Relacja z rozmowy przeprowadzonej w dniu 07.03.2007 r. z panią Marią Chilicką c. Józefa i Olimpii z d. Grygorcewicz ur. 1926 r. w Nalibokach woj. Nowogródzkie – do 1943 roku zam. Naliboki ul. Nowogródzka, sześcioro rodzeństwa, pradziadek Zachariasz Grygorcewicz był zarządcą majątku księżnej Stefanii z Radziwiłłów Wittgenstein w Puszczy Nalibockiej, a jego syn Nikodem w ochronie cara.
Mój ojciec Józef Chilicki w czasie I wojny światowej służył w carskim wojsku a kiedy wybuchła w Rosji rewolucja, był w polskich Legionach generała Dowbora – Muśnickiego i walczył m.in. w rejonie Bobrujska.
Po zakończeniu wojny był w Nalibokach rolnikiem. Mieliśmy gospodarstwo o powierzchni 12,5 ha (sad, pola uprawne i lasy). Gospodarowanie było utrudnione, ponieważ pola ciągnęły się długimi pasami w dość dużym oddaleniu od domu – ok. 3 km, były rozrzucone w pięciu miejscach. Mieliśmy pola k. Brodów, Kamionki – Kleciszcze, Jankowicz, a łąki w lesie.
Okolice Nalibok to Puszcza Nalibocka a w niej nieprzebyte bagna. Droga na Nowogródek wyłożona była drewnianymi kłodami, przysypanymi piachem. Do Nowogródka mieliśmy 42 km, a do Stołpc 36 km. W kierunku Iwieńca droga była piaszczysta, mieliśmy 22 km. Na odbywające się w naszym miasteczku targi, Iwieńczanie przywozili garnki a Koreliczanie konie, zboże, słoninę itp.
W miasteczku było dużo ludności żydowskiej, dlatego mieli swoją synagogę, która znajdowała się przy ul. Wileńskiej. Prawosławni byli nieliczni – może cztery rodziny. My natomiast chodziliśmy do naszego kościółka przy ul. Kościelnej.
Rodzice opowiadali o powstaniu styczniowym w Puszczy Nalibockiej w 1863 r. Opowiadali, że Rosjanie złapali dowódcę partii, zawieźli go w głąb Rosji i skazali na śmierć. Nie pochodził z Nalibok. Jego matka pisała do cara prośby o ułaskawienie. Car rzekomo go ułaskawił, ale za późno, ponieważ wyrok już został wykonany. Nie pamiętam nazwiska tego dowódcy.
Nigdy nie zapomnę zdarzenia z 1937 roku, jak mój ojciec pojechał końmi do młyna do m. Prudy – ok.6 km. Znalazł wtedy na drodze ulotki, których treść skierowana była przeciwko Polsce. „Pochwalił” się nimi w młynie, a ktoś doniósł na policję, która zarzuciła mu działalność antypaństwową. Ojciec otrzymał dozór policyjny i musiał się co jakiś czas meldować na posterunku. Od kary odstąpiono, kiedy okazało się, że faktycznym sprawcą był ktoś inny, zainspirowany przez miejscowych komunistów. Słyszałam, że uzbierali pieniądze i pomogli mu wyjechać do Argentyny.
Kiedy rozpoczęła się wojna z Sowietami (pani Chilicka używała określenia „Ruskie”, podobnie jak mówią inni mieszkańcy Kresów) 17 września 1939 roku, widziałam w niedzielę, jak galopując na koniu uciekał komendant posterunku w Rubieżewiczach Józef Około.
Krzyczał, że „idą Ruskie !”. Kiedy Sowieci weszli do miasteczka, poszłam do babci która mieszkała w Rynku. Widziałam odjeżdżającego na koniu lejtenanta narodowości żydowskiej, który zastrzelił swojego żołnierza. Powodem zastrzelenia miała być skarga właścicielki piwiarni, od której żołnierz – sołdat domagał się wódki. Żołnierz leżał na ziemi a z jego ust wypływała zielona piana.
