Autoryzowany przekład tekstu Oleksandra Maslaka z Kijowa – politologa, członka rady nowo utworzonej ukraińskiej partii nacjonalistycznej Korpus Narodowy, uczestnika niedawnej konferencji „Skrzyżowania historii: sojusze i pokrewieństwa w Europie Środkowo-Wschodniej w XX wieku” (Rzeszów, Przemyśl).
O konferencji pisaliśmy kilka dni temu. Tekst, którego lekturę proponujemy, nie odnosi się do jej tematyki, jest natomiast ostrą krytyką postawy politycznej i zachowania niektórych działaczy ukraińskich w Polsce:
Oleksander Maslak: „Zawodowi Ukraińcy” – obraz społecznej patologii”
Typ „zawodowego Ukraińca” jest od dawna znany i rozpowszechniony w naszym kraju. To osoby, które uczyniły z „mowy i wyszywanki” sposób na zarabianie pieniędzy i wylewające krokodyle łzy nad „losem nieszczęsnego narodu” – zjawisko dość obrzydliwe, ale nieuchronne w warunkach takiej a nie innej, zdeformowanej przez radziecką przeszłość i obecną kryminalno-korupcyjną rzeczywistość – postawy i kondycji naszego społeczeństwa. Jednakże na Ukrainie, z wyjątkiem kilku regionów, „zawodowa ukraińskość ” jest zjawiskiem raczej marginalnym, mało znaczącym, poza może pewnym segmentem sieci społecznościowych i „specjalistycznej prasy drukowanej.”
Inaczej to wygląda w przypadku społeczności ukraińskiej za granicą, w tak zwanej „diasporze”. Po wymierającym już pokoleniu intelektualistów i polityków „starej emigracji”, w wielu krajach na czele ukraińskich ruchów w diasporze stanęła ograniczona intelektualnie, prymitywna w swych motywacjach grupa filistrów. Owi „działacze” przekształcają „ukraińskość” w pewnego rodzaju mały biznes skupiony wokół „koryta” (dużego biznesu nie są w stanie na tym ukręcić z powodu własnych ograniczeń). Dlatego ukraińska społeczność w krajach swojego zamieszkania często staje się zatęchłym, zamkniętym w sobie, wyalienowanym z otoczenia gettem, którego przywództwo żyje z „festiwali ukraińskiej pieśni”, ze sprzedaży wyszywanek chińskiej produkcji oraz różnorakich dotacji „dla mniejszości” (skala biznesu być może jest nieco większa, ale nie sądzę).
Szczególna kategoria „zawodowych Ukraińców” pojawiła się niegdyś i bujnie rozkwita na terenie sąsiedniej Polski. Głównym, ale nie jedynym jego reprezentantem jest założony w 1956 roku Związek Ukraińców w Polsce (na początku było to Ukraińskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne), która to organizacja, będąc pod ścisłą kontrolą komunistycznej nomenklatury, posiadała w PRL-u monopol na reprezentowanie „ukraińskiego getta”. Jego przywódcy pielęgnowali ukraiński folklor, „ukraińskie pieśni i tańce” i wydawali nudny, hermetyczny tygodnik „Nasze słowo”. Wraz z upadkiem komunizmu w Polsce to podpięcie się pod nomenklaturę komunistyczną zamienione zostało na podwiązanie się pod nomenklaturę liberalną – gwarantującą „zawodowym Ukraińcom” fotele w polskim parlamencie. Po niedawnej zmianie liberalnej większości w sejmie na konserwatywną, fotele te zostały rzecz jasna utracone. Odkąd poprzednia partia władzy znalazła się w opozycji, przywódcy „ukraińskiego getta” zajęli analogiczną pozycję polityczną. W sumie można byłoby to zrozumieć, gdyby nie pewien drobny niuans. Mniejszość narodowa w kraju swego zamieszkania powinna przecież starać się szukać dróg dialogu i współpracy ze wszystkimi środowiskami politycznymi kraju (zarówno z rządzącymi jak i z opozycją), nie zaś stawać się jednym z instrumentów politycznej konfrontacji.
Zamiast tego, przywódcy „ukraińskiego getta” zdecydowali się postawić na jedną kartę – mianowicie na kontrowersyjny i niebezpieczny, ale gwarantujący pewien rezonans i „grantodajny” temat „prześladowań mniejszości narodowych w Polsce”. Lider Związku Ukraińców – Piotr Tyma rysuje w ukraińskich mediach straszliwy, mocno przesadzony obraz nowej „ksenofobicznej polityki polskich władz”. Jest rzeczą oczywistą, że w stosunkach polsko-ukraińskich nie wszystko układa się idealne, sytuacje konfliktowe się zdarzały i będą się zdarzać, jednak tak mocno przerysowany, wręcz makabryczny obraz nieomal totalitarnego terroru w stosunku do Ukraińców, opisywany w tekstach i wywiadach przez owych „zawodowych Ukraińców”, jest bardzo daleki od rzeczywistości. Wypowiedzi te, trafiając w formie przekładów drogą powrotną do Polski, podżegają jedynie konflikty ukraińsko-polskie i pogłębiają wzajemne niezrozumienie i wyobcowanie.
