W cieniu Katynia i Wołynia zagłada polskich osadników na terenie dzisiejszej Białorusi po 17 września 1939 r. należy do zapomnianych kart tragicznej historii Kresów Wschodnich. Przypomnijmy niektóre z tamtych wydarzeń.
W okresie międzywojennym w gminie Żydomla powiatu grodzieńskiego powstało kilka osiedli polskich osadników wojskowych: Budowla, Lerypol i Rokicie. W bliskim sąsiedztwie leżało Obuchowo – najbardziej skomunizowana białoruska wioska w okolicy. Jak podaje Antoni Tomczyk – syn zamordowanego we wrześniu 1939 r. osadnika wojskowego z Lerypola – wśród rzetelnych i uczciwych mieszkańców było także sporo nierobów i kryminalistów, którzy konflikty z polską władzą przekładali ponad solidną pracę we własnym gospodarstwie. Manipulowali nimi sowieccy agitatorzy i dywersanci.
Już 17 września 1939 r. w Obuchowie utworzono komitet rewolucyjny. Przeprowadzono mityng, na który zebrano ludzi również z sąsiednich wiosek. Pomimo ostrzeżeń polscy osadnicy – poza nocnymi dyżurami – nie podjęli innych środków bezpieczeństwa. Łudzili się nadzieją, że okrucieństwa wojny ominą osady położone na uboczu. Z okolicznymi Białorusinami nie mieli żadnych zatargów. Wręcz przeciwnie – było wiele przykładów świadczących o dobrym sąsiedztwie, opartym na wzajemnej pomocy i zaufaniu.
Przez gońców osadników poinformowano, że komitet rewolucyjny nakazuje zdać odbiorniki radiowe oraz posiadaną broń. Antoni Tomczyk w książce „Abyśmy mogli wybaczyć” pisze: „Ze Skidla docierały zatrważające wiadomości o aresztowaniach i krwawych rozprawach z Polakami. Spodziewano się także aresztowań i tragicznych zajść w osadach. W pierwszej kolejności zagrożeni byli mężczyźni, uczestnicy wojny z bolszewikami”.
20 września przybyli do osad posłańcy rewolucyjnego komitetu z powiadomieniem, że w Obuchowie odbędzie się ważne zebranie, w którym muszą uczestniczyć wszyscy osadnicy. Większość powiadomionych zignorowała zaproszenie, gdyż nie dawano wiary w dobre zamiary komitetu. Ci, którzy zdecydowali się pójść, zostali aresztowani i uwięzieni w piwnicy. Tomczyk wspomina: „Byli to mężczyźni, rzeczowi, którzy na wstępie kształtowania się sowieckich porządków zamierzali wyjaśnić sobie, jak będzie układało się życie w nowych warunkach. Nie mieli powodów, aby obawiać się obuchowców. Utrzymywali z nimi, jak i inni osadnicy, poprawne sąsiedztwo. Często pomagali im w trudnych okresach, pożyczając ziarno na zasiewy czy udostępniając bezpłatnie maszyny rolnicze”.
Przez dwa dni osadnicy z Budowli byli przesłuchiwani i torturowani pod zarzutem udziału w wojnie polsko-bolszewickiej 1920 roku. Wieczorem 23 września wyprowadzono wszystkich aresztowanych z piwnicy, związano i cała grupa wraz z eskortą ruszyła w stronę Żydomli. Po przekroczeniu szosy skidelskiej wszyscy zostali zamordowani w polu, pod osłoną ciemności. Tam również zostali pochowani w świeżo zaoranej ziemi. Dopiero po kilkudniowym poszukiwaniu rodzinom udało się zlokalizować miejsce zbiorowej mogiły siedmiu osadników i nieznanego policjanta, zwłoki zostały przeniesione na cmentarz w Żydomli.
Kilka dni wcześniej ci sami zbrodniarze, na czele z Januczenią – przewodniczącym komitetu obuchowskiego i Aplewiczem – „komendantem” miejscowej rewolucyjnej milicji, zamordowali sołtysa z Marianówki i porucznika WP, zatrzymanego we wsi Komotowo. Po tym wydarzeniu Aplewicz paradował w mundurze oficerskim.
