Występując z corocznym orędziem do parlamentu i narodu białoruski dyktator wprawił w zdumienie deputowanych każąc im „przyjaźnić się z opozycją”, a posłankom – urodzić po trójce dzieci. Zaniepokojeni mogli się też poczuć białoruscy Żydzi.
„Poleciłem wziąć wszystkich Żydów na Białorusi pod kontrolę” – oświadczył prezydent oburzony krytycznymi publikacjami największego białoruskiego portalu tut.by, kierowanego przez Jurija Zissera, który jest żydowskiego pochodzenia. „Zisser źle się prowadzi. Swędzi go” – pogroził Łukaszenka.
Według prezydenta, nawet szef głównej gazety reżimowej „Biełaruś Siegodnia” Paweł Jakubowicz, który również jest Żydem, nie ma nic przeciwko „wzięciu Żydów pod kontrolę”. Urzędnikiem, którego Łukaszenka wyznaczył do „kontroli nad Żydami” jest gubernator miński Siemion Szapiro, który także jest pochodzenia żydowskiego.
Prezydent pochwalił Szapirę za pomoc rolnikom, a konkretnie za to, że spowodował… opady deszczu. „Szapiro modlił się w synagodze i dlatego tylko w Obwodzie Mińskim deszcz pada” – wyjaśnił Łukaszenka. „Dokopał” natomiast własnej prasie reżimowej zarzucając jej redaktorom, że „zasiedzieli się i nie chce im się pracować”.
„Nie łapcie się od razu za serce, Pawle Izotowiczu, to nie ma nic wspólnego z wiekiem” – „uspokoił” Łukaszenka zdenerwowanego redaktora Jakubowicza, co oznacza, że los leciwego szefa głównej propagandowej gazety został już chyba przesądzony.
Zdumionym deputowanym reżimowego parlamentu dyktator nakazał z kolei by „przyjaźnili się z opozycją”. „Nigdy nie odmawiajcie dyskusji z opozycjonistami, nawet ze skrajnymi, nawet z naszą „piątą kolumną”. Nie wszyscy oni są szkodliwi i źli. Nie wszyscy oni chcą źle dla naszego kraju. Konfrontacja w kraju nie jest nam potrzebna” – zapewnił Łukaszenka.
Przypomnijmy, że część białoruskiej opozycji obawia się, iż przed tegorocznymi wyborami prezydenckimi jak zwykle w takich sytuacjach spadnie na nią kolejna fala represji.
Z kolei kobietom-deputowanym Łukaszenka nakazał, aby… urodziły po trójce dzieci. „Wszystkie kobiety-deputowane, które nie mają dzieci. Pomyślcie dobrze nad tym jak będziecie rodzić” – wezwał prezydent. Zacytował też swoją rozmowę z niewymienionym z nazwiska hierarchą Cerkwi prawosławnej:
„Ile wasza świątobliwość sama ma dzieci? Nie ma? To co tak agitujecie w sprawie dzieci? Jestem przekonany, że oni cichcem chędożą gdzieś na boku. A nawet mam takie informacje” – pochwalił się Łukaszenka, przyznając tym samym, że inwigiluje życie intymne duchowieństwa.
Natomiast zwierzchnika Kościoła katolickiego arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza prezydent pochwalił za… zdrowy tryb życia. „Nawet zwierzchnik naszego Kościoła katolickiego z dużym zadowoleniem nie tylko gra w piłkę, ale i jeździ na rowerze. Chcecie być zdrowi? Kręćcie pedałami” – zaapelował Łukaszenka.
Prezydent wysoko ocenił poziom białoruskiej medycyny. „Białorusini wszystko potrafią. Jednocześnie wyjęli organy z człowieka, a potem z powrotem wstawili. I ten człowiek nadal żyje!” – nawiązał Łukaszenka do jakiejś bliżej nieokreślonej operacji.
Jego zdaniem, na Białorusi w ogóle jest bardzo wielu „superspecjalistów”. „Nasze przedsiębiorstwa pracujące na rzecz Kosmosu są zawalone zamówieniami” – pochwalił prezydent białoruską „potęgę kosmiczną”.
Gorzej natomiast z gospodarką. „U nas jest tak, że najpierw wyprodukujemy towar, a potem wszyscy heroicznie – od chłopa do prezydenta – szukamy kto by to chciał kupić” – ubolewa Łukaszenka. Jest też zaniepokojony wstrzymaniem produkcji przez białoruskiego giganta samochodowego – zakłady MAZ.
„Dzieliliśmy rynek w Rosji z rosyjskim Kamazem. Dzisiaj rosyjski Kamaz się zawalił i my także się zatrzymaliśmy. Dość żartów. Jeśli stracimy te zakłady to nic nie jesteśmy warci. Męczymy się z setką przedsiębiorstw, które robią bokami, a potem och-ach, że kurs naszego rubla się zawalił” – narzeka prezydent.
Łukaszenka przyznał, że głównym problemem władz jest inflacja, że produkcja gospodarcza spada, przemysł „buksuje”, wiele przedsiębiorstw nie znajduje rynków zbytu, a ludzie chcą wiedzieć co dalej z ich płacami i dlaczego rosną ceny.
Prezydent ma na to prostą odpowiedź: „Ceny rosną z powodu premiera Kobiakowa. A jeśli nie możemy podnieść ludziom płac to nie trzeba ich podnosić. Zresztą i tak nikt nie chce, żebyśmy je podnosili” – twierdzi prezydent, przekonany, że wszyscy Białorusini są zadowoleni z obecnych wynagrodzeń. „Nie podwyższajcie ludziom dodatkowo opłat komunalnych to i nie trzeba będzie podnosić płac” – radzi Łukaszenka.
Przypomnijmy, że według opublikowanych dziś na Białorusi danych, od początku roku co miesiąc pracę traci kolejnych 70 tys. Białorusinów, a 518 przedsiębiorstw białoruskich w ogóle przestało wypłacać pensje.
Białoruski prezydent narzeka więc, że ciągle kręcą się wokół niego różni zwolnieni urzędnicy i dyrektorzy, aby załatwić sobie jakąś nową posadę. „Poleciłem wszystkich ich wysłać na front!” – oświadczył Łukaszenka, nie precyzując jednak czy chodzi mu o front na Ukrainie.
Natomiast w stosunku do obecnych dyrektorów przedsiębiorstw dyktator zastrzegł, że można ich aresztować tylko za jego zgodą. „Kiedy przychodzimy do kogoś z pistoletem i kajdankami to powinniśmy być pewni, że popełnił on jakieś przestępstwo” – wyjaśnił.
Białoruski przywódca nie pominął też tematu kultury, skupiając się głównie na filmie. Szczególnie zbulwersował go fakt, że widział w telewizji „jak białoruskie dziewczyny fikają koziołki w pościeli w rosyjskich filmach”. „Takie mamy kino, że jak kogoś nie rozbierzesz, albo mu łba nie urwiesz to nikt nie chce oglądać” – skrytykował filmową tematykę prezydent.
Kresy24.pl / Euroradio
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!