Małostkowość i chciwość „zawodowych Ukraińców” w Polsce zatruwa lokalne środowiska ukraińskie wzajemną nieufnością, intrygami, plotkami i wszelkiego rodzaju konfliktami wewnętrznymi. Nieefektywne instytucje, nie nadająca się do czytania prasa, zatęchła atmosfera „ukraińskich domów”, „ludowe pieśni i tańce” rodem z telewizji z lat siedemdziesiątych, „undergroundowi milionerzy”, osobliwa hierarchia nieformalnych autorytetów – wszystko to u każdego normalnie myślącego człowieka, zwłaszcza młodego, musi powodowań chęć trzymania się z daleka od takiego zamkniętego światka, składającego się z kilku „granto-zależnych” instytucji. Ów „półświatek” natomiast przyciąga wszelkiego rodzaju indywidua o patologicznych skłonnościach, którzy na najbardziej nieśmiałą próbę stworzenia bardziej lub mniej alternatywnego ukraińskiego środowiska w Polsce reagują absurdalnymi zarzutami publikowanymi w prasie i mediach społecznościowych, skandalami, rozpowszechnianiem plotek oraz intrygami. Nazwiska różnych „popowyczowych et consortes” od dawna stały się symbolem takiej właśnie zatęchłej atmosfery „ukraińskiego getta” w Warszawie. Dostęp do „koryta” dla „zawodowego Ukraińca” to wszak rzecz najważniejsza. Jego utrata dla owego filistra to prawdziwa katastrofa. Oderwany od żłobu były aktywista, niegdysiejszy działacz Związku Ukraińców, gotów jest całkiem poważnie mówić o „straszliwym ukraińskim spisku w partii rządzącej, w sejmie, na polskich uczelniach, a nawet w Watykanie”. Póki jednak dostęp do „koryta” jest jeszcze jako tako możliwy, walka staje się bezwzględna i bezkompromisowa, nie zważając na wszelkie normy i formy, łamiąc wszelkie zasady moralne. Paranoidalny umysł może wprawdzie zmienić „obraz wroga”, ale nie zmieni swego patologicznego charakteru.
Przykład degradacji środowiska ukraińskiej diaspory (nie całej rzecz jasna) powinien czegoś nauczyć Ukraińców w samej Ukrainie. Mianowicie bezkompromisowego rugowania z dyskursu publicznego tak zwanego „wyszywatnictwa”. Owszem, należy organizować „Parady wyszywanek”, popierać wysiłki na rzecz promowania języka ukraińskiego, lecz jeśli „mowa i wyszywanka” staje się „alfą i omegą” wszelkiej społecznej i politycznej aktywności, wówczas musi prowadzić to najprostszą drogą do narodowej katastrofy.
PS. Gdy zaś chodzi o spekulacje na temat mojej „prawicowości”, o której nagle zrobiło się głośno wśród warszawskich „zawodowych Ukraińców”, to pragnę oświadczyć , iż dla mnie „prawicowość” to synonim budowy rozwiniętego, efektywnego, nowoczesnego państwa ukraińskiego, wysoko-technologicznej gospodarki oraz kształtowanie społeczeństwa, w którym szacunek dla jego tradycji kulturowej i wartości łączyłby się z nie mniejszym poszanowaniem dla prawa i wolności – gdzie przeszłość nie przeszkadzałaby przyszłości. Naród to wspólny cel i wspólne obowiązki obywatelskie, nie zaś spekulowanie swoim pochodzeniem, językiem czy „wyszywankami” – czym głównie zajmują się „zawodowi Ukraińcy” – czy to Warszawie, czy w Kijowie.
Oleksander Maslak
Tekst ukraiński: http://blog.liga.net/user/amaslak/article/24374.aspx. Przekład za Marian Panic: http://blogpublika.com/2016/10/19/oleksandr-maslak-zawodowi-ukraincy-obraz-spolecznej-patologii/
Kresy24.pl/blogpublika.com
20 komentarzy
Leszek EM
24 października 2016 o 01:51Gdyby Ukraińcy mieli choć trochę oleju w głowach, to kopnęliby w du*ę tę czarno-czerwoną bandę, pochowaliby z godnością ofiary banderowskiej rzezi, przeprosiliby Polaków, Żydów i sprawiedliwych Ukraińców, postawiliby im pomniki i wzięliby się na poważnie do budowy dróg i do odrestaurowania zabytków na Kresach. Czy oni nie widzą, że lansując neobanderowców i ukrainizując wschodnią część państwa, dają tylko paliwo Putinowi?!
