Dotkliwy jesienny wiatr wraz z zimnem robią człowieka leniwym i często skłaniają go do pozostania w domu, gdy nie ma potrzeby gdzieś wychodzić. Jednak jesień mimo swej zmiennej pogody jest chyba najpiękniejszą porą roku.
Złoto, w które się ubierają drzewa, oraz świeże powietrze zachęcają nawet najbardziej «zurbanizowane» osoby do spaceru i opuszczenia wygodnych mieszkań, by spędzić dzień wolny w oddali od codziennych spraw i miejskiego hałasu. A gdy już spadnie pierwszy śnieg – przyroda jeszcze bardziej wabi, by zobaczyć, jak zamiera na zimę! Wiele podobnych październikowych, listopadowych oraz grudniowych weekendów spędziłem w okolicach Zdzięcioła, znajdującego się w Ziemi Nowogródzkiej. Kraj ten jest unikatowym pod względem ślicznych widoków i zabytków.
Wsie i miasteczka, stare drewniane domki – takich widoków już nie spotkasz w Polsce, chyba że na Podlasiu; na Białorusi to zwykły wiejski pejzaż. W «Słowniku geograficznym Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich» miejscową przyrodę opisywano następująco: «Okolica górzysta, grunta żwirowe i kamieniste, łąk i lasów mało». Z pierwszym zdaniem można się zgodzić, gdyż kraj ten dzięki pagórkom dziś jest nazywany «białoruską Szwajcarią».
Okolica jest bogata w piękne lasy. Wszędzie wśród pól zobaczyć można kamienie różnych rozmiarów i kształtów, przy tym koło miasteczka leży solidna bryła piaskowca – jedna z miejscowych ciekawostek. Ludność, zamieszkują- ca okolice Zdzięcioła, z dawnych czasów używała kamieni polnych w gospodarce budując z nich chlewy, serowarnie, śpichlerze itp. Zdaniem białoruskiego krajoznawcy Anatola Fiedoruka, materiał ten najbardziej harmonizował z naturalnym środowiskiem.
Wiarę katolicką rozpowszechniano w okolicach Zdzięcioła od XIV stulecia. W tym okresie powstały tu pierwsze drewniane ko- ścioły. Jednym z najwcześniejszych był kościół we wsi Rohotna zbudowany około roku 1400. W 1516 r. Mikołaj Kieżgajło ufundował drewnianą świątynię pw. Bożego Ciała w miasteczku Dworzec, zaś w XVII w. słynny magnat litewski Lew Sapieha kazał wznieść barokowy kościół katolicki pod wezwaniem NPM w Zdzięciole.
Czas nie oszczędził drewnianych świątyń. W Rohotnie w XIX wieku wzniesiono murowany ko- ściół w stylu klasycystycznym, zaś nowy kościół w Dworcu w stylu neobarokowym pw. św. Antoniego z Padwy powstał dopiero na początku zeszłego stulecia, gdy rząd carski na mocy ustawy tolerancyjnej, pozwolił parafianom na budownictwo świątyni po długich latach oczekiwań. Po klęsce powstania styczniowego w regionie zbudowano wiele cerkwi prawosławnych tzw. «murawiowek».
Obok kościołów spotkać można stare cmentarze, na których są pochowani przedstawiciele okolicznej szlachty, duchowieństwa oraz inteligencji. Setki grobów z napisami w języku polskim świadczą o tym, że Polacy odegrali ważną rolę w rozwoju miejscowych wsi i miasteczek. Okolice Zdzięcioła są ściśle związane nie tylko z historią polską, lecz również z żydowską. Niektóre osiedla przed wojną były prawie wyłącznie zamieszkiwane przez potomków Mojżesza.
