalnej i charytatywnej. Konsekrował go w 1902 r. krakowski kard. Jan Puzyna w asyście dwóch metropolitów lwowskich – rzymskokatolickiego abpa Józefa Bilczewskiego (dziś świętego) i greckokatolickiego władyki Andreja Szeptyckiego.
Znany był jako społecznik, znakomity teolog i wspaniały kaznodzieja – porównywany do ks. Piotra Skargi – który zawsze występował jako niezłomny obrońca sprawy polskiej, zasiadając w radzie miejskiej, w Sejmie Galicyjskim i w wiedeńskim parlamencie. Podczas I wojny światowej bronił Lwowa przed gwałtami wojsk austriackich, rosyjskich i ukraińskich, błogosławiąc w 1918 r. lwowskie Orlęta, a także walcząc złotoustym słowem o pozyskanie Śląska, Wilna i Gdańska. W 1919 r. zainaugurował swym kazaniem w warszawskiej katedrze pierwsze w II RP obrady Sejmu; piastował mandat posła i senatora jako przedstawiciel Narodowej Demokracji. W 1927 r. został honorowym obywatelem Lwowa. Jego wielkim dziełem była renowacja katedry ormiańskiej, którą ozdobiły wspaniałe mozaiki i witraże Józefa Mehoffera oraz freski Jan Henryka Rosena.
Polscy Ormianie dzielili exodus ludności kresowej po II wojnie światowej. Władze sowieckie rychło zamknęły katedrę ormiańską, na długie lata zamieniając ją w magazyn muzealnych eksponatów; funkcje sakralne odzyskała dopiero po 10 latach niepodległej Ukrainy, ale oddano ją Ormiańskiemu Kościołowi Apostolskiemu nie podlegającemu Watykanowi. W 2001 r. modlił się w tej świątyni Jan Paweł II, który podczas papieskiej Mszy św. we Lwowie przypomniał wielką postać abpa Józefa Teodorowicza.
Jego szczątki spoczywały na Cmentarzu Obrońców Lwowa do 1971 r., kiedy sowieckie czołgi i buldożery zaczęły równać z ziemią polską nekropolię, urządzając potem na grobach wysypisko śmieci. Aby uniknąć profanacji zwłok, wierni wynieśli trumnę arcybiskupa i ukryli ją w grobowcu Kłosowskich na Cmentarzu Łyczakowskim. Niestety, nie wiemy, kto tego dokonał; było to niesłychane przedsięwzięcie, zważywszy, że trzeba było przenieść bladym świtem ważącą ok. 300 kg metalową trumnę na odległość blisko 1 km! Jak podaje prof. Stanisław S. Nicieja, w tym samym grobowcu Maria Tereszczak, ostatnia prezes Straży Mogił Polskich Bohaterów we Lwowie, ukryła również trumnę z prochami ks. Gerarda Szmyda (1885-1938), zasłużonego kapłana i działacza ZHP. Jego rodzina kilka lat temu umieściła w tym miejscu tablicę nagrobną, ale abp Teodorowicz przez cały czas leżał w cudzym grobie bezimiennie.
O godne miejsce jego spoczynku i powrót na odbudowany Cmentarz Orląt dopominali się w ostatnich latach wierni z duszpasterzem Ormian w Polsce ks. Tadeuszem Isakowiczem-Zaleskim na czele, ale strona ukraińska wciąż piętrzyła trudności, mimo, że jego żołnierski grób został odtworzony w pierwotnym miejscu, o czym informowała tabliczka z nazwiskiem arcybiskupa. Początkowo więc trudno było uwierzyć, że długotrwałe starania zakończyły się powodzeniem i powtórny pogrzeb odbędzie się 7 czerwca br. Jak się okazało, pod koniec 2009 r. dzięki zabiegom Andrzeja Przewoźnika, sekretarza Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, oraz zaangażowaniu Macieja Bohosiewicza z Fundacji Ormiańskiej, ówczesnego przedstawiciela Ormian w Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych, uzyskano zgodę mera Lwowa; planowano zorganizowanie uroczystości już po obchodach rocznicowych w Katyniu w kwietniu 2010 r. Katastrofa smoleńska, w której zginął min. Przewoźnik, przekreśliła te zamiary.
