
Zamek Kuropatwów w Pniowie
Niegdyś największa twierdza kresów południowych na pograniczu Pokucia i Huculszczyzny. Strzegła starego, węgierskiego szlaku handlowego. Wielokrotnie zwycięsko stawiała czoła przeważającym siłom wroga. Zdobyta tylko raz w wyniku zdrady. W XVIII wieku opuszczona przez właścicieli, niszczeje do dzisiaj.
Gliniane, strome ścieżki prowadzą między resztki grubych murów niegdyś dumnej twierdzy w Pniowie. To zaledwie trzy kilometry od centrum Nadwórnej, 20-tysięcznego miasteczka będącego obecnie siedzibą ukraińskich władz rejonu.
Ze wzgórza zamkowego otoczonego wieńcem starych drzew oglądano kiedyś zmagania dążącej do wolności Polski po 123 latach zaborów. Tutaj, na przedmieściach Nadwórnej, w pobliskim Mołotkowie, Bitkowie, Hwoździe i Pasiecznej, polscy legioniści generała Hallera z II Żelaznej Brygady, stawiali skuteczny opór rosyjskim najeźdźcom.
Dzisiejsze wzgórze zamkowe jest tylko mizernym materialnym wspomnieniem wielkości twierdzy zbudowanej w XVI wieku przez stolnika halickiego Pawła Kuropatwę. Twierdza obronna z sześcioma potężnymi basztami była nie tylko rodzinną rezydencją Kuropatwów, ale również największą w okolicy fortalicją obronną, strzegącą węgierskiego szlaku handlowego i większości terenu rozległej równi zadniestrzańskiej. Tytuł największej twierdzy oddała kilka lat później zamkowi wybudowanemu w Stanisławowie, znacznie przekraczającemu wielkością pniowską warownię.
W roku 1621 zamek został obrabowany i uszkodzony przez zbuntowanych kamratów Hrynia Kardasza. Zbójnik ten cieszył się złą sławą, napadając na dwory i kupców zdążających z południa Europy do Rzeczypospolitej. Ówczesny właściciel zamku Aleksander Kuropatwa zginął w trakcie napadu trafiony strzałą z łuku, a jego żona została zamordowana. Zamek zdobyto podstępem za sprawą jednego ze służących, niejakiego Prokopeczka, który zdradził swojego pana. Gdyby nie to, pniowska forteca zapewne odparłaby atak zbójników.
27 lat później przez dwa tygodnie twierdza stawiała opór licznym oddziałom kozackim Chmielnickiego pod wodzą Maksyma Krzywonosa (Krywonosa), zmuszając ich do odwrotu. Sam Krzywonos był ciekawą postacią, jednym z czołowych przywódców powstania Chmielnickiego, czerkaskim pułkownikiem kozackich wojsk zaporoskich. Do dzisiaj nie wyjaśniono, czy pochodził z Mohylewa, z Ostroga czy też… ze Szkocji, gdzie podobno nosił nazwisko Cameron, przetłumaczone jako Krywonos).
W roku 1676 pniowska twierdza została ponownie zaatakowana, ale nie uległa przeważającym siłom wojsk tureckich.
Legenda mówi, że zamek mógł przetrwać długie oblężenia dzięki podziemnym korytarzom łączącym go z pobliską Nadwórną, z której dostarczano zaopatrzenie. Nikt jednak nigdy nie potwierdził, że istniały naprawdę.
Twierdza zmieniała kolejnych właścicieli. Od roku 1745 jej zarządcą był Ignacy hrabia Cetner, marszałek wielki koronny Królestwa Galicji i Lodomerii, prywatnie brat cioteczny biskupa Ignacego Krasickiego, założyciel wielkich plantacji tytoniu pod Nadwórną.
Trzy lata później majątek przeszedł na własność Telefusów, którzy ze względów finansowych zmuszeni zostali jednak przekazać go rodzinie Potockich. Ci nie byli zainteresowani inwestowaniem w starą budowlę, która straciła swoje znaczenie zarówno jako rezydencja, jak i twierdza. Rozpoczynał się upadek pniowskiej fortalicji.
W roku 1887 właścicielem zamku został Ziemski Zakład Kredytowy w Wiedniu. Warowni nie pomogła szybko rozwijająca się gospodarka pobliskiej Nadwórnej. Wręcz przeciwnie. Mury obronne rozbierano, aby wykorzystać pozyskany w ten sposób materiał do budowy domów dla sprowadzonych tutaj niemieckich osadników czy wznoszeniu browaru Wilhelma Buchmillera i fabryki zapałek Simona Hubnera.
Również uruchomienie w XIX wieku linii kolejowej, łączącej Worochtę ze Lwowem i z Czerniowcami, nie ożywiło starych murów. I chociaż przybywało turystów, w tym takich, którzy odwiedzali Pniów, dla upadającej twierdzy nie miało to znaczenia.
Dziś ruiny zamku w Pniowie stanowią często jeden z punktów wycieczek turystycznych. Z każdym dniem ubywa jednak kamieni i cegieł tego cennego zabytku ziem pogranicza pokuckiego. W roku 2010 i 2023 zawaliły się dwie kolejne baszty obronne. Obecnie przetrwały tylko fragmenty murów, baszty i brama wjazdowa. A szkoda, bo pniowska twierdza mogłaby stać się prawdziwym magnesem dla turystyki krajowej i zagranicznej.
Zamek Kuropatwów, gdy tylko skończy się wojna, powinien znaleźć się na liście obiektów objętych badaniami historycznymi i archeologicznymi.
Tekst i fot. ATK
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!