Do okrutnej zbrodni doszło w osadzie wojskowej Lerypol. Rankiem 22 września wkroczyła tam 15-osobowa bojówka komunistyczna uzbrojona w broń palną, siekiery i szable. W skład tej grupy wchodzili mieszkańcy sąsiednich wsi, znani osobiście rodzinom osadników. Tomczyk wspomina: „Osobliwy był skład tej gromady Białorusinów. Byli wśród nich wytrawni konspiratorzy komunistyczni… Większość jednak stanowili pospolici kryminaliści, działający pod zwierzchnictwem komunistów. Wszyscy mieli czerwone opaski na rękawach”.
Grupa kolejno otaczała domy osadników, oznajmiając, że zabiera mężczyzn do pobliskiej wsi Kurpiki na zebranie z przedstawicielami władz sowieckich. Nie wzbudziło to osobliwych podejrzeń osadników i ich rodzin, ponieważ przed wojną utrzymywali oni przyjazne stosunki z okoliczną ludnością. Jeden z osadników ożenił się z Białorusinką ze wsi Kurpiki i był w jak najlepszych stosunkach z rodziną żony. Antoni Tomczyk podaje: „W czasie, gdy pochód zatrzymał się przed domem Pawlikowskiego, dwóch uzbrojonych mężczyzn poszło do Zarębskiego. Zostali go przy pracy, naprawiał maszynę rolniczą. Ręce miał pobrudzone, lecz gdy chciał wstąpić do domu, aby umyć ręce, nie pozwolono mu na to”.
Arciukiewicz, stojący na czele bojówki i posiadający wytyczne rewkomu, skierował kolumnę na ogrodzone drutem kolczastym pastwisko należące do działki Zarębskiego, gdzie ogłosił, że wiejski obuchowski komitet rewolucyjny skazał osadników za wrogość do bolszewików i udział w wojnie z nimi na karę śmierci. Wszystkich siedmiu zamordowano z dużym okrucieństwem. W tym samym miejscu zamordowano mężczyznę o przezwisku „Smolniak”, który przypadkowo znalazł się w pobliżu popełnianej zbrodni. Był to Polak mieszkający na skraju wsi Sawielówka, nie mający własnego gospodarstwa.
W tym samym dniu schwytano i zamordowano trzech innych osadników z osady Lerypol. Przez kilka dni oprawcy tropili Golińskiego, ostatniego osadnika z Lerypola, żonatego z Białorusinką z Kurpik. Teściowie usiłowali go ukryć przed grożącą śmiercią. Niestety, został wykryty i musiał się ratować ucieczką. Został poraniony przez dwóch ścigających go oprawców – Kurpika i Szyrkę ze wsi Komotowo. Utonął, próbując przepłynąć na drugi brzeg Niemna.
Wśród zamordowanych osadników wojskowych byli:
z osady Budowla: Edward Nowak, Bolesław Przeraziński, Jan Zawadzki, Stanisław Szuba, Piotr Krupa, Jan Jagielski, Władysław Janiszewski;
z osady Lerypol: Stanisław Barszcz, lat 41, osierocił syna, Władysław Górnicki – lat 42, Tadeusz Górnicki – lat 16, syn kapitana WP, Jan Tomczyk – lat 41, osierocił dwóch synów, Tadeusz Śliwiński – lat 19, Antoni Pawlikowski – lat 41, osierocił pięcioro dzieci, Ignacy Zarębski – lat 42, osierocił pięcioro dzieci, Jan Czyż – lat 41, osierocił dziewięcioro dzieci, Paweł Mroczek – lat 42, osierocił siedmioro dzieci, Jan Mozalewski – lat 45, osierocił troje dzieci.