Przede wszystkim jednak udało się wreszcie potwierdzić miejsce ukrycia w 1971 r. prochów abpa Teodorowicza w grobowcu Kłosowskich; oświadczenie na ten temat w obecności ks. prof. Józefa Wołczańskiego, historyka Kościoła lwowskiego, złożyła sędziwa Janina Zamojska, ostatnia żyjąca we Lwowie osoba, która to jeszcze pamiętała, choć żadnych bliższych szczegółów w tej sprawie nie podała. Umożliwiło to kontynuowanie zabiegów już ze wsparciem Andrzeja Kunerta, nowego sekretarza Rady Pamięci, oraz Grzegorza Opalińskiego, kończącego kadencję konsula RP we Lwowie. Okazało się, że wcześniej złożone papiery gdzieś „zaginęły” i potrzebna jest ponowna decyzja mera; pomocna była wizyta u ukraińskich urzędników w towarzystwie Roberta Makłowicza (ormiańskie korzenie!).
Najwięcej przeszkód stawiał dyrektor Cmentarza Łyczakowskiego Ihor Hawryszkewycz, wskazując m.in. na brak stosownych zapisów w księgach cmentarnych oraz formalnej zgody zainteresowanych rodzin; wymagany był też opis pochówku arcybiskupa. Po załatwieniu niezbędnych papierów doszło do otwarcia grobowca Kłosowskich; ks. Artur Awdalian, proboszcz parafii ormiańskiej w Warszawie, został nocą ściągnięty do Lwowa. W identyfikacji szczątków pomagali polscy antropolodzy pracujący na terenie sowieckiej kaźni w Bykowni pod Kijowem. Niestety, widoczne były dość świeże ślady profanacji zwłok… Dyrektor zażądał jeszcze formalnej ekshumacji z udziałem przedstawiciela ukraińskiego sanepidu; prochy abpa Teodorowicza umieszczono w nowej trumience, którą złożono chwilowo w kaplicy Krzeczunowiczów będącej składem mioteł. Niegdyś arcypasterz Ormian jeździł na wczasy do majątku tej rodziny, też pochodzenia ormiańskiego…
W oczekiwaniu na uroczystość powtórnego pogrzebu na Cmentarzu Orląt trwały nerwowe polsko-ukraińskie pertraktacje oficjeli w „delikatnej” sprawie jej przebiegu oraz uczestników. Szczególną niechęć budziła osoba ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego, znanego z ostrej krytyki ukraińskich nacjonalistów i polityki naszego rządu. Ostatecznie obecni gospodarze Lwowa wymogli, by ceremonia miała charakter wyłącznie kościelny, bez żadnych przemów i demonstracji polskości; ks. Tadeusz został uznany za persona non grata i w tej sytuacji wolał nie ryzykować przyjazdu. Niedługo później trafił do szpitala z dolegliwościami serca.
W przeddzień w katedrze ormiańskiej odbyła się uroczysta panichida – nabożeństwo żałobne, który odprawił w rycie apostolskim abp Georgian; niestety, próba zorganizowania Mszy św. w obrządku katolickim – pierwszej takiej Liturgii w przywróconej do kultu świątyni – nie powiodła się. Katedrę nawiedził potem kard. Kazimierz Nycz, który jako ordynariusz dla Ormian w Polsce przewodniczył Eucharystii przy ołtarzu polowym przed kaplicą na Cmentarzu Obrońców Lwowa. Homilię wygłosił metropolita lwowski archidiecezji łacińskiej abp Mieczysław Mokrzycki; były sekretarz papieski, wyraźnie zdenerwowany, mylił się przy odczytywaniu przygotowanego tekstu.
