19 lutego w Mińsku rozpoczyna się proces dziennikarki portalu TUT.by Kaciaryny Barysewicz, która ujawniła okoliczności zamordowania przez służby Łukaszenki młodego artysty Romana Bandarenki. Wraz z nią na ławie oskarżonych zasiądzie lekarz Arciom Sarokin, który próbował ratować życie Bandarence. Naraził się reżimowi, bo zaprzeczył twierdzeniu Łukaszenki, jakoby opozycjonista zakatowany przez tajniaków był pijany.
Dziennikarka i lekarz zostali zatrzymani dokładnie 3 miesiące temu. Według Prokuratury Generalnej, która wszczęła sprawę karną, ujawnili oni tajemnice medyczne dotyczące stanu Romana Bandarenki, co pociągnęło za sobą poważne konsekwencje, a mianowicie „wzrost napięcia w społeczeństwie i wytworzenie atmosfery nieufności do organów państwowych. Za „ujawnienie tajemnicy lekarskiej” grozi im do 3 lat więzienia.
Sprawę rozpatruje sędzia Swietłana Bondarenko, wiceprzewodnicząca sądu rejonowego dla dzielnicy moskiewskiej w Mińsku.
Na dzisiejszej rozprawie pojawiła się matka zamordowanego 31 – letniego artysty Romana.
„Oczywiście spodziewam się, że wpuszczą mnie na salę rozpraw, dlatego tu jestem – powiedziała. Uważam, że Kaciaryna i doktor Sorokin żadnego prawa nie naruszyli, wyraziłam zgodę (na ujawnienie szczegółów jego śmierci). Jako człowiek optymistyczny mam nadzieję, że sprawiedliwość zwycięży. Chociaż, jak pokazuje praktyka sądowa, szczególnie w ostatnich dniach nie ma sprawiedliwości” – powiedziała.
Przypomnijmy sprawę śmierci, która wstrząsnęła opinią publiczną na Białorusi w listopadzie 2020.
Na tzw. Placu Zmian, czyli zaimprowizowanej przestrzeni na jednym z mińskich blokowisk, gdzie od sierpnia gromadzili się całymi rodzinami zwolennicy zmian, 11 listopada wieczorem podjechał mikrobus wypełniony zamaskowanymi ludźmi. Nieznani sprawcy w kominiarkach zaczęli zrywać biało-czerwono-białe wstążki, którymi udekorowany był plac. Później okazało się, że było to 6 mężczyzn i 3 kobiety.
W pobliżu mieszkał były specnazowiec, artysta malarz Roman Bandarenko. 31- letni mężczyzna na widok zrywających wstążki wyszedł z domu, być może naiwnie sądził, że jego pojawienie wystraszy tajniaków. Wyszli też inni mieszkańcy. Bandarenko przed wyjściem zdążył jeszcze napisać na lokalnym czacie: “Wychodzę!”.
Świadkowie tragicznego w skutkach zdarzenia opowiadali dziennikarce tut.by, że na placu doszło do przepychanki między jednym z mieszkańców a zamaskowanym człowiekiem. Bandarenko prawdopodobnie chciał ich rozdzielić, podszedł, coś powiedział człowiekowi w kominiarce, a ten mu odpowiedział: – A ty co taki kozak? Próbował odepchnąć Bandarenkę, który według relacji, uderzył się w głowę podczas upadku. Potem na Bandarenkę i mężczyznę, w obronie którego wystąpił artysta, rzuciło się dwóch innych tajniaków, wreszcie zabrali Bandarenkę.
Nie wszystkie okoliczności zdarzenia są jasne. Według niektórych doniesień młody mężczyzna został pobity na miejscu, albo w zaparkowanym w pobliżu radiowozie lub na komisariacie. Rodzina zabitego, świadkowie i niezależne media nie mają wątpliwości, że napastnicy to funkcjonariusze bezpieki, bo w ciągu ostatnich tygodni na Białorusi bardzo często na pokojowo protestujących napadali ludzie w cywilnych ubraniach, którzy potem np. zaciągali złapanych do wozów milicyjnych i tam ich tłukli.
Tymczasem w internecie pojawiły się film dokumentujący bicie przez nieznanych sprawców, a potem jak niosą oni Bandarenkę. W momencie kręcenia filmu jest jeszcze przytomny i próbuje się wyrwać.
Później okazało się, że trafił na komisariat milicji dla dzielnicy Centralnej. Po północy, skatowanego Ramana (był już nieprzytomny) karetka zabrała do szpitala. Wieczorem 12 listopada mężczyzna zmarł nie odzyskawszy przytomności. Lekarz, który staje dziś przed sądem w Mińsku ujawnił wstrząsające szczegóły dotyczące stanu, w jakim trafił na izbę przyjęć.
Moment zatrzymania Romana Bandarenki przez tajniaków. Była 22.15. Dwie godziny później już nieprzytomny z komisariatu 31-latek trafi do Szpitala Pogotowia Ratunkowego, gdzie zmarł. Został śmiertelnie pobity albo w samochodzie albo na komisariacie pic.twitter.com/VMtXLFGFFj
— Andrzej Poczobut (@poczobut) November 13, 2020
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!