Łatwość, z jaką kozacka armia brała w posiadanie kolejne terytoria Rzeczypospolitej, była pochodną osłabienia centralnego ośrodka władzy państwowej – elity bardziej były wówczas przejęte zabiegami wokół sukcesji po Władysławie IV, aniżeli losem wschodnich prowincji państwa.
W sytuacji, gdy o krakowski tron poczęli konkurować różniący się w poglądach na kwestię kozacką bracia zmarłego króla – Jan Kazimierz i Karol Ferdynand – sprytnego zabiegu dokonał Chmielnicki. Otóż wysłał on do senatorów obradujących na polu elekcyjnym listy deklarujące swoją uległość wobec Rzeczypospolitej, jeśli jej królem zostanie obrany Jan Kazimierz.
Dlaczego akurat on? No bo Karol Ferdynand, wspierany m.in. przez księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, był zwolennikiem twardego kursu anty kozackiego. Rachuby na łatwowierność przynajmniej części wyborców nie zawiodły Chmielnickiego – mimo, że początkowo Karola Ferdynanda popierało 2/3 senatorów, to zwolennicy Jana Kazimierza dzięki wiernopoddańczym deklaracjom kozackiego hetmana przeciągnęli na swoją stronę tylu senatorów, ilu brakowało do powierzenia 20 XII 648 r. – po półrocznym bezkrólewiu – monarszej władzy właśnie Janowi Kazimierzowi.
Chytry, lecz bez logicznych konsekwencji zabieg Chmielnickiego i jego konszachty z Tatarami oraz sprzeczność interesów polskich i ruskich możnowładców na terenach objętych roszczeniami kozackimi nie sprzyjały zaistnieniu polsko-kozackiej ugody. Odebranie księciu Jeremiemu Wiśniowieckiemu przez sejm koronacyjny dowództwa nad wojskiem koronnym, wcale nie skłoniło Chmielnickiego do udawania choćby poważnego traktowania własnych zobowiązań.
Wręcz przeciwnie – po triumfalnym wjeździe do Kijowa stawiał już zupełnie inne warunki pokoju z Rzeczpospolitą, lekceważąco potraktował obietnice strony polskiej o amnestii dla Kozaków, wolności religii prawosławnej, zwiększeniu rejestru wojska zaporoskiego i przyznaniu buławy hetmańskiej jemu samemu. Armia kozacka nadal prowadziła akcję „wyrzucania Lachów za San”, książę Jeremi Wiśniowiecki własnym sumptem prowadził „swoją” wojnę z Chmielnickim, a król Jan Kazimierz w końcu też musiał dostrzec w Chmielnickim bardziej awanturnika, aniżeli politycznego przeciwnika szanującego własne słowa. Wobec naporu Kozaków, wojska skoncentrowano w Zbarażu – dobrach bratanków Wiśniowieckiego, do których w lipcu 1649 roku dołączył także książę Jeremi.
Mimo heroicznej obrony, Polakom nie udawało się wyzwolić bez pomocy z zewnątrz. Takową zorganizował i wyruszył na jej czele sam król Jana Kazimierz, jednak utknął pod Zborowem, także otoczony przez Kozaków posiłkujących się Tatarami. Nieszczęściu zapobiegł kanclerz Jerzy Ossoliński, który odwiódł Islama Gereja od udziału w niegodziwej akcji i następnie doprowadził do rozsądnej ugody polsko-kozackiej, w wyniku której uwolnione zostały polskie wojska w Zbarażu i pod Zborowem, a w kozacki zarząd dostawały się tereny województw kijowskiego, bracławskiego i czernihowskiego.
Ponadto ugoda ta dawała Kozakom powszechną amnestię, zezwalała na posiadanie 40-tysięcznego rejestru wojskowego, potwierdzała buławę hetmańską dla Chmielnickiego, zabraniała wojskom koronnym wkraczania na tereny kozackiej autonomii oraz likwidowała na nich hierarchię kościoła unickiego. Choć ugoda zborowska dawała Kozakom więcej niż kiedykolwiek, nie byli oni z niej zadowoleni. Choćby dlatego, że nie rozwiązała ona tak ważnych kwestii, jak przedstawicielstwo w strukturach władzy Rzeczypospolitej (np. nie dopuszczono do Senatu metropolity prawosławnego Sylwestra Kossowa). Także i po drugiej stronie była niezgoda, szczególnie szlachty na utratę dóbr wskutek kozackiej autonomii. Tak zwana wojna kozacko-polska miała zatem jeszcze trwać.