Sowieci zaczęli zaprowadzać w miasteczku i okolicy swoje porządki. Zorganizowali milicję, która składała się przeważnie z Żydów – nie mieli mundurów, nosili na rękawach czerwone opaski. Sowieci przystąpili do wycinania lasów, chłopom wyznaczyli normy na wywózkę drewna oraz kontyngenty na oddawanie mięsa. Za niewykonanie normy na wywóz drewna z lasu planowali wywieźć na Sybir mojego ojca, odstąpili, ponieważ rodzina wykupiła nadwyżkę normy od innych chłopów. Taki proceder był możliwy dlatego, że ojciec został ostrzeżony przez kuzynkę która pracowała w gminie.
Aresztowania rozpoczęły się od urzędników i policjantów. Aresztowali wujka Edwarda Grygorcewicza, za to, że pracował w gminie. Wywieźli go na Sybir – wujek przeżył, służył w Armii gen. Andersa. W Anglii był przy obsłudze samolotów, po wojnie zmarł w Ameryce.
Po wojnie z koleżanką Zofią Mazun, sporządziłam listę z nazwiskami aresztowanych i wywiezionych na Sybir (1) leśniczych i gajowych z Puszczy Nalibockiej:
- Ryszard Sierpiński(2) – nadleśniczy, zamieszkały Budy,
- Czaiński – leśniczy z majątku Naliboki,
- Michał Arciszewski – gajowy, zamieszkały Kromań (kuzyni Zosi Mazun)
- Grzybowski – gajowy, zamieszkały Kromań,
- Bernard Sieczko – gajowy, zamieszkały Kromań,
- Radzion – gajowy, zamieszkały Kleciszcze,
- Józef Sosnowski(3) – gajowy, zamieszkały Kleciszcze,
- Ślisz – gajowy, zamieszkały Kleciszcze,
- Józef Dubicki(4) – gajowy, zamieszkały Wołosień,
- Wacław Łojko – gajowy, zamieszkały Trościanka,
- Karol Karniewicz – gajowy, zamieszkały Holendernia,
- Farbotko – gajowy, zamieszkały leśniczówka Śmiejno,
- Woropaj – gajowy, zamieszkały Holendernia,
- Wojtkiewicz – gajowy, zamieszkały Lachowo,
Sowieci „awansowali” na gajowych zwykłych pastuchów. Nie wiem czy złapali uciekającego policjanta Józefa Około, który pochodził z Warszawy, czy może uciekł. Widziałam jak „gnali” złapanych żołnierzy KOP -u.
NKWD ścigało synów wujka Edwarda Grygorcewicza i córkę Marię. Nachodzili ich w nocy, ale dzięki ostrzeżeniom krewnej, nie zdołali zatrzymać. Wszyscy ukrywali się u nas. Lekarz postawił mojej cioci diagnozę, że jest chora na gruźlicę, co uchroniło ją przed wywiezieniem.
Do wojny wynajmował u nas mieszkanie policjant z Nalibok Stanisław Pisarczyk, mieszkał z żoną i dzieckiem. Później dowiedziałam się, że razem z komendantem policji Niewiadomskim i dwoma jego zastępcami Tomczykiem i Rosnerem oraz kilkoma żołnierzami KOP- u z Iwieńca poszedł do lasu. Byli to pierwsi partyzanci Puszczy Nalibockiej. (Wacław Nowicki – „Żywe echa” str.31).
Pamiętam nauczycieli, którzy przed wojną uczyli w naszej szkole: dyrektorem był pan Świdziński („za Ruskich” Karaga), niemieckiego uczył Eugeniusz Klimowicz „Żenia” (oficer Wojska Polskiego), matematyki Farbotko, jego żona j. polskiego. „Za Ruskich” j. rosyjskiego uczyła Portałowa. W szkole należałam do harcerstwa i chodziłam w szarym mundurku. W 1935 roku zorganizowaliśmy uroczystość żałobną dla uczczenia śmierci Marszałka Józefa Piłsudskiego.
