Jeżeli władze w Kijowie podejmą decyzję o odłączeniu Donbasowi gazu, to samozwańcza Doniecka Republika Ludowa przetrwa bez paliwa zaledwie do połowy listopada.
– Sytuacja jest poważna… Naszego gazu wystarczy nam na 15-16 dni. Już dziś nie używamy go do celów przemysłowych, głównie korzysta z niego ludność – zwierzył się radiostacji „Goworit Moskwa” wicepremier DRL Andriej Purgin. Wyraził przy tym nadzieję, że aby do katastrofy nie doszło, separatystom powinien pomóc… cały świat. – Myślę, że nastanie taka sytuacja humanitarna, kiedy będzie musiała interweniować ONZ, Rosja i de facto cały świat – oznajmił bez ogródek Purgin.
Nie ma co liczyć tylko na Kijów, ponieważ jak przyznaje przedstawiciel separatystów, ukraińskie władze nie zgadzają się na żadne dwustronne rozmowy o dostawach gazu. Tymczasem kilka dni wcześniej premier Arsenij Jaceniuk w ogóle zakwestionował sens dostaw gazu na terytoria, gdzie trwa tzw. operacja antyterrorystyczna, czyli w praktyce działania zbrojne. Do tego szef rządu podkreślił, że jeżeli gazu z Rosji nie będzie otrzymywać sama Ukraina, to jego dostawy do Doniecka i Ługańska staną się niemożliwe ze względów technicznych.
W Doniecku zimno, a w Kijowie za ciepło? Szef koncernu „Naftohaz” Andrij Kobolew niepokoi się, że ciepłownie w Kijowie grzeją zbyt… mocno. – Byłem na kolacji u przyjaciół w centrum miasta. Na kaloryferach mają regulatory. Z trzech kaloryferów dwa były całkiem wyłączone. Nawet z jednym jest tak gorąco, że gospodarze otwierają okna – oburzał się Kobolew, który zamierza omówić kwestię tej niegospodarności z pierwszym zastępcą mera Kijowa Ihorem Nikonowem. Zaledwie przedwczoraj mieszkańcy stołecznej dzielnicy Obołoń urządzili blokadę drogi – domagali się włączenia ogrzewania w domach.
Kresy24.pl/podrobnosti.ua
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!