Podczas pierwszego pogrzebu abpa Teodorowicza żegnał Prymas Polski kard. August Hlond i Episkopat oraz prezydent miasta Stanisław Ostrowski (po II wojnie światowej prezydent RP na uchodźstwie). Tym razem lwowskie władze miejskie i obwodowe delegowały niskich rangą urzędników, a dyrektor cmentarza zachorował. Nie było jednak żadnych incydentów ze strony rządzącej na Ukrainie zachodniej nacjonalistycznej partii Swoboda, czego się obawiano. Nie przybył tez nikt z wyższych duchownych greckokatolickich, w uroczystości wziął natomiast udział abp Dymitr z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego. Obecny był o. Kevork Noradouguian, delegat katolickiego patriarchy Ormian Nersesa Bedrosa XIX z Bejrutu, a ze strony rzymskokatolickiej we Mszy św. uczestniczyli m.in. bp Leon Mały ze Lwowa, ks. prof. Józef Wołczański i ks. prałat Józef R. Maj z Warszawy. Władze RP reprezentowali konsul we Lwowie Andrzej Drozd, min. Andrzej Kunert z delegacją oraz senator Łukasz Abgarowicz. Licznie zjechali pielgrzymi z całego kraju – potomkowie polskich Ormian i miłośnicy Kresów, nie zabrakło krewnych arcybiskupa. W skwarze na wózku inwalidzkim poruszała się wiekowa Janina Zamojska, kustosz polskości we Lwowie.
Pracownicy największego konsulatu polskiego na świecie rozdawali czapki i parasole chroniące przed palącym słońcem, a jeden z nielicznych kombatantów w mundurze – przedwojenne śpiewniki żołnierskie, które jednak okazały się nieprzydatne, bo śpiewano tylko pieśni kościelne. Nie było asysty wojskowej ani pocztu sztandarowego, nie wywieszono flag narodowych, obyło się też bez hymnu i pożegnalnych przemówień; Macieja Bohosiewicza, który miał witać obecnych, zjadła trema. Pojawiły się tylko biało-czerwone szarfy przy wieńcach i polskie emblematy na harcerskich mundurkach.
Egzekwie nad trumną odprawiono w języku ormiańskim. Organizatorom uroczystości podziękowali ks. Artur Awdalian i Bogdan S. Kasprowicz ze Związku Ormian w Polsce, który do żołnierskiego grobu abpa Teodorowicza wsypał ziemię z mogił rodaków, w tym niedawno zmarłej matki ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego. Wszystkich uczestników ugościł później konsulat generalny RP we Lwowie.
Zapewne nie był to ostatni pogrzeb na Cmentarzu Orląt. Kolejny pusty żołnierski grób z krzyżem i tabliczką z wypisanym nazwiskiem czeka teraz na powrót prochów ks. Gerarda Szmyda.
Po barbarzyńskim zniszczeniu miejsc wiecznego spoczynku obrońców Lwowa Polacy starali się w 1971 r. uratować szczątki najwybitniejszych osób tam pochowanych; w wielkiej konspiracji przeniesiono prochy m.in. generałów Tadeusza Rozwadowskiego i Wacława Iwaszkiewicza, brygadiera Czesława Mączyńskiego, bohaterskich pilotów i senatora Tadeusza Cieńskiego. Na razie nie wiadomo, gdzie je 40 lat temu ukryto.
Czy będą prowadzone poszukiwania na Cmentarzu Łyczakowskim? Uważam, że władze polskie powinny jak najszybciej podjąć działania w tym kierunku. Dyr. Hawryszkewycz mówi: „Nie posiadamy świadków minionych wydarzeń, powiadamiających o nich dokumentów czy zapisów. W nowych okolicznościach, posiadając nowe wiadomości, będziemy otwarci na współpracę ze stroną polską”.
Andrzej W. Kaczorowski, „Z powrotem na Cmentarzu Orląt”, Gazeta Sołecka, Nr. 7(223), lipiec 2011r., str 26-27
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!