Często organizowane były różne wycieczki – np. byliśmy w Budach u Sierpińskiego i nad jeziorem Kromań. Nasza szkoła – dwa duże budynki, znajdowała się przy ul. Stołpeckiej.
Kiedy rozpoczęła się okupacja sowiecka, nauczycielami w szkole zostali polscy Żydzi. Język polski został wyeliminowany a wprowadzili rosyjski, białoruski i niemiecki. Uczyli wierszyków Lermontowa i Janka Kupały. Przyznam się szczerze, że nauka sprawiała mi trochę kłopotów ponieważ były inne litery. Kiedyś dostałam dwóję z gramatyki j. rosyjskiego.
U naszego sąsiada Gutmana mieszkał doktor weterynarii Stanisław Kryński. Pochodził z Krakowskiego, a żona Janina z Miechowa, mieli jedno dziecko. Z drugą żoną miał dwoje dzieci – Wojtka i Zulę. Dr Kryński ukończył studia w Niemczech i znał język niemiecki. Posiadał samochód osobowy marki Ford którym jeździł po terenie. W zimie często pożyczał konie u mojego ojca i poruszał się zaprzęgiem, ponieważ były duże śniegi. Pracował w Nalibokach, Iwieńcu i Stołpcach gdzie znajdowały się lecznice zwierząt. Przed wojną jeździł z moim ojcem na polowania do Puszczy Nalibockiej. Polowali na głuszce, zające i kuropatwy. W Puszczy było dużo wilków, które co jakiś czas odstrzeliwano, były łosie i niedźwiedzie, ale tych ostatnich nie widziałam. Będąc jego znajomą, zabierał mnie na przejażdżki samochodowe. Sowieci zarekwirowali samochód panu doktorowi. Weterynarzami ustanowili obywateli narodowości żydowskiej.
Kiedy w czerwcu 1941 r., zaczęła się wojna niemiecko – sowiecka, niektórzy żołnierze – sołdaci, uciekając przed Niemcami chowali się u gospodarzy. U nas był najpierw Iwan, który jednak nie chciał pomagać w gospodarstwie i leniuchował. Był przez całe lato a później poszedł do lasu – do tworzącej się partyzantki sowieckiej. Wkrótce do naszego domu przyszedł drugi żołnierz sowiecki narodowości uzbeckiej, Mamaj Supof Satkinbaj. Pasał nasze krowy, które puszczał samopas, nie rozumiał, że paść należy tylko na swoim. Od pewnego czasu podkradał nam mięso, które mieliśmy w beczce w spichlerzu. Zanosił je do lasu ” swoim kolegom”, ukradł w ten sposób całą świnię. Sypiał w kuchni, ale mama odmówiła mu dalszej służby. Poszedł do lasu, do swoich „kolegów partyzantów”.
Ukrywaliśmy Żydów – przysłanego „za Ruskich” dentystę ze szpitala, który mieszkał w hotelu u Żyda Kwartacza. Kiedy w 1941 r. wkroczyli Niemcy, Żyd od pana Kwartacza zamieszkał u nas.W Nalibokach dentystą był również pan Ogiński.
Pewnego razu Niemcy zażądali od nas wydania roweru, którego zaczęli poszukiwać w zabudowaniach. Mama prosiła Żyda aby wyszedł „na pole” i się ukrył, baliśmy się. Później się obraził i odszedł od nas. Inny Żyd nazwiskiem Kapłun pochodził z Mira i zajmował się brakarstwem, znał chłopów i moich wujków. Przywoził nam macę i często u nas nocował. Pamiętam jak mówił: – „Nie bójcie się, nie ma w niej krwi chrześcijańskiej”. Ukrywał się u Makarewiczów w Nalibokach. Pani Makarewiczowa była wdową i mieszkała z synem Arkadiuszem. Dostarczaliśmy jedzenie, które najpierw zanosiliśmy do cioci Feli Grygorcewicz mieszkającej w Rynku. Ciocia natomiast przekazywała dalej, do mieszkania p. Makarewiczowej. Pomagaliśmy w ten sposób aż do spalenia naszego miasteczka.
