W Mińsku rozpoczął się 17 lutego proces ws. „Belgazprombanku” i Wiktara Babaryki, który miał być głównym oponentem Aleksandra Łukaszenki w sierpniowych wyborach prezydenckich. Ale nie był, bo zanim w Centralnej Komisji Wyborczej ruszyła rejestracja kandydatów, Babaryko i jego syn Eduard (stał na czele sztabu wyborczego) trafili za kratki.
Od połowy czerwca ojciec i syn przebywają w areszcie śledczym.
Proces toczy się przed Sądem Najwyższym, co oznacza, że nie będzie mógł złożyć apelacji. Zarzuty karne wobec Babaryki dotyczą trzech artykułów kodeksu karnego. Chodzi o „legalizację środków zdobytych nielegalnym sposobem, dokonaną z wykorzystaniem stanowiska służbowego lub w wyjątkowo dużym rozmiarze”, „unikanie płacenia podatków, prowadzące do szkody w dużym rozmiarze” i „unikanie płacenia podatku w wyjątkowo dużym rozmiarze”. Kierownictwo Biełgazprombanku ma odpowiadać za wypranie co najmniej 640 mln dolarów za pośrednictwem m.in. banku z siedzibą na Łotwie.
Na dzisiejszy proces odmówiono akredytacji dziennikarzom największych niezależnych mediów – TUT.BY, Onliner, Naszej Niwie, BelaPAN i innym. Powołano się na sytuację epidemiologiczną w kraju. Ci którzy weszli (dziennikarze mediów państwowych) musieli przed wejściem zostawić telefony i laptopy.
oprac. ba za belsat.eu/tut.by/fot: belta.by
1 komentarz
Andrew
18 lutego 2021 o 08:43Cepy zamordują go na miejscu czy w piwnicy pod sądem ?