W pierwszą niedzielę każdego miesiąca w kościele franciszkańskim w Grodnie odbywa się procesja. Mężczyźni w białych komżach niosą chorągwie, na jednej z nich można przeczytać napis: „Krucjata Eucharystyczna. Grodzieńskie ogólne szkoły Nr 7 i Nr 10. 1938 rok”.
Ta chorągiew jest jedynym przypomnieniem o przedwojennej historii wciąż istniejącego budynku szkoły w Grodnie, która i dziś pełni funkcje edukacyjne i jest szkołą nr 6.
W latach 20. ub. wieku Przedmieście Zaniemeńskie Grodna rosło w szybkim tempie. Zostało odbudowane ze zniszczeń po wojnie polsko-bolszewickiej, a mieszkańcy rozpoczęli szybko budować domy na dawnych ziemiach majątku Augustówek. Powstały wtedy ulice Migowska, Gdańska, Goniądzka, Tomasza Zana, Stanisława Moniuszki i wiele innych. Populacja zaniemeńskiej części Grodna szybko rosła, a miasto nie miało w tej dzielnicy żadnej szkoły. Dopiero w roku 1925 rozpoczęto budowę szkoły ogólnej imienia Stefana Żeromskiego pod numerem 7. Budowa szkoły, jak realizacja niemal każdego projektu publicznego, ciągnęła się bardzo długo. Konsekracja budynku szkoły odbyła się dopiero w dn. 7 lipca 1930 roku.
Pokryty czerwoną dachówką żółty ceglany budynek był prawdziwą ucztą dla oczu rodziców i uczniów. Szkoła posiadała ponad trzydzieści sal lekcyjnych, w tym pokoje dla malarstwa i rysunku, kaplicę, a kryta dachem sala gimnastyczna z dużymi łukowatymi oknami była rzadkością w tamtych czasach.
Szkoła mogła pomieścić tysiąc uczniów, mieszkania dla nauczycieli zostały ulokowane na poddaszu. Powstał naprawdę ciekawy budynek, który łączył tradycje architektury przedwojennej oraz poszukiwania polskich architektów w stworzeniu własnego stylu narodowego. Jednak i dalej Przedmieście Zaniemeńskie w szybkim tempie rosło i odpowiednio powiększała się liczba uczniów. W 1938 roku w stosunkowo niedużym budynku szkoły im. Żeromskiego naukę pobierało już 1280 dzieci, szkołę nawet podzielono na dwie placówki – szkołę nr 7 oraz szkołę nr 10. Obie placówki szkolne mieściły się w tym samym budynku, z czego byli niezadowoleni rodzice.
W październiku 1938 roku mieszkańcy lewobrzeżnego Grodna zaapelowali do władz miasta, aby te zbudowały kolejną szkołę na Zaniemniu. W memoriale do magistratu miasta zauważono, iż populacja Przedmieścia Zaniemeńskiego stanowi prawie 1/3 od całej liczby mieszkańców miasta, a szkoła istnieje tylko jedna. Dlatego ponad 500 dzieci z lewobrzeża musi codziennie chodzić do szkół na prawym brzegu Niemna.
W ciągu kilku dni, właściciel posiadłości Augustówek Maurycy O’Brien de Lacy przeznaczył na budowę nowej szkoły hektar gruntów przy ulicy Łososiańskiej. Szkołę tę planowano zbudować w latach 1939- 1940. Lecz historia potoczyła się inaczej… Nie mamy dokumentalnych potwierdzeń na to, czy w ogóle rozpoczęto budowę szkoły. Po wrześniu 1939 roku kolejną szkołę w zaniemeńskiej części miasta, już sowiecką, zbudowano w latach 1940-1941, lecz nie przy ulicy Łososiańskiej, a przy dawnej ulicy Lipowej (teraz Garnawych). Dziś w tym budynku mieści się centrum twórczości dziecięcej „Promyk”.
Po II wojnie światowej była szkoła imienia Stefana Żeromskiego funkcjonowała jako szkoła nr 6 z polskim językiem wykładowym, ale już pod koniec lat 40. ub.w. wszystkie szkoły w Grodnie z polskim językiem nauczania przekształcono na rosyjskie, w tym i nr 6. W ciągu siedmiu powojennych dekad przeszły przez szkołę tysiące dzieci z tak zwanej Palestyny, ulic Nikołajewa, Titowa i innych.
