Dziś mija 75 rocznica pacyfikacji wioski czeczeńskiej Chajbach, będący symbolem sowieckiego barbarzyństwa. Zbrodnia przypomina metodą działania niemieckie, które narodowi socjaliści dokonywali na całym kontynencie europejskim – przypomnijmy tylko Jedwabne, Borki, Chatyń, Michniów, czy Lidice. Podobne działania podejmowało NKWD wobec „wrogów ludu”.
Wieś Chajbach stała się miejscem potwornej zbrodni reżimu sowieckiego w trakcie przeprowadzenia operacji NKWD i Armii Czerwonej, związanej z deportacją Czeczenów na Syberię. Siedmiuset mieszkańców Chajbach zostało spalonych 27 lutego 1944 r. zbiorowo w stajni kołchoźnianej. Deportacja z górzystego rejonu Gałanczożskiego skomplikowała się z powodu nie przejezdnych dróg, gdyż komunikacja między osadami była możliwa tylko na zaprzęgach konnych.
Niezbędne środki transportu dzieci, chorych i starszych osób w górach nie zostały przygotowane przez wojska sowieckie i NKWD. Wcześniej konie i bawoły ludności miejscowej zostały zabrane im w dniu deportacji. Mieszkańcy musieli przejść dwa-trzy dni po ośnieżonych górskich szlakach. Funkcjonariusze NKWD poinformowali mieszkańców o chutorze Chajbach, gdzie wszyscy mieli pozostać na miejscu kobiety z dziećmi, chorzy i osoby starsze. Tam ich skoncentrowali Sowieci przed dalszą zsyłką.
Po zebraniu wysiedlonych ludzi w dużej stajni kołchoźnianej. mordercy z NKWD podpalili ją. Kiedy ludzie próbowali otworzyć wrota, Sowieci zaczęli strzelać z broni maszynowej. Góra trupów całkowicie zablokowała wyjście. Pozostałe kobiety, dzieci, starcy, kobiety w ciąży i niepełnosprawni zostali spaleni żywcem. Kiedy NKWD opuściła Chajbach, ukrywający się Czeczeni wraz z mieszkańcami okolicznych wiosek – których krewni zostali zabici – zaczęli grzebanie zamordowanych w płytkich dołach w pobliżu miejsca, gdzie stała stajnia.
Opowiada Elbert Chamzatow, urodzony w 1883 roku:
„Kiedy przybyliśmy do Chajbach, zobaczyliśmy zwęglone szczątki w zbiorowej stodole, należącej do mieszkańców wioski. Zachowały się tylko dwie boczne ściany z górskiego kamienia, a przednia i tylna ściana oraz dach z przeplatanych belek spłonęły. Tam, gdzie wcześniej były drzwi, około siedmiu ciał leżało przypadkowo tworząc stertę. Na nich leżały rozpadające się zwęglone części stodoły i kamieni. Około 30-40 metrów od stodoły zobaczyłem zwłoki kobiety w ciąży. Nie było na niej żadnych śladów ognia, a kiedy ją pochowaliśmy, widzieliśmy rany w jej brzuchu i na plecach. […] Kiedy usunęliśmy resztki spalonego dachu, ujrzeliśmy sporą ilość spalonych ludzkich ciał. Według liczby ciał i ich pozycji doszedłem do wniosku, że stodoła przed spaleniem była całkowicie wypełniona ludźmi”.
Dodatkową informacje zawiera opowieść Ahmeda Muradowa, urodzonego w 1892 roku:
„Mieszkałem w aule Tijsta, niedaleko wioski Chajbach. Nasze wioski były blisko – jeśli krzyknąłeś, słychać się było nawzajem. W lutym 1944 r. Wszyscy mieszkańcy Tijsty zostali doprowadzeni do Chajbach. To była środa. Pozostali tylko chorzy, starzy i młodzi opiekujący się nimi. Zostałem z moją rodziną. liczącą osiem osób, wszyscy byliśmy chorzy na tyfus. W niedzielę mój mały ośmioletni syn wyszedł z domu przez okno po wodę. […] Syn przyniósł wody i powiedział, że Chajbach rozległ się strzał, szczekanie psów, a nad wsią jest duża chmura dymu.
Wkrótce w okno naszego domu trafili z jakiejś ciężkiej broni. Część ściany zawaliła się i kawałki suchej gliny spadły ze mnie, spadając ze ściany […] Wieczorem zobaczyłem kilku wojskowych idących do domu. Pięciu żołnierzy weszło do domu, a reszta pozostała na dziedzińcu. Mieli pistolety w jednej ręce i knuty w drugiej […] Dwaj z nich złapali mnie za ramiona i wyprowadzili na podwórko. Usłyszałem rozkaz: Rozstrzelać […] Karabin został wycelowany we mnie, rozległ się strzał. Odrzuciło mnie na bok i upadłem. Kula przebiła mi szczękę. Wtedy stojący obok żołnierz pociągnął za spust i puścił we mnie prawie cały magazynek pistoletu maszynowego. Ale nawet po tym usłyszałem i zobaczyłem trzeciego żołnierza, który podszedł do mnie i przeszył mnie bagnetem. Końcówka bagnetu pojawiła się z przodu, między żebrami. Widziałem ten spiczasty kawałek metalu wystający z mojej klatki piersiowej.
