Jedni już mają wakacje, inni dopiero wybierają się na urlop. Dlaczego nie pojechać na Kresy rowerem? A jeśli ktoś nie chce go wieźć przez granicę albo płacić za wypożyczenie? Nie ma problemu. Od tego jest Zerower – pierwsza społecznościowa flota rowerowa, która działa zresztą nie tylko na Kresach, także w Polsce.
To obecnie chyba jedyna w takim wydaniu niekomercyjna alternatywa dla tradycyjnych, płatnych wypożyczalni. Działa w Warszawie, Białymstoku, Grodnie, Wilnie i… Pekinie.
Nie zawsze przemieszczając się do innego miasta możemy ze sobą zabrać swojego dwukołowca. Niejednokrotnie tam gdzie docieramy, nie ma miejskiej wypożyczalni. W wielu miejscowościach przydałby się też zaprzyjaźniony przewodnik. To właśnie w takich przypadkach Zerower jest tym czego potrzebujemy.
Pomysłodawcami i założycielami tej inicjatywy są dwaj bracia, z których jeden mieszka w Białymstoku, a drugi w podwarszawskim Otwocku. Gdy jeden wiedział, że przez jakiś czas nie będzie używał swojego roweru, to dawał znać drugiemu: „będziesz w mieście – bierz”. Kiedy pomysł podchwycili wspólni znajomi postanowili założyć stronę internetową dla koordynacji kontaktów. Bo przecież dwa kółka to środek komunikacji – również tej międzyludzkiej.
Jedynym warunkiem aby przystąpić do tej społeczności jest zgoda na udostępnienie swojego roweru innym uczestnikom zarejestrowanym w systemie, kiedy samemu się go nie używa. Bo Zerower to nie internetowa wypożyczalnia, ale swoisty „bank krwi”.
To baza miejsc i terminów, w których z rowerów nie korzystają ich właściciele i mogą je bezpłatnie udostępnić innym członkom społeczności. Wystarczy zarejestrować się na stronie http://zerower.pl i zamieścić tam własną ofertę, wpisując miejsce i termin, w którym można z niej skorzystać i zdjęcie roweru. W ten sposób konto nowego uczestnika zostaje zatwierdzone i rejestracja zostaje sfinalizowana. Szczegóły procesu i zasady działania dostępne są na stronie projektu.
Zarejestrowani użytkownicy mogą kontaktować się ze wszystkimi, którzy mają interesujące propozycje. Pozostali użytkownicy też mogą kontaktować się ze sobą. Wysyłając wiadomości na swoje profile, członkowie społeczności mogą omówić szczegóły przyszłych spotkań i poznając się bliżej przekonać się nawzajem o swojej wiarygodności. Pomocny jest w tym system komentarzy i ocen. Opinie może wystawiać zarówno właściciel, jak i korzystający z roweru.
Założyciele Zerowera żartują, że jest to również swojego rodzaju eksperyment społeczny mający na celu sprawdzenie, czy ludzie są w stanie na tyle sobie wzajemnie zaufać, by dołożyć do wspólnej bazy swój własny rower – może nawet nie ulubieńca z najwyższej półki (chociaż są i takie), ale wierną damkę lub składak, trochę zapomniane w garażu lub na balkonie.
I jak się okazuje – są odważni do udziału w tym eksperymencie. Społeczność rozrosła się już poza granice kraju. Na mapie lokalizacji jest także Wilno i Grodno. A twórcy inicjatywy marzą o nowych takich miejscach, które pokryłyby cały – jak najszerszy – pas po obu stronach granicy Polski z Litwą, Białorusią i Ukrainą. Tak, aby odwiedzając Druskienniki, Wołkowysk lub Mościska wiedzieć, że czeka tam na nas nie tylko rower do zwiedzania okolic, ale też zaprzyjaźniona osoba.
Udostępniając swój rower, uczestnik oferuje bowiem także na swoim terenie opiekę i wsparcie dla wypożyczającego. Może przekazać innemu czynnemu uczestnikowi społeczności informacje o swojej okolicy, ciekawe miejsca lub szlaki.
Może też zaprezentować siebie: rowery oferują nie tylko osoby prywatne, lecz również firmy: np. pracownia biżuterii artystycznej, zakład fotograficzny, czy pub muzyczny, których właściciele widzą w Zerowerze szansę na ciekawą i nienachalną, dobrze postrzeganą reklamę. Do tego bezpłatną – wystarczy mieć tylko rower…
Wszystko jest tu w pełni dobrowolne, ale dla zabezpieczenia własności uczestników na stronie dostępny jest wzór umowy użyczenia. Jeśli ktoś chce, może wypożyczenie sformalizować, spisać pożyczającego z dowodu, wyszczególnić dodatkowe warunki.
Społecznościowa formuła na razie jednak się sprawdza: przez ponad rok działalności żaden z użytkowników nie miał potrzeby formalizowania użyczenia swojego jednośladu. Jak ładnie ujął to autor strony „Rowerem po Podlasiu” – Zerower to taki „rower grzecznościowy”. A za każdą z ofert na portalu kryje się konkretny człowiek, inna historia.
– My nie pożyczamy rowerów, my staramy się łączyć ludzi – wyjaśniają założyciele serwisu. Podkreślają: Zerower to społeczność, nie może tu więc być mowy o żadnych opłatach. Dlatego nie zarabiają na swoim serwisie. Wręcz przeciwnie – założyli go za własne pieniądze i za własne go utrzymują.
– I tak się opłaciło. Przecież „posiadamy” już prawie 50 różnych rowerów czekających na nas w różnych, nieraz bardzo dziwnych miejscach. I mamy nadzieję, że będzie ich coraz więcej – mówią.
Oczywiście przydałby się dla ich serwisu jakiś reklamodawca lub sponsor. Ale na razie świetnie bawią się i bez tego, ciesząc się własną niezależnością. I przypominają, że właśnie o to chodzi w dewizie ich projektu, która brzmi: „U nas każdy rower jest inny”.
Wejdź na stronę Zerower.pl
Kresy24.pl
2 komentarzy
Demon
22 czerwca 2016 o 13:34Super pomysł ! Mam nadzieję, że zbliży nasze dwa narody i pomoże w tworzeniu Międzymorza, którego tak boi się Putler. 🙂 🙂 🙂
józef III
27 sierpnia 2016 o 11:07Mądrale !