Szlachetną postawą wykazali się natomiast mieszkańcy białoruskiej wsi Sawielówka. W dniach bezprawia i samosądów, wiele ryzykując, ukrywali oni osadników z sąsiadującej z Sawielówką osady Rokicie. Dzięki temu nie zginął żaden z jej osadników. Wśród wielu szlachetnych ludzi należy wymienić Jakuba Zmitrowicza, który ukrył sześciu osadników. Mieszkańcy Sawielówki przyjęli także rodziny pomordowanych osadników z Lerypola zagrożone napaścią skomunizowanych chłopów z Kurpik, udzielając im schronienia w tych tragicznych dniach. W lipcu 1994 roku w Sawielówce odsłonięto pomnik upamiętniający szlachetne czyny mieszkańców tej wsi. Przypomina on o zwycięstwie międzyludzkiej solidarności nad przestępczą ideologią i nienawiścią.
Zachować pamięć historyczną
Wydarzenia września 1939 roku w historiografii białoruskiej przedstawiane są nadal bardzo tendencyjnie: jako „wyzwoleńczy pochód Armii Czerwonej”. Uczniowie szkół i młodzież studencka zgodnie z programem nauczania otrzymują zakłamaną interpretację wydarzeń, podbudowaną względami ideologicznymi. W podobny sposób, szczególnie z okazji kolejnych rocznic, czynią to białoruskie media publiczne, niwecząc tym samym pamięć tysięcy ofiar terroru, jak również obrażając uczucia żyjących jeszcze mieszkańców dawnych Kresów, pamiętających rok 1939.
Wrzesień 1939 r. dla wielu Polaków z Grodzieńszczyzny wiąże się z bolesnymi kartami naszej historii. Jest symbolem utraconej Ojczyzny, bezpowrotnie zniszczonej wielowiekowej spuścizny historycznej oraz odebrania wielu wartości narodowych, pieczołowicie pielęgnowanych w ciągu wieków przez pokolenia mieszkających tu Polaków. Wynikiem tych wydarzeń stało się wynarodowienie części ludności polskiej, również poprzez zniszczenie szkolnictwa i oświaty tam, gdzie Polacy stanowili zdecydowaną większość.
Wrzesień 1939 r. położył kres ziemiaństwu, istnieniu dworów, dworków i zaścianków szlacheckich ze swoistą dla nich wielowiekową historią i kulturą. Po dawnej świetności pozostały zniszczone zabudowania dworskie, otoczone dawnymi zdziczałymi dziś i częściowo wyciętymi parkami. Niszczono także duchowość narodu, świadomość narodową, patriotyzm…
O tragicznych losach ludności polskiej po 17 września 1939 roku świadczą symboliczne krzyże sybirackie i krzyże katyńskie. Liczne groby żołnierzy Września nawiązują do wspomnień o bohaterstwie i wielkim patriotyzmie mieszkańców tych ziem. Miejsca polskiej pamięci narodowej przypominają nam historię oraz losy kolejnych pokoleń naszych rodaków. Obowiązkiem współczesnych Polaków Grodzieńszczyzny jest zachowanie i przekazanie pamięci i prawdy historycznej następnym pokoleniom.
Józef Porzecki
5 komentarzy
Piotr
22 października 2015 o 14:28Niech Spoczywają w Pokoju …)*
Cześć i Chwała na Wieczną Pamięć oraz Opatrzności Bożej Opieka ….
Radek
17 października 2016 o 17:05Cześć ich pamięci.
gość.
30 stycznia 2017 o 06:02Na pohybel sowieckiej hołocie.Na wieczną hańbę tym czerwonym popaprańcom.Cześć i chwała Kresowym Bohaterom.
Tytuł t
10 stycznia 2018 o 01:46A na ukrainie ludzie wciąż leżą w nieposwieconej ziemi zamordowani bestialsko przez Ukraińców swoich sąsiadów a sprawom zbrodni stawia się pomniki
Tytuł t
10 stycznia 2018 o 01:50A na ukrainie ludzie wciąż leżą w nieposwieconej ziemi zamordowani bestialsko przez ukraińców swoich sąsiadów a sprawcom zbrodni stawia się pomniki