Liczne sygnały wskazują, że wielka rosyjska ofensywa w Donbasie może zacząć się lada dzień. W okrążeniu może znaleźć się kilka kolejnych ukraińskich zgrupowań. W tej sytuacji wycofywanie przez stronę ukraińską ciężkiego sprzętu z linii frontu byłoby samobójstwem – ostrzega ukraiński analityk wojskowy Dmytro Tymczuk.
Zdaniem Tymczuka, Rosjanie będą w pierwszej kolejności dążyć do wyrównania linii frontu, a więc zniszczenia wojsk ukraińskich tam, gdzie ich pozycje zachodzą wgłąb pozycji rosyjskich. Oznacza to, że ukraińskie oddziały w Piaskach, Awdiejewce i Szyrokino mogą okazać się w „kotłach”, jak wcześniej pod Iłowajskiem i Debalcewem.
Obecnie Rosjanie stworzyli trzy duże grupy uderzeniowe. Pierwsza – przeznaczona jest do natarcia wzdłuż morza na Mariupol. Druga – najliczniejsza – w Gorłowce, może nacierać na północ – na Artiomowsk lub na południowy-zachód – przez Donieck na Awdiejewkę i Piaski. Trzecia grupa znajduje się na północy Obwodu Ługańskiego i może uderzyć w rejonie Stanicy Ługańskiej i Sczastja.
Zdaniem Tymczuka, trzeba uważnie śledzić dokąd skierowane zostaną regularne oddziały rosyjskie stojące obecnie na granicy z Ukrainą. Jeśli zacznie się ich ruch na północy Obwodu Ługańskiego – to znaczy, że uderzenie pójdzie na linii Artiomowsk – Stanica Ługańska, jeśli Rosjanie zaczną przemieszczać się w rejonie Nowoazowska – uderzenia należy spodziewać się na linii Donieck-Mariupol.
W ciągu ostatnich kilku dni armia ukraińska zaobserwowała dwa zjawiska, które wskazują na szybki początek nowej rosyjskiej ofensywy: wzmożona aktywność rosyjskiego zwiadu artyleryjskiego i znaczne zniżenie dostaw paliwa z Rosji, co oznacza, że stworzono już wystarczający ich zapas do podjęcia ofensywy.
Separatyści zaczęli też stosować nową taktykę rozpoznania walką – próbują w czasie krótkich wypadów wybadać najsłabsze pozycje w obronie ukraińskiej i przygotować duże uderzenia właśnie na tych odcinkach.
Takich wypadów dokonuje 10-15-osobowa grupa uzbrojona w ckm-y i granatniki, przy wsparciu 1-2 dział i 2-4 czołgów. Formacja taka stara się chyłkiem podejść jak najbliżej pozycji ukraińskich i dokonuje krótkiego, ale gwałtownego uderzenia. Czasem wypady prowadzone są przez 2-3 takie grupy na raz.
Po zbadaniu ukraińskiej siły ognia szykowane są następnie duże uderzenia, jak niegdyś pod Iłowajskiem i Debalcewem. Dopiero na tym etapie Rosjanie błyskawicznie przerzucali swoje regularne siły stacjonujące na rosyjskim terytorium. Po walce oddziały te natychmiast wracały do Rosji.
Według szacunków Tymczuka, w samym Donbasie rosyjscy najemnicy to obecnie 60 proc. sił wroga, oddziały miejscowych separatystów są liczebnie na drugim miejscu, a regularne oddziały rosyjskie – na trzecim. W czasie ofensywy sytuacja ta się zmieni kiedy z Rosji zostanie przerzucona regularna armia.
Sztab ukraiński podejrzewa, że uderzenia mogą nastąpić właśnie tam, gdzie obecnie oddziały separatystów demonstracyjnie budują rzekome umocnienia obronne starając się przekonać w ten sposób Ukraińców, że w tych miejscach uderzenie nie grozi.
Analitycy ukraińscy zwracają uwagę, że kiedy w przeszłości separatyści i Rosjanie faktycznie budowali prawdziwe umocnienia – zawsze robili to chyłkiem, maskując swoje działania. Stąd wniosek, że obecne „umocnienia” to tylko działania pozorowane.
Tymczasem zdaniem Tymczuka, separatyści i Rosjanie wykorzystali rozejm, aby stworzyć trzy duże grupy ofensywne i wyposażyć je w sprzęt i amunicję z Rosji. „A rzekome wycofanie przez wroga ciężkiej artylerii z linii frontu to bredzenie siwej kobyły. W ostatnim czasie widzimy po stronie separatystów pełen arsenał ciężkiego sprzętu, który jakoby został wycofany” – ocenia Tymczuk.