Aby być w Europie trzeba pokazać, że się szanuje jej prawdziwe chrześcijańskie wartości – w przeciwnym razie niech sobie spojrzą na Turcję. Ankara też idzie w zaparte i nie chce się przyznać do rzezi Ormian w 1915. Do tego jeszcze podobnie jak i Ukraina, gnębi mniejszość narodową na wschodzie (oczywiście chodzi o Kurdów). I co ma z tego – duże g…
observer48.
24 października 2016 o 02:51@Leszek EM
Nic dodać, nic ująć! Mniejszość ukraińska na kanadyjskich preriach, która przybyła tam na początku XX stulecia postawiła na edukację swoich dzieci i teraz Ukraińcy z tzw. imigracji galicyjskiej są najlepiej wykształconą i nieźle zintegrowaną grupą etniczną, a banderowska imigracja składająca się głównie z byłych banderowców i członków SS Galizien, którzy podali się za Polaków nadal dziaduje, tworzy różne 'Watry”, żyje z działalności gangsterskiej lub wyciąga rekę do starej imigracji i rządu Kanady. Rówież wiekszość imigrantów z Sowietów i obecnej RoSSji to męty społeczne i jedynie hokeiści i posiadacze dyplomów uniwersyteckich, głównie pochodzenia żydowskiego, nieźle sobie radzą. Kedyś do tej kategorii zliczali się też Bułgarzy, ale zmienili kurs pod koniec lat 1990-ch.
he he
24 października 2016 o 14:48Taaaaaa a o tym że są w Kanadzie najlepiej zorganizowaną mafią to się banderowskiemu włazidupie zapomniało? Pewnie też nie wie że od lat siedemdziesiątych w czasach kiedy rozwijała się w szybkim tempie polska żegluga to Ukraińcy właśnie byli specami od mordowania polskich marynarzy w portach .
observer48.
24 października 2016 o 20:57@he he
Może w Ontario, bo na Zachodnim wybrzeżu takich wypadków nie było. Polacy byli tam dla Polaków gorsi. W Toronto i w ogóle w Ontario, a także w Quebecu jest sporo banderowskiej swołoczy, ale na Preriach i w zachodniej Kanadzie to głównie rodziny, których przodkowie przybyli do Kanady podczas zaborów, albo w okresie miedzywojennym. W Ontario do dzisiaj, gdy Polonus chce postraszyć Polonusa mówi, „nie podskakuj, bo ci naślę Ukraińców”. Tej hołoty jednak dużo nie ma, jakieś trzy do pięciu procent ponad milionowej ukraińskiej diaspory. Większość jest w pełn „skanadyzowana”, choć wielu zachowało język.
Putler
24 października 2016 o 07:25Cała prawda o Tymie i jego grupie. Nic dodać nic ująć. Zero kultury politycznej. Tylko płacz o pieniądze z dotacji i wymachiwanie siekierą. Tylko po co się pytam ? Jedyny cel to chyba zniechęcenie wszystkich Polaków do Ukraińców. Idzie im to nadspodziewanie dobrze. No ale jeśli wychwala się Banderę i Upowców czego można oczekiwać.
Obe
24 października 2016 o 07:40a Bohdanowycza nie zauważył ???
Jak tak można !
Jakaż to zniewaga !
Pafnucy
24 października 2016 o 13:38Spokojnie. Pawło Bohdanowycz czuwa i zaatakuje swoimi, miażdżącymi fałdy na mózgu argumentami w odpowiednim momencie.
Punisher
24 października 2016 o 08:41Ale chachłackiej banderowskiej łajzie, Petro Tymie, szkodnikowi ze ZwUwP pojechał, hahah.
Maur
24 października 2016 o 13:44Mhm… całkiem dobry tekst.
Trzeba będzie zapamiętać sobie nazwisko Autora. Bo warty tego.
grzego
24 października 2016 o 14:31Dzieki temu Tymie, budujemy piekny obraz Ukrainy, aco na to nasi rzadzacy?
mapa
24 października 2016 o 15:00Czyli można… Nawet jeżeli ten tekst jest jakąś grą dla uspokojenia polskiego czytelnika, że istnieją nacjonaliści nie banderowcy, to obnażenie, tzw. działaczy bezcenne,
iwanczuk
24 października 2016 o 18:48Podpisuję się obiema rękami i nogami pod tekstem Oleksandra Maslaka. W stu procentach zgadzam się z treścią artykułu. Właśnie dlatego, że „wyszywana” grupa opanowała środowisko ukraińskie w Polsce, trzymam się od niego z daleka, chociaż mógłbym się przyłączyć do działaczy, prawdziwych działaczy proukraińskich w Polsce. Nie robię tego, nie warto. Mam dobre stosunki z Polakami, wielu przyjaciół, i tylko dlatego, że działam sam i jak mi się wydaje z rozsądkiem.
