Kombatanci Armii Krajowej, którzy żyją na Białorusi, otrzymali w czwartek samochód dostawczy i podarunki od Biura Bezpieczeństwa Narodowego oraz Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa. Utrzymaniem samochodu „w gotowości bojowej” zajmie się Straż Graniczna.
To kontynuacja działań, które były zapoczątkowane jeszcze za czasów, gdy szefami BBN byli Władysław Stasiak, a następnie Aleksander Szczygło. W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego ten wymiar polityki historycznej, a zwłaszcza pamięć o konkretnych ludziach, weteranach walk o niepodległość Polski, był zawsze ważny — powiedział szef BBN Paweł Soloch.
Podkreślił przy tym, że dla BBN istotne jest też publiczne przypomnienie, że na Białorusi wciąż żyje kilkudziesięciu weteranów Armii Krajowej, którzy potrzebują wsparcia i otuchy ze strony rodaków żyjących w Polsce. „Pamiętajmy o naszych żołnierzach, bo o ile jeszcze kilka lat temu było ich stu kilkudziesięciu, tak teraz jest już tylko około czterdziestu. Tych ludzi jest coraz mniej, oni odchodzą” – mówił Soloch. Dodał też, że żołnierze AK są bohaterami, którym wszyscy Polacy są winni pamięć.
Kluczyki do samochodu, w którym znalazły się również dary dla weteranów, m.in. produkty spożywcze, choinkowe ozdoby i kalendarze, odebrała mjr Weronika Sebastianowicz „Różyczka”, obecnie prezes Stowarzyszenia Żołnierzy AK na Białorusi.
Nie wiem czy to sen czy to prawda, ale mamy takie szczęście, że będziemy mieli samochód. Jak państwo wiecie, kombatanci już mają około i ponad 90 lat. Większość z nich przykuta do łóżka, trzeba do nich dojechać, trzeba pomóc, złożyć życzenia, zawieźć paczki — tłumaczyła weteranka z Białorusi. Dodała też, że jest już zmęczona życiem, w którym doświadczyła m.in. pobytu na zesłaniu w Workucie, skąd tęskniła do rodziców i Polski.
Samochód dostawczy dla Stowarzyszenia Żołnierzy Armii Krajowej na Białorusi ufundowało Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo. Wiceprezes zarządu PGNiG SA Janusz Kowalski podkreślił, że w wolnej Polsce pamięć o tych, którzy za tę wolność płacili życiem i zdrowiem, jest obowiązkiem moralnym;
„Bohaterowie polskiej historii przez lata walczyli o nasz kraj. Walczyli zbrojnie, w ramach różnych formacji podziemia niepodległościowego, jak i później, przez lata troszcząc się o zachowanie na Kresach narodowego dziedzictwa. Zasługują na najwyższy szacunek i uznanie. Pomoc dla nich była sprawą oczywistą” – mówił wiceszef PGNiG.
Stowarzyszenie Żołnierzy AK na Białorusi jest największą w tym kraju organizacją skupiającą polskich kombatantów. Jego członkowie to przede wszystkim byli żołnierze AK oraz Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość”. Stowarzyszenie m.in. opiekuje się cmentarzami wojennymi i tablicami pamiątkowymi, a także spotyka się z polską młodzieżą z Białorusi. Ważną rolę odgrywają też działania samopomocowe adresowane do najstarszych i samotnych członków stowarzyszenia i całego polskiego środowiska w tym kraju.
Białoruskie prawo nie uznaje tej organizacji za legalną, polscy kombatanci nie są zatem objęci żadnymi świadczeniami kombatanckimi.
Kresy24.pl za fundacja.pgnig.pl
5 komentarzy
Maur
27 grudnia 2016 o 11:43Polscy kombatanci powinni otrzymywać świadczenia z Polski. Mówię o kombatantach zyjących w granicach Polski w czasach ich urodzenia. Bo oni o taką wolną Polskę walczyli.
Na Litwie kombatanci biorą udział w ceremoniach patriotycznych na Rossie przy chętnym udziale naszych oficjeli. Są w takim samym wieku i została ich już ledwie garstka. Im też przydałoby się takie auto. By chociaż pozwozić na te uroczystości. By nie musieli wozić mundurów w reklamówkach i przebierać się na cmentarzu po przykrym doświadczeniu pobicia, oplucia mudnurów i znieważenia – podczas powrotu z takiej uroczystości na Rossie komunikacją miejską 6 lat temu – przez zdrową nacjonalistycznie młodzież według Landsbergisa.
Jozef
27 grudnia 2016 o 12:56Nie weterani, a kombatanci!
[email protected]
28 grudnia 2016 o 11:59Autor czyni zarzut, że: „”Białoruskie prawo nie uznaje tej organizacji za legalną, polscy kombatanci nie są zatem objęci żadnymi świadczeniami kombatanckimi”. A za co Białoruś ma być im wdzięczna? Za to, że zaczynając od akcji „Burza” w 1944 roku, aż do pierwszych lat 50-tych zwalczali na tych terenach wszystko, co białoruskie? Że zabijali białoruskich działaczy społecznych i politycznych? Że dokonywali napadów rabunkowych? To nie są weterani walki z faszyzmem. To są przeciwnicy powstania Białorusi na ziemiach zachodnich byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego . Za co Łukaszenko miałby im przyznawać prawa kombatanckie i dodatkowe świadczenia? Warto się nad tym zastanowić i nie gadać głupot.
profesor
29 grudnia 2016 o 13:15otrzymują pieniądze z Polski i wsparcie, wystarczy im.
Andrzej Poterek
27 grudnia 2017 o 05:32Nie zazdrosc im profesorku. Napewno nie maja lepiej niz ty.