„Ostrzeliwują nas ze 120-milimetrowych moździerzy, dział, haubic samobieżnych i tak dalej” – wylicza ukraiński analityk. Jego zdaniem, jeśli w tej sytuacji żołnierzom ukraińskim pozwala się używać jedynie zwykłej broni ręcznej, to po prostu wysyła się ich na pewną śmierć.
Tymczuk ostrzega, że gdyby obecnie – zgodnie z wezwaniem „normandzkiej czwórki” – Ukraina zaczęła jako pierwsza wycofywać również lekką artylerię i czołgi, w sytuacji kiedy separatyści niczego nie wycofali okazałoby się, że ukraińskie wojska są całkowicie bezbronne w obliczu wyposażonego w ciężkie i lekkie działa wroga.
„Najpierw trzeba wymóc, żeby druga strona wykonała dotychczasowe warunki rozejmu, a potem dopiero zacząć realizować dalsze rozbrojenie” – uważa Tymczuk.
Jego zdaniem, drugim dużym problemem po stronie ukraińskiej są kłopoty z poborem i morale armii. Tam, gdzie mobilizacją zajmowały się lokalne władze samorządowe – pobór zrealizowano zaledwie w 30 proc. Tam, gdzie robiły to komisje wojskowe i administracja państwowa – wskaźnik ten przekraczał 60-70 proc.
Brak wiary w zwycięstwo wśród części żołnierzy i poborowych potęgowany jest przez nieudolne dowodzenie, złe zaopatrzenie wojsk i doniesienia o skandalach korupcyjnych w Ministerstwie Obrony.
Ukraiński analityk jest też sceptyczny jeśli chodzi o postulat wprowadzenia na Ukrainę sił pokojowych ONZ. Po pierwsze Rosja i tak zablokuje to na forum Narodów Zjednoczonych, a po drugie – państwa zachodnie nie spieszą się do udziału w takiej misji. Tymczasem tylko one dysponują ciężkim sprzętem i lotnictwem, bez którego taka operacja pokojowa będzie całkowicie nieskuteczna.
Aby to się udało trzeba wprowadzić co najmniej 50 tys. żołnierzy sił pokojowych. Sama ONZ nie ma takiej możliwości – ocenia Tymczuk.
Kresy24.pl
4 komentarzy
miki
15 kwietnia 2015 o 15:39Tak po skrócie okazało się że król jest nagi:) Zawsze ale to zawsze w historii wojen Rzeczpospolita-Rosja pokój wykorzystywany był przez Rosję do przegrupowania i wzmocnienia sił i zerwania go przed czasem aby zyskać zaskoczeniem.Taki to naród-trzeba być bitnym i ciągle przelewać krew w obronie swojej ojczyzny aby nie polec.Trzeba tez kochać swoją ojczyznę i to bezgranicznie bo inaczej nie ma motywacji aby aż tak o nią walczyć.Co by tez nie mówić o Ukraińcach dopóki walczylismy razem z Moskalami-ramię w ramię Moskale dostawali baty-sytuacja odwóciła się jak Ukraińcy przeszli na stronę Moskali.Teraz historia zatoczyła koło i baty będzie dostawać Rosja, niech nikogo nie zmyli ten zdobyty piaszczysty półwysep, spalony Donbas czy jakieś jeszcze skrawki terenu-prawdziwa walka będzie na linii Dniepru, i tam tez Rosja poniesie sromotną porażkę.
tagore
15 kwietnia 2015 o 17:42Ukraina w razie przełamania linii obronnych nie ma rezerw
do załatania dziur i granica z Rosją częściowo na Dnieprze jest
dość realna. Sukcesem dla Ukrainy będzie obronienie Odessy
w takiej sytuacji.
amur-49
16 kwietnia 2015 o 21:18@miki „prawdziwa walka będzie na linii Dniepru”
Ja bym powiedział inaczej – prawdziwa walka zacznie się dopiero wtedy, jak durni politycy Zachodu wreszcie zmądrzeją i naprawdę wesprą walczącą Ukrainę. Nie sankcjami tylko i dostawą noktowizorów dla wojska i nieuzbrojonych samochodów (one też potrzebne, ale żeby skutecznie walczyć nie wystarczą) a prawdziwą bronią, taką którą Ukraińcy będą mogli solidnie złoić skórę agresorowi. A „normandzka czwórka” i mydłek Oba(nie)ma przejdą do historii jako kolejna hańba.
kresowiak
30 października 2015 o 19:48mam nadzieję że separatyści zrobią porządek z tym banderlandem i będzie 100 kotłów jak pod debalcewem gdzie wybili ok8000 tej hołoty