Portal „Dossier Czernowa” ujawnił wyniki sondażu przeprowadzonego na Białorusi w lipcu 2021 roku na zlecenie rosyjskiego MSZ..
Co ciekawe, badanie, w którym wzięło udział 1 tys. respondentów z białoruskich miast o populacji powyżej 100 tys. mieszkańców, przeprowadziło Ogólnorosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej (VCIOM), najstarszy ośrodek badawczy w Rosji w dziedzinie socjologii.
Według białoruskich mediów niezależnych, sondaż wyraźnie pokazał, że Białorusini wystawili czerwoną kartkę uzurpatorowi Aleksandrowi Łukaszence. Jest też sygnałem dla Kremla (po to był zamówiony), że inwestowanie w prezydenta znienawidzonego przez naród, to droga donikąd.
Z badania wynika, że najwyższym zaufaniem (50%) wśród miejskich Białorusinów cieszy się skazana przez reżim Łukaszenki na 11 lat więzienia Maria Kolesnikowa, szefowa kampanii wyborczej opozycyjnego kandydata Wiktora Babaryki. Białorusini docenili ją za odwagę, którą udowodniła, gdy przy próbie wywiezienia jej przez białoruskie służby na granicę z Ukrainą podarła swój paszport. Wysoko cenią Białorusini samego Babarykę (48%) – to człowiek, który przez lata stał na czele Belgasprombanku, przed wyborami wyszedł ze strefy komfortu i rzucił wyzwanie Łukaszence. Służby dyktatora nie pozwoliły mu nawet rozpocząć kampanii wyborczej, został aresztowany, a w lipcu 2021 roku skazany na 14 lat więzienia za „przyjęcie łapówki”.
Trzecie miejsce na podium zajmuje emigracyjna liderka białoruskiej opozycji na prezydenta Swietłana Tichanowska (46%).
Według opublikowanych danych na czele antyrankingu zaufania stoi samozwańczy prezydent Aleksander Łukaszenka. Aż 55 % respondentów ma do niego negatywny stosunek, a 59% generalnie popiera jego odsunięcie od władzy.
65% Białorusinów marzy, by obecny rząd rozpoczął negocjacje z opozycją.
Większość respondentów jest przeciwna zjednoczeniu Białorusi z Rosją w jedno państwo i opowiada się za przejściem na system parlamentarny. 76% Białorusinów chciałoby zdecydowanych reform w dziedzinie ekonomii, a 66% – powstania nowych partii politycznych.
Respondenci jednoznacznie powiedzieli „nie” blokowaniu niezależnych mediów i aresztowaniu dziennikarzy, a także skazaniu Wiktora Babaryki na 14 lat więzienia.
Sondaż sympatii dla państw i organizacji pokazał, że Białorusini najlepiej postrzegają Ukrainę. Rosja w tym rankingu dzieli z Polską drugie miejsce. Niemal zaraz za nimi są UE, Litwa i dopiero potem Chiny.
Jeśli chodzi o polityków zagranicznych, respondenci największą sympatią darzą b. kanclerz Niemiec Angelę Merkel, a najgorzej ocenili prezydenta USA Joe Bidena.
Początkowo niektórzy uważali dane tego przecieku za fałszywe, ale Ogólnorosyjskie Centrum Badania Opinii Publicznej ich nie zdementowało, co potwierdza, że badanie się odbyło, mimo iż sondażownia nie posiada licencji na prowadzenie sondaży politycznych na Białorusi.
W komentarzu dla Nowej Gazety dyrektor ośrodka Walery Fiodorow zauważył, że prowadzenie sondaży na Białorusi bez akredytacji jest niebezpieczne, ale nie odpowiedział wprost na pytanie mediów o prawdziwość ujawnionych danych. Centrum zareagowało krótko na bezpośrednią prośbę Naszej Niwy o skomentowanie przecieków: „Nie komentujemy tej kwestii”.
Białoruski politolog, dyrektor BISS Piotr Rudkouski zwraca uwagę, że istotne w całej sprawie jest to, że dane pochodzą z rosyjskiego ośrodka. Na opracowania zachodnich instytucji, takich jak Chatham House czy sondaże Telegramu, propaganda mogłaby odpowiadać zaprzeczeniami typu „za sondażami stoją wrogie Białorusi ośrodki zachodnie, które prowadzą wojnę informacyjną przeciwko Białorusi i jej legalnym władzom”.
Jeśli chodzi o sondaże wewnątrz kraju, to od lat dane potrzebne reżimowi są prowadzone wydawane tutaj: zarówno przez CKW z Jermoszyną, jak i przez EkoM.
„VCIOM to zupełnie inna historia. To nie jest ośrodek zachodni, ale rosyjski. I to nawet nie prywatny, ale państwowy. Ponadto cieszy się dużym prestiżem zarówno wewnątrz Rosji, jak i na arenie międzynarodowej. I to właśnie pod marką tego ośrodka, nawet jeśli w formie „przecieków do mediów” pojawiły się złowieszcze dla Łukaszenki liczby: Nie popiera go 55% społeczeństwa” – mówi Rudkowski.
Politolog zaznacza, że dla relacji białoruskich władz z Kremlem ten incydent z przeciekiem to kropla w morzu. Ale to też ma sens:
„Osłabia to pozycję białoruskiego reżimu, obnaża jego słabe punkty. Jeśli wyobrazić sobie, że był to przeciek usankcjonowany odgórnie, to najwyraźniej był on przypomnieniem o nieuchronności tranzytu władzy po reformie konstytucyjnej. Przy tak wysokim negatywnym rankingu nie ma co marzyć o zachowaniu najwyższej władzy politycznej”.
oprac. ba za nashaniva.com
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!