
Symon Petlura i Józef Piłsudski w Winnicy w 1920 roku. Fot. Domena publiczna
Idee prometeizmu, które rozwinęły się w międzywojennej Polsce dzięki wsparciu Józefa Piłsudskiego, z wielu powodów nie zostały zrealizowane i na długie dziesięciolecia popadły w zapomnienie. Dzisiaj istnieją wszystkie przesłanki, aby powrócić do nich. Podobnie jak sto lat temu, Polska może ponownie stanąć na czele tego ruchu.
Ideami prometeizmu – choć wówczas nikt jeszcze nie łączył ich z mitem o Prometeuszu – fascynował się w XIX wieku książę Adam Jerzy Czartoryski. Na emigracji w Paryżu, po stłumieniu przez Rosję powstania listopadowego w latach 1830-1831, Czartoryski mówił o utworzeniu koalicji narodów uciskanych przez Imperium Rosyjskie – Polaków, Litwinów, Ukraińców, ludów Kaukaz, Słowian bałkańskich. Przyjmował emisariuszy czerkieskich i gruzińskich, wspierał Węgry w ich wojnie o niepodległość (starczy wspomnieć, że po stronie armii powstańczej walczył również legion polski) i lobbował za podziałem Rosji wzdłuż linii narodowościowych.
Na początku XX wieku idee te przejął Józef Piłsudski, niczym pałeczkę sztafetową lub, w duchu mitu o Prometeuszu, niczym zapaloną pochodnię. W memorandum z 1904 roku skierowanym do rządu japońskiego wskazał na konieczność wykorzystania w walce z Rosją licznych narodów nierosyjskich zamieszkujących wybrzeża Morza Bałtyckiego, Czarnego i Kaspijskiego. Polsce, z jej doświadczeniem w walce o niepodległość, miała przypaść wiodąca rola.
Lata dwudzieste: Polska odzyskuje niepodległość i broni jej w wojnie z bolszewikami, pokonując Armię Czerwoną nad Wisłą. Piłsudski przejął wtedy pełnię władzy. Nie budził już wątpliwości drapieżny charakter młodego państwa sowieckiego — w istocie bolszewicy walczyli o zachowanie tej samej imperium, tylko że teraz czerwonego.
Wydawałoby się, że oto nadarza się szansa na realizację idei prometeizmu w praktyce. W Polsce kierunkiem tym zajmuje się najpierw Sztab Generalny Wojska Polskiego, później Ministerstwo Spraw Zagranicznych, teorią zajmuje się Instytut Wschodni w Warszawie, wydawanych jest kilka czasopism…
Jednak kluczową platformą organizacyjną prometeistów stało się paryskie stowarzyszenie, które powstało w 1926 roku wokół czasopisma „Prometej”. W jego skład weszli Ukraińcy, Kozacy, narody Kaukazu, przedstawiciele Idel-Uralu – nieuznanej w obrocie międzynarodowym autonomicznej republiki w rejonie dzisiejszego Tatarstanu, Ingrii, Karelii, Komi i Turkiestanu.
Dlaczego idee prometeizmu nie zostały zrealizowane w międzywojennej Polsce?
Częściowo wynikało to z traktatu pokojowego zawartego z Rosją Sowiecką w Rydze. Chociaż pokój został zawarty na warunkach Polski, dyplomaci sowieccy wielokrotnie wykorzystywali poszczególne jego postanowienia w interesie Rosji. Tak było na przykład w przypadku Przewodniczącego Dyrektoriatu Ukraińskiej Republiki Ludowej Symona Petlury, który nie tracił nadziei na rewanż na Ukrainie. Po nieudanej próbie zamachu stanu i proteście ZSRS Polska była zmuszona odmówić Petlurze wsparcia dla jego dalszych działań, a sam ataman musiał emigrować.
Zdarzyło się też coś, co można nazwać chorobą dorastania młodych państw narodowych w Europie, które powstały na ruinach imperiów. Wszystkie one w mniejszym lub większym stopniu przechodziły proces faszyzacji. Wszystkie one stawiały na pierwszym miejscu wyłącznie własne interesy narodowe i prawa historyczne, nie zważając przy tym na interesy najbliższych sąsiadów.
Nie trzeba daleko szukać przykładów. Wystarczy przypomnieć sobie stosunki międzywojenne między Polską a Czechosłowacją. Albo – jeszcze bardziej wymowne – stosunki między Litwą a Polską.
Ta choroba dorastania wyjaśnia, dlaczego konfederacja „Międzymorza” pozostała w okresie międzywojennym projektem utopijnym.
Od wschodniego sąsiada uwagę i siły Polski odwracały także umacniające się nazistowskie Niemcy.
Jednak ani Trzecia Rzesza, która rozpoczęła II wojnę światową właśnie od ataku na Polskę, ani sowieccy „wyzwoliciele”, którzy, jak zauważają badacze, dotarli do części dokumentów poświęconych prometeizmowi, nie zdołali ugasić ognia tej idei.
Stojący u początków prometeizmu polski geopolityk Włodzimierz Bączkowski już po zakończeniu II wojny światowej, na emigracji, poświęcił kilka prac prometeizmowi i ZSRS. Jedna z nich, „Rosja wczoraj i dziś”, była wykorzystywana w Stanach Zjednoczonych do szkolenia kilku pokoleń amerykańskich oficerów i sowietologów.
Dzisiaj, kiedy Władimir Putin ponownie dąży do odrodzenia imperium, nadszedł czas, aby przypomnieć sobie idee prometeizmu i być może nawet spróbować je zrealizować.
Andrei Grigorev, niezależny dziennikarz, redaktor naczelny i wydawca emigracyjnego czasopisma „Wschody”








Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!