Polacy „ konspirację robili” w mieszkaniu dr. Stanisława Kryńskiego w Iwieńcu. Pewnego razu kiedy tam byłam, powiedział: – „czy ty wiesz co znaczy być w lesie ?” Leczył konie i inne zwierzęta, przed wojną również panu Niezabitowskiemu, który miał w okolicy duży majątek. W czasie okupacji niemieckiej często mówił Niemcom, że” koń nie nadaje się na leczenie, że jest nieuleczalny”. W Iwieńcu najpierw mieszkał w domu z Państwem Dzierżyńskimi, mieli wspólną kuchnię. Dom w którym mieszkali, znajdował się „na przedmieściu” – jak się wchodziło do miasteczka od strony Kamienia, nazwy ulicy nie pamiętam. W konspiracyjnej grupie mogła być właścicielka majątku z Kula, która przyjeżdżała do dr. Kryńskiego konno i rozmawiali zawsze na dworze.
Partyzanci sowieccy wkroczyli do Nalibok w nocy 8 maja 1943 r., kiedy jeszcze spaliśmy w naszym domu „od ulicy”. Posiadali pochodnie – rury z łatwopalną substancją do podpalania budynków. Było ciemno, widziałam jak jeden z „partyzantów” szedł z pochodnią podpalać naszą stodołę, która była w pewnej odległości od zabudowań mieszkalnych i gospodarczych. Chcieli zastrzelić mojego ojca, ale odstąpili zabierając mu tylko buty. Odstrzelili brodę Albertowi Farbotko, który był murarzem i mieszkał u nas, kiedy upadł, zabrali spodnie i chcieli dobić. Przed wojną Albert budował w Nalibokach kościół. Ponadto zastrzelili:
- Stefana Stasiukiewicza – miał sześcioro dzieci, najstarsze 14 lat, widziałam później jak leżał „opalony” na podwórzu,
- Bernarda Grygorcewicza, ur. ok.1922 – 23 r.
- rodzinę Łukaszewiczów m.in. dwóch braci i szwagra – Jan Korżenko,
- naszego kuzyna „wojskowego” Karola Grygorcewicza, którego ojciec był w carskiej ochronie, a on w kampanii wrześniowej 1939 r. walczył aż po Lesznem. (Wacław Nowicki – „Żywe echa” str.36)
Innych nazwisk nie pamiętam. Sowieci spalili zabudowania: dom, chlewy, stodołę oraz trzodę chlewną – świnie, kury, króliki. Cztery krowy uratowaliśmy bo uciekłam z nimi na pole. Ojcu kazali zaprząc konia do wozu i załadować słoniną, mięsem i mąką. Spalili wszystko, odtąd mieszkaliśmy w stodole. Dużym wysiłkiem rodziny odbudowaliśmy się – dom, chlew, obora. Pomógł nam szczególnie p. Lewiński, który zrobił okna – przed wojną uczył w szkole zawodowej stolarstwa. Płaciliśmy mu masłem i mlekiem.
Po spaleniu Nalibok, jeszcze w miesiącu maju byłam u dr. Stanisława Kryńskiego w Iwieńcu. Szukałam gryki którą chciałam kupić pod zasiew. W Iwieńcu były łapanki na młodych, których wywożono na roboty do Niemiec. Kiedy stałam przy oknie w budynku urzędu powiatowego, pani Łucja Dzierżyńska powiedziała do mnie:-„nie stój przy oknie, bo cię złapią”. Wtedy także widziałam jej męża Kazimierza, który mówił po niemiecku i „nosił się z bawarska”.
Po powstaniu iwienieckim 19 czerwca 1943 r., jeszcze w sierpniu do miasteczka weszli Niemcy. Zgromadzili nas na placu i powiedzieli, że zostaniemy przesiedleni. Zrabowali nasze mienie, wielu ludzi uciekło do lasu. Później się dowiedziałam, że Niemcy spalili Naliboki.