oko "RA"
25 października 2016 o 12:11Iwanczuk problem tkwi nie w jakichś tam grupach takich czy innych, tylko w ich ideologi! Czy wy Ukraińcy nie możecie stworzyć jakichś normalnych partii, grup nie faszystowskich? które były by do przyjęcia przez cywilizowanych ludzi? Polacy są naprawdę pełni dobrej woli, ale dopóki wy będziecie mieć za bohaterów, ludobójców Polaków! to niestety, nie dogadamy się!!!
Jarema
24 października 2016 o 22:08Świetny tekst pisany z pozycji ukraińskiej, ale jest on korzystny dla Polski. Lepiej mieć za sąsiada racjonalnego człowieka niż „typa” ze Związku tak precyzyjnie opisanego przez autora – szukające i sądzącego antypolski jad. Ukraińskie Nasze Sądzę, że warto wspomnieć o świeżej krwi – europejskich Ukraińców z różnych fundacji. Tam nastawienie na kasę z grantów, antypolskość i mierność intelektualna jest porażająca
Japa
24 października 2016 o 22:57Tak patrząc logicznie na sprawę, to po kiego ch…. nam jakakolwiek organizacja ukraińska, która jest finansowana przez polskiego podatnika? Jeżeli, dopust Boży, że już są w tej Polsce, to do roboty i podatki płacić. Putin ma ich bez liku, ale każdy ma „książeczkę pracy” i czy pracuje czy nie to musi odprowadzać podatek. Nie odprowadza, to kopa niżej pleców i deport na Samostijnuju. Nie obrażam, Boże ochraniaj, tych co pracują i chcą żyć jak ludzie. Jednak co mamy z notorycznych kontrabandzistów? Co z panienek kochających pracę na plecach? Co z wszelkiego rodzaju bandziorów i drobnych bandziorków? Wracają lata 90-te, gdy tego elementu było mnóstwo. Kto pamieta, to dobrze wie, ze swołocz kradła samochody, prostytuowała się, reket wprowadzała, o kontrabandzie nie wspomne. Mamy dość swoich lumpów, więc po kiego obcy potrzebni? Mało tego jeszcze , ogolone po kozacku, łby podnoszą.
jubus
24 października 2016 o 23:46Ten artykuł jest ciekawy, bo można na jego podstawie napisać oddzielny artykuł o „zawodowych kresowiakach” lub o „zawodowych narodowcach”. Iluż to takich „kresowiaków” i „narodowców” się w naszym kraju w ostatnich paru latach porobiło .Co drugi dzisiaj to albo „narodowiec” albo „narodowiec, katolik, kresowianin, antysystemowiec, wyklęty, itd, itp”.
Są w każdym narodzie pewni osobnicy, którymi nie warto sobie nawet zawracać głowy. Ja od pewnego czasu mam niezły ubaw z aktora, czy też klauna, który występuje w mediach internetowych pod pseudonimem Aleksander Jabłonowski. Ot, typowy obraz społecznej patologii w Polsce.
oko "RA"
25 października 2016 o 10:15Jubus! gibkiem do lekarza, może chociaż nogi zdołasz wyleczyć.
oko "RA"
25 października 2016 o 10:10Przebrał się diabeł w ornat, i ogonem na mszę dzwoni!
Arekk
25 października 2016 o 12:25https://www.facebook.com/grazyna.staniszewska.31?pnref=story
https://www.facebook.com/profile.php?id=100008183733342&fref=ts
https://www.facebook.com/krzysztof.stanowski?fref=ts
https://www.facebook.com/marcin.swiecicki.1?pnref=lhc.friends
https://www.facebook.com/wromanowski?fref=grp_mmbr_list
to tylko niektórzy zawodowi, a jest ich masa, udają ,że kochają Polskę….. a głupi i naiwni wierzą im…….., a to V kolumna
oko "RA"
25 października 2016 o 14:07Wszyscy się zachwycają, jak to pojechał po zawodowych Ukraińcach w naszym kraju. Popatrzcie jednak tylko kim jest autor i kogo reprezentuje. Formacja „Korpus Narodowy” to organizacja nazistowska, ich bohaterowie to szuchewycz i inne zbiry banderowskie! Jeżeli teraz gryzą się między sobą, to nie jest to nasza sprawa. Dla Polaków i jedni i drudzy są tacy sami.