Jednym z największych było, przypominające Orzeszkowski Szybów, miasteczko Mołczadź. W 1897 r. ludność Mołczadzi liczyła 1733 mieszkańców, wśród których było 1188 wyznawców judaizmu. Początki rozwoju osadnictwa żydowskiego w Mołczadzi datuje się na pierwszą połowę XVI w. W 1648 r. w mieście wzniesiono pierwszą synagogę, a w 1691 r. tutejsza społeczność żydowska utworzyła samodzielną gminę wyznaniową, przez co uzależniła się od starszyzny kahalnej z Dworca.
Żydzi zbudowali w miasteczku kilka domów modlitewnych, wielki młyn wodny, aptekę oraz ciekawy budynek karczmy z gwiazdą Dawida i kielichem na fasadzie. W okresie międzywojennym większość miejscowych Żydów znacząco zubożała, a wiele rodzin korzystało z pomocy przysyłanej przez Joint oraz Hebrew Immigrant Aid Society. W Mołczadzi działały szkoły, prowadzone przez żydowską organizację kulturalno-oświatową Tarbut.
Zagłada skupiska żydowskiego w Mołczadzi nastąpiła w dniach 15–18 lipca 1942 r., kiedy to Niemcy wyprowadzili na uroczysko Popowskie Góry ponad 3000 Żydów i rozstrzelali ich nad uprzednio wykopanymi dołami. Podobny tragiczny los napotkał Żydów w innych miasteczkach i miastach. Ci, którzy cudem uszli z życiem, starali się opuścić kraj swoich przodków. Po wojnie w osieroconych domach zamieszkali inni ludzie, zaś żydowskie domy modlitwy przerobiono na domy kultury, pomieszczenia dla straży pożarnej, jak w Zdzięciole.
O ludności żydowskiej, zamieszkującej Ziemię Nowogródzką przez kilkaset lat, przypominają obecnie macewy z napisami w niezrozumiałym dla nas języku, które jeszcze przetrwa- ły na dawno opuszczonych lub zdewastowanych cmentarzach. Takie smutne memento mori można spotkać w wielu miejscowościach w okolicach Zdzięcioła. Jesienią ciężko nawet zobaczyć zrobione z betonu lub polnego granitu groby wśród żółtych liści, lecz gdy na początku zimy pierwszy śnieg spada na ziemię, stają się bardziej widoczne.
Największą rzeką w regionie jest Mołczadka, która jest południowym dopływem Niemna. Jej długość wynosi niespełna 100 km. Płynie przeważnie przez lasy i po- łożone pośród nich wioski. Mimo pozostałości drewnianych mostów i pozostających w wodzie drzew, rzeka jest popularna wśród amatorów spływów kajakowych. Niskie brzegi porastają przeważnie olszyny, wyższe zaś wzniesienia pokrywa las sosnowy.
W dolnym biegu można zobaczyć niewielkie ściany z piaskowca, erozję brzegów osuwających się do wody oraz kamienie polodowcowe na dnie. Rzekę spiętrzają w kilku miejscach niewielkie hydroelektrownie.
Tworzą się przed nimi jeziora – popularne miejsca wypoczynku wśród miejscowej ludności. Przed II wojną światową bliskość wody odegrała znaczącą rolę w życiu miejscowej ludności, bowiem w każdej sporej wsi lub miasteczku znajdował się młyn wodny. Najwięcej istniało młynów niewielkich, parterowych z poddaszem lub jednopiętrowych, poruszanych jednym kołem.
Pod względem architektonicznym były to budowle całkowicie podporządkowane swej funkcji, a zatem zdobienia i zbędne elementy dość rzadko dają się tam zauważyć. Niekiedy dodawano jedynie ganek przed wejściem lub zdobienia w formie profilowanych sterczyn na szczytach dachów.
Budowano młyny zazwyczaj z drewna (choć trafiały się ceglane lub z polnego kamienia) na podmurówce łączącej się z umocnieniami brzegowymi. Jeżeli ściana z kołem wodnym wysunięta była poza linię brzegową, wówczas sadowiono ją na solidnych palach dębowych wbitych w dno. Budynek młyna dzielił się na część przemysłową (od strony wody) i część mieszkalną.
