
Screen z nagrania z ukrytej kamery (TV ONT)
Gorzej być już nie mogło. Kompromitujący “hak” zorganizowany wyjątkowo perfidnie przez służby Aleksandra Łukaszenki wyszedł na jaw.
Uznająca się za legalnie wybranego prezydenta Białorusi na wygnaniu Swietłana Tichanowska – liderka opozycji białoruskiej przyznała, że przyjęła od białoruskiego KGB kopertę z 15 tysiącami euro. Szokujące nagranie pokazała reżimowa białoruska telewizja ONT, ale jeszcze większy szok wywołał fakt, że sama Tichanowska to potwierdziła.
Zdarzenie miało miejsce 10 sierpnia 2020 roku, w czasie masowych anty-łukaszenkowskich demonstracji na Białorusi. KGB zatrzymało wtedy Tichanowską, która faktycznie wygrała te wybory i stała na czele protestów przeciwko ich sfałszowaniu i groźbami wymusiło na niej, by wezwała w reżimowej TV, żeby ludzie przestali demonstrować.
Tichanowska zrobiła to, bojąc się, że zostanie zabita. Potem KGB wywiozło ją na granicę i siłą wydaliło na Litwę. Tyle było do tej pory wiadomo. Teraz jednak okazuje się, że kierujący tą operacją generał Andriej Pawliuczenko z łukaszenkowskiego Centrum Operacyjno-Analitycznego dokonał wtedy dodatkowej prowokacji, by mieć na Tichanowską także “haka” na przyszłość.
Na wideo widać, jak wręcza on liderce opozycji kopertę w jej mieszkaniu, a ta ją przyjmuje. Całość nagrywa ukryta kamera. “Oto pieniądze, o które pani prosiła. A jeśli trzeba będzie więcej, to zawsze może pani poprosić naszą ambasadę (w Wilnie), to pomożemy. Proszę schować pieniądze, bo zaraz przyjedzie Masza (Maria Moroz – szefowa sztabu Tichanowskiej)” – mówi gen. Pawliuczenko.
Następnie widać, jak Tichanowska kładzie kopertę na parapecie i nakrywa ją ręcznikiem. Następnie przybywa Moroz, do której generał zwraca się bezpośrednio: “Masza”, co było zapewne częścią tej inscenizacji mającej dowodzić jej zażyłości z KGB.
Po chwili obie kobiety zabierają w pośpiechu podręczne rzeczy i wychodzą w asyście KGB z mieszkania. Potem widać kadry, na których samochód z nimi wjeżdża z Białorusi na Litwę.
“Dali mi 20 minut na zabranie rzeczy. Wzięłam tylko mały chlebak z dokumentami. Potem zawieźli na granicę. Nie mogłam uwierzyć, że mnie wyrzucili z własnego kraju. Poczułam się jak zdrajczyni. Wcześniej liczyłam jeszcze na to, że ludzie mnie obronią, zatrzymają to wszystko” – mówi Tichanowska.
Twierdzi też, że w tym czasie była szoku i nie do końca rozumiała, co się wokół niej dzieje i co się może za chwilę stać. “Byłam wtedy pod straszną presją psychiczną. Nie byłam na to gotowa, nie zajmowałem się nigdy wcześniej polityką, nie wiedziałam jak zachować się w takiej sytuacji” – tłumaczy kobieta.
“O tej nieszczęsnej kopercie nikomu potem nie mówiłam bo było mi wstyd, że ją wzięłam. Nie prosiłam o te pieniądze i nie chciałam, żeby mnie siłą wywieźli z kraju. Nawet jej nie otwierałam aż do czasu, gdy pokazali to nagranie i zobaczyłam, że to 15 tys. euro” – podkreśla liderka białoruskiej opozycji w rozmowie z niezależnym portalem Zerkalo.
Co ciekawe, Łukaszenka użył tego “haka” na Tichanowską już 9 października 2020 roku, gdy zaczęła ona działać na emigracji – opowiedział o tym w reżimowej TV, by ją skompromitować. Wtedy jednak KGB nie pokazało jeszcze nagrania, a ona sama tej sprawy nie komentowała.
Fakt, że była to prowokacja łukaszenkowskich służb jest dość oczywisty. W czasie kampanii wyborczej i jako liderka opozycji na emigracji Tichanowska miała przecież do czynienia z nieporównanie większymi środkami i grantami, przy których 15 tys. euro to żadne pieniądze.
Można też uwierzyć, że kompletnie niedoświadczona kobieta, która nie wie, czy jej za chwilę nie zabiją, zostaje tak zastraszona i skołowana, że daje sobie wetknąć do rąk jakąś kopertę.
Jej błąd polegał jednak na tym, że gdy znalazła się już bezpiecznie na Litwie, powinna była natychmiast ten incydent z kopertą publicznie ujawnić, a pieniądze dorzucić do wspólnej puli na działalność emigracyjną, a nie “kisić” to wszystko w sobie.
To podobna sytuacja, jak z działaczami opozycji białoruskiej, których Łukaszenka wypuszcza z łagrów i pozwala wyjechać z kraju pod warunkiem, że podpiszą zobowiązanie do współpracy z KGB.
Część z nich to robi, ale gdy znajdą się już za granicą natychmiast to publicznie ujawniają, by reżim nie mógł ich dalej szantażować. Niestety, są pewnie i tacy, którzy wstydzą się do tego przyznać i tymi białoruskie KGB może potem dowolnie manipulować. A im dłużej próbują to zataić, tym taki “hak” staje się mocniejszym narzędziem presji.
Jest też oczywiste, że Tichanowska nie jest żadną “agentką Łukaszenki” – świadczą o tym wszystkie jej działania. Zrobiła bowiem na emigracji naprawdę bardzo dużo, by maksymalnie popsuć opinię białoruskiego reżimu Europie i na świecie, choć część opozycji oskarża ją – niekiedy zasadnie – o naiwność i nieudolność.
I faktycznie to właśnie naiwność i brak politycznej wyobraźni jest od lat największą słabością białoruskiej opozycji. Teraz uderzyło to w samą prezydent na emigracji – Tichanowską, która wcześniej była tylko gospodynią domową i nauczycielką, a kandydatką w wyborach została dosłownie z dnia na dzień, po tym jak Łukaszenka wsadził do więzienia jej kandydującego męża.
Niestety, w polityce “nie ma zmiłuj” i za każdy naiwny błąd płaci się słoną cenę. A kiedy ma się przeciwko sobie całą brutalną machinę państwa, z jej licznymi służbami, sądami, przemocą, zabójstwami, więzieniami, łagrami, aparatem propagandy, dezinformacji i prowokacji, to pojedynczy i nieprzygotowany człowiek często daje się wciągnąć w pułapkę.
Poniżej propagandowe wideo z reżimowej telewizji ONT. Wręczanie koperty nagrane ukrytą kamera KGB – od 13:42 nagrania:
Zobacz także: Śmiertelny wirus zaatakował armię! “Roznoszą to po całym kraju”.
KAS
Dodaj komentarz
Uwaga! Nie będą publikowane komentarze zawierające treści obraźliwe, niecenzuralne, nawołujące do przemocy czy podżegające do nienawiści!