Dzisiaj to jest jedna z najmniejszych szkół w mieście. Zdarza się, że uczą się tu prawnukowie tych uczniów, którzy siedzieli w ławkach tych klas jesienią 1930 roku. W tym roku szkoła będzie obchodziła swoje 90-lecie.
Po I wojnie światowej Grodno się rozszerzało nie tylko na Zaniemniu, ale i na północ. Grodnianie lubili tu osiedlać się od połowy XIX wieku. Bo tutaj, na Zamiejskiej Słobodzie albo na Słobódce, niedaleko tak zwanych ogrodów bazyliańskich, powietrze było znacznie czystsze niż w centrum.
Od lat 20. XX wieku rozbudowywano ulicę Bazyliańską (obecnie Lermontowa), istniała dzielnica żydowska przy ulicach Garbarskiej i Rzeźniczej. Zwykli chłopi z okolic miasta zaczęli osiedlać się na zboczach Rowu Przesiółkowskiego. Ludzie próbowali tu zbudować dom w ciągu jednej nocy, ponieważ nawet jak nędzna chałupa była już przykryta jakimś dachem – policja nie miała prawa jej wyburzyć.
Ta część miasta była jedną z najnowszych w Grodnie i władze zdecydowały się wybudować szkołę pod numerem 8.
Duży drewniany budynek powstał na ulicy Bazyliańskiej w drugiej połowie lat 30. Większość uczniów ze szkoły byli chrześcijanami, pochodzili z niebogatych rodzin grodzieńskich (90% dzieci pochodzenia żydowskiego uczyło się we wspólnotowych szkołach podstawowych). Dziś żyje jeszcze kilka osób, które jako uczniowie uczęszczały do tej szkoły w latach przedwojennych. Wspominają one jak odmawiali modlitwę rano przed rozpoczęciem zajęć, codziennie uczniowie otrzymywali szklankę mleka, finansowanego ze środków miasta dla dzieci niezamożnych grodnian.
Byli uczniowie mają dobre wspomnienia o miłym dyrektorze szkoły Józefie Wiewiórskim, który wraz z rodziną mieszkał w drewnianym domu w pobliżu szkoły i nigdy nie karał uczniów, tylko najwyżej mógł postawić łobuza przy dużym zegarze na szkolnym korytarzu.
Sam był ojcem czwórki dzieci. Tutaj, na ulicach Żwirki i Wigury (obecnie Czkałowa i Asipienki), na tak zwanej Kolonii Nauczycielskiej wybudowano domy dla nauczycieli tej szkoły. Po niemieckiej okupacji Grodna latem 1941 roku Niemcy zakazali jakiegokolwiek nauczania w języku polskim i przekształcili szkołę w koszary żandarmerii.
Byli uczniowie szkoły zamiast uczyć się w szkole obierali ziemniaki dla kuchni wojskowej, a nauczyciele pozostali bez pracy w swoim zawodzie. Od jesieni 1942 roku hitlerowcy rozpoczęli aresztowania przedstawicieli inteligencji polskiej jako zakładników za zabitych żołnierzy niemieckich. Został więc aresztowany dyrektor szkoły Józef Wiewiórski.
Miał zostać rozstrzelany, ale na prośbę profesora Jana Kochanowskiego, twórcy ZOO w Grodnie, Wiewiórskiego zastąpiono Kochanowskim. Tak Jan Kochanowski ratując dyrektora szkoły, powtórzył czyn św. Maksymiliana Kolbego. Dyrektor Wiewiórski mieszkał przy ulicy Czwartackiej przez kolejny rok, aż znowu został aresztowany przez hitlerowców jako zakładnik i tym razem rozstrzelany przez nich na fortach w Naumowiczach.
Razem z nim rozstrzelano jeszcze kilku nauczycieli szkoły nr 8 i członków ich rodzin. Przedwojenna „ósemka” po wojnie przez dłuższy czas była szkołą przeznaczoną dla dzieci z opóźnionym rozwojem intelektualnym, nazywaną szkołą specjalną nr 4. Niestety kilka lat temu w budynku byłej szkoły wybuchł pożar, obecnie obiekt stoi pusty. Czy dawna placówka szkolna zostanie uratowana, czy zastąpi ją nowoczesny biurowiec – nie wiadomo…
Adam Łojkowicz/ Magazyn Polski na uchodźstwie nr 2/2020
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!