Po zapędzeniu do Stołpc, transportem kolejowym zawieźli nas do Białegostoku. Mnie z siostrą Jadzią powieźli dalej do Niemiec. Rodzice z czwórką rodzeństwa zostali w niemieckim obozie przejściowym w Białymstoku. Jeszcze w sierpniu 1943 r., znalazłam się w przymusowym obozie pracy w Baden Hausen w Westfalii. Pracowałam w fabryce dział przeciwlotniczych i czołgów. Zachorowałam na jaglicę, ale wyleczyłam się dzięki dobremu majstrowi – Niemcowi. Wujek Wacław Grygorcewicz był w obozie w Buchenwaldzie.
Po pobycie w obozie przejściowym w Białymstoku, rodzice wrócili do kuzyna w Zarzeczu k. Nalibok. Ojciec chciał być na swoim i zamieszkał w ziemiance na naszym gospodarstwie w Nalibokach. Był to rok 1944, front zbliżał się do Berlina. Po zakończeniu wojny miałam jechać do Kanady, ale 15 grudnia 1946 r., przepłynęłam promem do Szczecina. W dniu 13 grudnia 1946 r. , dowiedziałam się, że zmarła moja najstarsza siostra Józia i jeszcze w tym samym roku mama.
Na wiosnę 1946 r., z rodzinami Suchockich, Jankowskich i Haściłow z Ziemi Iwienieckiej, rodzice z rodzeństwem przyjechali transportem kolejowym ze Stołpc do Rzepina i do Gądkowa Małego na Ziemi Lubuskiej. Tak zakończyła się, opisana bardzo ogólnie nasza gehenna w czasie wojny. Pozostała nostalgia za utraconą naszą Małą Ojczyzną.
Maria Chilicka
ps. W 1970 roku otrzymałam jednorazową wizę i byłam w Nalibokach. Na naszym gospodarstwie zamieszkiwał p. Dzierżyński, który mówił, że wszystko kupił. Spalony przez Sowietów nasz nalibocki kościółek nie był odbudowany. Stały tylko niewzruszenie mury, dlatego mogłam zrobić zdjęcie, które prezentuję w swojej relacji.
Opracował: Stanisław Karlik
Gądków Mały, 7 marca 2007 r.
(1) (Nazwisko i imię – stanowisko, zamieszkały) Sierpiński Ryszard – nadleśniczy, Budy, Czaiński – leśniczy z majątku Naliboki, Arciszewski Michał – gajowy, Kromań Dubicki Józef – gajowy, Wołosień, Forbotko – gajowy, Śmiejno, Grzybowski – gajowy, Kromań, Karniewicz Karol – gajowy, Holendernia, Łojko Wacław – gajowy, Trościanka, Radzion – gajowy, Kleciszcze, Sieczko Bernard – gajowy, Kromań, Sosnowski Józef – gajowy, Kleciszcze, Ślisz – gajowy, Kleciszcze, Woropaj – gajowy, Holendernia, Wojtkiewicz – gajowy, Lachowo.
(2) Dalsze losy nadleśniczego Ryszarda SierpińskiegoWg wspomnień Teresy, wówczas 11 letniej córki nadleśniczego z Nalibok Ryszarda Sierpińskiego, cytowanych przez Józefa Brodę, sowieci wywieźli całą rodzinę Sierpińskich w lutym 1940 r., podobnie jak wszystkich leśniczych – również z rodzinami. Nadleśniczy Ryszard Sierpiński ciężko pracował jako drwal przy wyrębie lasów w tajdze, a później był wywieziony daleko od rodziny – urządzał lasy na południu Syberii. Rodzina ledwo wegetowała. W 1946 r. wszyscy szczęśliwie powrócili do Polski. Sierpiński ponownie pracował w Lasach Państwowych. Zmarł w 1983 r. w wieku 87 lat. Ze wspomnień dowiadujemy się także, że 16 września 1939 r. w Nadleśnictwie Naliboki był przejazdem dyrektor naczelny Lasów Państwowych RP Adam Loret, którego sowieci aresztowali 17 września 1939 r. w Puszczy Nalibockiej i „ślad po nim zaginął”. Córka Teresa Józef Broda,”Relacje wspomnieniowe leśników”,
polemika z art. Bolesława Zmitrowicza – b. sekr. Dyr.LP Okr. Krakowsko – Śląskiego /w:/ „Przegląd Leśniczy” nr 3 i „Sylwan” nr 2004 r. nr 8: 57−70, 2005
Almanach Leśny – Rocznik Personalny Administracji Lasów Państwowych 1933, s. 172., Ryszard Sierpiński – Nadleśnictwo Naliboki pow. Wołożyński woj. Nowogródzkie, praktykant techniczno – leśny, pełniący obowiązki leśniczego prowizorycznego od 1930 r. Wielkopolska Biblioteka Cyfrowa.
