Rzeczywiście, polska ABW aresztowała polskich obywateli z prorosyjskiej organizacji w związku z pierwszym podpaleniem, a w związku z drugim atakiem na węgierski ośrodek ukraińska policja zatrzymała mężczyzn, którym za pieniądze miał to zlecić mieszkaniec kontrolowanego przez Rosjan Naddniestrza. Celem miało być rozpętanie ukraińsko-węgierskich niepokojów. A wszystko, cóż za przypadek, stało się tuż przed tym, jak Gazprom zakręcił Ukrainie kurek z gazem. Gazprom co prawda się przeliczył – gaz zaczęła sprzedawać Ukrainie Polska. Ale pozostaje inny problem na przyszłość: zgadzając się z Klimkinem, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że władze Ukrainy zachowują się bardzo lekkomyślnie. W obliczu swoich niskich notowań grają bowiem kartą postupowskiego nacjonalizmu, choć Ukraina to coś dużo więcej niż ta tradycja. Dają w ten sposób paliwo antyukraińskiej propagandzie i ośmielają do prowokacji takich jak te na Zakarpaciu.

Marcin Herman

Tekst pochodzi z „Gazety Polskiej Codziennie” i portalu Niezalezna.pl

fot. Tasnim News Agency, CC BY 4.0