Zanim ugoda Zborowska mogła doczekać się ewentualnego wcielenia w życie, król Jan Kazimierz zmienił swój pierwotny pogląd na powstanie Chmielnickiego i powierzył dowództwo nad wojskiem koronnym księciu Jeremiemu Wiśniowieckiemu. Uczynił to wprawdzie z zastrzeżeniem, że nominacja jest tymczasowa – do powrotu z kozackiej niewoli dotychczasowego dowództwa – ale i tak wyraźnie okazał nią swoje poparcie dla szlachty poszkodowanej ugodą, a upatrującej w księciu Jeremim swego najsprawniejszego przywódcę. Niebawem Sejm Rzeczypospolitej uchwalił utworzenie 36-tysięcznej armii w Koronie i 15-tysięcznej na Litwie, a księciu Wiśniowieckiemu powierzył eksponowaną funkcję dowódczą u boku hetmana wielkiego koronnego Mikołaja Potockiego. Na przełomie 1650/51 r. ruszyła polska kampania przeciw kozacko-tatarskim wojskom hetmana Bohdana Chmielnickiego i chana Islama III Gireja.
Przez pół roku odbywały się akcje likwidacyjne w różnych miejscach – przeważnie mające charakter wzajemnych rzezi – by wreszcie w dniach 28 VI-10 VII 1651 r. pod Beresteczkiem na Wołyniu zderzyć się frontalnie potężnymi siłami. Polska armia, dowodzona przez samego króla Jana Kazimierza, liczyła 75- 80 tys. wojska (w tym ponad 30 tys. szlachty z pospolitego ruszenia) i ok. 10 tys. czeladzi, natomiast Kozaków stanęło do bitwy 80-100 tys., a Tatarów ok. 30 tys. W pierwszych dwóch dniach walki toczyły się ze zmiennym szczęściem. Decydujące były starcia 30. czerwca, kiedy to Jan Kazimierz zastosował taktykę szachownicową, polegającą na przemiennym ustawieniu oddziałów piechoty i jazdy. Ważne okazało się też wykorzystanie przez piechotę siły ognia muszkietów i artylerii. Drugim z głównych autorów polskiego zwycięstwa był książę Jeremi Wiśniowiecki, który dowodził oddziałami jazdy i osobiście je prowadził do boju.
W obliczu pogromu swych wojsk, hetman Bohdan Chmielnicki i chan Islam III Girej zbiegli z pola walki. Ostateczną klęskę zadały Kozakom wojska polskie 10 lipca, na bagnach nad rzeką Płaszówką. Stamtąd resztki wojsk wyprowadził dowodzący w zastępstwie Chmielnickiego Iwan Bohun. W bitwie beresteckiej Rzeczpospolita straciła ok. 700 (siedmiuset) żołnierzy, co wobec ok. 35 tysięcy poległych Kozaków i Tatarów świadczy o wyjątkowym sukcesie zwycięzców. Tego świetnego zwycięstwa nie zdołano jednak wykorzystać. Stało się tak z winy szlachty, zaniepokojonej wystąpieniami chłopskimi wewnątrz Polski (największe z nich, pod wodzą Aleksandra Kostki-Napierskiego, wzniecone na Podhalu w czerwcu 1651 r. jako akcja dywersyjna na rzecz Chmielnickiego, stłumiły wojska biskupa krakowskiego). W zaistniałej sytuacji szlachta z pospolitego ruszenia zawróciła do domów.
Także król Jan Kazimierz, pozostawiając dalszą ofensywę wojskom koronnym. Te skierowały się w głąb ziem ukrainnych i już we wrześniu napotkały odnowione wojska Kozaków. Odbywały się potyczki, rozboje i rzezie z obydwu stron. 23 września 1651 r. doszło do bitwy pod Białą Cerkwią, gdzie zamiast rozstrzygnięcia militarnego ale przy polskiej przewadze zawarto ugodę pogłębiającą nienawiść do Lachów, bo ograniczającą rejestr wojsk kozackich do 20 tys. osób i prawo przebywania Kozaków rejestrowych tylko do terenu województwa kijowskiego. Kozacy pozostający poza rejestrem mieli „iść w chłopy”. Chmielnicki tymczasem, wbrew ugodzie dalej konszachtujący z chanem tatarskim, wyprawił się do Mołdawii, by pozyskać za sojusznika jej hospodara Bazylego Lupula, dotychczasowego sprzymierzeńca Rzeczypospolitej.
Po drodze, pod Batohem, udało mu się zaskoczyć obóz polskich wojsk, dowodzony przez hetmana polnego koronnego Marcina Kalinowskiego. Przeważające siły kozacko-tatarskie zdobyły obóz, a jeńców wydał Chmielnicki ordzie nogajskiej. Wycięto wówczas ponad 5 tys. żołnierzy, głównie piechoty i dragonii broniącej się do końca. Zabito hetmana i jego syna Samuela, Marka Sobieskiego (brata Jana) i wielu innych dowódców armii Rzeczypospolitej.
Adam JERSCHINA/Polonia Charkowa №5(139) r.2014
1 komentarz
paolo
1 lutego 2018 o 00:25Brak jednosci kiedys i dzisiaj