Czasem do budynku głównego przystawiano przybudówki. Zamożniejsi młynarze budowali sobie nawet osobne domy mieszkalne w pobli- żu młyna. Obecność zbiorników wodnych i bujnej zieleni powodowała, że całość założenia sprawia- ła wrażenie tajemniczego, romantycznego zakątka. Młynarz, zwykle najbogatszy człowiek w swej wsi, był bohaterem legend ludowych. Chłopi często rozpowszechniali plotki, iż sam diabeł pomaga nocami młynarzowi w jego pracy.
Jeszcze w 1939 r. w okolicach Zdzięcioła istniało co najmniej kilkadziesiąt młynów wodnych. Dzisiaj młyny to świat dawno umarły, który z rzadka tylko powraca na chwilę do życia, bowiem w latach powojennych prawie wszystkie budynki zostały ruiną. Stoi zaraz pusty wyżej wspominany młyn w Mołczadzi, który funkcjonował jeszcze do połowy lat 90. Natomiast drewniany młyn w miasteczku Dworzec spłonął w latach 90.
Jednak nawet ocalałe jego fundamenty stojące nad rzeką Mołczadką robią wrażenie. Bardziej poszczęściło młynowi koło wsi Kowalowszczyzna, po- łożonemu śród lasu. Śliczny budynek z cegły czerwonej i kamienia polnego został wykupiony przez przedsiębiorcę, który dokonał jego restauracji. Zrekonstruowano tak- że wielkie koło wodne. Nie tylko ludzie zagospodarowali brzegi Mołczadki oraz innych małych rzeczułek – okolice te są szczególnie lubiane przez bobry.
Zwierzęta tworzą tu swoje tamy i w ten sposób zabagniają solidne kawałki lasu. Jeżeli jesień jest dla bobrów czasem aktywnej pracy i robienia zapasów, o czym świadczą obgryzione młode drzewka w pobliżu tam, to mroźną zimą zwykle śpią one w swoich wygodnych domkach. Zupełna cisza opanuje zimą wsie i miasteczka w okolicach Zdzięcioła.
Większość młodzieży opuszcza swe małe ojczyzny, by szukać pracy w stolicy lub wielkich miastach. Idąc więc wiejską uliczką, nie spotkasz często żywej duszy. Nawet w samym mieście spokój zakłócają tylko studenci, przyjeżdżający w dnie wolne z Mińska, Grodna lub Baranowicz. Jesienią lub zimą ten cichy zakątek też warto odwiedzić. Tu jest naprawdę pięknie o każdej porze roku…
Dymitr Zagacki/Magazyn Polski/Mafazyn Polski
2 komentarzy
Wieslaw
30 listopada 2015 o 15:33Komentarz do komentarza.
Komentarze nawolujace do przemocy,zawierajace znieslawienia,wulgaryzmy,grozby karalne beda usuwane.
Tu nie trzeba komantarza a przestrogi.Nie tesknijcie do zachodu, bo to nie jest normalne zycie a bagno w ktorym kazdy kazdego chce utopic albo utytlac po uszy.Wstretne.Zyjcie sobie w tej sielance spokoju .
Селена
8 stycznia 2019 o 19:06Аўтар не ведае гісторыі Дзятлаўшчыны і ведаць не хоча. Дварэц- найслаўнейшае мястэчка і не ён знаходзіцца ў ваколіцах Дзятлава, а Дзятлава знаходзіцца ў ваколіцах Дварца. На фота- царква, а тэкст аб гісторыі касцёла. Проста абурае гэты артыкул некампентэнтнасцю аўтара. Піша пра млын у Кавалеўшчыне, які месціцца на Наваградчыне, сцвярджаючы, што млын у ваколіцах Дзятлава. Калі ня ведаеш мясцовую гісторыю – не пішы.