Kiedy bagnet wszedł w moje ciało, to było bardzo bolesne. Bolało nawet wtedy, gdy posiadacz bagnetu wyjął go. […] Ale potem, bez wyjmowania bagnetu [z mego ciała], zostałem zaciągnięty na krawędź zbocza i tam spadłem. Byłem ciągnięty z pomocą bagnetu jak kalosz kijem. Na dnie urwiska straciłem przytomność.
Rozstrzelali i wszystkich pozostałych członków mojej rodziny: matkę Rakka, siostrę Zarniat, brat Umara, synów Achiada 8 lat, Szaamana i Uwajsa 6 lat oraz 8-letnią siostrzenicę Aszcho. […] Kiedy odzyskałem przytomność, pierwszą rzeczą było wołanie do Allaha, prosząc o pomoc. Moja prawa ręka została wybita przez ogień broni maszynowej, moja szczęka zwisała, ponieważ została przebita przez strzał z karabinu. […] Wczołgałem się na moje podwórko, gdzie leżała moja zamordowana rodzina. Wszyscy, z wyjątkiem córki, byli w jednym miejscu. Syn Szaaman pozostał przy życiu. Poznał mnie i wymówił: „Api, to mnie boli”. Nie powiedział nic więcej. […]
Nie mogłem znaleźć mojej córki. Mój syn nazywał mnie: „Api”. Przeczytałem surę żałobną Jasin, wczołgałem się do domu, znalazłem koc i okryłem zwłoki, aby zwierzęta ich nie odciągnęły. […] Ale nie umarłem. […] Wyszedłem z domu, znalazłem dół, który mogłem przygotować na mój grób, położyłem się w nim i zacząłem moją dobrą ręką sypać ziemię na siebie. […]. Bez echa, jakby zasypiając, straciłem przytomność. Po jakimś czasie odzyskałem przytomność. Widziałem żołnierza na dziedzińcu i ponownie zamknąłem oczy: Dobiłby mnie, gdyby to odkrył. […] Spędziłem trzy dni w tym dole […] Moje ramię było silnie spuchnięte, moja złamana szczęka zwisała, moje ramię też było złamane. Wczołgałem się do góry – to około 60-80 metrów. […] Nagle usłyszałem, że ktoś idzie za mną. […] Okazało się, że to mój wujek Ali, który mnie szukał„.
(W artykule zostały wykorzystane fragmenty książki Zajndiego Szachbijewa „Судьба чечено-ингушского народа”).
W epilogu zacytujmy krótki rozkaz Ławrientija Berii, wydany po masakrze w Chajbach:
***
Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRS, towarzysz Ł. P. Beria
Tylko dla Waszej wiadomości. Ze względu na brak możliwości transportu oraz w celu rygorystycznej wykonania na czas operacji „Góry” («Горы»)należy zlikwidować ponad 700 mieszkańców w wiosce Chajbach.
02.27.1944
Płk Gwesziani
***
Grozny, mp., Gwesziani
Za podjęcie zdecydowanych działań podczas wysiedlenia Czeczenów w rejonie Chajbach, zostaliście przedstawieni do nagrody rządowej z podniesieniem stopnia wojskowego.
27. 02. 1944
Ludowy Komisarz Spraw Wewnętrznych ZSRR L.P. Beria
Zbrodnia w Chajbach stała się kanwą wstrząsającego filmu fabularnego „Rozkaz zapomnieć” Husseina Jerkenowa. Rosyjskie Ministerstwo Kultury oficjalnie uznało film za antyrosyjski i oskarżyło reżysera o fałszowanie historii i podżeganie do nienawiści na tle etnicznym.
Feliks Koperski
© kavkazcenter.com Foto: You Tube
1 komentarz
Piotr
28 lutego 2019 o 17:53Rosja od stuleci była i jest bandyckim, zbrodniczym państwem nie liczącym się z nikim i niczym, łamiącym wszelkie traktaty i pakty, napadająca, rabująca, gwałcąca i mordująca swoich sąsiadów … zawsze w imię „pokoju” i „wolności”.
Warto wiedzieć, przeczytać :
http://www.fronda.pl/a/iszczuk-barbarzynska-rosja-przeciw-cywilizacji-europejskiej-1,90763.html
http://reporters.pl/3257/wielcy-rosjanie-o-swojej-ojczyznie-z-przerazeniem-mysle-kogo-urodzi-to-pijane-krwawe-bydlo-foto/
http://www.fronda.pl/a/pilsudski-o-rosji-zawsze-bedzie-imperialistyczna,99283.html
http://www.fronda.pl/a/oto-co-o-rosjanach-mowil-gen-patton-alez-aktualne,87319.html
https://kresy24.pl/maksymalna-brednia-tort-z-g-wybitny-rosyjski-historyk-odpowiada-na-antypolski-tekst-rosyjskiego-dziennikarza/#comment-161354
https://opinie.wp.pl/rosja-jest-nam-winna-54-miliardy-dolarow-poznaj-prawde-o-tym-jak-sowieci-ograbili-polske-6168898136479361a