(3) Dalsze losy gajowego Józefa Sosnowskiego. Gajowy Józef Sosnowski, o czym dowiadujemy się ze wspomnień Bolesława Zmitrowicza opublikowanych w „Sylwanie”, z polecenia nadleśniczego inż. Ryszarda Sierpińskiego wspólnie z gajowym Józefem Dubickim pilotował przez Puszczę Nalibocką Dyrektora Lasów Państwowych RP Adama Loreta. Był świadkiem aresztowania w Puszczy dyrektora Loreta przez sowietów, wrócił do nadleśnictwa i poinformował o tym nadleśniczego Sierpińskiego. Józef Sosnowski wywieziony na Sybir zmarł na Wschodzie. /w:/ SYLWAN nr:5 69-72,2004, art. pt. „Okoliczności śmierci Adama Loreta – Zdzisław Bednarz i Magdalena Frączek
(4) Dalsze losy gajowego Józefa Dubickiego Gajowy Józef Dubicki, o czym dowiadujemy się ze wspomnień Bolesława Zmitrowicza, przedwojennego sekretarza Krakowsko – Śląskiej Dyrekcji Lasów Państwowych opublikowanych w „Sylwanie”, z polecenia nadleśniczego inż. Ryszarda Sierpińskiego wspólnie z gajowym Józefem Sosnowskim pilotował przez Puszczę Nalibocką 17 września 1939 r. r. w godzinach rannych Dyrektora Lasów Państwowych RP Adama Loreta. Później przebywał z nim w więzieniu w Wołożynie i był bezpośrednim świadkiem jego zabójstwa przez NKWD w lesie,10 km od Wołożyna w październiku lub listopadzie 1939 r., /w:/ SYLWAN nr:5 69-72,2004, art. pt. „Okoliczności śmierci Adama Loreta – Zdzisław Bednarz i Magdalena Frączek.
4 komentarzy
Wanda
7 maja 2014 o 21:50Dalsze losy Józefa Sosnowskiego – razem z rodziną w 1940 roku został aresztowany i wywieziony na Sybir.Tam z przyczyn mi nie wiadomych został aresztowany .Zmarł 10.01.1951 w więzieniu w Semipałatyńsku, Republika Kazachstan.
Ewa
21 lutego 2016 o 11:46Witam. Poszukuję informacji o rodzinie Elżbiety Sosnowskiej żonie Michała Sosnowskiego, którego rodzicami byli Józef i Anna Sosnowscy. Pozdrawiam.
Andrzej Królikowski
10 marca 2015 o 20:468V 1943 miałem 5 lat, (ur. w Kulu) pamiętam niewiele ale niestety pamietam. Po spaleniu domu w Nalibokach przenieśliśmy się do Balewicz. Ojciec Bolesław Królikowski był leśniczym, matka Bronislawa
z d.Chlebowicz. Wiosną 1945 wyjechaliśmy na kielecczyzną. Rodzice nie żyją.
Byłbym wdzięczny za jakiekolwiek informacje o rodzinie.
stanisław
5 grudnia 2021 o 11:16Pani Maria Chilicka zmarła 5 grudnia 2021 r., w szpitalu w Drezdenku…