Bieżeńcy wrócili właśnie do domów, których nie ma. Kopią ziemianki, budują prowizoryczne szopy. Gotują lebiodę i pokrzywę, pieką chleb z perzu albo pędów sosen. Próbują przetrwać. Ale nie tylko. Niektórzy stają się uczestnikami historii niczym z filmu sensacyjnego. Tak przynajmniej przedstawiają ją ówczesne doniesienia prasowe.
Na początku roku 1922 ekspozytura policji państwowej w Białymstoku wpadła na ślady szeroko rozgałęzionej organizacji terrorystycznej, skierowanej przeciwko Polsce, popieranej materialnie i moralnie przez Litwę Kowieńską, a częściowo też i przez Niemcy – napiszą gazety już po aresztowaniu części bohaterów tej historii.
Na ławie oskarżonych zasiądzie 45 osób (stąd później będzie się mówić o „procesie 45.”), które miały dążyć do wywołania powstania zbrojnego, mającego oderwać wschodnie województwa ówczesnej Rzeczpospolitej (łącznie z Białostockiem), by stworzyć niepodległą Białoruś. Wśród nich kierująca organizacją młoda nauczycielka spod Białegostoku Wiera Masłowska, dwóch posłów na Sejm, ale także młodzi chłopi, którzy dopiero co wrócili z Rosji. Brakuje atamana Czorta, który z Puszczy Białowieskiej słał listy listy z pogróżkami do samego Naczelnika Piłsudskiego i innych atamanów.
Czy pamiętacie opowieści dotyczące tej historii? Czy w Waszych wsiach pod Białymstokiem, Sokółką, Bielskiem i Hajnówką opowiadało się o tym? Co się mówiło? Czy ktoś pamięta o tym jeszcze dziś? Bardzo proszę o informacje.
Proszę pisać: an***********@gm***.com
Kresy24.pl za biezenstwo.pl/fot: wrotapodlasia.pl/AB
7 komentarzy
pyra
13 stycznia 2018 o 20:59ŁOŁ – z punktu widzenia rdzennego poznaniaka samo pojęcie słowa ATAMAN w tej historii brzmi jak historia z innego świata…. i nie bardzo nawet wiem co sobie wyobrażać (może to co na filmach???). Pozdrawiam i czekam na dalszą część!!!
Alexander
15 stycznia 2018 o 13:05Pani Aneta Prymaka od lat zbiera informacje na temat niedoli białoruskich ziomków na rodzinnym Podlasiu. Napisała bardzo ciekawą książkę o bieżeństwie. Jednej rzeczy nie bardzo mogę pojąć. Skoro Białorusinom powracającym z tułaczki po bezkresach Rosji było w II RP tak źle, tyle cierpieli, tak bardzo tęsknili za Rosją, to dlaczego w latach 1944-1946, gdy była po temu wyśmienita okazja nie przenieśli się na stale do ZSRR ? Przecież władze komunistyczne, zwłaszcza sowieckie, gorąco ich namawiały.
Ja osobiście, gdybym żył w wiecznej biedzie i poniżeniu w obcym mi kulturowo i mentalnie państwie, przeniósłbym się jak najprędzej tam, gdzie byłoby mi lepiej.
Na ten temat pani Prymaka w swojej książce nie pisze ani słowa. Przesiedlenia ludności w pierwszych latach powojennych nie są przedmiotem jej zainteresowań. Szkoda, że tak się dzieje, bo może z badań okazałoby się, że tak naprawdę Białorusinom z Podlasia żyło się w Polsce znaczniej lepiej niż w Rosji ( ZSRR).
jadwiga
15 stycznia 2018 o 15:48Aneta Prymaka wyolbrzymia niedolę Białorusinów na Podlasiu. Pan Aleksandr ma rację zadając pytanie: czemu nie chcieli przenieść się w ZSRR?
Zofia
16 września 2019 o 13:36Nie chcieli się przenieść, bo byli u siebie, na swojej ziemi. Tak, jak Polacy pod zaborem rosyjskim nie zamierzali nigdzie jechać, choć nie zawsze było super, bo zwyczajnie byli u siebie
Knysz
16 września 2019 o 13:37Nie chcieli się przenieść do ZSRR czy gdziekolwiek indziej, bo byli u siebie, na swojej ziemi. Tak, jak Polacy pod zaborem rosyjskim nie zamierzali nigdzie jechać, choć nie zawsze było im dobrze, bo zwyczajnie byli u siebie
Krzysztof
5 listopada 2019 o 17:32Wystarczy czytać ze zrozumieniem. Marzyli o wielkiej Białorusi w skład której wchodziły by wszystkie etniczne białoruskie ziemie. ZSRR to jednak nie to samo co Białoruś. Ale po co ja to tłumaczę. Polskamegalomania jest jak
Stefan
9 grudnia 2020 o 10:04Równie dobrze można stwierdzić, że Adam Mickiewicz wyolbrzymia niedolę Polaków pod zaborami. Czemu nie chcieli się przenieść do… No właśnie – niby gdzie mieliby się przenieść?
Nie jest prawdą, że Białorusini nie przenosili się do ZSRR – wystarczy przejrzeć egzemplarze Białostockiego Dziennika Wojewódzkiego z końca lat 40-tych, gdzie publikowane były ogłoszenia Starosty Powiatowego o przejęciu na skarb państwa majątków po takich osobach.
Białostocczyzna, podobnie jak ogólnie pojęte Kresy, przechodziła wielokrotnie z rąk do rąk w ciągu zaledwie 30 lat pomiędzy 1915 a 1945 i każdy z ówczesnych rządzących zaprowadzał swoje porządki. Trudno wyobrazić sobie sytuację, kiedy przy każdej zmianie ludność przenosiłaby się „tam, gdzie lepiej”. Książka Pani Anety nawiązuje do losów tych, którzy spróbowali w 1915 i 1/3 przypłaciła to życiem.